Była sobie 16 - letnia dziewczyna
imieniem Laura Marano. Była to urocza, niska szatynka o brązowych oczach. Miała ona najlepszego przyjaciela - Rossa Lyncha. Był to wysoki blondyn o pięknych brązowych oczach. Połączyła ich pasja - miłość do muzyki, a może nawet do siebie. Kto wie? Rozumieli się bez słów, a ich przyjaźń trwała przez lata.
Uwielbiali się razem wygłupiać i pisać do późnej nocy. Każdy
mówił, że do siebie pasują, ale oni tak nie uważali. Może i
mieli takie same charaktery, zainteresowania i w wyglądzie byli
podobni, ale nigdy nie pomyśleli nawet, że mogliby kiedyś być
razem. Było tak przynajmniej do pewnego dnia. Wtedy wszystko
zmieniło się już na zawsze. Laura siedziała w swoim pokoju i
jak co dzień pisała z Rossem. Ich rozmowa niczym nie różniła
się od poprzednich, poleciały serduszka i czułe słówka, ale w
pewnej chwili chłopak napisał coś co złamało dziewczynie serce,
choć jeszcze o tym nie wiedziała.
"Słuchaj, zakochałem się.
Wcześniej to wypierałem, ale teraz już wiem, że było to błędem.
Jestem zakochany na zabój."
Laura, gdy to przeczytała
poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Nie wiedziała dlaczego,
ale zaczęła płakać z bólem i rozpaczą. Napisała, że to
świetnie i musi kończyć po czym z żalem rzuciła się na łóżko.
Przypomniały jej się wszystkie chwile spędzone z Rossem, to uczucie jak się
przytulali, jak go zauważała, jak z nim pisała. To było wręcz
nie do opisania. Przed oczami wciąż miała sceny z ich wspólnych
spotkań i wyjść we dwoje lub w większym towarzystwie. W tej
chwili wszystko stało się jasne - dziewczyna zakochała się na
zabój w swoim najlepszym przyjacielu. Przestraszyła się. Jej
największym strachem była utrata tego chłopaka, który znaczył dla niej cholernie dużo, zniszczenie tej
mocnej więzi przez to uczucie, które w tej chwili nazwała
"głupim". Płakała całą noc, najbardziej bała się
spojrzeć chłopakowi w oczy, powstrzymać łzy i powiedzieć, że
wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bała się tego, że nie da
rady i zniszczy wszystko wyznając prawdę. Postanowiła jednak
kłamać, okłamywać chłopaka i samą siebie. W końcu uważała to za najlepsze wyjście i jedyny sposób, aby go nie stracić.
Następnego dnia, dziewczyna od rana
unikała chłopaka, nie chciała spojrzeć w jego hipnotyzujące ją
brązowe oczy. Nie chciała też, aby zauważył, że coś się
dzieje, więc w ogóle z nim nawet nie miała kontaktu wzrokowego.
Udawało jej się to do zakończenia lekcji. Dziewczyna szybko wyszła
ze szkoły i szła w kierunku swojego domu. On od początku wiedział,
że coś jest nie tak, ale za każdym razem jak chciał podejść ona
uciekała i udawała, że go nie zna. Chciał wiedzieć o co chodzi,
czuł, że to coś poważnego, bo Laura nigdy się tak nie
zachowywała. Poszedł, więc za nią. Dogonił ją po kilku
minutach, złapał delikatnie za biodra i odwrócił w swoim
kierunku, po czym spojrzał jej głęboko w oczy. - Co się stało?
Czemu się tak zachowujesz? - Zapytał, ale nie otrzymał
odpowiedzi.
- Jak? - Zapytała po kilku minutach ciszy.
- Unikasz mnie, nie rozmawiasz, nie patrzysz, udajesz, że mnie nie znasz. O co chodzi? - Rzekł ze zmartwieniem.
- To wszystko zniszczy. Nie chcę
tego. Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni. Zbyt wiele dla mnie
znaczy, ona jak i ty. - Powiedziała po chwili, a pojedyncza łza spłynęła po
jej delikatnym poliku. Lynch starł ją opuszkiem palca i
kontynuował.
- Nie ma takiej siły, która
zniszczy naszą przyjaźń. Nie pozwolę na to. - Dziewczyna już
wiedziała co zrobić. Musiała powiedzieć chłopakowi prawdę,
przecież na nią zasługiwał. Nie chciała go stracić, ale
uważała, że zasłużył na szczerość. Wzięła głęboki wdech i
wyrwała się z objęć chłopaka.
- Ty nic nie rozumiesz!!! -
Wykrzyczała mu prosto w twarz. - Kocham cię, ale ty kochasz
inną. Nie chcę niszczyć tego, ale jak widać nie ma innego wyjścia.
Cześć. - Dokończyła i odwróciła się do chłopaka plecami. Znów kilka pojedynczych łez spłynęło po jej delikatnej skórze. Blondyn nie dał za wygraną i gwałtownie odwrócił ją z powrotem
łapiąc za nadgarstki. Od razu wpił się w jej usta z miłością i
pożądaniem. Ona na początku zdezorientowana, po chwili
odwzajemniła pocałunek. On czuł do niej to samo i gdy się
oderwali powiedział jej te magiczne słowa „Kocham cię.”..........
I żyli długo i szczęśliwie........
Morał z tego taki: „Nigdy nie
okłamuj samego siebie, bo to tylko sprawia, że przestajesz ufać
innym.”
*************
Joł, joł, joł. :D Mam dla was one shot'a, bo jak na razie to jedyne co udało mi się napisać. Podoba wam się? Rozdział się piszę, powoli, ale mimo wszystko. Od teraz tak mogę zapełniać przerwy pomiędzy rozdziałami, co wy na to? Podoba się wam owa idea?