niedziela, 25 października 2015

(93) 19. Uroczystość & Komplikacje

*Narrator*
Wreszcie nadszedł ten upragniony przez wszystkich, a szczególnie parę narzeczonych, dzień – ślub Raini i Caluma. To właśnie tego dnia panna Rodriguez stanie na ślubnym kobiercu ze swoim narzeczonym i momentalnie stanie się panią Worthy. Młoda para jest pewna swej miłości i wiedzą, że chcą spędzić ze sobą resztę życia. Oczywiście ich przyjaciele oraz rodzina wspierają parę w tych poczynaniach. Szczególnie Ross i Laurą są do ich dyspozycji, bo w końcu są ich świadkami. Raini zadbała jednak o to, by druhny miały jak najpiękniejsze suknie, ale również by nie odwracały uwagi gości od siebie. Uwielbiała bowiem być w centrum zainteresowania i czuć się jak prawdziwa gwiazda. Zamówiła przyjaciółkom piękne błękitne sukienki z przyczepionym różowym kwiatem do piersi. Każdej z nich bardzo się podobały. Do tego pozwoliła im dodać buty i uczesanie według własnego uznania. Dziewczyny jednak umówiły się, że każda z nich założy czarne koturny. Do tego Laura rozpuściła sobie włosy, a Rydel również je rozpuściła oraz wyprostowały. Vanessa z kolei związała włosy w eleganckiego wysokiego koka. Każda z nich zrobiła sobie lekkie kreski i dosłownie musnęła usta różową szminką. Dziewczyny siedziały gotowe w małym pomieszczeniu do makijażu, a Raini była jeszcze nie gotowa.
- Laura jak jesteś głodna to powiedz, a załatwię ci żebyś zjadła tego konia co Raini i Calum nim pojadą na wesele. - Zaśmiała się starsza Marano patrząc jak jej młodsza siostra siedzi na fotelu i zjada jednego pączka za drugim.
- Właśnie. - Powiedziała Rydel. - Zostaw miejsce na tort. - Dokończyła po czym, tak samo jak jej starsza przyjaciółka, zaśmiała się.
- Nie wiem o co wam chodzi. Po prostu głodna jestem, bo śniadania nie jadłam. - Powiedziała. Dziewczyny tylko popatrzyły na nią z politowaniem po czym pociągnęły za ręce w stronę wyjścia. W kościele o 12:00 byli już wszyscy. Goście czekali tylko na parę młodą. Po chwili dało się dostrzec Caluma. Chłopak pewnym krokiem podążył w kierunku ołtarza. Stanął obok księdza i tak jak reszta oczekiwał na pojawienie się panny młodej. Już po kilku chwilach na kościelnym korytarzy pojawiła czarnowłosa w pięknej śnieżnobiałej długiej sukni ze swoim tatą u boku. Calum wręcz nie mógł oderwać od niej wzroku. Z resztą, nie był jedyny. Wszystkich gości oczarowała dotąd niezauważalna uroda dziewczyny. Pan Rodriguez zaprowadził córkę tuż pod same schody sceny. Tam rozstał się z nią i usiadł w pierwszym rzędzie tuż obok swojej żony. Dziewczyna natomiast podeszła do ołtarza i stanęła obok księdza. Para młoda odwróciła się do siebie twarzą i dali znak księdzu, aby zaczął.
- Moi mili, zebraliśmy się tutaj, by połączyć wieńcem małżeńskim pana Caluma Worthy i panią Raini Rodriguez. Czy ty, Raini Rodriguez, bierzesz tego oto Caluma Worthy za męża? - Zapytał biskup.
- Tak, biorę. - Odpowiedziała dziewczyna.
- Czy ślubujesz mu miłość i wierność oraz to, że nie opuścisz go aż do śmierci? - Zapytał znów.
- Tak, ślubuję. - Odrzekła znów i założyła rudzielcowi obrączkę na palec.
- Czy ty...? - Zwrócił się tym razem do chłopaka. - Calumie Worthy, bierzesz tą oto Raini Rodriguez za żonę? - Zapytał.
- Tak, biorę. - Odpowiedział, spojrzał na dziewczynę po czym jego oczy z powrotem utkwiły w księdzu.
- Czy ślubujesz jej miłość, wierność i to, że nie opuścisz jej aż do śmierci? - Zapytał biskup.
- Tak, ślubuję. - Odpowiedział i założył czarnowłosej obrączkę na palec.
