sobota, 30 listopada 2013

(68) 32. Incydent & Odkrycie prawdy.

On wam to mówił od samego początku, a wy dopiero teraz odkryliście jaka jest prawda?” - Laura Marano.
*Oczami narratora.*
Laura usłyszała głos Rossa i..... Cody'ego. - „Co on tutaj robi?” - Pomyślała. Przekręciła się na prawy bok i słuchała o czym rozmawiają. - Powinieneś stąd wyjść. - Powiedział Ross, nie chcąc obudzić szatynki.
- Bo co mi zrobisz? - Odpowiedział Christian przyciskając go do ściany. - Jesteś tylko żałosnym małolatem i nie będziesz mi mówił co mam robić. - Dodał.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Mogę ci mówić jedno, ale wiem, że ty i tak zrobisz co innego....... Wiesz co? Nawet mnie nie obchodzi co możesz mi zrobić, bo ty i tak zrobiłeś coś czego zapewne pragnąłeś – zabrałeś mi wszystko co kocham. Oni pewnie nigdy nie przekonają się, że zawsze miałem rację, ale co z tego? Ważne, że jesteś zadowolony ze swojego dzieła. - Powiedział blondyn na jednym tchu.
- Kłamiesz! - Krzyknął i uderzył go pięścią w twarz przez co pod okiem blondyna pojawiła się śliwa.
- Przestań Cody! - Tym razem krzyknęła Laura i stanęła na nogach. - Lepiej dla wszystkich będzie jak stąd wyjdziesz. - Dodała, a Cody nic więcej nie zrobił tylko opuścił pokój szatynki, a potem dom jej rodziców. - Poczekaj tu, zaraz przyjdę. - Powiedziała dziewczyna do blondyna i zniknęła w drzwiach. Po chwili wróciła z namoczonym ręcznikiem. - Usiądź na łóżku. - Chłopak wykonał polecenie. Dziewczyna zbliżyła ręcznik do rannego oka chłopaka, ale ten w ostatniej chwili ją zatrzymał.
- Nie musisz tego robić. - Powiedział patrząc jej w oczy.
- Nie muszę, ale chcę, a teraz nie ruszaj się. - Dziewczyna dokończyła wcześniej zaczętą czynność. Po czym zaniosła ręcznik z powrotem do łazienki. Po powrocie do swojego pokoju zastała Rossa, który patrzył przez okno na swój dom. Bezgłośnie podeszła do niego od tyłu i widziała, że obserwuje Cody'ego, który przed min stoi i rozmawia z całą rodziną Lynchów. Choć Laura nie miała o tym pojęcia, Ross właśnie w tej chwili przypominał sobie ile musiał się wycierpieć przez niego. Przypominał sobie z jakim bólem patrzył gdy on dobrze bawił się jego kosztem. Przypominał sobie co czuł gdy dowiedział się, że osoba, która poniżała go przez całe życie, znów będzie to robić. Jego uczuć nie dało się opisać jednym słowem. Pragnął jedynie wsparcia ze strony otoczenia, zrozumienia i rodzinnego ciepła. Czy to aż tak wiele? Oczywiście, że nie, ale dla niego to były najbardziej wartościowe życiowe dary, jakich można by było sobie zapragnąć. Wiedząc, że ma się dla kogo żyć jest się zupełnie innym człowiekiem, ale Ross nie czuł się tak. Blizna w jego sercu po zdradzie Laury nadal była za świeża, aby mógł jej wszystko wybaczyć. Fakt, minęło już trochę czasu od tego zdarzenia, ale on nadal nie potrafi zapomnieć. Czasami zdarza mu się, że ma te wszystkie zdarzenia przed oczyma i myśli sobie wtedy - „Dlaczego ja?” - Laura bez słowa przytuliła blondyna, a ten po chwili odwzajemnił jej gest. - Nie martw się. - Szepnęła mu do ucha. - To niedługo się skończy. - Dodała, a chłopak był zdezorientowany.
- Co masz na myśli? - Zapytał patrząc na nią wzrokiem pełnym ciekawości i niepewności.
- Zrobię absolutnie wszystko co w mojej mocy, aby twoja rodzina ci uwierzyła. - Odpowiedziała w pełni świadoma swoich słów. To było dla niej też czymś w rodzaju pomysłu na odzyskanie zaufania chłopaka, co oczywiście nie należało do najprostszych rzeczy, jednak brązowooka obiecała sobie, że nie podda się puki blondyn jej znów nie zaufa.
- Serio, zrobisz to dla mnie? - Zapytał chcąc nabrać pewności.
- Oczywiście, że tak, zależy mi na tobie i nie mogę patrzeć jak niesłusznie cierpisz z jego powodu.
- Dziękuję, kochana jesteś. - Powiedział i przytulił dziewczynę, a ona oczywiście odwzajemniła jego gest. - Wpadniesz dzisiaj do mnie? - Zapytał gdy się puścili.
- Bardzo chętnie, pasuje ci o 14:00?
- Oczywiście, że tak...... No nic, ja się już będę zbierał. Do zobaczenia za kilka godzin.
- Do zobaczenia. - Ross wyszedł, a Laura opadła na łóżko. Zaczęła dokładnie obmyślać plan, który pomoże jej najlepszemu przyjacielowi, którego darzyła tym szczególnym uczuciem nazywanym przez wszystkich „miłością”. Po kilku minutach miała już gotowy plan działania, wystarczyło go tylko wprowadzić w życie. Postanowiła, że nie będzie nic mówiła Rossowi, bo ten jeszcze odciągnie ją od tego pomysłu. Szatynka szybkim krokiem podeszła do szafy gdyż była jeszcze w piżamie. Po dłuższych poszukiwaniach wybrała jasne, kremowe spodnie rurki, jasno granatową bluzkę, czarną skórzaną kurtkę i jasnobrązowe buty na obcasie. Do tego włosy związała w koka na boku. Zrobiła sobie jeszcze lekki makijaż i była już w stu procentach gotowa. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 13:30 i szybko zeszła na dół w celu zjedzenia spóźnionego śniadania. Weszła do kuchni, a tam zobaczyła wiszącą na drzwiach lodówki karteczkę zaadresowaną do niej.

Laura musieliśmy pojechać z Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu. Zabralibyśmy ciebie ze sobą, ale słyszeliśmy, że umówiłaś się z Rossem na spotkanie. Powodzenia.
P. S. Jak chcesz to zaproś go do naszego domu na noc, bo my wrócimy dopiero jutro o 19:00.
Kocham cię, mama.”

Dziewczyna w głębi duszy cieszyła się z zaistniałej sytuacji, bo jeśli tylko Ross się zgodzi to spędzą romantyczną noc tylko we dwoje. Szybko wyjęła z lodówki chleb i potrzebne składniki do zrobienia kanapek. Po 5 minutach miała już gotowy posiłek. Spożyła go popijając w międzyczasie wodą mineralną. Po skończeniu śniadania, posprzątała po sobie i chwyciła swoją beżową torebkę wiszącą na chaczyku przy drzwiach, oraz klucze od domu. Wyszła z mieszkania i zamknęła go dokładnie na klucz. Patrząc najpierw w lewo, potem w prawo i znów w lewo i upewniając się, że nic nie jedzie, szatynka przeszła przez ulicę i zadzwoniła dzwonkiem do domu rodziny Lynch. Już po kilku sekundach ujrzała przed sobą blondyna, który skradł jej serce. - Cześć. - Powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
- Witaj. - Powiedział i odpowiedział jej tym samym. Wpuścił ją do środka i bez słowa udali się do pokoju chłopaka. - Chcesz może coś do picia? - Zapytał uśmiechając się promiennie.
- Wodę, jeśli mogę prosić. - Odpowiedziała.
- Ok, zaraz ci przyniosę. - Powiedział i wyszedł ze swojego królestwa. Udał się do kuchni i przygotował dwie wysokie szklanki, po czym wlał do nich wodę mineralną.
- Jesteś idiotą. - Powiedział wściekły Cody, który właśnie wszedł do kuchni.
- Mi też miło cię widzieć. - Odpowiedział z wyczuwalną ironią w głosie.
- Och, daruj sobie. Ostatnim razem, ta twoja lalunia coś nam przerwała. - W tej chwili przy drzwiach pojawiła się Laura, która postanowiła pomóc Rossowi. Jednak gdy usłyszała o czym rozmawiają chłopaki stanęła przy drzwiach i próbowała zrobić coś, aby reszta domowników dowiedziała się jaki naprawdę jest Cody Christian. W końcu wpadła na świetny pomysł. Wzięła swoją komórkę i położyła ją w takim miejscu, aby wszystko było doskonale słychać. Wybrała numer do Rydel i czekała na efekty.
- Kto dzwoni? - Zapytał Ell swojej dziewczyny gdy usłyszał, że dzwoni jej telefon.
- To Laura, dziwne. Halo? - Powiedziała.
- Przełącz na głośny. - Tak jak powiedział, tak Delly uczyniła. Teraz mogli usłyszeć całą rozmowę prowadzoną w kuchni.
- Nie nazywaj tak Laury. - Odezwał się Ross.
- Bo co mi zrobisz? Jesteś tylko żałosnym małolatem, który dzięki mojej pomocy stracił wszystko. Z resztą, wiesz co? Twoja rodzinka jest o wiele gorsza. Oni naprawdę myślą, że spędzam z nimi czas z przyjemności. Nawet nie zauważają, że wszystko co im o mnie mówisz jest prawdą. - Powiedział Cody.
- I co z tego? Teraz to ty jesteś ich idolem i wymarzonym synem. Mnie już dawno przestali dostrzegać. Straciłem już nawet nadzieję, że jeszcze kiedyś powiedzą „Masz rację Ross, przepraszamy cię za wszystko.”. A to wszystko dzięki tobie, sprawiłeś, że teraz uważają mnie za nic niewartego małolatę, który jest kłamcą i złodziejem.
- Ja tam jestem bardzo zadowolony z mojego zwycięstwa, bo teraz przynajmniej jesteś nieszczęśliwy, a gdy widzę cię w takim stanie, miód leje mi się na serce. Najbardziej na świecie zależy ci na najbliższych i to właśnie jest coś co musiałem ci odebrać. Teraz jesteś nic niewartym zerem i miernotą.
- To nieprawda, Ross jest najwspanialszą osobą na całym świecie. - Usłyszeli nagle głos. Spojrzeli w tamtym kierunku i zobaczyli, że w drzwiach stoi cała rodzina Lynch wraz z Ellingtonem i Laurą.
- Właśnie. - Potwierdził Ryland. - To właśnie on nauczył mnie jak dobrze rozmawiać z dziewczynami. Wiem, że zawsze mogę przyjść do niego w każdej sprawie, a on mnie przyjmie i nie wyśmieje, więc nawet nie waż się o nim mówić w ten sposób. - Zagroził.
- Nie wiem jak mogliśmy być tak głupi i mu nie wierzyć, przecież on zna cię całe życie, a my tyle co nic. - Dodał Riker.
- Jak widać, jednak mogliście. Teraz mi nie mówcie, że tego żałujecie, bo dobrze wiecie, że mogliście mi wierzyć od początku. - Powiedział Ross nie wierząc w to, że chyba bierze stronę Cody'ego. On w tym czasie zdążył już wyjść z ich domu.
- Ross, proszę wybacz nam..... - Zaczęła Stormie, ale chłopak jej przerwał.
- Wiecie, nawet największemu wrogowi nie życzyłbym tego co mi się przytrafiło. Przez cały ten czas nawet nie zapytaliście się co u mnie słychać. Traktowaliście mnie jakbym w ogóle nie istniał, albo był waszym wrogiem. Opuściliście mnie w momencie gdy najbardziej was potrzebowałem. Potrzebowałem wtedy waszego wsparcia, zrozumienia, troski, miłości. Czy to tak wiele? W tamtej chwili straciłem do was jakiekolwiek zaufanie, więc nie oczekujcie ode mnie, że wam przebaczę, bo po prostu nie umiem. Nie umiem zapomnieć o tym co było i wybaczyć wam wszystkie złe uczynki. - Powiedział i wyszedł tylnym wyjściem, zostawiając swoją rodzinę i przyjaciela z coraz większym poczuciem winy.
- Wiecie co? Ross ma rację, znowu. Nie byliście przy nim gdy was potrzebował, nie wiedzieliście nawet co się działo w jego życiu. Ja niestety też taka byłam, ale przynajmniej się staram, aby mi wybaczył, a wy? Chcecie żeby wam od razu wybaczył? On wam mówił od samego początku jaki naprawdę jest Cody, a wy dopiero teraz odkryliście jaka jest prawda? - Powiedziała Laura i nie czekając na odpowiedzi wyszła, tak samo jak Ross, i zaczęła go szukać. Sprawdziła każde znane jej miejsce, w którym mógłby być blondyn, ale niestety nie znalazła go. Pomyślała, że jak ochłonie to wróci do domu i wróciła do sobie.
- Laura, czekaj! - Usłyszała w oddali. Od razu poznała ten głos i jego właściciela. To Ross ją wołał. Gdy tylko go zobaczyła, podbiegła do niego i przytuliła z całych swoich sił. - Spokojnie, bo mnie udusisz. - Powiedział rozbawiony, a ta go od razu puściła.
- Wybacz, ale bałam się, że coś ci się stało. - Powiedziała na jednym tchu.
- Ale jak widzisz nic mi nie jest. Mam do ciebie wielką prośbę.
- Mów śmiało.
- Mogę u siebie przenocować tę jedną noc? Nie chcę jeszcze wracać do domu i słuchać jak bardzo mnie przepraszają.
- Będzie nawet lepiej jak będziesz spał u mnie, bo nie będę wtedy sama.
- Dzięki, a twojej rodziny nie ma.
- Nie, bo moja mama i tata pojechali z Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu.
- Aha. - Nic więcej nie mówiąc, weszli do domu rodziny Marano i zjedli tam obiad przygotowany przez Rossa. Potem pograli w różne gry, pooglądali filmy i około 23, poszli spać znowu w łóżku dziewczyny.

