niedziela, 26 stycznia 2014

(78) 4. Zmienny nastrój & Obawa.

"Wraz z dzisiejszym pojawieniem się tego chłopaka, zaczęli się bać, że przez niego Ross się od nich oddali i będzie podobnie jak wcześniej.” - Marta Lynch.

*Oczami narratora.*
Następnego dnia Ross wstał o 4:00, a to tylko dlatego, że śnił mu się sen inny niż wszystkie. Było w nim coś magicznego, a jednocześnie tajemniczego. Śniła mu się bowiem scena na wzór zdarzenia z przyszłości.
„Ross Lynch ma już kilkadziesiąt lat. Jest szczęśliwym mężem i kochającym ojcem. Niedawno wziął ślub ze swoją ukochaną – Laurą Marano, z którą ma uroczą córeczkę Roxanne w skrócie Roxi. Bardzo je obie kocha i nie wyobraża sobie żeby mogłoby ich kiedykolwiek zabraknąć. W trójkę mieszkają w wielkim domu, które codziennie odwiedza rodzina chłopaka i dziewczyny. Wszystko już jest idealne, ale tylko dla nich. Wszystko się zmienia gdy......”
W tej chwili owy sen został przerwany w nienajlepszy sposób. Rocky, który chciał zrobić reszcie kawał, podłączył gitarę elektryczną do włączonych głośników i zagrał na niej melodię na full. Wszyscy od razu wstali jak oparzeni i zeszli zdenerwowani na dół. - Rocky! Co ty najlepszego wyprawiasz?! - Krzyknęła zdenerwowana Rydel.
- Pogięło cię, czy co?! - Dodał równie zdenerwowany Riker.
- Chciałem tylko abyście szybciej wstali. - Wyjaśnił zmieszany Rocky i uśmiechnął się sztucznie. Ross zszedł po schodach i podszedł do swojego brata. Dziwne było dla innych to, że on jako jedyny nie był zły na brata.
- Rocky, a jaki jest prawdziwy powód twojego zachowania? - Zapytał brązowooki zwany Rossem.
- Ross, on przecież chciał nas zdenerwować. - Powiedział Riker będąc nadal bardzo wkurzonym.
- Rocky, nam możesz powiedzieć wszystko, przecież wiesz. Jest 4:00, nie zrobiłeś tego żeby nas zdenerwować tylko abyśmy zwrócili na ciebie uwagę, nieprawdaż? - Objaśnił Ross, a Rocky aż wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. Każde słowo jego młodszego brata zgadzało się w jego obecnym tokiem myślenia.
- Czemu sądzisz, że chciałem w ten sposób zwrócić waszą uwagę? - Zapytał szatyn patrząc młodszemu bratu w oczy.
- Ja to po prostu wiem, Rocky. - Wyznał chłopakowi. - A teraz mów co zaprząta twoją głowę. - Rozkazał blondyn, a chłopak wyjaśnił mu wszystko od początku do końca.
- Po prostu boję się tego koncertu, bo to podobno dla nas wielka szansa, której nie możemy zmarnować. Podobno ma tam być jakiś łowca talentów, który prowadzi wpływową wytwórnię płytową w USA. - Wyznał po czym spuścił ze smutkiem głowę nie chcąc patrzeć komukolwiek w oczy. Ross za to spojrzał porozumiewawczo na rodzinę i wzrokiem nakazał im, aby usiedli obok nich i spróbowali pocieszyć Rocky'ego. Oni oczywiście wykonali jego prośbę i przytulili szatyna.
- Nie martw się Rocky. Ten koncert jest jak wszystkie nasze dotychczasowe występy. Jeśli będziemy się przejmować, nic nam nie wyjdzie. Szansa jak każda i trzeba z niej skorzystać, bo potem możemy tego żałować. Jeśli nie on to będzie kolejny właściciel wytwórni płytowej, któremu spodoba się nasza muzyka, zobaczysz. - Doradził mu Ross, a Rocky nic nie powiedział tylko go przytulił.
- Dziękuję, Ross. Za wszystko. Dziękuję, że jesteś. - Wyznał i poklepał młodszego brata po plecach.
- Nie ma za co. - Odpowiedział blondyn i przybił z braćmi i siostrą piątki. Potem zjedli w spokoju śniadanie, a gdy zegarek wskazał 10:00 przeszli do pokoju prób i zaczęli ćwiczyć. Dzisiaj Ross nie musiał iść do szkoły ponieważ pani dyrektor ogłosiła, że przez kilka dni szkoła będzie zamknięta z przyczyn technicznych. Blondyna bardzo cieszyła owa nowina, bo mógł w spokoju poćwiczyć z zespołem i przygotować się do koncertu na „Festiwalu Piosenki w Los Angeles”, od którego podobno dużo zależało. Najpierw zagrali LOUD, a potem jeszcze kilka najnowszych singli. Wszystko było świetnie do momentu gdy próg domu Lynchów nie przekroczył pewien chłopak imieniem Cody.
- Ja przyszedłem do Rossa. - Powiedział Strormie i za jej pozwoleniem udał się w kierunku sali prób. - Witaj Ross, przyjacielu. - Powiedział widząc całą grupę. Blondyn do niego podszedł i przybili sobie piątki. - Może pójdziemy razem na dzisiejszy mecz hokejowy. - Zaproponował.
- To świetny pomysł, wyszalejemy się i spędzimy razem czas. - Powiedział Riker nie kryjąc swojej euforii i razem z innymi udał się w stronę drzwi wyjściowych.
- Ale.. - Zaczął Cody. - Nie obraźcie się, ale chciałem tam iść z Rossem, bo mam tylko dwa bilety. - Ogłosił blondyn, a reszcie zrobiło się przykro, bo oni też chcieli iść na mecz hokeja, a tymczasem okazuje się, że Cody Christian zabiera im Rossa.
- Ok, to chodźmy. - Powiedział Ross i porwał Christiana ze sobą. Obaj wyszli z domu Lynchów i udali się do miejsca, w którym miał się odbyć mecz hokeja.