- Co bóg połączył człowiek niech nie rozdziela. Jesteście teraz na kolejnej, zupełnie nowej drodze życia, oby wam się wspólnie wiodło jeszcze lepiej niż osobno. Ogłaszam was mężem i żoną, możesz pocałować pannę młodą. - Wypowiedział ksiądz, a Worthy wykonał jego polecenia. Świeżo upieczone małżeństwo na oczach wszystkich złączyło się w czułym pocałunku, a w kościele rozległy się gromkie brawa. Wszystki wstali klaszcząc. Po chwili z głośników poleciała muzyka z małżeństwo wyszło trzymając się pod ramię z kościoła. W jego ślady poszli Ross z Laurą, Rydel z Ellingtonem oraz Vanessa z Rikerem. Chwilę za nimi wyszli również goście. Przed kościołem czekała na małżeństwo i świadków wynajęta wcześnie bryczka z dwoma końmi. Cała ósemka usiadła na siedzeniach i ruszyli w stronę wynajętego domu weselnego. Pozostali goście wybrali się tam samochodami. Gdy małżeństwo dojechało, w domu byli już wszyscy goście. Każdy powitał ich brawami. Raini weszła na scenę i powitała wszystkich po czym podziękowała za przybycie. Nie obyło się też bez wyznania miłości mężowi. Po przemowie dziewczyna odwróciła się i z krawędzi sceny rzuciła bukietem kwiatów, który wręczyli jej wcześniej rodzice. Bukiet złapała Rydel, do której po chwili podszedł Ellington i pocałował namiętnie. Od razu wszyscy goście zaczęli się bawić. Pojedynczo każdy z nich wchodził i gratulował parze. W końcu nadeszła chwila krojenia wielkiego tortu. Każdy dostał kawałek i mógł usiąść przy nakrytym pięknie stole. Raini i Calum usiedli razem ze swoimi rodzinami, Rydel z Ratliffem rodzeństwem i Vanessą. Tylko Laura nie chciała do nich dołączyć i usiadła przy oddzielnym stoliku na końcu sali. Zjadła tort z apetytem, a że była jeszcze głodna to skosztowała również wielu przygotowanych przekąsek. W pewnej chwili Ross się nią zaniepokoił, więc podszedł do stolika i usiadł obok niej.
- Co tutaj tak sama siedzisz? - Zapytał obejmując ją ramieniem, jednak ta tylko się od niego odsunęła strącając jego rękę. - Co jest? - Zapytał zaskoczony.
- Nic. - Odpowiedziała na odczepnego z domieszką sarkazmu, jednak blondyn to wyczuł.
- Proszę cię, powiedz. - Ciągnął dalej.
- Ross nic się nie stało! - Krzyknęła zdenerwowana i pośpiesznie wstała.
- Ale powiedz mi co ci jest. Inaczej byś się tak nie zachowała. - Rzekł. - Lau... - Zaczął, złapał dziewiętnastolatkę za policzek i chciał pocałować, ale ta strząsnęła jego rękę.
- Idź do swojej rodziny! Tam jest twoje miejsce! Ja nie chcę z tobą gadać! - Krzyczała i zdenerwowana pobiegła do łazienki. Ross z kolei stał w tym samym miejscu jak słup soli nie mając pojęcia co zrobić. Próbował szybko przeanalizować co mógł zrobić źle i o co dziewczyna może mieć do niego pretensje. W głowie miał setki, może nawet tysiące różnych pomysłów, ale zawsze z żadnego nic nie wynikało. Nie miał więc pojęcia dlaczego jego dziewczyna ma do niego żal.
- Ross? Wszystko gra? - Zapytał znajomy głos. Był to Ellington. - Widzieliśmy jak się pokłóciliście. - Dodał.
- Nie, Ell nic nie gra. Chciałem z Lau miło spędzić wesele, a tym czasem okazuje się, że ona nie chce ze mną nawet rozmawiać, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Nawet nie powiedziała dlaczego tylko wygarnęła mi i wyszła. - Wyżalił się przyjacielowi blondyn.
- No cóż, takie już są kobiety. Czasem nie da się ich zrozumieć. - Pocieszał chłopaka przyjaciel.
- Może i racja. Mam nadzieję, że szybko jej przejdzie.
- Na pewno. - Starszy poklepał nastolatka po plecach i obaj wrócili do stołu. Cała 7 rozmawiała o wszystkim i o niczym, jednak ze względu na Rossa woleli nie poruszać tematu Laury, chociaż bardzo ich ciekawił powód jej zachowania.
