„'Nadzieja'
– niby jedno krótkie słowo, a znaczy tak wiele. Ta nadzieja,
którą miałem w swoim sercu przez długi czas, właśnie umarła.”
- Ross Lynch.
*Oczami narratora.*
Dzisiejszy dzień przez wszystkich
nazywany „wtorkiem” zapowiadał się obiecująco. Wczoraj okazało
się, że uczniowie szkoły muzycznej w Los Angeles do szkoły będą
mogli przyjść dopiero w poniedziałek. Wszystkich cieszyła ta
informacja i z tej okazji Delly, Rik, Rocky i Ryland postanowili
zorganizować imprezę w gronie najbliższych. Rossowi osobiście nie
podobał się ten pomysł, ale to tylko dlatego, że reszta
rodzeństwa chciała ją zrobić nie informując o całym tym pomyśle
rodziców. - Mówię wam to zły pomysł, lepiej im powiedzieć. -
Mówił już po raz setny dzisiaj, jednak nikt nie zwrócił na niego
żadnej uwagi. Rodzeństwo bardziej wolało zająć się organizacją
przyjęcia niż słuchać ich zdaniem „nieodpowiedzialnego i
kłamliwego smarkacza”. Taką opinię sobie o nim wyrobili
przebywając z Cody'm. Ross poddał się i zaprzestał przekonywać
rodzinę do powiedzenia o wszystkim rodzicom. Nie chcąc przeszkadzać
reszcie wrócił do swojego pokoju, a tam zaczął grać na gitarze
dopiero co wymyśloną melodię. Pracował nad nią kilka godzin, aż
zmorzył go sen. Obudziła go dopiero muzyka lecąca z dołu. -
„Pewnie impreza się zaczęła.” - Pomyślał i wyszedł z
pokoju. Nie mylił się, na dole wszyscy bawili się na całego. Ross
dostrzegł, że gośćmi są: Laura, Vanessa, Raini, Calum i Cody.
Chcąc pozostać niezauważonym, zszedł na dół i niepostrzeżenie
wszedł do kuchni. Tam napił się wody i zjadł przygotowaną przez
siebie kanapkę. Miał już wychodzić, ale do pomieszczenia wszedł
Cody. Widać było gołym okiem, że chłopak pił alkohol.
Brązowooki podszedł do Rossa i łapiąc go za ubrania przycisnął
do jednej ze ścian.
- Widzisz, w końcu osiągnąłem to co
chciałem. Twoja dziewczyna się we mnie zakochała, a twoi
przyjaciele i rodzina wolą mnie od ciebie. - Powiedział. Te słowa
choć proste i łatwe do wypowiedzenia, zabolały. Tak bardzo
zabolały Rossa. Prawdą jest, że słowa ranią bardziej niż nóż,
bo rana po nożu się zabliźni, a rana po słowie może pozostać
już do końca życia.
- Tak, gratulację, osiągnąłeś to
co chciałeś, zadowolony? - Zapytał.
- Oczywiście, że tak, a najlepsze w
tym wszystkim jest to, że cierpisz. Najbardziej boli cię to, że
Laura jest teraz ze mną, prawda?
- Nie, to był jej wybór.
- Tak, w sumie to nie wiem jak mogłeś
pokochać taką dziewczynę jak ona, przecież to ofiara losu.
- Nigdy nie mów tak o Laurze...... Ale
to znaczy, że ty jej nie kochasz?
- Oczywiście, że nie, jak miałbym ją
pokochać? - Powiedział, puścił Rossa i wyszedł z kuchni.
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że Laura słyszała całą
tą rozmowę, jednak nie zabolały jej słowa Cody'ego, tylko Rossa.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale tak było.
- Idź, pogadaj z nim. - Usłyszała
nagle kobiecy głos za swoimi plecami. Odwróciła się i ujrzała
przed sobą Vanessę, która widziała jak Laura podsłuchuje rozmowę
Rossa i Cody'ego. - Przecież ty go nadal bardzo kochasz. - Dokończyła.