<Tymczasem w domu rodziny Marano.>
Laura siedziała w swoim pokoju, bo od rana co chwilę zmieniał się jej humor i była wiecznie głodna. Nikt nie wiedział co jest tego powodem, nawet ona sama. W pewnej chwili nastolatka weszła do łazienki ochlapała się letnią wodą. Potem wytarła swoją twarz ręcznikiem, podeszła do lustra i zaczęła się malować. Gdy skończyła, jeszcze raz stanęła przy lutrze, ale tym razem bokiem i podwinęła bluzkę. Robiła tak co jakiś czas, bo nie chciała zbytnio przytyć. Dzisiaj zauważyła coś dziwnego, jej brzuch był troszkę większy niż zazwyczaj, a przecież każdy wie, że Laura jest szczupłą dziewczyną. - Może idź do lekarza. - Powiedziała Vanessa, która nagle pojawiła się z uchylonych drzwiach. Jej nagłe przybycie tak przestraszyło młodszą dziewczynę, że o mało co się nie przewróciła.
- Czemu? - Zapytała Laura i schowała brzuch.
- Bo może jesteś chora. Ciągle jesteś głodna, zmieniają ci się nastroje, często boli cię brzuch i wymiotujesz, to mogę być objawy poważnej choroby. Lepiej idź do lekarza. - Doradziła Vanessa.
- Masz rację, ale teraz mnie żaden lekarz nie przyjmie. Musiałabym czekać na wizytę w długiej kolejce. - Zauważyła szatynka i wyszła z łazienki, a starsza dziewczyna udała się za nią.
- Mówiłaś o tym Rossowi? - Zapytała Vanessa.
- Mówiłam mu, ale teraz myśli, że już nic mi nie jest, bo potem powiedziałam, że wszystko w porządku. - Powiedziała i usiadła na łóżku w swoim pokoju. Gdy jej telefon nagle zaczął wibrować, wzięła go do rąk i odblokowała ekran. Okazało się, że była to wiadomość sms od Rydel. Napisała Laurze, że jak będzie miała czas to niech do niej zadzwoni, więc dziewczyna to zrobiła włączając na głośny, aby Vanessa także mogła wszystko usłyszeć.
- Jak dobrze, że tak szybko zadzwoniłaś, Laura. - Powiedziała Rydel po odebraniu połączenia.
- Co się stało? - Zapytała Vanessa zamiast Laury.
- Chodzi o Rossa. On dzisiaj poszedł z Cody'm na mecz hokejowy, ale boimy się, że on go nam zabierze. - Wyznała blondynka.
- Czemu tak sądzicie? - Zapytała Laura.
- Sama nie wiem, Cody mógł się wcale nie zmienić i teraz może chcieć żeby Ross nas zostawił dla niego. - Wyżaliła się z łamiącym się głosem dziewczyna.
- Delly, spokojnie. Przecież Ross was nigdy nie zawiódł. Wie jaki był Cody, bo znają się od małego. Wiem, że mimo wszystko jest do niego zdystansowany, bo wszyscy wiemy jak Ross traktuje ludzi, którym jeszcze nie do końca ufa. Nie martw się na zapas, dobrze? - Doradziła jej starsza z sióstr.
- Masz rację Van, dzięki. - Powiedziała i się rozłączyła, a Vanessa usiadła obok swojej młodszej siostry.
- Wiem, że teraz boisz się o to samo co rodzina Rossa. Chodź tu. - Powiedziała i przytuliła dziewczynę. - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Dodała i jeszcze mocniej ją przytuliła.

<Tymczasem u Rossa.>
Mecz hokejowy właśnie się skończył, a Ross wracał właśnie do domu. - Ross, Ross, zaczekaj! - Zawołał go nagle ktoś z oddali. Chłopak się odwrócił i ujrzał przed sobą Caluma zmierzającego w jego kierunku. - Widziałem jak wychodziłeś z lodowiska, więc chciałem cie dogonić, bo muszę ci coś powiedzieć. Znajdziesz dla mnie chwilkę? - Powiedział Calum.
- Jasne, o co chodzi? - Zapytał Ross. Przyjaciele ruszyli z miejsca, a w tym czasie rudzielec opowiadał wszystko brązowookiemu.
- Chcę oświadczyć się Raini. - Wyznał chłopak.
- To fantastycznie, ale po twoim głosie i tym, że mnie szukałeś wnioskuję, że się boisz to zrobić, czy się nie mylę? - Kolejny raz Ross trafił bezbłędnie.
- Tak, nie wiem co mam robić, bo ja naprawdę ją kocham.
- Ok, rozumiem, ale lepiej mi odpowiedz. Boisz się jej oświadczyć, czy tego, że może ci odmówić?
- Yyyy.... tego, że mi odmówi. - Odpowiedział ze wstydem w głosie.
- Przecież ona cię kocha. Jestem pewny, że się zgodzi bez wahania.
- Serio tak uważasz?
- Tak, a teraz idź do niej i się jej oświadcz. - Powiedział i popchnął swojego przyjaciela w stronę domu wspomnianej dziewczyny, a sam udał się pod dom Laury. Zadzwonił dzwonkiem i już po chwili ujrzał przed sobą swoją ukochaną.
- Cześć, kochanie. - Przywitał się i pocałował wybrankę swego serca w policzek.
- Witaj, wejdź. - Powiedziała i wpuściła chłopaka do środka. - Rodziców i Vanessy nie ma, bo pojechali pozałatwiać jakieś ważne sprawy. - Wyjaśniła chłopakowi i zaprowadziła go do swojego pokoju. Tam usiedli na łóżku i bez słowa się przytulili. - Ross. - Zaczęła dziewczyna, a chłopak spojrzał jej w oczy. - Zastanawiałeś się kiedyś co będzie z nami gdy szkoła się skończy, a my pójdziemy na studia? - Zapytała szatynka z przejęciem w głosie. Tak naprawdę bała się, że gdy szkoła się skończy ich drogi się rozejdą i już się nie spotkają.
- Laura, wiedz, że cię kocham i cokolwiek się stanie, nie rozstaniemy się. W dniu zakończenia szkoły, skończymy kolejny etap w swoim życiu, ale jednocześnie zaczniemy nowy i to wspólnie. - Powiedział według dziewczyny najromantyczniej na świecie.
- Jak dobrze, że cię mam. - Powiedziała wzruszona.
- Masz i zawsze będziesz miała, już ja o to zadbam. - Dodał i ją czule pocałował, a dziewczyna odwzajemniła jego gest. Całowali się kilka może nawet kilkanaście sekund. Nie liczyli tego, bo byli zbyt zajęci sobą żeby liczyć jak długo się całują. W tym pocałunku było dużo namiętności i pożądania, ale także miłości i pragnienia wzajemnej bliskości. Ross powoli zaczął obniżać się wraz ze swoją ukochaną, aż ta znalazła się na pościeli, a on kilka milimetrów nad nią. Nadal się całowali, ale w pewnej chwili Laura przerwała tą romantyczną scenę.
- Wybacz Ross, ale nie mogę. Jestem ostatnio trochę obolała, rozumiesz? - Powiedziała patrząc mu w oczy.
- Od kiedy tak masz? - Zapytał z wyczuwalną troską w głosie.
- Od niedawna, Nessa namawiała mnie abym poszła z tym do lekarza, ale teraz nie ma wolnych terminów.
- Znajomy mojego taty jest lekarzem, więc mogę ci u niego załatwić wizytę.
- Serio? Zrobiłbyś to dla mnie?
- Dla ciebie wszystko, kochanie. - Powiedział i ją pocałował, a ona to odwzajemniła. - Dzisiaj do niego zadzwonię i ci napiszę kiedy ma wolne terminy. - Dodał.
- Dobrze, dziękuję ci bardzo, Rossy. - Podziękowała i przytuliła uroczego blondyna. Jeszcze jakiś czas porozmawiali, a Ross przez cały ten czas przytulał młodą Marano i ją pocieszał. Po 19:00 wyszedł z domu dziewczyny i wrócił do siebie, bo chciał, aby szatynka odpoczęła. Umył się i przebrany w piżamę położył się w łóżku. Przykrył się kołdrą i nawet nie zauważył jak znalazł się w objęciach Morfeusza.