*W następnym rozdziale.*

Przez ostatni dzień wolnego od szkoły, rodzina Rossa i Ellington robią absolutnie wszystko, aby chłopak im wybaczył. Następnego dnia do Rossa przychodzi Olivia, a kilka minut po niej Leo. Oboje potrzebują od niego porady w tej samej sprawie. Czy Ross wybaczy swoim bliskim? O co chodzi Olivii i Leo? Czy ma to jakiś związek z blondynem? Odpowiedzi szukajcie w 33 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 1.12.13.

**********
Strasznie was przepraszam, że dodaję rozdziała z dwu dniowym opóźnieniem, ale uwierzcie, że naprawdę od czwartku nie miałam ani chwili wytchnienia i nie miałam nawet czasu napisać wam chociażby z telefonu krótkiej notki z terminem rozdziału. Zrozumiem jeżeli mnie przez to znienawidzicie, ale uwierzcie, że to naprawdę nie było moja wina. Starałam się jakoś szybko wyrobić, ale nie udawało mi się. Dlatego właśnie dopiero teraz możecie przeczytać ten rozdział.

Następny rozdział na pewno pojawi się 1.12.13, ale nie wiem jak będzie z następnymi, bo od wtorku do czwartku będę zwalniana wraz z innymi uczniami z lekcji na próbę do przedstawienia i nie wiem czy będę się wyrabiała, więc rozdział może pojawić się najpóźniej w piątek.
Całuski ;-* Marta Lynch.

wtorek, 26 listopada 2013

(67) 31. Pobudka & Czas na wyjaśnienia.

Nie ważne jak bardzo będziesz mnie raniła, ja zawsze będę przy tobie i ci pomogę, bo tak właśnie zachowuje się prawdziwy przyjaciel.” - Ross Lynch.

*Oczami Laury.*
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy, ale zaraz, zaraz to przecież nie jest mój pokój. Przestraszona rozejrzałam się po pomieszczeniu i odetchnęłam z ulgą gdy zdałam sobie sprawę, że to pokój Rossa. - Co ja tutaj robię? - Zapytałam samą siebie.
- Też chciałbym to wiedzieć. - Powiedział jakiś głos z okolicy drzwi. Szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam Rossa. Stał w drzwiach trzymając w ręce szklankę z wodą. Widać było gołym okiem, że chłopak ma podkrążone oczy, co świadczyło o tym, że pewnie nie spał przez całą noc. - Masz, napij się. - Powiedział z troską w głosie, podchodząc do mnie i wręczając mi szklankę z przeźroczystą cieszą nazywaną potocznie wodą. Wzięłam ją do rąk i wypiłam ciurkiem. Ross dobrze wiedział co poprawi mój stan, więc to znaczy, że pewnie wie też co się w nocy wydarzyło. Mam nadzieję, że gdy byłam pijana nie powiedziałam nic niestosownego, co mogłoby w jakiś sposób sprawić mu przykrość.
- Co się w nocy wydarzyło? - Zapytałam oddając chłopakowi puste naczynie. On usiadł obok mnie na łóżku i wziął głęboki oddech zupełnie tak jakby właśnie miał wyznać mi coś co nie było dla niego łatwe.
- Lepiej weź w mojej łazience długą, orzeźwiającą kąpiel, a potem spotkamy się w kuchni i przy śniadaniu ci wszystko opowiem. Tam na krześle masz przygotowane swoje ubrania, które zostawiałaś u mnie gdy jeszcze byliśmy parą. - Powiedział.
- Dobrze. - Powiedziałam i udałam się do łazienki brązowookiego. Tam odkręciłam kran i gdy wanna była w połowie pełna, ściągnęłam z siebie ubranie i usiadłam w niej. Oparłam się o wewnętrzną ścianę wanny i porównywałam w myślach swoje zachowanie z zachowaniem Rossa. - „On mi tak pomaga, a ja nie mogę mu się w żaden sposób odwdzięczyć. Potrafię się tylko pakować w problemy, z których on mnie potem wyciąga. Jeśli chcę, aby znów mi ufał, muszę się bardziej starać.” - Pomyślałam. - Od teraz będę robiła absolutnie wszystko, aby odbudować jego ufność do mojej osoby. - Powiedziałam kończąc jednocześnie się myć. Wytarłam ręcznikiem, który był dla mnie przygotowany, swoje mokre ciało, a następnie ubrałam się w przygotowane przez Rossa ubrania. Gotowa posprzątałam po sobie i zeszłam na dół. Już na schodach czułam piękną woń smażonej jajecznicy. Weszłam do kuchni, a tam zastałam oczywiście Rossa. - Pięknie pachnie. - Powiedziałam uśmiechając się do niego promiennie, a on odwzajemnił mój gest. Przeszliśmy do jadalni, a tam na początku w zupełniej ciszy spożywaliśmy posiłek.
- Dlaczego chciałaś się upić? - Zapytał nagle Ross, przerywając tym samym jedzenie śniadania. Jego pytanie zupełnie mnie zdziwiło.
- Skąd o tym wiesz? - Zapytałam.
- Mój kolega, który pracuje w tym klubie zadzwonił w nocy do mnie i powiedział, że tam jesteś i widać, że jesteś pijana. Pomyślałem, że coś nie gra, więc szybko tam poszedłem. Akurat widziałem jak Cody prowadzi cię do auta i chce zawieść do siebie, do domu. Chciał cię tam wykorzystać. Mogłabyś się teraz obudzić i nie pamiętać co się w nocy zdarzyło. - Wyjaśnił mi, a ja byłam w szoku. Nie miałam pojęcia, że Cody jest aż takim oblechem.
- Tak, ale to dzięki tobie. Uratowałeś mnie, więc powiedz jak mam ci się teraz odwdzięczyć.
- Wystarczy, że odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie.
- Ok, skoro chcesz. Widziałam jak całowałeś się z Olivią.
- Co? Ja się z nią nie całowałem.
- Ross, nawet nie próbuj zaprzeczyć. - Powiedziałam i zmierzałam w stronę wyjścia z kuchni, ale Ross złapał mnie za ręce i odwrócił w swoją stronę. Teraz staliśmy niebezpiecznie blisko siebie.
- Owszem ona chciała mnie pocałować, ale w ostatniej chwili powiedziałem, że mi przykro, ale nie czuję do niej tego samego. - Powiedział patrząc mi w oczy. Wiedziałam, że mówi szczerze.
- A co ona na to? - Zapytałam z ciekawości.
- Zrozumiała i powiedziała, że chce mojego szczęścia.
- Przepraszam, że tak zareagowałam, ale jak widziałam, że ona się do ciebie bliża, a ty nic nie robisz to..... - W tej chwili mi przerwał.
- Rozumiem.
- A właściwie dlaczego mi pomogłeś, przecież, ja cię tak źle potraktowałam?
- Nie ważne jak bardzo będziesz mnie raniła, ja zawsze będę przy tobie i ci pomogę, bo tak właśnie zachowuje się prawdziwy przyjaciel.
- Aww, kochany jesteś.
- Kochany do tego stopnia, aby dać nam drugą szansę i zacząć się znów przyjaźnić?
- Serio tego chcesz?
- Tak, chciałem zapomnieć o tym co jeszcze tak niedawno nas łączyło, ale się nie dało. Jednak myślę, że jestem gotowy, aby znów się z tobą przyjaźnić.
- Super. Zobaczysz, że nie pożałujesz tej decyzji. - Powiedziałam i go przytuliłam.
- Mam taką nadzieję. - Szepnął mi do ucha. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie zapomni tej zdrady, ale będę robiła wszystko, aby znów mi zaufał. - Powiedziałeś moim rodzicom dlaczego jestem u ciebie? - Zapytałam gdy się puściliśmy.
- Nie, bo sądzę, że to twoja decyzja czy powiesz im prawdę, czy nie. - Odpowiedział.
- Dzięki...... Chyba muszę już lecieć, ale zobaczymy się później?
- Jak chcesz to mogę przyjść do ciebie o 14:00, bo jak moja rodzina wróci to pewnie będą siedzieć w salonie z Cody'm i oglądać filmy.
- Oczywiście, że chcę, a co do Cody'ego, to jestem pewna, że twoi rodzice, rodzeństwo i Ell, w końcu przejrzą na oczy jakim on jest zakłamanym chamem.
- Wow, twoje słownictwo na jego temat mi imponuje.... Ok, a teraz idź, potem pogadamy.
- Ok, to pa.
- Pa. - Wyszłam z domu Lynchów i wróciłam do swojego domu. Tam przebrałam się w inne ubranie i zeszłam na dół.
- Witaj Lauruniu, jak było u Rossa? - Zapytała moja rodzicielka jednocześnie mnie witając.
- Dobrze, przychodzi dzisiaj do nas o 14:00. - Odpowiedziała.
- A patrzyłaś która jest teraz? - Zapytał z uśmiechem mój tata.
- Tak. - Spojrzałam na zegarek. - Już 13:20?! Nie wyrobię się. - Biegiem wróciłam do pokoju słysząc za sobą śmiechy mojej rodziny. Szybko posprzątałam w pokoju i odetchnęłam z ulgą gdy ten wskazał 13:55. Poprawiłam stan swojego ubrania i fryzury, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. - „To pewnie Ross.” - Pomyślałam i zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam blondyna. - Hej. - Powiedziałam i go przytuliłam. Zaprowadziłam go do swojego pokoju i zaczęłam rozmowę. - Co będziemy robić? - Zapytałam odgarniając włosy za ucho.
- Sam nie wiem, może obejrzymy jakiś film. - Zaproponował, a ja się zgodziłam. Wspólnie wybraliśmy film „Ostatnia Piosenka”. Potem obejrzeliśmy jeszcze kilka innych, aż zeszło nam się do 23:00.
- Możesz u mnie nocować? - Zapytałam nieśmiało.
- Spoko. - Powiedział i uśmiechnął się tym swoim zniewalającym uśmiechem. Nie chciało nam się myć, więc przykryliśmy się kołdrą i zasnęliśmy w swoich objęciach.
„Przede mną pojawiła się ciemność, ale po chwili zmieniła się z oślepiającą biel. Nagle zobaczyłam przed sobą zdjęcie, które przedstawiało mnie i Rossa. - Gdybyś od początku mu wierzyła, nie martwiłabyś się teraz tym, czy ci znów zaufa. - Powiedział jakiś głos, którego nigdy wcześniej nie słyszałam.
- Kim jesteś?! - Zapytałam najgłośniej jak tylko umiałam, ale w odpowiedzi usłyszałam echo.
- Twoją podświadomością. - Usłyszałam w odpowiedzi.
- Czemu tu jestem?
- Bo chcę, abyś się bardziej starała zyskać zaufanie osoby, na której zależy ci najbardziej na świecie.
- Ok, to on czego mam zacząć?
- Najlepiej od.....” W tej chwili się obudziłam, jednak to co usłyszałam wcale nie było miłe.