Tymczasem brązowowłosa 19-latka siedziała w łazience i płakała. Wypłakiwała wszystkie żale. Czuła złość na samą siebie za wygarnięcie Rossowi. Wcale tak nie myślała, a nawet przeciwnie. Chciała z nim porozmawiać, przytulać, całować. Chciała jego bliskości, ale w tamtej chwila nie była sobą. Po chwili przestała płakać, poprawiła makijaż, przebrała się i wróciła na salę w kwiecistej zwiewnej sukience. Uśmiechnęła się i pewnym krokiem podążyła w kierunku swojego ukochanego. Z głośników leciała akurat miłosna ballada, więc nieco przyspieszyła kroku. - Mogę prosić pana do tańca? - Zapytała siedzącego Lyncha. Ten odwrócił się do niej i spojrzał w oczy. Gdy zreflektował się, że to jego dziewczyna momentalnie wstał.
- A nie zrobisz już awantury bez powodu? - Zapytał podejrzliwie.
- Nie, obiecuję. - Powiedziała i nie czekając na reakcję blondyna pociągnęła go w stronę parkietu. Zaplotła mu ręce wokół szyi, a ten złapał ją w talii i lekko przyciągnął do siebie. Teraz para kołysała się w rytm spokojnej muzyki przytulając się do siebie. - Ross, ja... - Zaczęła i odsunęła się lekko swoją twarz na co ten spojrzał jej w oczy. - przepraszam cię, nie chciałam tego powiedzieć. Chyba po prostu mam zły dzień.Cały ten stres związany ze ślubem i w ogóle, chyba źle na mnie wpływa.  - Powiedziała smutna i spuściła głowę. Blondyn podniósł jej podbródek.
- Przeprosiny przyjęte. - Powiedział i się uśmiechnął. Po chwili Laura uczyniła to samo. - Jesteś piękna gdy się uśmiechasz. - Powiedział i pocałował dziewczynę co oczywiście odwzajemniła. W tym samym czasie na scenę weszła Rydel wraz z Rikerem, Rockym i Ellingtonem. Rocky i Riker grali na gitarze, a Rydel i Ellington zaczęli śpiewać piosenkę dla świeżego małżeństwa. Ross i Laura dobrze ją znali, więc blondyn splótł ich ręce i pociągnął szatynkę w stronę sceny. Objął ją i zaprowadził na scenę. Szybko udało mu się ją przekonać, aby zaśpiewała z nimi. Po chwili w sali dało się słyszeć śpiew całej szóstki. Widzowie, a szczególnie małżeństwo byli zafascynowani występem i z rytmem poklaskiwali. Chyba nie było osoby, której nie podobałby się występ. Wszyscy bawili się do białego rana, więc śmiało można zaliczyć samo wesele jak i ślub do tych udanych.
*****************
Witajcie, w końcu udało mi się dodać rozdział. Jak wam się podoba? Mam nadzieję, że chociaż trochę przypadł wam do gustu. Zapraszam do komentowania.
P.S. Mam do was ogromną prośbę. Ma ktoś z was pomysł na temat felietonu? Potrzebuję na środę. Z góry dziękuję za propozycje.
Madame Lynch

sobota, 17 października 2015

(92) 18. Podróż & Wieczór

* Laura *
Rano obudziłam się o dziwo przed Rossem. Nie chcąc go obudzić powoli wstałam z łóżka i ubrałam na siebie pierwsze co znalazłam na ziemi. Jak się po chwili okazało była to koszula Rossa. Była dla mnie trochę za duża, ale to jedyne co miałam pod ręką. Pocałowałam delikatnie ukochanego w czoło, a sama po cichu wyszłam z pokoju udając się do kuchni. Chciałam dzisiaj zrobić mu taką samą niespodziankę jaką on mi zrobił wczoraj, czyli śniadanie do łóżka. Wybrałam jajecznicę, więc w „Rossowej” koszuli podeszłam do kuchenki z patelnią i zaczęłam smażyć jajka. W pewnej chwili poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu i kładzie mi głowę na ramieniu. - Uroczo wyglądasz w mojej koszuli, słonko. - Usłyszałam szept, który bez wątpienia należał do mojego chłopaka. - Powinnaś zostawić gotowanie mnie. - Dokończył, na co ja odwróciłam się do niego twarzą w twarz. Teraz mogłam go zobaczyć całego. Miał na sobie tylko żółte bokserki z napisem w kaczuszki, które sama mu kupiłam na jedną z rocznic. Ciężko było się nie rozpraszać przez jego mięśnie.
- Uważasz, że źle gotuję? - Zapytałam.
- Nie, gotujesz świetnie, ale to ja tu jestem mężczyzną i to ja powinienem gotować do swojej kobiety. - Rzekł pewny siebie.
- Nic mi się nie stanie jak od czasu do czasu ja coś przygotuję. Nie musisz aż tak o mnie dbać. - Powiedziałam.