*W następnym rozdziale.*

Ross umawia Laurę z kolegą swojego taty, który jest lekarzem, na wizytę. Gdy mija kilka dni, zespół R5 ma próbę, jednak Ross niespodziewanie traci głos. W tym samym czasie Laura jest u lekarza i ma badania. Czy Ross wyzdrowieje do koncertu na „Festiwalu w Los Angeles”, który jest następnego dnia? Co wykażą badania Laury? Czy to coś poważnego? Dowiecie się wszystkiego czytając następny rozdział.
PREMIERA JUŻ 2.02.14.

**********
Hejka, to znowu ja. Tęskniliście.? Hehe, mam nadzieję, że tak, bo ja tęskniłam. Wybaczcie, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale na serio nie mam czasu, aby robić to częściej. Z moją psychiką nie jest ostatnio najlepiej, przez problemy straciłam nawet pasję do pisania i czas na to, ale spokojnie. Pasja mi powróciła i będę pisać i pisać. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. 
Całuski :** Marta Lynch.

sobota, 18 stycznia 2014

(77) 3. Choroba & troska.

Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, ale wiem, że to na sto procent jest coś poważnego.” - Laura Marano.

*Oczami Laury.*
Następnego dnia rano wstałam o 6:00, ponieważ dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły po naszym świątecznym wolnym. Jeszcze o tym nie wiecie, ale w tym roku uczymy się tylko do 31 stycznia, bo jest to nasz ostatni rok w tej szkole. Chciałam już podejść do szafy z ubraniami, ale nagle zrobiło mi się niedobrze i nie zważając na nic wbiegłam do toalety, a tam zwymiotowałam. Czułam się potwornie, bolał mnie brzuch oraz kręciło mi się w głowie. - Lauruniu, co się dzieje? - Usłyszałam ciepły matczyny głos za swoimi plecami.
- Źle się dzisiaj czuję, mamo. - Odpowiedziałam i stanęłam przed nią. Rodzicielka dotknęła moje czoło ręką, po czym spojrzała na mnie z powagą.
- Masz gorączkę, połóż się w łóżku, a ja zadzwonię do szkoły i powiem, że cię dzisiaj nie będzie. - Rozkazała, a ja posłusznie wykonałam jej polecenie. Ułożyłam się wygodnie w łóżku i przykryłam swoje ciało kołdrą. Czułam się naprawdę fatalnie, zupełnie tak jakby coś w środku mojego ciała chciało mi pokazać, że istnieje. Nigdy się tak nie czułam.
- Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, ale wiem, że to na sto procent jest coś poważnego. - Powiedziałam sama do siebie, po czym położyłam głowę na poduszce. Powoli przymknęłam oczy, aż wreszcie po wielkiej walce z bólem, udało mi się zasnąć. Obudziły mnie dopiero przedzierające się przez źle zasłoniętą roletę, promienie słoneczne. Powoli podniosłam ociężałe powieki i ujrzałam nad sobą Rossa. - Co ty tutaj robisz? - Zapytałam zdziwiona.
- Nie było cię dzisiaj w szkole, więc zacząłem się martwić. - Wyjaśnił i pocałował mnie w czoło. - Jesteś rozpalona. - Zauważył. - Co się dzieje? - Dodał.
- Nic takiego, tylko boli mnie głowa i brzuch. - Powiedział łapiąc się za bolące miejsca.
- Powinnaś iść z tym do lekarza. Nie jestem jakimś ekspertem w tej dziedzinie, ale wiem, że twoje objawy nie są bez przyczyny. - Przekonywał mnie, a ja sama gdy tylko spojrzałam w te jego cudne brązowe oczy, momentalnie zgodziłam się na wszystko.
- Masz rację. - Przytaknęłam. - Ale zrobię to jak trochę mi się poprawi, bo teraz nie mam nawet siły wstać. - Dodałam, a Ross jakby czytał w moich myślach i położył się obok mnie i przytulił do siebie. - Ty zawsze wiesz czego chcę. - Powiedziałam.
- Jesteś miłością mojego życia, więc muszę o tobie wiedzieć wszystko. - Odpowiedział, a ja spojrzałam mu w oczy.
- Serio wiesz o mnie wszystko? - Zapytałam nie do końca w to wierząc.
- Oczywiście, wiem, że śpiewasz po prysznicem piosenki mojego zespołu. Wiem, że za każdym razem gdy oglądasz „Titanica”, płaczesz. Wiem, że kiedyś nie wierzyłaś w miłość oraz to, że boisz się gdy w czasie nocnej burzy gaśnie światło, a ty jesteś sama w domu. Znam cię na wylot, a wiesz czemu? Bo cię kocham. - Powiedział i mnie pocałował. Czułam, że wszystkie bóle i mdłości opuszczają całe moje ciało, dzięki temu pocałunkowi od mojego ukochanego. Nie chciałam przerywać tej magicznej i jedynej w swoim rodzaju, chwili, ale wszystko co fajne, kiedyś się kończy. Tak samo było z pocałunkiem. Po kilkunastu sekundach się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy prosto w oczy.