- To nie prawda, a jeśli chodzi o
rozmowę, to nie miałabym odwagi, aby z nim porozmawiać. -
Powiedziała i posmutniała. Vanessa, jednak to zignorowała i
popchnęła swoją młodszą siostrę tak, że ta wpadła na Rossa. -
Prze..... przep.... przepraszam. - Wydukała patrząc mu w oczy.
- Nic się nie stało. - Odpowiedział
ledwo łapiąc oddech i chciał już iść, ale dziewczyna go
zatrzymała.
- Zaczekaj. - Powiedziała i się do
niego zbliżyła tak bardzo, że teraz dzieliły ich tylko milimetry.
Ross poczuł ciepły oddech dziewczyny na swojej szyi i momentalnie
od niej odskoczył.
- Ty piłaś? - Zapytał.
- Tylko trochę. - Skłamała, jednak
Ross jej nie uwierzył. - Ok, dwa piwa i wino. - Dodała.
- Po takiej ilości jutro nie będziesz
nic pamiętała.
- I co z tego, chcę korzystać z
życia.
- To korzystaj, ale beze mnie. -
Powiedział i wrócił do swojego pokoju. Nie mógł, jednak tam zbyt
długo usiedzieć, więc wziął swój śpiewnik i wyszedł z
pomieszczenia. Niepostrzeżenie wszedł do studia nagraniowego.
Włączył nagrywanie i zaczął śpiewać ostatnio napisaną przez
niego piosenkę, oczywiście była ona smutna.
„I
nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam
Tak, zawsze genialny
Idealny muszę być
I muszę chcieć, super luz i już
Setki bzdur i już, to nie ja
I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam
Wiesz, lubię wieczory
Lubię się schować na jakiś czas
I jakoś tak, nienaturalnie
Trochę przesadnie, pobyć sam
Wejść na drzewo i patrzeć w niebo
Tak zwyczajnie, tylko że
Tutaj też wiem kolejny raz
Nie mam szans być kim chcę
I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam
Noc, a nocą gdy nie śpię
Wychodzę choć nie chcę spojrzeć na
Chemiczny świat, pachnący szarością
Z papieru miłością, gdzie ty i ja
I jeszcze ktoś, nie wiem kto
Chciałby tak przez kilka lat
Zbyt zachłannie i trochę przesadnie
Pobyć chwilę sam, chyba go znam
I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam (2x).” *
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam
Tak, zawsze genialny
Idealny muszę być
I muszę chcieć, super luz i już
Setki bzdur i już, to nie ja
I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam
Wiesz, lubię wieczory
Lubię się schować na jakiś czas
I jakoś tak, nienaturalnie
Trochę przesadnie, pobyć sam
Wejść na drzewo i patrzeć w niebo
Tak zwyczajnie, tylko że
Tutaj też wiem kolejny raz
Nie mam szans być kim chcę
I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam
Noc, a nocą gdy nie śpię
Wychodzę choć nie chcę spojrzeć na
Chemiczny świat, pachnący szarością
Z papieru miłością, gdzie ty i ja
I jeszcze ktoś, nie wiem kto
Chciałby tak przez kilka lat
Zbyt zachłannie i trochę przesadnie
Pobyć chwilę sam, chyba go znam
I nawet kiedy będę sam
Nie zmienię się, to nie mój świat
Przede mną droga którą znam,
Którą ja wybrałem sam (2x).” *
Gdy skończył, usłyszał krzyki
dobiegające z dołu. Szybko wyszedł ze studia i zobaczył jak na
dole Cody i Ell się biją. Widać było, że byli mocno upici. Ross
zszedł na dół i stanął przy towarzystwie. - Nie daruję ci, że
chciałeś pocałować Rydel! - Wykrzyknął Ratliff Cody'emu prosto
w twarz. Temu wszystkiemu przyglądał się Riker, Ryland, Rocky,
Calum i Rydel. Vanessa, Laura i Raini już zasnęły. Ell już chciał
walnąć pięścią w twarz Cody'ego, ale w ostatniej chwili pojawił
się między nimi Ross i złapał pięść chłopaka w otwartą dłoń,
a potem ją ścisnął tak żeby nie mógł jej uwolnić.