*W następnym rozdziale.*

Co wydarzyło się w pokoju Laury? Czy ma to coś wspólnego z Rossem? Na odpowiedzi czekajcie do następnego rozdziału.
PREMIERA JUŻ 28.11.13.

***********
Hejka, moi kochani. Jak wam mija dzień. Ja jestem szczęśliwa jak nigdy, bo mam szansę na to, że będę VIP'em na koncercie R5. A wy jedziecie?
Całuski :-* Marta Lynch.

niedziela, 24 listopada 2013

(66) 30. Rozpacz & Alkohol

Ja naprawdę myślałem, że między nami będzie lepiej, że ta wojna się wreszcie skończy, ale jak widać ona robi absolutnie wszystko, abym ją znienawidził.” - Ross Lynch.

*Oczami narratora.*
- Dryń, dryń, dryń. - Ten dźwięk obudził brązowowłosą ślicznotkę imieniem Laura z błogiego snu. Wspomnienie jakie śniło się dziewczynie minionej nocy tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że nigdy nie przestała kochać Rossa. Podniosła się z łóżka i podeszła do komody. Wyjęła z niej bieliznę, a następnie podeszła do szafy i zaczęła poszukiwania stroju, w którym powie Rossowi, że nadal coś do niego czuje i przeprosi go za wszystkie spięcia, jakie wywołała pomiędzy nimi. Zdecydowała się na krótką niebieską sukienkę z motywem kosmosu i złote buty na niskim obcasie. Z tym strojem weszła do łazienki i po wzięciu krótkiego prysznica, przebrała się w niego. Potem usiadła przy toaletce, a tam zrobiła sobie lekki makijaż. Włosy uczesała i pozwoliła im swobodnie opadać na plecy. Efekt końcowy był zadziwiający. Wyszła z łazienki i wracają do pokoju wyjęła swoją małą niebieską torebeczkę i schowała do niej to co zawsze, czyli telefon, portfel i błyszczyk. Zarzuciwszy ją na ramię opuściła pokój i zeszła na dół. - Dzień dobry rodzinko. - Powiedziała rozpromieniona siadając przy stole w jadalni.
- Witaj córeczko. - Powiedziała mama i podała nastolatce śniadanie.
- Coś się stało, Laura? - Zapytał nagle ojciec dziewczyny, a ona nie wiedziała o co chodzi.
- Nie wiem o czym mówisz, tato. - Powiedziała konsumując kanapkę.
- Wystroiłaś się i jesteś rozpromieniona. - Powiedział mężczyzna.
- Właśnie. - Potwierdziła Vanessa. - Czekaj, czekaj, znam ten wyraz twarzy.... Ty się zakochałaś. - Dodała.
- Nie da się ukryć. - Odpowiedziała dziewczyna.
- Kim jest wybranek twojego serca? - Zapytała Ellen dołączając się do rozmowy.
- Ktoś, kogo nigdy nie przestałam kochać, ale za bardzo żałowałam, że go skrzywdziłam do tego stopnia, że aż zaprzeczałam w moje uczucia. - Objaśniła.
- Córciu jestem z ciebie dumny, że w końcu przejrzałaś na oczy, że to właśnie Ross jest ci pisany. - Powiedział Damiano i pocałował swoją młodszą córkę w policzek. - Bo mówisz teraz o Rossie, prawda? - Zapytał patrząc jej w oczy, a dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Tak tato, mówię o nim. - Odpowiedziała nadal się śmiejąc.
- To na co jeszcze czekasz? Biegnij i mu to powiedz. - Powiedział.
- Serio? - Zapytała.
- Tak. - Odpowiedział.
- Ok, to lecę. Papa. - Powiedziała i już jej nie było w domu. Chciała już przejść przez ulicę, ale w ostatniej chwili stchórzyła i pomyślała, że się przejdzie, a potem pójdzie do Rossa i mu wszystko powie. Poszła do parku, w którym często przesiadywała z blondynem, gdy jeszcze byli parą. Usiadła na jednej z ławek pod drzewem i podpierając rękami brodę patrzyła na powiewające na wietrze drzewa. W takiej pozycji spędziła kilka, kilkanaście może nawet kilkadziesiąt minut. Czas upływał, a ona nawet nie wstała z miejsca. Dopiero gdy nadeszła godzina szesnasta trzydzieści, dziewczyna zdała sobie sprawę, że już najwyższy czas stanąć twarzą w twarz ze swoim, w tej chwili, największym wrogiem, czyli powiedzeniem Rossowi, że nadal go kocha. Wstała z drewnianej ławki i zaczęła iść w kierunku domu brązowookiego. Jednak wychodząc z parku zobaczyła, że dobrze znana przez nią blond czupryna stoi pomiędzy drzewami we wschodnim skrzydle parku. Zaczęła iść w jego stronę szybkim krokiem, ale gdy była już od niego kilka metrów, zauważyła, że jest z nim Olivia. Schowała się za jednym z drzew i wystawiwszy głowę podsłuchiwała i podglądała przebieg rozmowy.
- Wczoraj gdy byłem w jej domu i rozmawiałem z panem Marano, wparowała tam i trzaskając drzwiami, wygarnęła mi wszystko. - Wyżalił się smutny blondyn, a Laurze zrobiło się go żal.
- Spokojnie Ross, jestem pewna, że teraz tego żałuje. - Powiedziała Olivia i głaskała go pocieszająco po ramieniu.
- Ale ty nic nie rozumiesz. Ja naprawdę myślałem, że między nami będzie lepiej, że ta wojna się wreszcie skończyła, ale jak widać ona robi absolutnie wszystko, abym ją znienawidził. - Teraz to Laura poczuła się jeszcze gorzej niż przedtem. Do tej chwili nie miała zielonego pojęcia, że aż tak bardzo skrzywdziła chłopaka, który był, jest i zawsze będzie miłością jej życia.
- Spokojnie Ross, nie myśl o niej. - Powiedziała blondynka i zaczęła się do Rossa zbliżać. Laura poczuła jak ktoś wbija jej nóż prosto w serce. Teraz już wie co czuł blondyn gdy zobaczył, że ona całuje się z Cody'm. - Sprawię, że o niej zapomnisz. - Powiedziała będąc już kilka milimetrów przed nim. Jednak Laurę najbardziej zabolało to, że Ross nic nie zrobił, nie odsunął się ani nic. Po prostu tam stał jak ten słup soli. Szatynka nie mogła na to patrzeć, więc niezauważona pobiegła z płaczem w jakieś nieznane dla niej miejsce. Gdyby jednak zobaczyła dalszy ciąg tej historii, może nie byłaby teraz w stanie silnego wzburzenia.
- Olivia, przepraszam, ale nie mogę. - Powiedział Ross i odsunął się od dziewczyny. Ona za to poczuła się głupio.
- Nie, to ja cię przepraszam, nie powinnam była tego robić. - Powiedziała zawstydzona.
- Spokojnie, nie masz za co przepraszać, ale muszę być z tobą w stu procentach szczery. - Powiedział.
- Nadal ją kochasz, prawda?
- Tak, dzisiaj w nocy zdałem sobie z tego sprawę. Chciałbym jej nie kochać, ale to uczucie jest silniejsze ode mnie. Po prostu nie potrafię zmusić się do znienawidzenia jej.
- Rozumiem.
- Nie gniewasz się na mnie?
- Ja? Na ciebie? Dlaczego? Kochasz ją, a dla mnie liczy się tylko to, abyś był szczęśliwy.
- Dzięki, kocham cię, oczywiście jak siostrę. - Powiedział i ją przytulił. Blondyn złapał ją pod ramię i odprowadził pod jej dom.

