sobota, 10 maja 2014

One shot "Nigdy nie mów nigdy."

Była sobie 16 - letnia dziewczyna imieniem Laura Marano. Była to urocza, niska szatynka o brązowych oczach. Miała ona najlepszego przyjaciela - Rossa Lyncha. Był to wysoki blondyn o pięknych brązowych oczach. Połączyła ich pasja - miłość do muzyki, a może nawet do siebie. Kto wie? Rozumieli się bez słów, a ich przyjaźń trwała przez lata. Uwielbiali się razem wygłupiać i pisać do późnej nocy. Każdy mówił, że do siebie pasują, ale oni tak nie uważali. Może i mieli takie same charaktery, zainteresowania i w wyglądzie byli podobni, ale nigdy nie pomyśleli nawet, że mogliby kiedyś być razem. Było tak przynajmniej do pewnego dnia. Wtedy wszystko zmieniło się już na zawsze. Laura siedziała w swoim pokoju i jak co dzień pisała z Rossem. Ich rozmowa niczym nie różniła się od poprzednich, poleciały serduszka i czułe słówka, ale w pewnej chwili chłopak napisał coś co złamało dziewczynie serce, choć jeszcze o tym nie wiedziała. 
"Słuchaj, zakochałem się. Wcześniej to wypierałem, ale teraz już wiem, że było to błędem. Jestem zakochany na zabój." 
Laura, gdy to przeczytała poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Nie wiedziała dlaczego, ale zaczęła płakać z bólem i rozpaczą. Napisała, że to świetnie i musi kończyć po czym z żalem rzuciła się na łóżko. Przypomniały jej się wszystkie chwile spędzone z Rossem, to uczucie jak się przytulali, jak go zauważała, jak z nim pisała. To było wręcz nie do opisania. Przed oczami wciąż miała sceny z ich wspólnych spotkań i wyjść we dwoje lub w większym towarzystwie. W tej chwili wszystko stało się jasne - dziewczyna zakochała się na zabój w swoim najlepszym przyjacielu. Przestraszyła się. Jej największym strachem była utrata tego chłopaka, który znaczył dla niej cholernie dużo, zniszczenie tej mocnej więzi przez to uczucie, które w tej chwili nazwała "głupim". Płakała całą noc, najbardziej bała się spojrzeć chłopakowi w oczy, powstrzymać łzy i powiedzieć, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bała się tego, że nie da rady i zniszczy wszystko wyznając prawdę. Postanowiła jednak kłamać, okłamywać chłopaka i samą siebie. W końcu uważała to za najlepsze wyjście i jedyny sposób, aby go nie stracić.
Następnego dnia, dziewczyna od rana unikała chłopaka, nie chciała spojrzeć w jego hipnotyzujące ją brązowe oczy. Nie chciała też, aby zauważył, że coś się dzieje, więc w ogóle z nim nawet nie miała kontaktu wzrokowego. Udawało jej się to do zakończenia lekcji. Dziewczyna szybko wyszła ze szkoły i szła w kierunku swojego domu. On od początku wiedział, że coś jest nie tak, ale za każdym razem jak chciał podejść ona uciekała i udawała, że go nie zna. Chciał wiedzieć o co chodzi, czuł, że to coś poważnego, bo Laura nigdy się tak nie zachowywała. Poszedł, więc za nią. Dogonił ją po kilku minutach, złapał delikatnie za biodra i odwrócił w swoim kierunku, po czym spojrzał jej głęboko w oczy. - Co się stało? Czemu się tak zachowujesz? - Zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi.
- Jak? - Zapytała po kilku minutach ciszy.
- Unikasz mnie, nie rozmawiasz, nie patrzysz, udajesz, że mnie nie znasz. O co chodzi? - Rzekł ze zmartwieniem.
- To wszystko zniszczy. Nie chcę tego. Nie chcę zniszczyć naszej przyjaźni. Zbyt wiele dla mnie znaczy, ona jak i ty. - Powiedziała po chwili, a pojedyncza łza spłynęła po jej delikatnym poliku. Lynch starł ją opuszkiem palca i kontynuował.
- Nie ma takiej siły, która zniszczy naszą przyjaźń. Nie pozwolę na to. - Dziewczyna już wiedziała co zrobić. Musiała powiedzieć chłopakowi prawdę, przecież na nią zasługiwał. Nie chciała go stracić, ale uważała, że zasłużył na szczerość. Wzięła głęboki wdech i wyrwała się z objęć chłopaka.
- Ty nic nie rozumiesz!!! - Wykrzyczała mu prosto w twarz. - Kocham cię, ale ty kochasz inną. Nie chcę niszczyć tego, ale jak widać nie ma innego wyjścia. Cześć. - Dokończyła i odwróciła się do chłopaka plecami. Znów kilka pojedynczych łez spłynęło po jej delikatnej skórze. Blondyn nie dał za wygraną i gwałtownie odwrócił ją z powrotem łapiąc za nadgarstki. Od razu wpił się w jej usta z miłością i pożądaniem. Ona na początku zdezorientowana, po chwili odwzajemniła pocałunek. On czuł do niej to samo i gdy się oderwali powiedział jej te magiczne słowa „Kocham cię.”.......... I żyli długo i szczęśliwie........

Morał z tego taki: „Nigdy nie okłamuj samego siebie, bo to tylko sprawia, że przestajesz ufać innym.”


*************
Joł, joł, joł. :D Mam dla was one shot'a, bo jak na razie to jedyne co udało mi się napisać. Podoba wam się? Rozdział się piszę, powoli, ale mimo wszystko. Od teraz tak mogę zapełniać przerwy pomiędzy rozdziałami, co wy na to? Podoba się wam owa idea?
 
Całuski ;*** Marta Lynch.