- Nie muszę, ale chcę i będę. - Odpowiedział i pocałował mnie w policzek. Odwróciłam się z powrotem w stronę patelni i drewnianą łyżką przewracałam jajka. Ross stanął za mną bardzo blisko i jedną dłonią złapał moją dłoń z przyrządem, a drugą położył mi na brzuchu. Pozwolił mi kierować. Już po chwili jajecznica była gotowa. Ross nakrył do stołu i w międzyczasie przygotował gorącą kawę. Nałożyłam każdemu z nas jajecznicę i oboje usiedliśmy przy stole. Spałaszowaliśmy posiłek w ciszy, a potem poszliśmy oglądać telewizję.

* Narrator *
<Kilka dni później>
Już jutro odbędzie się wielka uroczystość. Raini Rodriguez wyjdzie za mąż za Caluma Worthy. Ich przyjaciele z Los Angeles już z samego rana wsiedli do samochodu Lynchów. Był to taki mini bus, więc spokojnie pomieścili się wszyscy. Bagaże schowali do bagażnika i już o 6:00 ruszyli spod domu Lynchów. - Lau jak się czujesz? - Zapytał zmartwiony Ross obejmując swoją dziewczynę. Od pewnego czasu dziewczyny zdawała się być niemrawa, a dzisiaj skarżyła się na ból głowy i brzucha. Wiedziała, że to od stresu.
- Lepiej. - Odpowiedziała i wtuliła się w blondyna po czym zasnęła. Przyjaciele jechali do Nowego Jorku kilka godzin co jakiś czas robiąc krótkie przerwy na toaletę lub zakup czegoś. Gdy dojechali na miejsce Laura wciąż spała, więc Ross wziął ją na ręce i zaniósł do jednego z hotelowych pokoi, który im przydzielono. Położył ją na sypialnym łóżku i przykrył kołdrą po czym sam udał się po ich bagaże. Wrócił po chwili z trzema walizkami i dwiema torbami. W pewnym momencie dostrzegł, że jego ukochana się obudziła. - Ross, gdzie my jesteśmy? - Wydukała niemrawo.
- W hotelu w Nowym Jorku, skarbie. Dojechaliśmy 10 minut temu. - Odpowiedział.
- I ja przez cały ten czas spałam? - Ożywiła się i usiadła na łóżku. - Gdzie Calum i Raini? - Dokończyła.
- Nie wiem, może ich poszukamy?
- Dobrze. - Para wyszła z pokoju i od razu zaczęła poszukiwania. W końcu znaleźli dwójkę swoich przyjaciół na ławce przed wejściem do hotelu. Para obejmowała się i oglądała chmury na niebie. Gdy tylko dostrzegli Rossa i Laurę natychmiast wstali i cała czwórka się przytuliła. Chwilę porozmawiali aż w końcu rozdzielili się. Dziewczyny poszły w stronę domu panny młodej, a chłopacy w stronę kręgielni. Dzisiaj bowiem miał odbyć się wieczór panieński Raini oraz wieczór kawalerski Caluma. Laura i Raini umówiły się z Rydel i Vanessą pod domem Rodriguez. A Ross i Calum zaprosili na kręgielnie rodzeństwo Lyncha oraz Ellingtona. Obie grupy spotkały się równo o 19 i zaczęły się dwie imprezy.
<U pogardy>
Jako, że Laura była świadkową Raini, do jej obowiązków należała większość rzeczy. Było to między innymi zorganizowanie pannie młodej niezapomnianego wieczoru panieńskiego, który miał być dla niej ostatnią nocą przed zawarciem związku małżeńskiego, który miał stanowić dla pary młodej kolejny etap w ich życiu. Młoda Marano i tym razem nie zawiodła swojej przyjaciółki. Zabrała trójkę dziewczyn do jednego z najlepszych klubów w NYC. Sala, do której weszły była wynajęta specjalnie dla dziewczyn. Na podwyższeniu stał już DJ grając jedną z piosenek, a na parkiecie tańczyło już kilkanaście osób. Wszystkich Raini doskonale znała, byli to jej znajomi, których Lau zaprosiła nie mówiąc o tym Rodriguez. Czarnowłosą bardzo ucieszyła wizyta przyjaciół, ponieważ bardzo ich lubiła i podchodziła z olbrzymim sentymentem do wspomnień z ich udziałem. Rozmawiała z każdym tańcząc przy tym w rytm klubowej muzyki. Wszyscy goście bawili się fantastycznie, ale najważniejsze dla Lu był uśmiech panny młodej, który mówił sam za siebie. Wiedziała, że spełniła swoje zadanie.