- Ja też. - Powiedziałam po chwili.
- Co ty też? - Zapytał blondyn nie wiedząc o co mi chodzi.
- Też cię kocham. - Powiedziałam i się do niego promiennie uśmiechnęłam. On od razu odpowiedział mi tym samym.
- Cieszę się. - Powiedział i mnie przytulił. Nagle zmorzył mnie sen i zasnęłam w jego ramionach. Czułam się przy nim tak bezpiecznie i zarazem dobrze.
„Siedzę na kocu na łące pełnej kwiatów i drzew. Za mną siedzi Ross i opasa mnie swoimi silnymi ramionami. Jednak nie wyglądam tak jak codziennie. Co się we mnie zmieniło? Otóż jestem w ciąży. Razem z moim ukochanym blondynem spodziewamy się dziecka, które będzie owocem naszej wzajemnej i wiecznej miłości. Nagle jakiś głos odezwał się znikąd. - Twoje życie oraz twoich najbliższych już niedługo zmieni się na zawsze. - Powiedział owy głos.
- Co masz na myśli? - Zapytałam.
- Sama zobaczysz. - Odpowiedział.”
Nagle poczułam, że się budzę. Podniosłam swoje powieki i ujrzałam nad sobą uśmiechającego się do mnie Rossa. Może to dziwne, ale w tej chwili wszystkie bóle uleciały ze mnie niczym wiatr. Poczułam za to wielki głód.
- Głodna jestem. - Powiedziałam.
- A na co masz ochotę? - Zapytał.
- Na jakieś duże danie.
- Ok, już ci je robię. - Odpowiedział i wyszedł. Wrócił po kilku minutach z talerzem pełnym naleśników polanych sosem malinowym. Posiłek zjadłam z wielkim apetytem. Potem, gdy mój stan się polepszył, przepisałam od Rossa lekcje z przedmiotów, na których piszemy całkiem dużo oraz, przy jego pomocy, nauczyłam się układu tanecznego, który zaczęli dzisiaj ćwiczyć. Gdy skończyliśmy, była już 21:00. - Mam do ciebie małe pytanie. - Zaczął Rossa, a ja spojrzałam na niego, aby kontynuował. - Czy chciałabyś jechać ze mną i R5 w trasę koncertową po Europie? - Zapytał.
- Jasne. - Powiedziałam i z tego ogarniającego mnie szczęścia, przytuliłam go z całych swoich sił. Po kilku minutach się pożegnaliśmy, a ja po umyciu się poszłam spać. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i przykryłam swoje ciało kołdrą. Zanim położyłam głowę na poduszce, usłyszałam dźwięk sms'a. Ściągnęłam telefon z szafki nocnej i odblokowałam ekran. Zauważyłam, że mam jedną nieprzeczytaną wiadomość. Kliknęłam na nią i przed moimi oczami pojawił się tekst, którego nadawcą był mój ukochany Rossy.

Noc bez ciebie będzie dla mnie jak wieczność. Mam nadzieję, że jutro się spotkamy, a teraz śpij dobrze moja kochana. Kocham cię.
Twój Rossy.”
Nie wiem jak on to robi, że zawsze umie poprawić mi humor. Po prostu w Rossie jest coś takiego, że będąc przy nim nie umiem zaznać smutku. Uwielbiam jego czuły dotyk i słowa, jakimi się do mnie zwraca. Kocham jego przepiękne brązowe oczy i zawsze świetnie ułożoną fryzurę. Kocham go całego i za wszystko. Szczęśliwa położyłam głowę na poduszce i momentalnie znalazłam się w objęciach Morfeusza śniąc o mojej wspólnej przyszłości z Rossem.

*W następnym rozdziale.*

Laura czuje się już lepiej, ale ciągle jest głodna i kilkanaście razy w ciągu godziny zmienia się jej nastrój. W tym samym czasie Ross ma próbę z zespołem, ale gdy pojawia się Cody, blondyn zaczyna spędzać z nim więcej czasu niż z resztą, przez co R5 staje się o niego zazdrosne. Czy zazdrość jest słuszna? Czy tym razem Ross zostawi rodzinę i przyjaciół dla Cody'ego? Co się dzieje z Laurą? Jakie będzie miało to skutki? Odpowiedzi poznacie czytając następny rozdział.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ JUŻ 26.01.14.

**********
Witajcie, dzisiaj krótko, bo muszę lecieć, a rozdział wstawiam na szybko. Mam nadzieję, że wam się podoba. Teraz będę je wstawia co 7-8 dni, bo wcześniej się nie wyrabiam.
Całuski :* Marta Lynch.

sobota, 11 stycznia 2014

(76) 2. Próba & Niekomfortowa wizyta.

"Musimy się wziąć ostro do pracy jeśli chcemy osiągnąć absolutną perfekcję.” - Ross Lynch.

