poniedziałek, 14 lipca 2014

(82) 8. Prawda & Skutki

A więc idź i spełniaj swoje marzenia. Mną się nie przejmuj i tak będę cię kochać wiecznie.” - Laura Marano

*Oczami Rossa*
Nie miałem pojęcia jak mogę powiedzieć Lau o wszystkim, jak wyznać jej całą prawdę, która tak we mnie siedziała i powoli usypiała me zmysły. Brakowało mi słów by móc to wszystko opisać. Teraz gdy stała tak przede mną bez słowa czekając na wyjaśnienia próbowałem otworzyć usta i zacząć mówić. - Wyjeżdżam... chyba. - Wymruczałem w końcu i spuściłem głowę. Laura podeszła do mnie i podniosła moją głowę tak abym spojrzał w jej oczy.
- Jak to wyjeżdżasz? Gdzie? Kiedy? Po co? - Zadała serię pytań nie ściągając ze mnie wzroku nawet na sekundę.
- Znaczy... nie wiem czy wyjeżdżam. To nie jest pewne, bo... mam wybór. - Szatynka nic nie mówiła tylko wzrokiem zachęcała mnie do dalszych wyjaśnień. Wziąłem głęboki oddech. - Dostałem propozycję podjęcia nauki w wyższej uczelni muzycznej – najlepszej w całych Stanach. - Zacząłem. - Pan Patrick Adams – dyrektor owej placówki oferuje mi 4 – letnie studia całkowicie przez niego sfinansowane. To dla mnie szansa, ale nie wiem co zrobić. Nie chcę tu zostawiać rodziny, przyjaciół, ciebie. - Dodałem.
- A gdzie jest ta szkoła? - Zapytała nadal ze zdziwieniem w oczach.
- No i widzisz... tu właśnie jest problem, bo w Nowym Jorku. - Odpowiedziałem i posmutniałem. - Chciałbym tam pojechać i się kształcić, ale tu mam wszystko. Tu się wychowałem. Nie chcę tego zostawiać na ponad 4 lata, bo chyba za bardzo bym tęsknił. - Powiedziałem.
- Kiedy byś wyjechał? - Zapytała Lau ponownie.
- Jeszcze przed końcem lutego. Mam czas z decyzją do 31 stycznia. - Rzekłem.
- Ross... kocham cię i chcę dla ciebie jak najlepiej, a więc jedź. Spełnij swoje marzenia, ja poczekam na ciebie choćby wieczność. Będziemy codziennie pisać, rozmawiać przez telefon czy skype, a gdy będę mogła przyjadę do ciebie. - Powiedziała, pocałowała mnie w policzek i przytuliła się do mnie jak do misia.
- Jesteś tego pewna? - Zapytałem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Znów mnie przytuliła. Razem udaliśmy się do mojego domu, a tam wyjaśniłem wszystko całej reszcie. Bardzo cieszyli się z mojej decyzji. Będę za nimi wszystkimi tęsknił, ale jak na razie korzystam z tego, że jeszcze tu jestem. Powiedziałem panu Patrickowi, że się zgadzam i poszedłem spać, bo tego dnia byłem wyjątkowo zmęczony.