- Dobra laski, zagrajmy w butelkę. - Zaproponowała Rydel gdy weszły do pomieszczenia, aby odpocząć chwilę od tańca, a dziewczyny się zgodziły. Cztery przyjaciółki usiadły w kole i położyły na środku okręgu szklaną butelkę. Pierwsza zakręciła Raini. Wypadło na Rydel. - Pytanie dawaj. - Powiedziała od razu blondynka.
- Zdradziłabyś Ella z największym przystojniakiem na ziemi? - Wypaliła Rodriguez.
- Nie, dla mnie to on jest najprzystojniejszy na świecie. - Odpowiedziała młoda Lynch. Rydel wzięła do ręki butelkę i zakręciła nią. Tym razem wypadło na Laurę.
- Wyzwanie. - Rzekła szatynka.
- Zadzwoń do Rossa i powiedz mu, że poznałaś kogoś i już go nie kochasz. - Rozkazała brązowooka, a Laura spojrzała na nią z przerażeniem.
- Ostro. - Powiedziały Van i Raini.
- Okej, zrobię to, ale jak nie będzie się do mnie odzywał to będzie to twoja wina Dells. - Zagroziła najmłodsza. Laura wyjęła z kieszeni telefon i drżącym ruchem wybrała numer ukochanego, który po chwili odebrał połączenie. Dziewczyna dała na głośny, aby słyszały to pozostałe dziewczyny.
- Hej, kotek, co jest? - Zaczął rozmowę chłopak.
- Rossy, muszę ci coś powiedzieć. - Powiedziała nieśmiało.
- A więc mów. - Zaniepokoił się. Dziewczyna nie była pewna, więc spojrzała na Rydel. Ta gestem ręki zachęcała ją do dalszej rozmowy, więc dziewczyna wzięła głęboki wdech.
- Poznałam kogoś i już cię nie kocham. - Powiedziała na jednym tchu. W tle dało się usłyszeć oklaski, więc Ross już wiedział co jest grane.
- Dobrze, to pa. - Powiedział i się rozłączył, a dziewczyny w szoku patrzyły na siebie i zastanawiały się co dalej. Nagle wszystkie usłyszały dźwięk sms'a. To Ross napisał Lau wiadomość.
- Czytaj na głos. - Rozkazała Rydel, a dziewczyna wykonała jej polecenie.
- Musiałabyś spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że mnie nie kochasz bym ci uwierzył. Wykonałaś wyzwanie, ale i tak mnie kochasz. Ja ciebie również. Miłego wieczoru myszko. - Przeczytała 19-latka, a jej przyjaciółki aż się wzruszyły. Nastolatka szybko odpisała chłopakowi - „Kocham cię najbardziej na świecie i tęsknię. Do jutra misiu.”. Po wszystkim dziewczyny wróciły na parkiet i resztę wieczoru spędziły na wygłupianiu się, śmianiu i tańczeniu. To była dla nich niezapomniana noc.
<U Caluma>

Ross musiał zrobić to samo co Laura, ale on wybrał inne atrakcje. Najpierw zabrał przyjaciół do kręgielni, zaraz potem na pizzę. Na sam koniec jednak udali się do małego klubu na przedmieściach gdzie Rossowi udało się zorganizować występ ulubionego zespołu Caluma – The Vamps. Na całe szczęście byli winni blondynowi przysługę, więc mogli wepchnąć występ dla pana młodego w napięty harmonogram. Gdy tylko rudzielec ich zobaczył zaniemówił z wrażenia. Podziękował Rossowi i przez resztę wieczoru wszyscy bawili się w rytm muzyki The Vamps i pijąc małe ilości alkoholu. Zabawa była przednia, a wszyscy goście zadowoleni. Ross i tym razem nie zawiódł swojego przyjaciela, a jego rodzina i przyjaciel żartowali, że jak będą brali ślub to zgłoszą się do niego, aby zorganizował im wieczór kawalerski.
*********************
Hej wam, przepraszam, że tak długo nie nie było rozdziału, ale nie miałam zbytnio czasu go dodać. Jak wam się podoba? Historia powoli nabiera rozpędu, więc małymi kroczkami zbliżamy się do WIELKIEGO FINAŁU, ale spokojnie. Jeszcze trochę. A potem zupełnie nowa historia.
Madame Lynch

sobota, 3 października 2015

(91) 17. Śniadanie do łóżka & Namiętność

UWAGA! Rozdział zawiera sceny erotyczne, czytasz go na własną odpowiedzialność!
