poniedziałek, 17 lutego 2014

(79) 5. Utrata głosu & Wizyta.

Musisz się wyleczyć, bo inaczej nici z naszego koncertu. Przecież jesteś na głównym wokalu. Bez ciebie koncert nie może się odbyć.” - Rydel Lynch.

*Oczami narratora.*
Nastał kolejny piękny dzień w Los Angeles. Minęło już kilka dni od ostatnich wydarzeń. Jutro miał nastać ważny dla wszystkich dzień. Miał się bowiem odbyć coroczny Festiwal Muzyki w Los Angeles. R5 już od samego rana przygotowywało się do występu. Wcześniej uznali, że Ross będzie śpiewał wszystkie piosenki, bo jako jedyny ma odpowiedni głos, a oni będą służyć za chórki. Chłopak kilka dni wcześniej umówił swoją dziewczynę – Laurę z kolegą swojego ojca, który jest lekarzem na wizytę, która miała się odbyć dzisiejszego dnia. Dziewczyna nie chciała, aby chłopak z nią jechał choć ten nalegał. Uznała, że woli najpierw się dowiedzieć co z nią jest, a dopiero potem powiedzieć o wszystkim Rossowi. Około godziny 10 u progu drzwi rodziny Lynch pojawił się Cody Christian. Ross wpuścił go do środka i razem przeszli do pokoju prób. Chłopak usiadł na jednym z krzesełek i patrzył jak gra zespół. Przyjaciele zagrali kilka piosenek, które oczywiście śpiewał Ross. W pewnej chwili poczuł się spragniony. - Pójdę się napić. - Powiedział.
- Pójdę z tobą. - Dodał Cody i razem udali się do kuchni. Ross sobie zrobił sok wiśniowy, który pomaga przy śpiewaniu, a Cody'emu i reszcie multiwitaminę. Różnica w kolorze tych cieczy tylko pomogła Cody'emu. Gdy Ross poszedł po tackę na szklanki, chłopak wyciągnął z kieszeni jakąś saszetkę, otworzył ją i wsypał jej zawartość do szklanki z napojem Rossa, po czym wszystko dokładnie wymieszał. Po chwili wrócił blondyn z tacką i razem ruszyli na górę.
- Jesteśmy. - Powiedział Ross i rozdał wszystkim po szklance, a sam wziął swoją i wypił jej zawartość, a Cody w głębi duszy triumfował gdy blondyn wziął ostatniego łyka. - Ok, możemy grać. - Dodał brązowooki. Wszyscy zajęli swoje miejsca i zaczęli grać. W końcu dało się też usłyszeć głos Rossa, który na początku był spokojny, a potem coraz wyższy. W końcu trafił na najwyższą nutę, ale niestety zafałszował co mu się nigdy nie zdarza. Po chwili powtórzył to, ale bez skutku, Ross stracił głos dzień przed występem.
- Ross, co się stało? - Zapytał Cody z udawanym współczuciem. Tak naprawdę w głębi duszy cieszył się z kolejnego nieszczęścia Rossa.
- On stracił głos, nie widzisz? Jak ślepy jesteś to idź do okulisty. - Powiedział zdenerwowany Riker.
- Riker spokojnie. - Powiedział Rocky. - On nie jest tego wart. - Dodał.
- Właśnie, mamy tu większy problem. Ross stracił głos. - Potwierdził Ellington.
- Ross.... - Zaczęła Delly i podeszła do chłopaka. - Musisz się z tego wyleczyć, bo inaczej nici z naszego koncertu. Przecież jesteś na głównym wokalu. Bez ciebie koncert nie może się odbyć. - Powiedziała i przytuliła chłopaka, a ten odwzajemnił jej gest. Na migi powiedział wszystkim, że ich bardzo przeprasza i udał się do swojego pokoju, a Cody zadowolony jak zawsze udał się do swojego domu. Ross czuł, że wszystkich zawiódł, swoich rodziców, rodzeństwo, przyjaciół i fanów, którzy tak bardzo czekali na ich koncert. Choć to nie była jego wina, uważał, że tak jest. Usiadł na łóżku i wyciągnął spod niego pudełko, po czym ściągnął jego wieczko i wyciągnął z niego zdjęcia. Na każdym z nich był młodszy Ross i jego rodzina. Były one jeszcze z czasów jak śpiewali w piwnicy, a potem w wesołym miasteczku. Rossowi od razu zrobiło się miło na sercu gdy przypomniał sobie te wszystkie lata z muzyką. Przypomniał mu się także dzień, w którym po raz pierwszy poszedł do akademii tańca, gdzie zapisał się w wieku 5 lat. Tego dnia towarzyszył mu wielki stres, bo owa szkoła przyjmowała tylko osoby spełniające określone wymogi. Poziom w niej był wysoki, ale dzięki swoim umiejętnością, Ross zrobił olbrzymie wrażenie na jurorach i mógł się zacząć kształcić w owej placówce. Po dziś dzień wspomina tamto wydarzenie. Każdego ranka gdy się budzi uświadamia sobie, że muzyka to całe jego życie i nie przeżyłby bez niej nawet godziny. Teraz gdy stracił głos, bał się, że potem wszyscy będą wytykać jego rodzinę i przyjaciół palcami, bo on nie mógł zaśpiewać na Festiwalu Muzyki w Los Angeles. Wszystkie zdjęcia schował do pudełka gdy nagle usłyszał dźwięk sms'a. Wziął telefon do rąk i odczytał ową wiadomość, która była od jego przyjaciela Caluma.