*Oczami Laury.*
Siedziałam właśnie na parapecie w swoim pokoju. Ross już poszedł spać, wywnioskowałam to ze zgaszonego światła w jego pokoju. Patrzyłam w gwiazdy i myślałam. - "On wyjeżdża – tak bardzo będę za nim tęsknić. Nie zobaczymy się 4 lata, dla mnie będzie to jak wieczność, ale mimo wszystko będę się starać odwiedzać go kiedy tylko będę mogła. Przez 4 lata na pewno znajdzie się dłuższa chwila, no ale... muszę też podjąć leczenie. Muszę iść jutro do doktora i zapytać go o szczegóły. Wierzę, że dam radę i wyjdę z tego, jednak wolę nikomu nic nie mówić." - Siedziałam tak gdy nagle poczułam, że dzwoni mi telefon. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam połączenie. - Czego chcesz, Cody? - Zapytałam z pretensjami przez słuchawkę.
- Ciebie maleńka. - Odpowiedział mi.
- A tak na serio? - Zapytałam znudzona całą tą sytuacją.
- Mała, wróć do mnie. Kocham cię. - Powiedział głosem, który uważał za uwodzicielski. Tak mnie denerwował swoją głupią gadką. Wiem, że nie mówi poważnie. Nigdy mnie nie kochał i teraz na pewno też nie. Z resztą ja też go nie kochałam, nie kocham i nigdy nie pokocham. Kocham tylko Rossa i nikt tego nie zmieni.
- Odwal się ode mnie, Cody. I tak wiem, że to twoja kolejna gierka. - Wygarnęłam mu.
- Nie, no co ty. Żadna gierka. Ja tylko... - Nie dokończył, bo się rozłączyłam. Cicho westchnęłam i położyłam się na łóżku. Swoje ciało przykryłam kołdrą, a głowę położyłam na poduszce. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam.

<Następnego dnia.>
- Aaaaaaaa!!!! - Ten krzyk zbudził każdego mieszkańca domu rodziny Lynch. To Ross krzyczał z łazienki. Wszyscy biegiem znaleźli się w łazience, w której blondyn przed chwilą brał prysznic. Zastali tam brązowookiego stojącego na środku pomieszczenia w ubraniu. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że nastolatek miał różowe włosy. - Kto to zrobił? - Zapytał zdenerwowany Ross. Wszyscy prócz niego spojrzeli na Cody'ego. On po chwili to dostrzegł.
- No co? To nie byłem ja. - Powiedział, jednak każdy miał wrażenie, że kłamie.
- A więc kto? - Zapytał Riker i splótł ręce na klacie. On również nie wierzył w prawdziwość słów Christiana.
- A może Rydel. Ona przecież ma różową farbę do włosów, a wczoraj byłaś zła na Rossa, bo ci kupił złą odżywkę do włosów. - Zwrócił się w połowie do reszty, a w połowie do blondynki.
- Co? To są oszczerstwa. On mnie potem przeprosił i poszedł kupić właściwą, a ty nie próbuj się wymigać Christian, każdy wie, że to twoja sprawka. - Powiedziała zdenerwowana.
- Ha, chyba śnisz. - Powiedział lekceważąco.
- Kurde, miej facet jaja i się w końcu przyznaj. - Wtrącił się Rocky. Cody już miał się odezwać, ale przerwał im Ross.
- Dobra, dajcie spokój. Jakoś to się da zmyć, nic się przecież nie stało. Jest już po sprawie, a teraz wyjdźcie stąd proszę. - Powiedział, a wszyscy, aby się nie kłócić wyszli w pokoju czystości.
- I tak wiem, że to ty. - Powiedział Rik do Cody'ego.
- Tak, tak, jasne, jasne, ale dowodów na mnie nie macie, więc jestem czysty. - Powiedział udając świętego i wyszedł z domu Lynchów.
- Uhhhh, ale ten gość mnie wpienia. - Powiedział najstarszy z rodzeństwa.
- Tja, mnie też. - Dodał Rocky, a każdy przyznał mu rację.
- Ej, ludzie. Trzeba zdobyć na niego dowody. - Powiedziała Rydel.
- Jak chcesz to zrobić? - Zapytał jej chłopak.
- Normalnie. - Rzekła wymijająco i pociągnęła Ella w stronę drzwi, bo mieli iść właśnie na randkę. Rodzice rodzeństwa także udali się na randkę, więc dom był pod opieką Rikera.
- No, panowie, co robimy? - Zapytał Rik siedając na kanapie.
- Ja to bym sobie coś obejrzał. - Rzekł Ryland, a Rocky przyznał mu rację.
- Ok to wy coś wybierzcie, a ja pójdę zobaczyć co z Rossem.
- Ok. - Odpowiedzieli razem i po chwili Rikera już nie było w salonie. Wszedł po schodach i udał się do łazienki Rossa. Cicho zapukał, jednak na tyle głośno, by siedzący w środku chłopak to usłyszał.
- Proszę. - Usłyszał w odpowiedzi i ostrożnie złapał za klamkę po czym wszedł do środka. - Hej Riker. - Przywitał się młodszy brat.
- Elo młody. Jak tam z fryzurą?
- A już lepiej. Farba schodzi. - Uśmiechnął się, a Riker mu odpowiedział tym samym.
- To dobrze, wiesz, że to Cody, prawda?
- Rik, nie zaczynaj znowu. To nie on i tyle.
- Serio w to wierzysz? Sam mówiłeś jeszcze niedawno, że byłby do czegoś takiego zdolny.
- Riker, przestań. Nie ma dowodów, że to on, więc nie będę go obciążał.
- Jak sobie chcesz, ale jesteś dla niego za dobry.
- Tak, tak. Możemy zmienić temat?
- Dobrze, wczoraj dzwoniłem do organizatora naszej trasy koncertowej i powiedziałem, że z powodu twoich studiów nie może się ona odbyć.
- Serio? Ehhh, przez te studia wszystko się niszczy. - Po tych słowach blondyn posmutniał.
- Nie, to nieprawda, przecież wiesz. Dzięki studiom będzie ci łatwiej stać się kimś, od dziecka o tym marzyłeś, zapomniałeś? A jeśli nie w tym roku to za te 4 lata odbędzie się nasza trasa, one w przeciwieństwie do studiów nie uciekną.
- Czyli twoim zdaniem dobrze zrobiłem zgadzając się?
- Zrobiłeś bardzo dobrze. - Powiedział i przytulił młodszego brata. - Jestem z ciebie taki dumny. - Szepnął mu do ucha i poklepał po plecach. Potem wyszedł z łazienki i wrócił do rodzeństwa. W trójkę zaczęli oglądać horror pt. "Piła 5".