*Tymczasem u Laury.*
Dziewczyna biegła bardzo długo w nieznanym dla niej kierunku. Przebiegła przez kilka przecznic, aż zatrzymała się przed klubem o nazwie „Club 24h”. Nie myślała teraz racjonalnie, więc wytarła chusteczką resztki makijażu i weszła do środka. Pod wpływem emocji podeszła do pubu i zamówiła sobie szklankę piwa. To jej jednak nie wystarczyło, więc zamówiła jeszcze pięć drinków i 3 kieliszki wina. Po takiej ilości była już zupełnie pijana, więc nie wiedziała co robi. - Witaj Laura. - Odezwał się męski głos, jak się później okazało, był to Cody. Usiadł na wprost dziewczyny i zamówił sobie kufel piwa. - Co tu robisz? - Zapytał widząc, że dziewczyna jest zupełnie pijana.
- Piję, bo czuję się jakby ktoś wbił mi nóż w serce. - Odpowiedziała.
- Spokojnie, chodźmy do mnie, do domu. - Powiedział podwijając sukienkę dziewczyny i głaszcząc ją po udzie. Laura była już w takim stanie, że następnego dnia nic by nie pamiętała i Cody doskonale o tym wiedział. Chciał ją wykorzystać i był już tego blisko.
- Ok. - Odpowiedziała szatynka po dłuższej chwili milczenia. Oboje wstali i udali się do wyjścia. Laura miała już wsiąść do samochodu chłopaka, ale przystanęła na chwilę.
- Cody, nie zrobisz tego. - Usłyszeli głos za sobą. Chłopak odwrócił się i ujrzał w blasku księżyca postać chłopaka. Był nim nikt inny jak sam Ross.
- A co, zabronisz mi? To jej wybór, a ty się w to nie mieszaj. - Odpowiedział z wyrzutem Christian podchodząc do blondyna.
- Jak możesz próbować ją wykorzystać gdy jest pijana? Jesteś bezwzględny. Choć Laura. - Ostatnie słowa skierował do dziewczyny. Ona nie wiedziała co ma zrobić, stała w miejscu jak słup soli. Po chwili, jednak podeszła do Rossa i zaczęła z min iść w stronę domu.
- Przyznaj się, że jesteś zazdrosny, bo chciała to ze mną zrobić po kilku dniach chodzenia, a będąc z tobą kilka miesięcy, nawet nie pozwoliła ci na czulsze dotykanie! - Krzyknął, a Ross stanął w miejscu. Odwrócił się do chłopaka i podszedł do niego.
- To jej sprawa komu pozwala na okazywanie więcej czułości, a ty ani nikt inny nie masz prawa jej wykorzystywać. - Powiedział i wrócił do szatynki.
- Kocham cię. - Powiedziała ledwo trzymając się na nogach.
- Jak wytrzeźwiejesz to pogadamy. - Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale dziewczynę uderzyła fala zmęczenia i zamykając oczy wpadła w ramiona blondyna. Ten ją wziął na ręce i przez dalszą część drogi niósł. Zaniósł ją jednak do swojego domu, bo tam nikogo nie było i nie chciał, aby rodzice dziewczyny widzieli ją w takim stanie. Położył ją na łóżku w swoim pokoju i przykrył kołdrą, a sam zszedł na dół i napisał wiadomość do pana Marano. „Proszę się nie martwić o Laurę. Ona jest teraz u mnie i śpi. Jutro ją przyprowadzę do domu.” Damiano odpisał mu szybkim „Ok, nie martwię się. Dziękuję, że mi o tym napisałeś.”, a Ross poszedł do łazienki i wszedł pod prysznic. - Czemu ona to zrobiła? - Zadawała sobie to pytanie zakładając na siebie piżamę. - Przecież gdyby z nim tam pojechała, obudziłaby się rano i zupełnie nic nie pamiętała. Żałowałaby tego do końca życia. - Powiedział i wyszedł z pokoju czystości. Wrócił do salonu i położył się na kanapie. Położył głowę na poduszce i przykrywając się kocem odpłynął w krainę snów. - Liczy się, że teraz jest bezpieczna. - Powiedział przez sen.

*W następnym rozdziale.*

Laura budzi się i nie pamięta nic z poprzedniej nocy. Dopiero Ross jej wszystko wyjaśnia, ale zadaje jej pytanie, którego wolałaby uniknąć. - „Dlaczego się upiłaś?” - Czy dziewczyna powie mu prawdę? Jeśli tak, to czy Ross powie jej co tak naprawdę zaszło między nim, a Olivią? Odpowiedzi na te pytania szukajcie w następnym rozdziale.
PREMIERA JUŻ 26.11.13.

***********
Salut!* Moi kochani, jak wam się podoba new rozdział? Wstawiłam go trochę wcześniej, bo później mam do odrobienia lekcje, bo dałam koleżance zeszyty i nie wiem czy bym się wyrobiła. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie.
* - Po francusku oznacza "Cześć!".
Całuski ;-* Marta Lynch.

piątek, 22 listopada 2013

(65) 29. Podglądanie & Kłótnia.

Zrobiłem to dla niej, aby w razie czego nie cierpiała przez tego idiotę. Ona nie zasługuje na to, aby ktoś ją skrzywdził.” - Ross Lynch.

*Oczami narratora.*
Laura z zamkniętymi oczami była prowadzona przez Cody'ego przez 10 minut. - Już możesz otworzyć oczy. - Powiedział gdy dotarli na miejsce. Dziewczyna wykonała polecenie chłopaka i wręcz oniemiała. Znajdowali się w lasku. Przed nimi rosło bardzo wysokie drzewo, a pod nim był rozłożony koc z koszem piknikowym i innymi rzeczami. - Podoba ci się? - Zapytał. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko odwróciła się w jego stronę i mocno się do niego przytuliła.
- Tu jest pięknie. - Wyszeptała mu do ucha. Całe to zajście, oczywiście obserwował Ross, który schował się pomiędzy drzewami. Para usiadła na kocu i zaczęła jeść babeczki, które były w koszyku. - Mmm, one są pyszne. - Powiedziała Laura gdy skończyła jeść pierwszą z nich.
- Cieszę się, że tak myślisz. - Odpowiedział i pocałował swoją dziewczynę w policzek. Na swojej pierwszej randce przez cały czas rozmawiali, o wszystkim i o niczym. Gdy wyszli już z lasku, Ross niezauważony uciekł z tamtych okolic i szybkim krokiem zaczął iść w stronę swojego domu. Mniej więcej w połowie drogi usłyszał, że jego telefon zaczyna dzwonić. Numer był niezapisany na karcie pamięci, ale blondyn od razu poznał, że należy on do ojca Laury. Wcisnął zieloną słuchawkę i przyciągnął komórkę do swojego prawego ucha.
Rozmowa telefoniczna.
R (Ross): Słucham?
D (Damiano): Witaj Ross, to ja Damiano.
R: Dobry wieczór.
D: Nie taki dobry, mam do ciebie ogromną prośbę.
R: Proszę mówić.
D: Mógłbyś przyjść teraz do naszego domu? Laury nie ma, bo jest na randce.
R: Oczywiście, za pięć minut będę.
D: Dziękuję ci bardzo.
R: Nie ma za co.
Koniec.
Tak jak powiedział, po pięciu minutach był już w domu Laury. - Co się stało, proszę pana? - Zapytał gdy ten zaprowadził go do salonu.
- Chciałem, abyśmy porozmawiali o Laurze. - Odpowiedział jednocześnie zadziwiając tym chłopaka. Myślał, że dla niego temat „Ross i Laura” jest już dawno skończony.
- A o czym tu mówić? Laura teraz jest szczęśliwa w związku z Cody'm, więc nie rozumiem o co panu chodzi.
- Dzisiaj była tu dziewczyna imieniem Olivia z jej przyjacielem Leo. Wiem, że się przyjaźnicie.
- Ale nie rozumiem co to ma ze mną wspólnego.
- Już ci wszystko wyjaśniam. Powiedzieli mi, że poszedłeś obserwować jak przebiega randka Cody'ego z moją córką, bo dowiedziałeś, że ma co do niej nieczyste zamiary.
- Tak, zrobiłem tak.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem, może zrobiłem to dla niej, aby w razie czego nie cierpiała przez tego idiotę. Ona nie zasługuje na to, aby ktoś ją skrzywdził.
- Cieszę się, że pomimo wszystko chcesz ją chronić.
- Tak, ja też. - W tej chwili oboje usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami. Po chwili pojawiła się przed nimi Laura ze zdenerwowaniem malowanym na twarzy.
- Córciu, wróciłaś.... - Nie dokończył, bo dziewczyna zaczęła atakować swojego byłego chłopaka.
- Nienawidzę cię. - Powiedziała do blondyna, a ten starał się ukryć fakt, że te słowa go zabolały.
- Czemu? - Powiedział uśmiechając się, jednak uśmiech szybko zszedł z jego twarzy, gdy dziewczyna kontynuowała.
- Jeszcze się głupio pytasz? Myślisz, że nie widziałam jak chowasz się pomiędzy drzewami i obserwujesz mnie i Cody'ego? Nie obchodzi mnie dlaczego to zrobiłeś, ale wiedz, że cię za to szczerze nienawidzę. - Ostatnie słowa przyszło jej powiedzieć z ogromnym bólem. Ross nie mógł tak stać bezczynnie, więc także powiedział, co leży mu na sercu.
- Zrobiłem to, bo chciałem mieć pewność, że ten kłamca ci nic nie zrobi. Możesz mnie nienawidzić, ale to ja powinienem cię nienawidzić. Zdradziłaś mnie z nim..... Z resztą, wiesz co, mam to w nosie. Chciałem ci pomóc, mimo tego co zrobiłaś, żebyś potem przez całe życie nie wspominała jak bardzo ten palant cię skrzywdził, ale teraz nie zależy mi już. Może cię zgwałcić, ale potem nie przychodź do mnie cała zapłakana, bo ja chciałem ci pomóc, ale jak nie, to nie. - Powiedział to w przypływie gniewu. Tak naprawdę, tak nie myślał. Po tych słowach zmierzył w kierunku drzwi, ale w ostatniej chwili coś go zatrzymało.
- Przepraszam. - Wyszeptała dziewczyna, czując coraz większy wstyd za samą siebie. Ross słyszał to doskonale. Te słowa sprawiły, że w sercach obojga nastolatków coś pękło. Jednak żadne z nich nie wiedziało co to może być.
- Za co? - Zapytał patrząc jej w oczy.
- Za wszystko. - Odpowiedziała, ale czuła, że wszystkie wspomnienia z Rossem w roli głównej zaczynają do niej wracać, więc musiała coś wymyślić, aby chłopak się na nią obraził. Sądziła, że to jedyne rozwiązanie, aby się w nim znowu nie zakochać. - Nie żałuję. - Powiedziała, choć tak naprawdę kłamała.
- Czego? - Chłopak nie wiedział o co chodzi. Błędnie myślał, że wojna pomiędzy nimi się już na dobre zakończyła.
- Że teraz się nie przyjaźnimy. - Znów skłamała, choć wcale nie było jej łatwo. Blondyn poczuł się, jakby ktoś właśnie wbił mu nóż prosto w serce.
- Wcale mnie to nie dziwi. Przyznaj, że zerwaliśmy nie dlatego, że on cię pocałował, tylko dlatego, że tego chciałaś. Jak tylko pojawił się w naszym życiu, zaczął ci się podobać. - Powiedział i zmierzył w kierunku drzwi. Chciał już złapać za klamkę, ale w ostatniej chwili odwrócił się do dziewczyny i powiedział. - Żałuję tylko, że wtedy tak bardzo cię kochałem. Może wtedy bym tak bardzo nie cierpiał, przypominając sobie każdą chwilę spędzoną z tobą. - Powiedział, po czym wyszedł z domu. Laura z kolei poczuła, że do oczu zaczynają napływać jej łzy. Szybko pobiegła do pokoju i rzuciła się na łóżko. Tam zaczęła płakać za wszystkie czasy. Z każdą kolejną łzą przypominała sobie wszystkie chwile spędzone z Rossem. Ich pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, pierwszą randkę, wypadek Rossa, zdradę Laury, próbę samobójstwa i wiele, wiele innych. Przypominała sobie jak przy niej był i ją wspierał, pomimo jej występków. Tego uczucia nie można było zamienić na żadne inne.
- Ja..... ja nadal go kocham. - Wyszeptała sama do siebie. - Kocham go. - Powtórzyła, tym razem ze sto razy większym przekonaniem. - Z Cody'm byłam tylko dlatego, że chciałam o nim zapomnieć, ale o miłości swojego życia nigdy się nie zapomina. - Powiedziała. - Muszę go jak najszybciej przeprosić i powiedzieć co czuję. - Dokończyła i poszła się umyć. Przebrana w piżamę, wskoczyła do łóżka i odpłynęła w krainę snów z uśmiechem na twarzy.
„18-letni blondyn umówił się ze swoją 18-letnią dziewczyną na randkę. Zabrał ją w najromantyczniejsze miejsce na świecie. Zorganizował piknik przed wielkim hollywoodzkim napisem „HOLLYWOOD”. W czasie randki rozmawiali na wszystkie możliwe tematy. Potem chłopak i dziewczyna poszli do niego i spędzili tam noc na oglądaniu różnych filmów.”
Ten sen był jednym z ulubionych wspomnień Laury i Rossa. Śnił się im obojgu. Laurę tylko jeszcze bardziej utwierdził w przekonaniu, że kocha tylko Rossa. Chłopak z kolei zdał sobie sprawę, że pomimo mówionym za każdym razem stanowczym „NIE”, kocha Laurę najbardziej na świecie. Błędnie, jednak myślał, że ta kocha Cody'ego. Oboje nie wiedzieli, że następnego dnia wydarzy się coś co zmieni ich relacje na zawsze.