*Laura*
Rano obudziłam się leżąc ledwo przykryta w poprzek łóżka. Nie było przy mnie Rossa. Na początku bardzo się przestraszyłam, ale słysząc kroki na schodach szybko się uspokoiłam. Położyłam się na plecach i przykryłam kołdrą. Po chwili w sypialni zjawił się mój ukochany z tacką w rękach. Miał na niej dwa talerze naszych ulubionych naleśników z nutellą i bitą śmietaną oraz, z tego co wywnioskowałam po zapachu, dwa kubki gorącej czekolady. - Kto zrobił śniadanie do łóżka dla najpiękniejszej dziewczyny na świecie? - Zapytał retorycznie. Jaki on jest kochany, prawdziwy skarb z tego Lyncha.
- No nie wiem, nie wiem. - Zaczęłam się z nim droczyć. - Może mój jedyny i najwspanialszy chłopak? - Powiedziałam cwaniacko.
- Zgadłaś! - Odpowiedział i postawił tackę z jedzeniem na szafce nocnej, a sam usiadł na łóżku obok mnie.
- Serio? To muszę do niego zadzwonić i mu podziękować. - Droczyłam się z blondynem i złapałam za komórkę próbując w ten sposób uwiarygodnić moje zamierzenie. Ten tylko spojrzał na mnie złowrogim spojrzeniem i odwrócił się plecami informując w ten sposób, że się na mnie obraził. Zrobiło mi się go szkoda, więc szybko wstałam z łóżka i stanęłam przed nim. On jednak nawet nie zareagował. Opuszkami palców delikatnie podniosłam jego podbródek tak, aby spojrzał mi w oczy. - Oj, nie gniewaj się już na mnie. Wiesz przecież, że kocham tylko ciebie. - Rzekłam patrząc mu prosto w oczy. W każdym moim słowie było 100%. Brązowooki na chwilę spuścił głowę, ale zaraz znów na mnie spojrzał. Bez słowa złapał mnie za ręce i mocno przyciągnął do siebie. Siedziałam na nim teraz okrakiem, a on jeździł delikatnie dłońmi po moich plecach, że aż przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. Po chwili pocałował mnie namiętnie. Sama nie pozostawałam mu dłużna i oddawałam każdy jego pocałunek z tą samą siłą.
- Wcale nie byłem zły, wiem, że mnie kochasz. Ja ciebie też. - Powiedział gdy skoczyliśmy i pocałował mnie w czoło. Wtuliłam się w jego tors. Biło od niego takie duże ciepło, że wiedziałam, że nikt nie byłby w stanie nawet troszeczkę zastąpić mi tego bezpieczeństwa jakie daje mi Ross. Po chwili oboje usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy pałaszować nasz posiłek. Był wręcz rewelacyjny. Ross to urodzony kucharz. - Poczekaj. - Powiedział w pewnej chwili. - Masz na ustach trochę bitej śmietany. - Dokończył i złożył na moich wargach słodki pocałunek. Po chwili oddalił swoją twarz od mojej i uśmiechnął się. - No i proszę, ani śladu. - Rzekł, a ja poczułam jak się rumienię. Mimo, że jestem z nim już jakiś czas, nadal mi się to od czasu do czasu zdarzało. - Jesteś mega słodka kiedy się zawstydzasz. - Powiedział głaszcząc mój policzek.
- Weź, bo się jeszcze zakocham. - Zażartowałam.
- I tak wiem, że już za późno. - Odpowiedział mi tym samym i puścił przy tym oczko.
- Masz rację. - Zgodziłam się z jego słowami i się do niego uśmiechnęłam, co chłopak oczywiście odwzajemnił.
- Co ty na to byśmy poszli się kąpać w jeziorze? - Zaproponował na co szybko odpowiedziałam przytakując głową. - Okej, to idź się przebrać, a ja będę czekać na dole z ręcznikami. - Dodał po czym wyszedł z sypialni. Szybko wstałam z łóżka i stanęłam przed szafą.
- Co by tu ubrać? - Zapytałam samą siebie. W końcu wybrałam różowy strój kąpielowy z górą bez ramiączek, a na to przyodziałam krótką zwiewną białą sukienkę z prześwitującą górą. Na nogi z kolei wsunęłam różowe japonki. Poprawiłam włosy i biorąc komórkę do ręki zeszłam na dół. Będąc już prawie na parterze usłyszałam, że Ross rozmawia przez telefon. Schodząc obiło mi się o uszy kilka słów.