- Ell, on nie jest tego warty. -
Powiedział blondyn.
- Nie będziesz mu mówił co ma robić,
cieniasie. - Powiedział Cody i odepchnął go uderzając z całej
swojej siły z pięści w jego brzuch. Ross syknął z bólu i zgiął
się w pół opadając na kanapę. Ból jaki czuł w tym miejscu był
niewyobrażalnie wielki. Każdy widział w jakim stanie jest chłopak,
bo nagle zrobił się blady jak ściana. Zaczęło mu się kręcić w
głowie i na oczach wszystkich zemdlał. Reszta była nietrzeźwa i
nie wzięła na poważnie stanu chłopaka, ale prawdą było, że
Rossowi przydałaby się fachowa pomoc. Przyjaciele rozeszli się i
poszli spać do swoich lub gościnnych pokoi, a Ross odzyskał
przytomność dopiero po kilkunastu minutach. Nadal czuł ból, ale
tym razem był to rodzaj ucisku w okolicy podbrzusza. Powoli wstał z
kanapy i schylając się i trzymając za brzuch wszedł po schodach.
Ledwo co wszedł do pokoju, poszedł spać, nawet się nie myjąc. Za
bardzo go bolał brzuch, aby mógł się jeszcze umyć. Zasnął
dopiero po 4:00 nad ranem.
* - Myslovitz
- „Długość dźwięku samotności”.
*W
następnym rozdziale.*
Cody
i Laura umawiają się na randkę, a w tym samym czasie Olivia
próbuje zbliżyć się do Rossa. Co wyjdzie z randki Cody'ego i
Laury? Czy Olivii uda się poderwać Rossa? Na odpowiedzi czekajcie
do 27 rozdziału.
Premiera już 17.11.13.
**********
Udało mi się wstawić rozdział wcześniej, co mnie bardzo cieszy. Wiem, że jest nudny i nijaki, ale następny jest lepszy. Mam nadzieję, że chociaż w jakimś małym stopniu przypadł wam do gustu i zostawicie jakiś komentarz pod TYM postem.
Całuski ;-* Marta Lynch.
Boski,pisz nexta
OdpowiedzUsuńBOSKI rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam, ale nie wiem czy wytrzymam do niedzieli :* <3
SZybko pisz nexta, bo nie wytrzymam do niedzieli
OdpowiedzUsuń●﹏● www.rossandlauraforever.blogspot.com
Jejciu, jak można upić się po dwóch piwach i winie? XD Znaczy ja tam nie wiem, ale jak patrze na mojego tatę to się nie da XD
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Ba! On jest zajebisty! (ostatnio często używam ów określenia :D)
Dalej nie rozumiem ja RODZINA Rossa, zaufała bardziej Codyemu(czytaj:bezdusznemu skurwielowi :P) niż Rossiemu. :|
Czekam na nexta :) Jak ja wytrwam te 3 dni to ja nie wiem ;__;
Rozdział zajebisty! *_*
OdpowiedzUsuńBiedny Rossy..
ale mnie dobija zachowanie Laury!!!
Fajny rozdział, ale martwi mnie zachowanie niektórych osób;(
OdpowiedzUsuńCzekam na next<3
Fajny *.* Czekam na next :3
OdpowiedzUsuńSuper tak jak mi sie przysnilo wow dziwne ..... Czekam na next juz w niedziele:-)
OdpowiedzUsuńFajniutki rozdzialik, pisz nexta. piosenka odjazdowa:)
OdpowiedzUsuńŚwietny, już nie mogę się doczekać kolejnego :D
OdpowiedzUsuńJak ta piosenka się nazywa?
OdpowiedzUsuńRoździał cud malina
super jak zwykle szkoda że taki krótki i tak powoli dodajesz :(
OdpowiedzUsuń:D
noo nowy rozdział pliss
OdpowiedzUsuń