*W następnym rozdziale.*

Laura idzie parkiem, aby powiedzieć Rossowi, że nadal go kocha. Widzi jednak, że chłopak jest pod jednym z drzew, ale nie jest sam. Z kim będzie rozmawiał Ross? Czy to wpłynie na uczucia dziewczyny? Na odpowiedzi czekajcie do 30 rozdziału.
PREMIERA JUŻ 24.11.13.

***********
Witajcie, kochani, jak wam się podoba rozdział? Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Laura już wie, że kocha Rossa, ale czy to koniec i opowiadanie tak po prostu się skończy w takim momencie? Otóż na odpowiedź musicie czekać do niedzieli.
Całuski ;-* Marta Lynch.

wtorek, 19 listopada 2013

(64) 28. Kwiaty & Niepewne uczucia.

Możesz mówić „NIE”, ale ja wiem, że za każdym wypowiedzianym przez ciebie „NIE” kryje się „TAK”.” - Vanessa Marano.

*Oczami Laury.*
Rano obudziłam się po ósmej rano. Wczoraj zasnęłam podczas oglądania jednego z moich nowych filmów, więc nawet nie wiem jak się skończył. Wstałam z łóżka i, jak co dzień, podeszłam do szafy. Wybrałam z niej ciuchy i weszłam z nimi do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w strój. - Hej, mamo. - Powiedziałam i pocałowałam ją w policzek.
- Witaj Laura, jak się spało? - Zapytała rodzicielka.
- Świetnie. - Odpowiedziałam zasiadając przy stole w jadalni. Po chwili obok mnie pojawiła się Vanessa i mój tata.
- Hej, Laura, o której wczoraj wyszłaś na tą randkę? - Zapytała ignorując moje wzrokowe ostrzeżenia.
- „Randkę”? Jaką randkę? - Zapytał mój tata. Tego właśnie chciałam za wszelką cenę uniknąć. On nie za bardzo przepadał za Cody'm i dlatego nie wiedział, że powinnam mieć wczoraj z nim randkę.
- Tato, z Cody'm, ale wczoraj mi napisał, że jego babcia leży w szpitalu i musi się nią opiekować.
- Aha, rozumiem.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Za co? Przecież to twój wybór z kim będziesz się spotykać. Z resztą i tak wiem, że kiedyś zdasz sobie sprawę, że nadal kochasz Rossa.
- Tato... - Nie zdążyłam dokończyć, bo w całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć, a tuż przed sobą zobaczyłam kuriera z pięknym bukietem róż.
- Pani Laura Marano? - Zapytał mężczyzna w średnim wieku.
- Tak, to ja. - Odpowiedziałam, podpisałam się na jakimś papierze i wróciłam z kwiatami do jadalni. Tam wstawiłam je do wazonu z wodą i wzięłam do rąk karteczkę, która była w nich umieszczona.

Wybacz mi, proszę, żem w ostatniej chwili odwołał naszą pierwszą randkę. W ramach rekompensaty, proponuję Ci, abyśmy spotkali się dzisiaj w parku o 18:00. Muszę Ci tam coś powiedzieć.”
Całuski Cody.

- „Ale z niego prawdziwy romantyk.” - Pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Od kogo te kwiaty? - Usłyszałam za sobą damski głos. Bez wątpienia należał on do Van.
- A od Cody'ego. - Powiedziałam odwracając się do niej. - Tylko znów nie próbuj mi wmówić, że nadal kocham Rossa, bo normalnie wyjdę z domu i już mnie nie zobaczycie. - Zagroziłam denerwując się na siostrę.
- Spoko, to twój wybór, mam tylko nadzieję, że jest właściwy. - Powiedziała, a ja odeszłam od niej. Jednak będąc na schodach usłyszałam jeszcze jak sama do siebie szepcze. - Możesz mówić „NIE”, ale ja wiem, że za każdym wypowiedzianym przez ciebie „NIE” kryje się „TAK”. - Tego już nie mogłam zignorować. Wróciłam do siostry i wygarnęłam jej to co leżało mi na sercu.
- Przestań, rozumiesz? Przestań. Mam dość tego, że wszyscy w około mówią mi, że nadal go kocham, bo tak nie jest, rozumiesz? Nie kocham go, więc przestańcie mi mówić, że w końcu przekonam się, że nadal go kocham. To nigdy nie nastąpi, bo przestałam go kochać. - Powiedziałam na jednym tchu coraz bardziej zdenerwowana,
- Sama wiesz, że ciągłe wypieranie się uczuć do niczego dobrego nie prowadzi. - Powiedziała ściszonym głosem, ale ja i tak mogłam ją usłyszeć.
- Jedyne czego się wypieram to tego, że kiedyś go kochałam. Był miłością mojego życia, ale mówi się trudno, przez swoją głupotę go straciłam i nic tego nie zmieni. Nawet nie wiesz jak się wtedy czułam. Próbowałam za wszelką cenę zapomnieć o tym uczuciu i poczuciu winy i w końcu się udało. Będąc z Cody'm, już nie myślę o Rossie jak o chłopaku, którego kochałam nad życie. - Powiedziałam mając w oczach łzy.
- Nadal go kochasz, inaczej nie powiedziałabyś mi tego.
- Nie, nie kocham go. Zrozumcie to w końcu! - Krzyknęłam i z trudem powstrzymując płacz wróciłam do swojego pokoju. Po kilku minutach opanowała się i podeszłam do szafy, aby w spokoju wybrać ubranie na moją randkę z Cody'm.

*Oczami Rossa.*
„18-letni blondyn i 17-letnia blondynka spacerują parkiem. Nagle dziewczyna poślizguje się na mokrej od rosy trawie, ale na szczęście chłopak w ostatniej chwili ją łapie. Przez moment patrzą sobie głęboko w oczy i zaczynają się do siebie zbliżać. Już ma dość do pocałunku, ale nagle.....”. W tej chwili się obudziłem. W tym śnie, to byłem ja i Olivia. Czy to znaczy, że ja się w niej zakochałem? Nie, to nie może być prawda. Nie mógłbym się w niej zakochać, przecież się przyjaźnimy. W sumie to z Laurą też się na początku przyjaźniłem, a potem staliśmy się parą. Och, nie ważne, ta dziewczyna imieniem Laura jest dla mnie przeszłością, nie kocham jej. Jeśli chodzi o Olivię, to sam nie wiem co do niej czuję, moje uczucie do niej jest nieokreślone. Tak się zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem, że jestem już przebrany w strój na karate. Wyszedłem z domu i już po kilku minutach byłem w dojo. - Hej Olivia. - Powiedziałem gdy tylko ją dostrzegłem.
- Hej Ross. - Odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek. Gdy byliśmy już po ćwiczeniach, nagle do dojo wbiegł zdyszany i spocony Leo.
- Ross, Ross. Muszę ci coś powiedzieć. - Powiedział ledwo co łapiąc powietrze.
- Spokojnie. - Zacząłem. - Uspokój się. - Leo mnie posłuchał i wziął kilka wdechów i wydechów.
- Ok, mogę już mówić....... Chodzi o Laurę i Cody'ego, oni mają dzisiaj randkę.
- Po co mi to mówisz, przecież wiesz, że już jej nie kocham.
- Słyszałem jak Cody rozmawia ze swoim najlepszym przyjacielem – Alanem i zamierza ją tam zgwałcić. - Byłem w niemałym szoku. Dobrze znam Cody'ego i wiem, że jest do wszystkiego zdolny, ale żeby kogoś zgwałcić? Nie wiem jak można być, aż tak okrutnym człowiekiem.
- To czemu jej tego nie powiedziałeś? - Zapytałem udając, że mnie to nie obchodzi. Tak naprawdę, w głębi duszy zrobiło mi się żal szatynki, ale to nie znaczy, że ją nadal kocham. Starałem się moje współczucie ukryć przed przyjaciółmi.
- Ross, wiem, że chcesz jej pomóc. - Powiedziała Liv.
- Właśnie, jeśli nie robisz tego z miłości, to zrób to, aby ją obronić przed tym zboczeńcem. - Dokończył Howard.
- Macie rację, chcę jej pomóc i zrobię to, ale tylko dlatego, że nie zasługuje, aby ten kłamca się do niej dobierał.
- Super postawa. Umówili się w parku o 18:00, tylko się nie spóźnij.
- Ok. - Pożegnałem się z przyjaciółmi i wróciłem do domu. Miałem jeszcze 3 godziny do spotkania Cody'ego i Laury. Chcę, aby szatynka dobrze się na niej bawiła, dlatego będę ich tylko obserwował, a jak Cody zacznie się do niej dobierać po prostu wkroczę i skłamię, że akurat przechodziłem obok. Będąc w swoim pokoju złapałem za gitarę i zacząłem na niej brzdąkać. To mi się jednak znudziło, więc wyszedłem na tyły domu i usiadłem na huśtawce. Bujałem się i odchylając głowę do tyłu miałem wrażenie jakbym latał. To przyjemne uczucie mieć świadomość, że za chwilę zrobi się coś co może uratować drugą osobę. Robię to dla niej, aby nie musiała potem przez całe swoje życie przypominać sobie co ten koleś jej zrobił. Oczywiście, że mógłbym teraz do niej pójść i wszystko jej powiedzieć, ale co mi po tym jeśli mi nie uwierzy? Sam nie wiem czemu, ale czuję, że jestem jej to winny. Dlatego będę ją przed nim chronił, bo na to zasługuje, a nie dlatego, że niby nadal ją kocham. Może potem mnie nienawidzić, za to, że ich śledziłem, ale trudno, prędzej czy później i tak mi wybaczy.