*Oczami Rossa.*
Moja rodzina i rodzina Laury przyjechała równo o 18:00. Jak tylko weszli do domu usiedliśmy wspólnie do stołu i zaczęliśmy jeść kolację przygotowaną przeze mnie. Nawet Laurze się już zdążyło poprawić. Zjedliśmy posiłek ciągle przy tym rozmawiając i się śmiejąc. Moja mama nawet zaproponowała państwu Marano, aby zostali u nas do wieczora. Ja za to z R5, Laurą i Vanessą przeszliśmy do sali prób. Dziewczyny się wygodnie rozsiadły, a my stanęliśmy przy instrumentach i zaczęliśmy grać, a potem także śpiewać. Najpierw było to „Forget About You” potem „Loud”, „Pass Me By”, a na sam koniec zaśpiewaliśmy „One Last Dance” oraz „If I Can't Be With You”. Musiało wyjść nam całkiem nieźle, bo dziewczyny, aż biły nam brawo i piszczały gdy skończyliśmy. Gdy wychodziliśmy z sali, złapałem Laurę z ramię i pociągnąłem w swoją stronę tak żebyśmy zostali sami w pomieszczeniu. Po chwili wszyscy wyszli, więc spojrzałem szatynce prosto w jej śliczne brązowe oczy. - Czy ma piękna księżniczka zechciałaby ze swoim księciem udać się na romantyczną wieczerzę? - Powiedziałam jak książę ze średniowiecza, a Laura aż się zaśmiała.
- Och mój książę, czy to znaczy, że zapraszasz mnie na randkę? - Zapytała podobnym tonem.
- Ależ oczywiście najdroższa. - Odpowiedziałem jej. Widziałem, że z ledwością powstrzymuje się od śmiechu.
- To chętnie dotrzymam ci towarzystwa tego wieczoru. - Powiedziała i się szeroko uśmiechnęła. Ja oczywiście uczyniłem to samo.
- To chodźmy zacna niewiasto. - Powiedziałem i objąłem ją ramieniem, a ona mnie w tali i zeszliśmy na dół do reszty. Weszliśmy do jadalni, gdzie obecnie przebywali wszyscy mieszkańcy tego domu oraz nasi goście. - Pozwolą państwo, że zabiorę państwa córkę na spacer? - Zwróciłem się do państwa Marano.
- Ależ oczywiście Ross. - Powiedziała pani Ellen. - Ale najpierw chcielibyśmy z tobą porozmawiać na osobności, dobrze? - Dodała.
- Oczywiście. - Odpowiedziałem i puściwszy Laurę udałem się z rodzicami mojej dziewczyny do ogrodu. - Coś się stało? - Zapytałem nie wiedząc czy mam się bać, czy śmiać.
- Nie bój się, po prostu chcieliśmy z tobą porozmawiać na temat Laury. - Wyjaśnił pan Damiano. Spojrzałem na niego wzrokiem, aby kontynuował, więc on tak uczynił. - To dobra dziewczyna i miała wielkie szczęście, że trafiła akurat na takiego chłopaka jak ty. Musisz jednak wiedzieć, że nie wytrzyma bez ciebie ani jednego dnia. - Dokończył.
- Co mam przez to rozumieć? - Zapytałem.
- To ty nic nie wiesz o waszej trasie koncertowej po Europie? - Zapytała zdziwiona pani Ellen.
- Nie. - Odpowiedziałem. - Nikt mi o tym nie powiedział. - Dodałem.
- Aha, bo to pewnie miała być niespodzianka. - Powiedział pan Marano.
- Chodzi państwu o to abym ją ze sobą wziął, prawda? - Powiedziałem rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Skąd o tym wiesz? Ty chyba czytasz w naszych myślach. - Zauważyła pani Ellen.
- Po prostu wiem co sam bym uczynił. - Poinformowałem ich. - Gdybym się tylko o tym dowiedział, od razu bym zaproponował to Laurze, ale proszę jej nic nie mówić, to ma być niespodzianka. - Dodałem.
- Oczywiście, masz nasze słowo. - Utwierdził pan Marano. - A teraz idź do Laury, bo pewnie się niecierpliwi. - Dodał. Ja oczywiście wykonałem jego polecenie i już po chwili znajdowałem się obok wybranki mojego serca. Wyszliśmy z domu i udaliśmy się w stronę parku, który był dla nas jednym z najważniejszych miejsc.

*Oczami narratora.*
Ross i Laura szli do parku obejmując się czule, cały czas się śmiejąc i wygłupiając. Po kilku minutach para doszła do parku i usiadła na jednej z ławek, która znajdowała się pod dużym drzewem. - Pamiętasz co tutaj zdarzyło kilka lat wcześniej? - Zapytał Ross swoją dziewczynę.
- Jak mogłabym nie pamiętać dnia, w którym moje życie zmieniło się na zawsze? - Rzekła. - To właśnie tutaj się poznaliśmy. - Dodała, a para zaczęła sobie przypominać wspomniane wydarzenie.
„Piętnastoletni wysoki blondyn o imieniu Ross szedł właśnie parkiem, bo chwilę wcześniej zauważył jak jego dziewczyna – Amanda pocałowała Cody'ego – największego wroga chłopaka. W pewnej chwili usłyszał cichy płacz dziewczyny, więc spojrzał w kierunku owego szlochu. Dostrzegł tam bezbronną dziewczynę, która siedziała skulona na ławce pod drzewem. Blondyn bez zastanowienia, podszedł do niej i się do niej dosiadł. - Ej, nie płacz już, żaden chłopak nie jest wart twoich łez. - Powiedział domyślając się, że to przez chłopaka dziewczyna płacze. Pogłaskał ją pocieszająco po ramieniu, a ta podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
- Kim jesteś? - Zapytała, a chłopak się do niej uśmiechnął co odwzajemniła.
- Nazywam się Ross Lynch, a ty? - Zapytał.
- Laura Marano, miło mi. - Odpowiedziała ocierając mokre oczy chusteczką.
- Mi również. - Nastolatkowie wstali z ławki i udali się do kawiarni. Tam ciągle rozmawiając, zaprzyjaźnili się ze sobą.”
Ross spojrzał swojej wybrance prosto w oczy i zaczął się do niej zbliżać, ona oczywiście uczyniła to samo. Już po kilku sekundach para złączyła się w pocałunku pełnym miłości i namiętności. Oboje pragnęli siebie każdą najmniejszą cząstką swojego ciała.