<Tymczasem u Laury.>
Dziewczyna od rana była na nogach. Posprzątała w pokoju, wykonała poranną toaletę i przebrała się. Zjadła śniadanie i żegnając się z rodziną udała się do lekarza, u którego się niedawno badała. - Dzień dobry, panie doktorze. - Powiedziała nieśmiało gdy weszła do gabinetu.
- Laura... witaj. - Odpowiedział jej mężczyzna i  uśmiechnął się do nastolatki, a ona odwzajemniła jego gest.
- Doktorze, wyjdę z tego? - Zapytała prosto z mostu.
- Nigdy nie ma stu procentowej pewności, ale z twoją odpornością jest 85% szans, że tak. - Pocieszył ją mężczyzna.
- Dobrze, a więc co mam robić?
- Zostaniesz u nas na obserwacji na noc, zrobimy ci parę badań i zobaczymy co dalej.
- Dobrze. Powiedziała i udała się do oddzielnej sali. Tam przebrana w szpitalną piżamę przykryła się kołdrą i czekała na dalsze rozwinięcie się sytuacji.

*W następnym rozdziale.*
Lekarze po zbadaniu dziewczyny są w szoku. Nie spodziewali się, że jej sytuacja aż tak się rozwinie. Co zszokowało lekarzy? Jakie są wyniki powtórnych badań? Odpowiedzi szukajcie w 9 rozdziale 3 sezonu opowiadania.
PREMIERA JESZCZE W LIPCU.

**********
Ta dam, no i w końcu jest po ponad miesiącu oczekiwania. Jesteście tu jeszcze? Nie wiem czy rozdział się wam spodoba, pisany był na szybko, więc sama nie umiem go ocenić. Jak myślicie, co będzie dalej:? Jak to wszystko się potoczy? A tak w ogóle to jak mam mijają wakacje? Wyjechaliście gdzieś? Macie plany by wyjechać?
Całuski ;* Marta Lynch