Dziękuję ci bardzo Ross, że doradziłeś mi oświadczyć się Raini. Zgodziła się. Chcielibyśmy abyście z Laurą byli naszymi świadkowymi. Zgadzasz się? Planujemy się pobrać jeszcze przed końcem stycznia, więc nie ma zbyt wiele czasu.”

Ross niezwłocznie mu odpisał, że się zgadza tylko nie wie co z Laurą, ale z nią o tym pogada i da mu znać. Ten mu tylko odpisał któtkie „OK” i na tym skończyła się ta refleksja. - Ross, tutaj jesteś. Wszędzie cię szukałam. - Powiedziała Rydel wchodząc do pokoju młodszego brata. - Masz tu herbatkę z ziołami. Podobno pomaga w gojeniu się strun głosowych, więc wypij, a potem się połóż i prześpij, a jutro się zobaczy jaki będzie twój głos. - Ross jej na migi podziękował i wykonał polecenia starszej siostry. Po wypiciu owej substancji położył się spać z nadzieją, że jutro będzie lepiej.

<Tymczasem w domu rodziny Marano.>
Laura właśnie się ubierała, bo za kilka minut wychodziła na spotkanie z panem doktorem Adamem Voice, u którego miała umówioną wizytę. Chciała iść tam sama, więc odmawiała gdy Ross i Vanessa zaproponowali jej, że z nią pójdą. Gdyby tylko mała Marano wiedziała co ją czeka. Ubrała się w fioletowe rurki, biało-czarną koszulkę na ramiączkach w poziome paski, a do tego dobrała różowe baleriny i czarną skórzaną kurtkę. Była już gotowa, więc zarzuciła torbę na ramię i pożegnawszy się z rodziną, opuściła rodzinny dom. Udała się do szpitala i była tam po 40 minutach. W poczekalni czekała 10 minut, aż lekarz w końcu ją przyjął. - Witaj Laura, Ross mi o tobie dużo opowiadał. - Powiedział mężczyzna. - To co się z tobą dzieje? - Zapytał, a Laura usiadła na prost niego.
- Panie doktorze, bo to jest tak, że ja od kilku dni wymiotuję, kręci mi się w głowie, nie chcę nic jeść, humor mi się zmienia kilka razy na minutę i ostatnio też trochę przytyłam. - Wyjaśniła.
- Hmm, dobrze. Połóż się proszę na łóżku i podwiń koszulkę. - Nakazał lekarz. Dziewczyna wykonała jego polecenie, a ten zrobił jej UZG. - Dobrze, powiedz mi, czy myślałaś ostatnio o macierzyństwie? - Zapytał po zakończeniu badań.
- Ostatnio trochę tak. Niedawno miałam sen, w którym była pani będąca w ciąży i pchała przed sobą wózek dziecięcy, ale on był pusty. - Powiedziała. - Panie doktorze, co to może znaczyć? - Zapytała przestraszona.
- Wiesz, w ciąży nie jesteś, bo badania by to wykazały, ale skoro masz takie objawy i myślisz dużo o macierzyństwie, to znaczy, że masz urojoną ciążę. - Powiedział. - Słyszałaś o tym? - Zapytał.
- Coś obiło mi się o uszy. Ale podobno mają to tylko kobiety, które bardzo pragną dziecka.
- Owszem, ale wszystko może w tych czasach się zdarzyć. - Powiedział. - Może gdzieś w głębi duszy pragniesz mieć dziecko i twój organizm tak się zachowuje. - Dodał. - Musisz przestać się wszystkim stresować i odpocząć. Najlepiej nie myśl o ciąży i macierzyństwie, a jak to nie pomoże to pod koniec miesiąca zgłoś się do mnie. - Doradził, a dziewczyna podziękowała mu, pożegnała się z nim i opuściła szpital. Wracała do domu okrężną drogą, bo chciała dotlenić swój organizm.
- Laura, Laura, zaczekaj!!! - Krzyczał ktoś z oddali. Dziewczyna odwróciła się w stronę owego głosu i ujrzała przed sobą Cody'ego.
- Po co mnie wołasz? - Zapytała oschle. Cody nic nie odpowiedział tylko pociągnął szatynkę za rękę i prowadził w nieznanym dla niej kierunku. Puścił ją dopiero gdy znaleźli się w odludnej części parku. Stanął przed nią i zaczął się do niej zbliżać.
- Ross stracił głos, więc nie wiadomo czy wystąpi jutro na Festiwalu Muzyki w Los Angeles. - Powiedział i pogłaskał Laurę po policzku. - Są na to marne szanse. - Dodał i jeszcze bardziej zbliżył się do dziewczyny. Przytwierdził ją do ściany, a jej ręce trzymał uniemożliwiając jej ucieczkę. Jeszcze bardziej się do niej zbliżył, a dziewczyna próbowała się za wszelką cenę uwolnić, jednak nic jej to nie dało. Cody był od niej o wiele silniejszy. Christian już miał pocałować brązowooką, ale ta korzystając z jego nieuwagi, z całej swojej siły nadepnęła na stopę chłopaka swoim obcasem od buta. Ten syknął z bólu i złapał za bolącą część ciała. Laura w tym czasie zdążyła mu dać w twarz z liścia i uciec z tamtego miejsca. Biegła ile tylko miała sił w nogach, co nie było dla niej łatwą czynnością, ponieważ miała na stopach 5 cm szpilki. Po kilkunastu minutach dobiegła pod dom swojego chłopaka. Podeszła do drzwi i miała już zadzwonić dzwonkiem, gdy nagle usłyszała dźwięk sms'a. Odblokowała telefon i przeczytała ową wiadomość, której nadawcą był Cody.