<Tymczasem w domu Lynchów.>
- Wasz syn Ross to prawdziwy skarb. - Powiedziała Ellen gdy razem z mężem pili kawę z państwem Lynch. - Dba o Laurę jak mało kto. - Dodała.
- Tak, Laura jest jego oczkiem w głowie. Nikomu nie pozwoli jej skrzywdzić. - Zauważyła Stormie pijąc kawę. - Czasem wydaje mi się, że to właśnie on jest bardziej dojrzały niż my wszyscy w tym domu razem wzięci. - Dodała.
- Tak, to fakt. Ja też gdy z nim rozmawiam, czasem nie wiem o co mu chodzi, bo mówi takie mądre zdania. - Powiedział Mark. Nagle ktoś zapukał do drzwi. - Otworzę. - Powiedział i podszedł do nich. Po chwili ujrzał przed sobą Cody'ego.
- Dzień dobry, proszę pana, jest Ross? - Zapytał.
- Nie, nie ma go, bo wyszedł niedawno z Laurą, a coś mu przekazać? - Zapytał wyraźnie zdziwiony całą tą sytuacją Mark. Tak naprawdę Cody był dla niego ostatnią osobą, która mogłaby się pojawić w ich domu po tych wszystkich kłamstwach i sekretach.
- Nie dziękuję, chciałbym z nim porozmawiać osobiście. - Odpowiedział i w tej chwili obok nich pojawił się Ross wraz z Laurą.
- Cześć, Cody. Myślałem, że jesteś teraz w Nowym Jorku. - Powiedział blondyn i przybił z chłopakiem piątkę na powitanie. W tym czasie zdążyła się tam zebrać cała rodzina chłopaka i Laury oraz Ellington. Wszyscy byli zdziwieni widokiem jaki zastali. Ross i Cody – od dzieciństwa najwięksi wrogowie, teraz są najlepszymi przyjaciółmi? To było co najmniej dziwne, szczególnie dla kogoś, kto zna ich historię, ale nie wie co było dalej.
- Wróciłem 20 minut temu i chciałem ci coś powiedzieć, na osobności. - Wyjaśnił Christian podkreślając dwa ostatnie słowa.
- Ross, czy my o czymś nie wiemy? - Zapytała się zdziwiona Rydel. - Od kiedy ty i Cody się przyjaźnicie? - Dodała.
- Od sylwestra, to długa historia. - Odpowiedział brązowooki i zaprowadził Cody'ego do swojego pokoju. - Co się stało? - Zapytał gdy byli już w pomieszczeniu.
- Chodzi o to, że mam do ciebie prośbę. Będę ci za wdzięczny do końca życia. - Wyjaśnił Cody.
- Jaka to prośba? - Zapytał Ross.
- Porozmawiałbyś ze swoim zespołem i przekonałbyś ich, abyście zabrali mnie w trasę koncertową po Europie? Oczywiście jeśli nie chcesz, nie musisz. - Poprosił.
- Coś się stało, że mnie o to prosisz?
- Nie, tylko chciałbym, abyśmy dzięki temu umocnili nasze więzy przyjaźni. - Wyjaśnił.
- Ok, porozmawiam z nimi, ale niczego nie obiecuję.
- Dziękuj ci bardzo.
- Spoko, zobaczę co da się zrobić.
- Dzięki, dzięki. dzięki, ratujesz mi życie, Ross. - Powiedział uradowany i wybiegł z jego pokoju, a potem z domu. Blondyn za to zszedł na dół do swojej rodziny i przyjaciół.
- Co takiego chciał Cody? - Zapytał Riker.
- Chciał, abym poprosił was o zabranie go z nami w trasę. - Powiedział.
- Skąd o niej wiesz? Przecież to miała być niespodzianka. - Zapytał Rocky.
- Mam swoje sposoby. - Odpowiedział.
- Jeśli serio chcesz to Cody może jechać z nami. - Powiedziała Delly.
- To super. - Odpowiedział blondyn i wyszedł do ogrodu gdzie siedziała jego dziewczyna.

*W następnym rozdziale.*

Laura zaczyna się czuć źle, boli ją brzuch i kręci się jej w głowie, zdarza się jej także zwymiotować. Przez swój stan samopoczucia nie idzie pierwszego dnia do szkoły, co powoduje, że Ross zaczyna się o nią martwić. Czy choroba Laury to coś poważnego? Co jest jej główną przyczyną? Czy dziewczyna pójdzie z tym do lekarza? Odpowiedzi znajdziecie w następnym rozdziale.
PREMIERA JUŻ 18.01.14.

************
Witajcie, wybaczcie, że wczoraj nie było rozdziału, ale na prawdę nie miałam czasu. Teraz to moje ostatnie 10 min na wstawienie rozdziału, bo zaraz jadę do dziadków i wrócę dopiero jutro wieczorem. Następny dopiero w następną sobotę, bo ten tydzień jest ostatnim, w którym wystawiają u mnie oceny więc jest dużo sprawdzianów, a ja muszę się uczyć.
Całuski :* Marta Lynch.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Kolejne polecenie

Witajcie, dzisiaj ciągle polecam jakieś blogi. Hehe, ale mi to pasuje.
Polecam wam teraz bloga mojej koleżanki z klasy o 1D. Wpadajcie na niego, bo jest super.
http://onedirectionimaginy1369.blogspot.com/
Całuski :* Marta Lynch.


Polecam

Witajcie, znowu. Hehe.
Mam wam do polecenia blog mojej koleżanki Mrs.Lynch. Jest super i osobiście bardzo go polecam.
http://ross-and-laura-love-story.blogspot.com/
Całuski :* Marta Lynch.

Super blog

Witajcie.
Mam dla was superowego bloga mojej przyjaciółki. Sama pomagałam jej go założyć i serdecznie was na niego zapraszam.
http://blogjakmarzenie.blogspot.com/

Całuski :* Marta Lynch.

niedziela, 5 stycznia 2014

(75) 1. Pobudka & Zmiany.

Ta noc była dowodem naszej miłości, jeśli chodzi o mnie, to jej nie żałuję.” - Ross Lynch.