*Oczami narratora.*
W czasie gdy Ross obmyślał plan jakby pozostać niezauważonym przez Cody'ego i Laurę, dziewczyna przygotowywała się właśnie na swoją pierwszą randkę z Cody'm. Bardzo jej pragnęła, bo w końcu ostatnim razem wcale do niej nie doszło. Postanowiła, że ubierze się w to samo ubranie, które planowała założyć wczoraj, czyli niebieską sukienkę przed kolana. Dodatki i buty dobrała takie same, a fryzurę zrobiła taką samą co poprzedniego dnia. Makijaż także pozostał niezmienny. O 17:45 wyszła z domu i powolnym krokiem zmierzała w stronę miejsca spotkania ze swoim chłopakiem. Gdyby tylko nasza bohaterka wiedziała co ją czeka, pewnie nie poszłaby na tą randkę. Nie miała zielonego pojęcia, że to spotkanie zmieni jej uczucia i nastawienie do rzeczywistości. Gdy dotarła na miejsce zastała tam Cody'ego. Przywitał ją pocałunkiem i trzymając za rękę zaprowadził do przygotowanego wcześniej przez siebie miejsca.

*W następnym rozdziale.*

Randka Laury i Cody'ego odbywa się w miejscu oddalonym od cywilizacji. Nie wszystko idzie, jednak po myśli dziewczyny. Co się stanie na randce? Czy Cody naprawdę zgwałci dziewczynę? Czy Ross nie będzie z tego powodu cierpiał? To i jeszcze więcej znajdziecie w następnym rozdziale.
Premiera już 22.11.13.

********
Jak wam się podoba rozdział? Powiem wam, że w następnym pomiędzy Rossem, a Laurą wydarzy się coś spektakularnego, ale to nie znaczy, że oni będą razem.
Całuski ;-* Marta Lynch.

niedziela, 17 listopada 2013

(63) 27. Randka & Mętlik w głowie.

Pamiętam jak kiedyś mówiłaś mi, że nie ma czegoś takiego jak miłość, ale to wszystko zmieniło się, gdy pojawił się ktoś, kogo pokochałaś od razu, choć sama jeszcze o tym nie wiedziałaś. Nie pozwól, aby twoje przeczucia sprawiły, że już na zawsze o nim zapomnisz.” - Vanessa Marano.

*Oczami narratora.*
Rano każdy obudził się z ogromnym bólem głowy. Oczywiście każdy z nich pamiętał wczorajszą imprezę do jakiegoś konkretnego momentu. W nocy zasypali gdzie tylko popadnie. Laura, Vanessa i Raini spały na kanapie w salonie, Rocky i Ryland na schodach, Calum na podłodze, Rydel i Riker w swoich pokojach, a Cody w gościnnym. Po 9:00 rano w dziewiątkę spotkali się w kuchni i odgrzali sobie pizzę, której nie zjedli na imprezie. Przy spożywaniu posiłku trochę pojękiwali, ale po wypiciu po szklance wody, poprawiło im się. Tego samego nie można było powiedzieć o Rossie, który teraz zwijał się z bólu na łóżku w swoim pokoju. W miejscu, w które wczoraj został uderzony, został jeden wielki, różowy siniak. Gdy tylko Ross dotknął, nawet opuszkiem palca, tego miejsca, czuł przeszywający całe jego ciało ból. Powoli podniósł się z łóżka i wszedł do łazienki. Odkręcił prysznic i ściągając z siebie ubranie wszedł pod niego. Chociaż nadal bolał go brzuch, czuł polepszający się stan dzięki spływającej po jego ciele wodzie. Po kilku minutach skończył się myć i wycierając swoje wilgotne ciało założył na siebie wcześniej przygotowane ubranie. - O matko, ale boli. - Powiedział dotykając swojego brzucha. Wyszedł z łazienki i zszedł na dół. Na, jego zdaniem, szczęście nikogo tam nie było. - Wow, nawet posprzątali. - Zaśmiał się. Wszedł do kuchni i zrobił sobie jajecznicę, a do szklanki wlał niegazowaną wodę mineralną. Gdy skończył konsumować posiłek, usłyszał dzwonek do drzwi. Powoli podniósł się z fotela i zmierzył w kierunku drzwi. Otworzył je, a tuż przed nim pojawiła się Olivia. - Olivia? Hej. - Powiedział i ją przytulił, a ta odwzajemniła gest. - Co tutaj robisz? - Zapytał gdy przeszli do salonu.
- Chciałam z tobą porozmawiać. - Rzekła.
- Ok, to chodźmy do mojego pokoju. - Powiedział i już po chwili znaleźli się w pomieszczeniu.
- Ross nie jest mi łatwo zacząć tą rozmowę. - Olivia usiadła na łóżku chłopaka, a Ross uczynił to samo, ale podczas siadania jęknął z bólu co nie uszło uwadze blondynki. - Ross, co się stało? - Zapytała z troską.
- Nic. - Odpowiedział próbując okryć, że okropnie boli go brzuch, ale Olivia i tak to zauważyła.
- Mhm, na pewno. - Rzekła. Ross złapał się za brzuch i momentalnie zrobiło mu się niedobrze. Zerwał się z miejsca i wbiegł do łazienki, a tam klęczą przy sedesie, zwymiotował. Olivia widziała to wszystko przez uchylone drzwi, których chłopak nie zdążył zamknąć, gdy w pośpiechu wbiegł do „pokoju czystości”. Rossowi po kilku minutach zrobiło się odrobinę lepiej i spłukując wodę w toalecie i poprawiając swój stan wrócił do pokoju. Tam zastał stojącą na środku Olivię, która widocznie czekała na wyjaśnienia. Brązowooki wiedział, że bez rozmowy się nie obejdzie. - Teraz nie owijaj w bawełnę i powiedz co ci jest. - Zganiła go.
- Po prostu źle się poczułem. - Trzymał przy swoim.
- To ma coś związanego z wczorajszą imprezą?
- Skąd o niej wiesz?
- Mam swoje sposoby, ale lepiej odpowiedz na moje pytanie.
- Tak, ale nie chcę o tym mówić. - Po tych słowach położył się na łóżku, jednak bluzka mu się podwinęła i było widać fragment jego siniaka. Olivia to zauważyła i podeszła do niego.
- O to, to co? - Wskazała na różowe miejsce, a Ross szybko naciągnął koszulkę.
- Nic. - Powiedział, jednak dziewczyna mu nie uwierzyła.
- Takie gierki to nie ze mną. - Powiedziała i powoli podwinęła koszulkę Rossa. Siniak jaki zastała na brzuchu chłopaka sprawił, że przez chwilę nie wiedziała co zrobić. - Kto..... kto ci to zrobił? - Wydukała.
- Nieważne. - Powiedział zawstydzony chłopak.
- Ważne, to Cody ci to zrobił?
- Tak, ale był pijany.
- Był czy nie był, uderzył cię, a ja na to nie pozwolę. - Miała już wyjść z pokoju, ale chłopak ją zatrzymał.
- Stój! - Krzyknął ledwo co wstając z łóżka, a Olivia odwróciła się w jego stronę. Podszedł do niej tak blisko, że teraz dzieliły ich tylko centymetry. - Nie rób tego. Cody jest zły, to prawda, ale wtedy był pijany i nie wiedział co robi. - Wytłumaczył.
- Jesteś zbyt dobry. On cię krzywdzi psychicznie i fizycznie, a ty nic z tym nie robisz. - Powiedziała patrząc mu w oczy. Ross mógł dostrzec w nich blask, którego dawno nie widział. Tak naprawdę, był to blask miłości, która zakwitła w sercu dziewczyny jakiś czas temu. Tym uczuciem oczywiście dażyła stojącego przed nią chłopaka.
- Jakoś to przeżyję. - Powiedział i się uśmiechnął. Tak naprawdę był to chyba jego pierwszy szczery i szeroki uśmiech od zdrady Laury, o której starał się za wszelką cenę zapomnieć. Gdy był z Olivią udawało mu się to, bo sam nie wiedział czemu, ale czuł, że przy niej nie można zaznać smutku. - Co chciałaś mi powiedzieć, gdy przyszłaś tutaj? - Zapytał po kilku sekundach milczenia, a Olivii od razu przypomniał się temat, na który miała odbyć się wspomniana rozmowa. Bardzo się jej bała, bo zamierzała powiedzieć chłopakowi co czuje, ale mogłoby być tak, że chłopak nie czuje do niej tego samego i wtedy jej zdaniem ich długoletnia przyjaźń mogłaby się tak po prostu z dnia na dzień skończyć. Wiedziała jednak, że chłopak zasługuje na dowiedzenie się prawdy i dlatego wzięła głęboki oddech.
- Podobasz mi się. - Powiedziała prosto z mostu, a Rossa najzwyczajniej w świecie zamurowało. Nigdy nawet nie przeszłoby mu przez myśl, że jego najlepsza przyjaciółka mogłaby czuć do niego coś więcej niż przyjaźń.
- Olivia, ja.... - Nie dokończył, bo dziewczyna mu przerwała.
- Ross, wiem, przepraszam. Po prostu chciałam abyś wiedział, że czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń. Nie mówię, abyś powiedział, że też to czujesz, bo pewnie tak nie jest, ale masz prawo wiedzieć i dlatego ci to powiedziałam.
- Dzięki, doceniam szczerość. - Powiedział i pocałował dziewczynę w policzek.
- To znaczy, że nie jesteś na mnie zły i nasza przyjaźń się nie skończy.
- Oczywiście, że nie. Może nie czuję do ciebie tego samego, ale wiem, że mi na tobie zależy i nie pozwolę ci odejść z powodu nieodwzajemnionych uczuć.
- Dziękuję. - Powiedziała i się przytulili. Potem włączyli film i pogrążyli się w oglądaniu seansu.