- Moim zdaniem powinieneś się z nią umówić. Mówię ci, przełam lody, zaryzykuj. Jak już to zrobisz, daj znać czy zaiskrzyło. Pa. - Powiedział i się rozłączył. Po chwili mnie dostrzegł i stanął przede mną. Był bez koszulki, aż mnie zatkało. Dość dawno nie widziałam jego gołej klaty, a teraz widzę, że jego muskulatura jest jeszcze większa niż wcześniej. - Pięknie wyglądasz. - Powiedział, podszedł do mnie i delikatnie musnął moje usta, co gwałtownie wyrwało mnie z transu. Spojrzałam mu w oczy i się uśmiechnęłam, co oczywiście odwzajemnił. W jednej ręce trzymał trzy ręczniki, a drugą objął mnie w tali. Położyłam mu głowę na piersi i tak wyszliśmy na dwór. Ross zaprowadził mnie w kierunku mostku i tam na piasku imitującym mini plażę rozłożył największy ręcznik. Położył tam swój telefon i przykrył ręcznikami. Ja uczyniłam to samo. Mimo iż na naszej półkuli panowała zima, w Los Angeles i okolicach było bardzo ciepło, tak jak przez cały rok. Szybko zdjęłam sukienkę i klapki pozostawiając na sobie mój różowy strój kąpielowy, Ross z kolei ściągnął same klapki zostając w kąpielówkach. Spojrzałam na niego, a ten podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Czułam jego ciepłe dłonie na moich plecach. Oczywiście odwzajemniałam jego pocałunki i splotłam swoje ręce wokół jego szyi. W pewnej chwili zabrakło mi gruntu pod nogami i poczułam, że mam nogi w powietrzu. Z początku myślałam, że mi się zdawało, ale od razu po tym dostrzegłam, że się nie myliłam i rzeczywiście unoszę się nad ziemią. Od razu skapnęłam się, że to sprawka Rossa. Chłopak wykorzystał moją nieuwagę i pociągnął w stronę jeziora. Krzyczałam, aby mnie puścił, ale on nie reagował na moje prośby. Już po chwili poczułam na sobie zimną taflę wody. W tej samej chwili znalazłam się pod powierzchnią wody. Gdy tylko się ocknęłam, wstałam na równe nogi i z wyrzutem spojrzałam na Rossa. Ten tylko z uśmiechem podszedł do mnie i chciał mnie pocałować, ale ja odwróciłam głowę. - Ej, kotek. - Powiedział, ale ja byłam nieugięta. Odwróciłam się do niego plecami nie chcąc patrzeć w te czekoladowe hipnotyzujące ślepia. On jednak objął mnie od tyłu i położył głowę na moim prawym ramieniu. - Przepraszam, kochanie. - Wyszeptał mi czuło do ucha. Zmiękłam, nie mogłam się na niego dłużej gniewać, nie potrafiłam, więc odpuściłam. Odwróciłam się do niego twarzą i bez słowa wtuliłam swoją mokrą głowę w jego wilgotną pierś. Ross przytulił mnie mocno i pocałował we włosy. Oboje przeszliśmy na ręcznik i wtuleni w siebie się na nim położyliśmy. Leżałam mając głowę na torsie blondyna, a ten położył swoją dłoń na moich plecach poniżej tali.
- Kochasz mnie? - Zapytałam chłopaka robiąc z palców ludzika, który chodził po jego brzuchu i klatce.
- Oczywiście, najbardziej na świecie. - Odpowiedział mi.
- Z kim rozmawiałeś wcześniej przez telefon? - Zapytałam przypominając sobie wcześniejszą sytuację.
- Z Rikerem, doradzałem mu, aby umówił się w końcu z twoją siostrą.
- Żartujesz! - Powiedziałam i usiadłam na ręczniku, aby widzieć twarz blondyna. - Twój brat i moja siostra? - Rzekłam uśmiechając się.
- Tak, chyba ja jako pierwszy zauważyłem istniejącą pomiędzy nimi chemię.
- Riker i Vanessa! Riker i Vanessa! - Zaczęłam krzyczeć uradowana. - Rikessa! Rikessa! - Kontynuowałam.
- Czekaj! - Przerwał mi blondyn. - Rikessa? To połączenie imienia Riker i Vanessa? - Zapytał.
- Tak, kochanie. - Odpowiedziałam.
- A więc kim my będziemy? - Zapytał cwaniacko i zbliżył się do mnie.
- No nie wiem, nie wiem. Raurą? - Zapytałam niepewnie.