*Oczami Laury.*
Pierwszego stycznia obudziłam się z uśmiechem na ustach, a to dlatego, że przed oczami wciąż miałam ostatnią noc spędzoną z Rossem. Cieszę się, że już wszystko między nami się poukładało i jeszcze wczoraj, och, było tak magicznie. Wręcz brakuje słów do opisania tego jak się wtedy czułam. Powoli otworzyłam ociężałe powieki i poczułam, że przytulam się do Rossa. - Cześć, kochanie. - Powiedział gdy zobaczył, że już nie śpię.
- Witaj, mój książę z bajki. - Odpowiedziałam i go pocałowałam, a on bez wahania, odwzajemnił mój gest.
- Jak się spało mojej księżniczce? - Zapytał uśmiechając się promiennie.
- Świetnie, a to dlatego, że był przy mnie mój ukochany książę. - Odpowiedziałam i zrobiłam to samo co on.
- A wczorajsze wydarzenie? Bolało? - Jaki on jest troskliwy.
- Ależ skąd? Byłeś taki delikatny, że nawet nic nie poczułam. - Przekonałam go, a on w odpowiedzi pokazał mi szereg swoich śnieżnobiałych zębów. - Było magicznie, nigdy nie zapomnę tej magicznej nocy, w której stałam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. - Dodałam.
- A ja najszczęśliwszym chłopakiem. - Dokończył i pocałował mnie w czoło. Kocham go, tak bardzo go kocham. Aż brakuje mi do tego słów. - Zrobię nam śniadanie, ok? - Zapytał nagle.
- Dobrze, ale szybko wracaj. - Odpowiedziałam.
- Ok. - Powiedział rozbawiony. Szybko się ubrał i wyszedł z pokoju. Ja za to owinęłam się kocem i weszłam do łazienki. W pewnej chwili zrobiło mi się niedobrze i zwymiotowałam do muszli klozetowej.
- „Ale mnie boli brzuch.” - Pomyślałam i złapałam wspomniane miejsce. Nie czułam się najlepiej, sama nie wiem czemu. - „Może to dlatego, że wczoraj nie jadłam kolacji.” - Pomyślałam.
- Laura, wszystko w porządku?! - Zapytał nagle Ross stojący za drzwiami.
- Jasne, chciałam się tylko przebrać. - Odpowiedziałam naginając trochę prawdę.
- Tylko, że twoje ubrania są tutaj. - Odpowiedział, a mnie zatkało. Jak mogłam zapomnieć o ubraniach? Usłyszałam tylko jak Ross się śmieje ze mnie. Nie miałam innego wyjścia, więc wzięłam koszulę blondyna, która wisiała na wieszaku i założyłam ją na siebie. Sięgała mi do ud, ale nie wstydzę się tak chodzić przy Rossie. Poprawiłam fryzurę, wzięłam koc i spłukałam toaletę, po czym wyszłam z łazienki mojego kochanego blondaska. Od razu ujrzałam przed sobą właściciela noszonej przeze mnie koszuli. Gdy mnie zobaczył, tylko się uśmiechnął.
- Już nosisz moje ubrania? Nie za wcześnie na to? - Zażartował. Ja tylko figlarnie przewróciłam oczami i podeszłam do niego.
- Nie chciało mi się przychodzić po ubrania. - Powiedziałam.
- Aha. - Odpowiedział. Razem usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy konsumować zrobione przez Rossa pyszne śniadanie – jajecznicę. Potem zeszliśmy do salonu i włączyliśmy film pod tytułem „Świąteczna miłość”. W tym czasie Ross przykrył mnie kocem, bo widocznie zauważył, że robi mi się zimno. Ja za to z czułością i miłością wtuliłam się do niego i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Ten piękny dźwięk zawsze mnie uspokajał i zawsze w nocy gdy miałam koszmary, pomagał zasnąć. Od razu przypomniało mi się wczorajsze wydarzenie, które sprawiło, że poczułam się jak w niebie. - O czym myślisz, kochanie? - Zapytał nagle Ross wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- O naszym wspólnym sylwestrze. - Odpowiedziałam patrząc mu w oczy i uśmiechnęłam się do niego. On od razu odwzajemnił mój gest.
- Ta noc była dowodem naszej miłości, jeśli chodzi o mnie, to jej nie żałuję. - Powiedział jak prawdziwy romantyk. - Cieszę się, że znów jesteśmy razem po tym co się wydarzyło. - Dodał.
- Tak, ja też. - Odpowiedziałam. - Kocham cię. - Dodałam.
- Ja też cię kocham. - Powiedział pokazując mi szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry, jednak ja nie wytrzymałam już ani chwili dłużej i z miłością oraz pożądaniem wpiłam się w usta mojego ukochanego. On od razu odwzajemnił mój gest z podwójną siłą. Po chwili posadził mnie sobie na kolanach i nadal się całując, wyłącz pilotem telewizor. Przyciągnął mnie do siebie i objął w tali swoimi silnymi ramionami. Czułam się bezpiecznie w jego czułych objęciach. Tak naprawdę, dopiero drugi raz od dość długiego czasu okazujemy sobie tyle czułości co teraz i jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwa, bo kocham go najbardziej na świecie i to właśnie z nim chcę spędzić resztę swojego życia. Mam nadzieję, że on także tak uważa. Całowaliśmy się jeszcze kilka minut aż do momentu gdy w naszych płucach zabrakło powietrza, więc skończyliśmy się całować. Położyłam się na kanapie, a głowę położyłam na kolanach mojego chłopaka. Przykryłam się kocem i przymrużyłam lekko oczy, jednak nie zasnęłam. Czułam jak Ross odgarnia mi włosy za ucho i opuszkami palców głaszcze mnie po policzku. Czułam wtedy przyjemny dreszcz przechodzący przez całe moje ciało. - Kocham dotyk twojej skóry, twój piękny uśmiech i twe cudne brązowe oczy. Kocham cię całą. - Powiedział jak prawdziwy romantyk. Ja nic mu nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się promiennie, co on odwzajemnił. - Może to dziwne, bo mamy dopiero po 19 lat, ale ja czuję, że jesteś miłością mojego życia i to właśnie z tobą chcę je spędzić. - Wyznał patrząc mi w oczy. Nie powiem, byłam zdziwiona jego słowami, nawet bardzo. Nie sądziłam, że może mi coś takiego powiedzieć, ale w głębi duszy, ucieszyły mnie.
- Ja też tak sądzę. - Odpowiedziałam mu, a ten pocałował mnie w czoło. Potem jeszcze chwilę poleżeliśmy, a gdy zegarek wskazywał 12:30, poszłam się myć i w czasie gdy Ross sprzątał, ja zdążyłam się ubrać i umalować. Po ostatnich poprawkach, zeszłam na dół i pomogłam Rossowi ogarnąć jakoś dom. W pewnej chwili zrobiło się niedobrze i kręciło mi się w głowie oraz zaczął boleć mnie brzuch, więc powoli usiadłam na kanapie i czekałam aż to minie.
- Laura, co się stało? - Zapytał Ross z troską w głosie widząc mój stan. - Jesteś blada jak ściana, co cię boli? - Dodał.
- Brzuch i kręci mi się w głowie. - Powiedziałam, jednak sprawiało mi to wielki trud.
- Spokojnie, zajmę się tobą. - Powiedział, po czym wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Delikatnie położył mnie tam na swoim łóżku i przykrył kocem. Położył dłoń na moim czole i sprawdził tym samym czy mam gorączkę. - Rzeczywiście, masz gorączkę. - Powiedział. - To może być coś poważnego, więc lepiej będzie jak zadzwonię po lekarza. - Dodał.
- Nie. - Powiedziałam. - Pewnie dzisiaj przestanie mnie boleć, więc nie dzwoń. - Dodałam próbując go przekonać.
- Ok, skoro tego chcesz, ale jeśli jutro będzie tak samo to osobiście zawiozę cię do lekarza, zrozumiano? - Powiedział na co ja w odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową. Pokazałam mu gestem ręki, aby położył się obok mnie, a on tak uczynił. Wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramieniem. Od razu poczułam się odrobinę lepiej. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się w krainie morfeusza otulona jego ramionami.