*Tymczasem w domu państwa Marano.*
Laura siedziała właśnie w swoim pokoju i szykowała się na swoją pierwszą randkę z Cody'm. Gdy byli w mieście umówili się na 19:00, a jest 17:00, więc Laura ma jeszcze równe 2 godziny na przygotowanie się. - Nie popieram tego związku. - Powiedziała Vanessa stojąc przy lustrze z biżuterią swojej siostry w rękach.
- A ty znowu swoje? Kocham go i to on pomógł mi wyjść na prostą i porzucić ciemną i bezczelną mnie. - Rzekła szatynka z pretensjami w głosie.
- On ci pomógł? Przecież doskonale wiesz, że znów stałaś się miłą Laurą po rozmowie z Rossem. Już zapomniałaś o tym jak mówiłaś, że go kochasz? - Powiedziała, a Laura poczuła dziwne ukłucie w sercu, jednak postanowiła to zignorować.
- To już przeszłość. - Mruknęła udając niewzruszoną słowami starszej siostry.
- Sama doskonale wiesz, że o przeszłości nigdy się nie zapomina. Chociaż nie ważne jak bardzo byśmy tego chcieli, nie da się, najzwyczajniej w świecie się nie da. Sama doskonale pamiętam jak kiedyś mówiłaś mi, że nie ma czegoś takiego jak miłość, ale to wszystko zmieniło się, gdy pojawił się ktoś, kogo pokochałaś od razu, choć sama jeszcze o tym nie wiedziałaś. Nie pozwól, aby twoje przeczucia sprawiły, że już na zawsze o nim zapomnisz. Twoje serce doskonale wie, że nadal go kochasz, ale tutaj problem tkwi w twojej głowie.
- Przestań, słyszysz? Nie kocham go, teraz liczy się dla mnie tylko Cody, a moje uczucie do Rossa się wypaliło, więc przestań mi wmawiać, że jest inaczej, bo nie jest. A teraz lepiej wyjdź, sama sobie poradzę. - Powiedziała i wskazała na drzwi wejściowe do pokoju. Vanessa, aby nie denerwować siostry, nic więcej nie powiedziała i wykonała jej polecenie. Laura za to podeszła do szafki nocnej, na której było jej zdjęcie z Rossem. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tego dnia i kontynuowała przygotowywanie się na swoją randkę. W łazience założyła ciemnoniebieską sukienkę przed kolano oraz złote wysokie buty. Do tego dobrała bransoletkę w tym samym kolorze i naszyjnik, a grzywkę spięła w warkocza i przypięła wsuwką do tyłu. Zrobiła sobie jeszcze lekki makijaż i wróciła do pokoju. Tam wyjęła swoją małą błękitną torebkę i włożyła do niej telefon, portfel i szminkę. Gotowa usiadła na łóżku, wyjęła swój pamiętnik i zaczęła w nim pisać.
Drogi pamiętniku!
Dzisiaj o 19:00 mam swoją pierwszą randkę z Cody'm, bardzo się denerwuję, chociaż chyba nie mam czym. Bardzo mi na nim zależy i chciałabym, aby ta randka była idealna. Od tego zależy nasz dalszy związek. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. No nic, muszę już kończyć, bo słyszę, że dzwoni mój telefon, ale jeszcze później się odezwę.
Love Laura. ♥
Laura nie myliła się, jej telefon wydał charakterystyczny dźwięk SMS'a. Dziewczyna szybko weszła w nieodebrane wiadomości i przeczytała najnowszą od jej chłopaka. - „Laura, wybacz, ale nie możemy się dzisiaj spotkać. Mojej babci nagle coś się stało i trafiła do szpitala, a ja muszę się nią opiekować. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz i wybaczysz mi.” - Dziewczynie zrobiło się smutno, ale szybko odpisała chłopakowi wiadomość. - „Spoko, rozumiem. No nic, umówimy się innym razem.” - Szybko zmyła swój makijaż i się umyła. Przebrana w piżamę usiadła na łóżku i włączyła sobie, niedawno nabyty film. Oglądała go jakiś czas, aż zmorzył ją sen.

*W następnym rozdziale.*

Cody przeprasza Laurę i wręcza jej kwiaty. W tym czasie Ross zdaje sobie sprawę, że chyba zaczyna coś czuć do Olivii. Czy Cody i Laura pójdą na upragnioną przez dziewczynę randkę? Czy Ross naprawdę zakochał się w Olivii? Na odpowiedzi musicie poczekać do następnego rozdziału.
Premiera już 19.11.13.

**********
Witam was kochani. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, bo uwierzcie mi, w następnym będzie się dużo działo. Chętnie bym jeszcze się rozpisała, ale niestety czas mnie goni.
Całuski ;-* Marta Lynch.

czwartek, 14 listopada 2013

(62) 26. Impreza & Niechciane wydarzenia.

'Nadzieja' – niby jedno krótkie słowo, a znaczy tak wiele. Ta nadzieja, którą miałem w swoim sercu przez długi czas, właśnie umarła.” - Ross Lynch.
*Oczami narratora.*
Dzisiejszy dzień przez wszystkich nazywany „wtorkiem” zapowiadał się obiecująco. Wczoraj okazało się, że uczniowie szkoły muzycznej w Los Angeles do szkoły będą mogli przyjść dopiero w poniedziałek. Wszystkich cieszyła ta informacja i z tej okazji Delly, Rik, Rocky i Ryland postanowili zorganizować imprezę w gronie najbliższych. Rossowi osobiście nie podobał się ten pomysł, ale to tylko dlatego, że reszta rodzeństwa chciała ją zrobić nie informując o całym tym pomyśle rodziców. - Mówię wam to zły pomysł, lepiej im powiedzieć. - Mówił już po raz setny dzisiaj, jednak nikt nie zwrócił na niego żadnej uwagi. Rodzeństwo bardziej wolało zająć się organizacją przyjęcia niż słuchać ich zdaniem „nieodpowiedzialnego i kłamliwego smarkacza”. Taką opinię sobie o nim wyrobili przebywając z Cody'm. Ross poddał się i zaprzestał przekonywać rodzinę do powiedzenia o wszystkim rodzicom. Nie chcąc przeszkadzać reszcie wrócił do swojego pokoju, a tam zaczął grać na gitarze dopiero co wymyśloną melodię. Pracował nad nią kilka godzin, aż zmorzył go sen. Obudziła go dopiero muzyka lecąca z dołu. - „Pewnie impreza się zaczęła.” - Pomyślał i wyszedł z pokoju. Nie mylił się, na dole wszyscy bawili się na całego. Ross dostrzegł, że gośćmi są: Laura, Vanessa, Raini, Calum i Cody. Chcąc pozostać niezauważonym, zszedł na dół i niepostrzeżenie wszedł do kuchni. Tam napił się wody i zjadł przygotowaną przez siebie kanapkę. Miał już wychodzić, ale do pomieszczenia wszedł Cody. Widać było gołym okiem, że chłopak pił alkohol. Brązowooki podszedł do Rossa i łapiąc go za ubrania przycisnął do jednej ze ścian.
- Widzisz, w końcu osiągnąłem to co chciałem. Twoja dziewczyna się we mnie zakochała, a twoi przyjaciele i rodzina wolą mnie od ciebie. - Powiedział. Te słowa choć proste i łatwe do wypowiedzenia, zabolały. Tak bardzo zabolały Rossa. Prawdą jest, że słowa ranią bardziej niż nóż, bo rana po nożu się zabliźni, a rana po słowie może pozostać już do końca życia.
- Tak, gratulację, osiągnąłeś to co chciałeś, zadowolony? - Zapytał.
- Oczywiście, że tak, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że cierpisz. Najbardziej boli cię to, że Laura jest teraz ze mną, prawda?
- Nie, to był jej wybór.
- Tak, w sumie to nie wiem jak mogłeś pokochać taką dziewczynę jak ona, przecież to ofiara losu.
- Nigdy nie mów tak o Laurze...... Ale to znaczy, że ty jej nie kochasz?
- Oczywiście, że nie, jak miałbym ją pokochać? - Powiedział, puścił Rossa i wyszedł z kuchni. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że Laura słyszała całą tą rozmowę, jednak nie zabolały jej słowa Cody'ego, tylko Rossa. Sama nie wiedziała dlaczego, ale tak było.
- Idź, pogadaj z nim. - Usłyszała nagle kobiecy głos za swoimi plecami. Odwróciła się i ujrzała przed sobą Vanessę, która widziała jak Laura podsłuchuje rozmowę Rossa i Cody'ego. - Przecież ty go nadal bardzo kochasz. - Dokończyła.
- To nie prawda, a jeśli chodzi o rozmowę, to nie miałabym odwagi, aby z nim porozmawiać. - Powiedziała i posmutniała. Vanessa, jednak to zignorowała i popchnęła swoją młodszą siostrę tak, że ta wpadła na Rossa. - Prze..... przep.... przepraszam. - Wydukała patrząc mu w oczy.
- Nic się nie stało. - Odpowiedział ledwo łapiąc oddech i chciał już iść, ale dziewczyna go zatrzymała.
- Zaczekaj. - Powiedziała i się do niego zbliżyła tak bardzo, że teraz dzieliły ich tylko milimetry. Ross poczuł ciepły oddech dziewczyny na swojej szyi i momentalnie od niej odskoczył.
- Ty piłaś? - Zapytał.
- Tylko trochę. - Skłamała, jednak Ross jej nie uwierzył. - Ok, dwa piwa i wino. - Dodała.
- Po takiej ilości jutro nie będziesz nic pamiętała.
- I co z tego, chcę korzystać z życia.
- To korzystaj, ale beze mnie. - Powiedział i wrócił do swojego pokoju. Nie mógł, jednak tam zbyt długo usiedzieć, więc wziął swój śpiewnik i wyszedł z pomieszczenia. Niepostrzeżenie wszedł do studia nagraniowego. Włączył nagrywanie i zaczął śpiewać ostatnio napisaną przez niego piosenkę, oczywiście była ona smutna.
I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam

Tak, zawsze genialny
Idealny muszę być
I muszę chcieć, super luz i już
Setki bzdur i już, to nie ja

I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam

Wiesz, lubię wieczory
Lubię się schować na jakiś czas
I jakoś tak, nienaturalnie
Trochę przesadnie, pobyć sam
Wejść na drzewo i patrzeć w niebo
Tak zwyczajnie, tylko że
Tutaj też wiem kolejny raz
Nie mam szans być kim chcę

I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam

Noc, a nocą gdy nie śpię
Wychodzę choć nie chcę spojrzeć na
Chemiczny świat, pachnący szarością
Z papieru miłością, gdzie ty i ja
I jeszcze ktoś, nie wiem kto
Chciałby tak przez kilka lat
Zbyt zachłannie i trochę przesadnie
Pobyć chwilę sam, chyba go znam

I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam (2x).” *

Gdy skończył, usłyszał krzyki dobiegające z dołu. Szybko wyszedł ze studia i zobaczył jak na dole Cody i Ell się biją. Widać było, że byli mocno upici. Ross zszedł na dół i stanął przy towarzystwie. - Nie daruję ci, że chciałeś pocałować Rydel! - Wykrzyknął Ratliff Cody'emu prosto w twarz. Temu wszystkiemu przyglądał się Riker, Ryland, Rocky, Calum i Rydel. Vanessa, Laura i Raini już zasnęły. Ell już chciał walnąć pięścią w twarz Cody'ego, ale w ostatniej chwili pojawił się między nimi Ross i złapał pięść chłopaka w otwartą dłoń, a potem ją ścisnął tak żeby nie mógł jej uwolnić.
- Ell, on nie jest tego warty. - Powiedział blondyn.
- Nie będziesz mu mówił co ma robić, cieniasie. - Powiedział Cody i odepchnął go uderzając z całej swojej siły z pięści w jego brzuch. Ross syknął z bólu i zgiął się w pół opadając na kanapę. Ból jaki czuł w tym miejscu był niewyobrażalnie wielki. Każdy widział w jakim stanie jest chłopak, bo nagle zrobił się blady jak ściana. Zaczęło mu się kręcić w głowie i na oczach wszystkich zemdlał. Reszta była nietrzeźwa i nie wzięła na poważnie stanu chłopaka, ale prawdą było, że Rossowi przydałaby się fachowa pomoc. Przyjaciele rozeszli się i poszli spać do swoich lub gościnnych pokoi, a Ross odzyskał przytomność dopiero po kilkunastu minutach. Nadal czuł ból, ale tym razem był to rodzaj ucisku w okolicy podbrzusza. Powoli wstał z kanapy i schylając się i trzymając za brzuch wszedł po schodach. Ledwo co wszedł do pokoju, poszedł spać, nawet się nie myjąc. Za bardzo go bolał brzuch, aby mógł się jeszcze umyć. Zasnął dopiero po 4:00 nad ranem.

* - Myslovitz - „Długość dźwięku samotności”.

*W następnym rozdziale.*

Cody i Laura umawiają się na randkę, a w tym samym czasie Olivia próbuje zbliżyć się do Rossa. Co wyjdzie z randki Cody'ego i Laury? Czy Olivii uda się poderwać Rossa? Na odpowiedzi czekajcie do 27 rozdziału.
Premiera już 17.11.13.