- Raura? Hmmm... Podoba mi się. - Odpowiedział, a ja go pocałowałam. Siedzieliśmy na ręczniku aż do późnego wieczoru obejmując siebie nawzajem. Gdy zrobiło nam się chłodno weszliśmy do domu. Ross zrobił nam herbatę i poszliśmy do sypialni. Siedząc na łóżku dużo rozmawialiśmy. Tematem było wszystko, ale także nic. Poruszaliśmy wiele aspektów. Dużo też wspominaliśmy. Rozmawialiśmy też o ślubie Raini i Caluma, który odbędzie się za tydzień w jednym z nowojorskich kościołów. Cała moja rodzina i Rossa jest zaproszona na tą uroczystość. Bardzo cieszymy się ze szczęścia naszych przyjaciół i życzymy im jak najlepiej.
- Wiesz co? - Rzekłam do Rossa, a ten spojrzał na mnie, więc kontynuowałam. - Pasuje mi twoje nazwisko, prawda? - Dokończyłam
- Laura Lynch? Haha, oczywiście. Może w przyszłości staniesz się Panią Lynch. - Powiedział i się zaśmiał po czym mnie pocałował, odwzajemniłam jego gest. Całowaliśmy się czule i namiętnie. Złapałam Rossa za szyję i przyciągnęłam delikatnie w swoją stronę, że teraz znajdował się nade mną. - Lau? - Powiedział niepewnie gdy na chwilę się ode mnie oderwał.
- Jak byłam w szpitalu to mi coś obiecałeś, pamiętasz? - Rzekłam śmiejąc się lekko.

- Pamiętam. - Odpowiedział i bez zbędnych słów zaczął całować moją szyję. Czułam jego ciepłe wargi na mojej delikatnej skórze. Przeszedł mnie gwałtowny, acz delikatny i przyjemny dreszcz. Już po chwili Ross pozbył się mojej białej sukienki. Całował mnie po brzuchu i szyi, a ja czułam motyle w brzuchu. Wiedziałam, że mogę mu się całkowicie oddać, a on będzie w stosunku do mnie delikatny i czuły. Szybkim i zwinnym ruchem ściągnęłam z niego kąpielówki, a on cały mój strój kąpielowy. Oboje byliśmy już całkiem nadzy, więc rozchyliłam lekko nogi, a blondyn powoli się do mnie zbliżył. Po krótkiej chwili poczułam jak we mnie wchodzi. Cicho jęknęłam z podniecenia, a on całował mnie coraz namiętniej. Czułam jak jego dłonie błądzą po całym moim ciele od ud po same łopatki. Jego pocałunki dało się wyczuć w każdym miejscu mojego ciała. Podniecał mnie. Ten dreszczyk jaki we mnie wywoływał tylko jeszcze bardziej mnie pobudzał. Dochodząc delikatnie muskał wargami moje piersi. Było mi tak przyjemnie, że rękami głaskałam jego plecy oraz włosy. Nie chciałam, aby przerywał, więc tylko zachęcałam go do dalszego działania poprzez całowanie go po szyi. Widać podobała mu się ta opcja, bo ani na chwilę nie przestał. Czułam się jak w niebie. Kochaliśmy się bardziej namiętnie niż wtedy pierwszy raz w sylwestra. W końcu, na moje nieszczęście blondyn doszedł, więc przestał we mnie wchodzić. Jednakże widząc mój smutek zaczął pieścić moje ciało i muskać skórę. Gdy skończył namiętnie pocałował mnie w usta i delikatnie przejechał dłonią po mojej skórze od uda aż po szyję. Odwzajemniłam jego pocałunek i zarzuciłam ręce na szyję. Czułam się tak dobrze. Jego miłość do mnie oblewała mnie z każdej możliwej strony, a w sercu czułam pożądanie. Olbrzymie pożądanie do jego osoby. Pragnęłam go każdą cząstką mojego ciała. Pragnęłam jego bliskości. Już dawno chciałam znów poczuć jego ciepłą skórę i dzisiaj w końcu się tego doczekałam. Cieszy mnie to niezmiernie, bo bardzo kocham tego blond-szaleńca. Wtuliłam się w młodego Lyncha, a on pocałował mnie w czoło i przykrył nas kołdrą. Słuchając bicie jego serca momentalnie znalazłam się w objęciach Morfeusza szczęśliwa jak nigdy.
************
Jak wam się podoba rozdział? Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam kiedy go wstawić. Jak wrażenia po koncercie? Kto z was był? Według mnie było mega, o wiele lepiej niż rok temu tylko szkoda, że krócej i bez autografów. Korzystając z okazji, zdradzę wam, że z okazji 100 rozdziału coś się w nim wydarzy, jakiś przełom, ale nie zdradzę co. To pozostanie tajemnicą. Dowiecie się za 9 rozdziałów, ale szykujcie się na wiele nowych wątków i duży przełom. 
Madame Lynch