*Oczami Rossa.*
Nim się spostrzegłem, Laura już spała. W sumie się jej nie dziwię, bo ja pewnie też byłbym zmęczony gdyby bolała mnie głowa i brzuch. Ciekawe co jej jest. Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego, bo nie przeżyję jeśli jej się coś stanie. Spojrzałem na nią czując ogromny przypływ euforii. - „Jest taka piękna kiedy śpi.” - Pomyślałem. - Mam szczęście, że cię mam. - Szepnąłem i pocałowałem ją w czoło tak, aby się nie zbudziła. Powoli się podniosłem, aby nie obudzić mojej ukochanej, a swoje ciało zastąpiłem poduszką. Na paluszkach opuściłem pokój i zamknąłem za sobą drzwi. Zszedłem na dół i przeszedłem do ogrodu. Tam usiadłem na huśtawce i huśtając się do tyłu i do przodu, myślałem nad swoim życiem. Nagle zacząłem śpiewać piosenkę, której słowa same nasuwały mi się na język.
Między Tobą a mną świetlny rok
A może tylko wciąż krok
Między nami przestrzeń pełna ciał
A wszystkie jakby bez par

Inny świat niż ten
Czeka na nas, wiem
Gwiazda tu w dół
Spada dziś znów
Może on wraz z nią

Samotni tak pośród gwiazd
I choć mija czas my co dnia trwamy tu w próżni tej
Samotni lecz dzisiaj świat
Znów zbliża nas i trzyma wciąż razem ze sobą tak

Otchłań pustki, lecz w niej ciągły ruch
Stąd szansa spotkań ciał dwóch
Chociaż każde wiedzie orbit szlak
Los zmienia czasem ten ład

Inny świat niż ten
Czeka na nas, wiem
Gwiazda tu w dół
Spada dziś znów
Może on wraz z nią

Samotni tak pośród gwiazd
I choć mija czas my co dnia trwamy tu w próżni tej
Samotni lecz dzisiaj świat
Znów zbliża nas i trzyma wciąż razem ze sobą tak

Tajemnica praw
Które regulują wciąż świat
Efekt działań sił
Których nie rozumie już nikt
Nałożenie fal
Przyciąganie ciał
Trajektorii splot
Tylko jeden krok

A my trwamy tu w próżni tej
Samotni lecz dzisiaj świat
Znów zbliża nas i trzyma wciąż razem ze sobą tak
Samotni tak pośród gwiazd
I choć mija czas my co dnia trwamy tu w próżni tej
Samotni lecz dzisiaj świat
Znów zbliża nas i trzyma wciąż razem ze sobą tak.”

Gdy skończyłem, zadzwonił do mnie telefon. - „To Riker.” - Pomyślałem patrząc na wyświetlacz komórki. Niezwłocznie nacisnąłem zieloną słuchawkę. - Co tam, Riker? - Zapytałem najstarszego brata.
- Cześć Ross, my już wracamy, więc pewnie będziemy gdzieś tak o 18:00. Po za tym mam dla ciebie mega newsa. - Powiedział blondyn.
- Jakiego? - Zapytałem nie ukrywając mojego zaciekawienia.
- Ryland zorganizował nam koncert na „Festiwalu Muzyki w Los Angeles”. - Powiedział akcentując nazwę owego przedsięwzięcia.
- To super, a kiedy on jest? - Zapytałem.
- 10 stycznia, więc mamy bardzo mało czasu na przygotowania. Jak tylko wrócimy, bierzemy się ostro do pracy. - Zakomunikował.
- Ok. - Odpowiedziałem. - Do zobaczenia o 18. - Dodałem.
- Pa. - Rzekł i się rozłączył. Ja za to znów usiadłem na huśtawce i tym razem patrzyłem w przestrzeń. Nie miałem nawet pojęcia, że moje życie nie długo będzie miało szansę się zmienić.

*W następnym rozdziale.*
Rodzina Lynchów i Marano wraca z podróży. R5 od razu bierze się do pracy i zaczynają próby do koncertu. W tym samym czasie w ich domu są rodzice Laury i Vanessy oraz one same. Nagle w drzwiach pojawia się Cody. Jak reszta zareaguje na niespodziewanego gościa? Czy będą się cieszyć z jego towarzystwa? Czy sam Cody będzie chciał ich przeprosić? Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale.
PREMIERA JUŻ 10.01.14.

**********
Tak jak obiecałam, jest dzisiaj premiera 3 sezonu. Nadal się zastanawiam czy będzie on ostatnim czy jeszcze nie, bo nie jestem co do tego w 100% pewno, ale wszystko się okaże później. Podoba wam się? Piszcie swoje opinie, bo to one pomagają mi w dalszym pisaniu. Kolejny rozdział dopiero 10, ponieważ teraz mam dużo nauki i obowiązków.

Całuski :-* Marta Lynch.