**********
Udało mi się wstawić rozdział wcześniej, co mnie bardzo cieszy. Wiem, że jest nudny i nijaki, ale następny jest lepszy. Mam nadzieję, że chociaż w jakimś małym stopniu przypadł wam do gustu i zostawicie jakiś komentarz pod TYM postem.
Całuski ;-* Marta Lynch.

poniedziałek, 11 listopada 2013

(61) 25. Nowa para & Artykuł.

Czasem z pozoru błahe rzeczy mogą dla kogoś znaczyć więcej niż nam się wydaje.” - Olivia Holt.
*Oczami Laury.*

Rano wstałam po 8:00, a to dlatego, że wczoraj do późna siedział u mnie Cody. Tak bardzo się cieszę, że jesteśmy razem. Umówiłam się dzisiaj z nim w parku o 10:30, a stamtąd pójdziemy do kawiarni, w której spotkamy się z Raini, Calumem, Ell'em, Rydel, Rocky'm, Rikerem, Rylandem i Vanessą, która tam pracuje. Dzisiaj cała szkoła ma odwołane lekcje z powodu malowania korytarza, więc tym lepiej dla nas. Wstałam z łóżka i podeszłam do kanapy. Wyjęłam z niej strój, według mnie idealny na spotkanie z przyjaciółmi, i weszłam z nim do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w przygotowane ubranie. Potem zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy spięłam w koka. Zadowolona z efektu swojej pracy wyszłam z łazienki i biorąc do ręki torebkę w kolorze bluzki z telefonem, portfelem, chusteczkami i szminką, zeszłam na dół. W kuchni napiłam się soku pomarańczowego i zjadłam jabłko. - Witaj córeczko, ślicznie wyglądasz. - Powiedział mój tata wchodząc do kuchni. - Z kim się umówiłaś? - Zapytał.
- Hej, dzięki. Umówiłam się z przyjaciółmi i moim nowym chłopakiem. - Powiedziałam na jednym tchu.
- Aha, a kiedy zdążyłaś pogodzić się z Rossem?
- Tato to Cody jest moim chłopakiem, a nie Ross. Ross to przeszłość, nie kocham go, rozumiesz? - Powiedziałam zupełnie tak jakbym kłamała.
- Ok, nie popieram tego związku, ale skoro jesteś z nim szczęśliwa to spoko.
- Dzięki tato i pamiętaj ja kocham Cody'ego, nie Rossa, rozumiesz? Owszem jeszcze tak niedawno czułam, że jest miłością mojego życia, ale teraz jest inaczej. Cody jest moim chłopakiem i to jego kocham najbardziej na świecie. - Wyznałam.
- Próbujesz przekonać mnie czy siebie?
- Yyyyy......... ciebie?
- Coś mi się nie wydaje. Kochanie od prawdziwej miłości nie da się uciec. Pewien mądry człowiek powiedział kiedyś „Jest taka miłość, która nie umiera do końca, choć zakochani od ciebie odejdą.”. Ty i Ross jesteście tego przykładem. Pewnie wydaje ci się teraz, że blefuję i moje słowa nie mają żadnego pokrycia, ale wiedz, że prędzej czy później sama zdasz sobie sprawę, że nigdy nie przestałaś kochać Rossa.
- Tak, tak. Mogę już iść? - Zapytałam znudzona.
- Hmm, ok, idź, tylko przemyśl moje słowa. - Odpowiedział, a ja podziękowałam mu całując go w policzek, po czym szybko wyszłam z domu. Gdy byłam w parku miałam jeszcze 20 minut do spotkania z Rossem, to znaczy Cody'm. Świetnie przez mojego tatę, nie mogę przestać o nim myśleć. Usiadłam na jednej z ławek i rozkoszując się piękną, słoneczną pogodą, patrzyłam na dzieci bawiące się w berka, psy goniące wiewiórki, bądź zakochane pary przechadzające się pomiędzy alejkami. W pewnej chwili ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto to. - Usłyszałam za plecami.
- Hm, R... - W tym momencie przerwałam. - Cody?
- Gratulacje, zgadłaś. - Szatyn odsłonił mi oczy, pocałował w policzek i stanął na wprost mnie. - Idziemy? - Zapytał i wyciągnął do mnie rękę.
- Tak. - Powiedziałam i złapałam jego dłoń. Wstałam z ławki i trzymając się za ręce poszliśmy do kawiarni. Gdy dotarliśmy, wszyscy już siedzieli przy stoliku, łącznie z Vanessą, która akurat miała przerwę. - Hej wam. - Powiedziałam i usiadłam obok Raini, a Cody obok mnie.
- Chcecie nam coś powiedzieć? - Zapytała Van, która akurat widziała jak trzymamy się za ręce.
- Jesteśmy razem. - Rzekłam, a wszyscy zaczęli nam gratulować. Zupełnie tak samo było, gdy R5 i Ryland dowiedzieli się, że Ross się ze mną spotyka. Och, muszę przestać o nim myśleć. Teraz jestem z Cody'm i tylko to się dla mnie liczy. Każdy z nas zamówił jakiś napój, ja postawiłam na shake truskawkowy, Raini i Calum cappuccino, Vanessa czekoladę z mlekiem, Rydel shake waniliowy, Ell jabłkowy, a Rocky, Riker, Ryland i Cody kawę mrożoną. W swoim towarzystwie bawiliśmy się świetnie, nie obyło się bez wygłupów i żartów. Rozmawiając mijały nam kolejny godziny.

*Oczami narratora.*
W czasie gdy przyjaciele wygłupiali się i śmiali bez Rossa, on siedział smutny w swoim pokoju na łóżku. Doskonale wiedział gdzie i z kim spotyka się dzisiaj jego rodzeństwo i Ell, bo rano podsłuchał jak planują spędzić ten czas, jednak nie chciał po raz kolejny prawić im kazania na temat tego jaki Cody jest fałszywy. Pomimo wszystko nadal miał nadzieję, że w końcu nadejdzie taki dzień, w którym jego rodzina i przyjaciele przejrzą na oczy, że Cody jest dwulicowym i zadufanym z sobie małolatem. Jednak z każdym następnym dniem ta nadzieja była coraz słabsza i bliska zgaszenia jak ognia rozpalanego w kominku. - Dzyń, dzyń. - Ten dźwięk wyrwał blondyna z rozmyśleń. Musiał otworzyć drzwi, bo nikogo innego nie było w domu. Rodzice R5 pojechali na kilka dni do rodziców Stormie, więc dzieci mają cały dom dla siebie. Ross otworzył drzwi i już po chwili pojawiła się w nich Olivia. - Hej Liv. - Powiedział i przytulił swoją przyjaciółkę, a ta odwzajemniła gest. Dziewczyna zgodnie z prośbą blondyna weszła do środka i stanęła na wprost niego.
- Dowiedziałam się, że jesteś sam w domu, więc chciałam ci jakoś dotrzymać towarzystwa. - Powiedziała. - Oczywiście jeśli chcesz. - Dokończyła.
- Jasne, że chcę. - Powiedział i zaprowadził dziewczynę do swojego pokoju. - Może obejrzymy jakiś film? - Zaproponował gdy znajdowali się już w pomieszczeniu.
- Dobra, to ty jakiś wybierz, a ja pójdę zrobić nam popcorn.
- Ok. - Dziewczyna wyszła, a Ross zaczął wybierać odpowiedni film. W końcu zdecydował się na „Straszny film 5”. Gdy skończył wszystko ustawiać zadzwonił do niego telefon. Szybko go odebrał, bo jak się okazało dzwonił Leo.
ROZMOWA TELEFONICZNA
R(Ross): Halo?
L(Leo): Hej Ross to ja Leo.
R: Cześć, coś się stało?
L: Tak, sądzę, że powinieneś o tym wiedzieć.
R: Ale o czym?
L: Wpisz w wyszukiwarkę adres, który zaraz ci podeślę.
R: Ok, ale......
KONIEC
Nie zdążył dokończyć ponieważ chłopak się rozłączył. Po chwili Ross otrzymał SMS'a i wpisał link z nim zawarty do wyszukiwarki. Na otwartej stronie pojawił się pewien artykuł. Ross przeczytał głośno jego tytuł i treść, a temu wszystkiemu przysłuchiwała się Olivia.

Tak, jesteśmy parą.” - wyznaje Laura Marano.
Dzisiaj widziano gwiazdę w towarzystwie przystojnego Cody'ego Christiana. Jak twierdzą świadkowie, para trzymała się za ręce i przytulała do siebie. - „Tak, to prawda, oficjalnie jesteśmy parą.” - potwierdziła Laura odpowiadając na pytanie jednego z reporterów. Jeszcze tak niedawno nastolatka spotykała się z muzykiem i tancerzem Rossem Lynchem, ale jak widać szybko znalazła sobie pocieszenie u innego. Czy ten związek to coś poważnego? A może to tylko chęć wywołania zazdrości u ex-chłopaka? Na te odpowiedzi raczej będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.
Rossowi zrobiło się przykro, że jego była dziewczyna, którą być może gdzieś tam w głębi serca nadal darzył dużym uczuciem, jest z Cody'm. Jednak za wszelką cenę próbował zapomnieć o tym uczuciu i pozbyć się myśli, że mógłby ją nadal kochać. Olivia z kolei, która nadal stała przed drzwiami do pokoju blondyna, nie wiedziała co zrobić. - „Czasem z pozoru błahe rzeczy mogą dla kogoś znaczyć więcej niż nam się wydaje.” - Pomyślała i udając, że nic nie widziała weszła do pomieszczenia. - Mam popcorn, a ty jaki film wybrałeś? - Zapytała tym samym wyrywając chłopaka z zamyślenia.
- „Straszny film 5” - Odpowiedział szybko. Włączył film i po chwili oboje oglądali seans siedząc na kanapie. Po skończonym filmie dużo rozmawiali i się wygłupiali. Dzięki Olivii Ross zapomniał o tym artykule i całej sprawie związanej z Laurą. Dziewczyna była w domu blondyna do 21:00. Po pożegnaniu się z nią, brązowooki poszedł się umyć i nie przejmując się nadal nie przychodzącym rodzeństwem poszedł spać. Zasnął dość szybko.

*W następnym rozdziale.*

Rydel, Riker, Rocky i Ryland, wbrew ostrzeżeniom Rossa, organizują imprezę, na którą zapraszają Cody'ego, Laurę, Caluma, Raini i Vanessę. Nie wszystko, jednak idzie po ich myśli. Co wydarzy się w czasie imprezy? Czy ktoś ucierpi? Odpowiedzi szukajcie w 26 rozdziale.
Premiera już 14.11.13.

********
Hejka, specjalnie dla was robiłam wszystko żeby się wyrobić i udało mi się to. Rozdział dodaję jeszcze dzisiaj. Mnie też denerwuje fakt, że Laura jest z Cody'm, ale bądźcie cierpliwi, a zostaniecie odpowiednio wynagrodzeni w następnych rozdziałach.
Całuski ;-* Marta Lynch.
P. S. W czwartek rozdziału spodziewajcie się między 19:00 a 20:00, bo będę wtedy zabiegana.