Nie powiesz mu tego, bo wiesz, że on ma teraz ważniejsze sprawy na głowie, tak jak utrata głosu. Z resztą tylko spróbuj, a zrobię wszystko abyście nie byli już razem. Raz mi się przecież udało.”

Dziewczyna nic mu nie odpisała tylko schowała telefon do kieszeni. Bardzo chciała powiedzieć o wszystkim Rossowi, ale za bardzo bała się tego, że przez to go straci. Powoli wycofała się z chodnika przed ich domem i weszła do swojego mieszkania. Już od progu przywitała ją rodzina i zaczęła zasypywać pytaniami. - Wszystko w porządku? Co powiedział lekarz? - Zapytała dziewczynę mama. Ona chciała już coś odpowiedzieć, ale nagle zrobiło jej się niedobrze i pobladła. Zaczęło się jej kręcić w głowie i zemdlała, ale dzięki zwinnemu refleksowi jej ojca, dziewczyna upadła w jego ramiona. - Jedziemy do szpitala. - Powiedziała Ellen Marano i razem z mężem zaniosła Laurę do samochodu. Vanessie kazali zostać w domu i wszystkiego pilnować. Po kilku minutach samochód odjechał, a nikt nie wiedział co się dzieje. Jednak już za chwilę wszystko miało się wyjaśnić.

*W następnym rozdziale.*

Laura jest poddana szczegółowym badaniom. Wkrótce wszystko staje się jasne, jednak jest to dla Laury wielki szok. W tym samym czasie R5 próbuje wszystkiego, aby Ross odzyskał głos. Co wykażą wyniki badań Laury? Czy to dobra, czy zła nowina? Czy Ross odzyska głos i R5 wystąpi na Festiwalu Muzyki w Los Angeles? Odpowiedzi na te pytania szukajcie w 6 rozdziale 3 sezonu.
PREMIERA JESZCZE NIE UZGODNIONA. 

************
Witajcie znów. Dawno mnie tu nie było. Pamiętacie mnie jeszcze? Mam nadzieję, że tak. Dodaję rozdział, który napisałam dawno, ale jakoś nie mogłam go znaleźć. Następnego jeszcze nie mam bo wena mi nadal nie wróciła. Nie wiem kiedy go wstawię i wgl napiszę, ale musicie być cierpliwi. Mam teraz trochę problemów i nie mam głowy myśleć o blogu. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Całuski :*** Marta Lynch.

25 komentarzy:

  1. Nie zapomniałam.
    twój blog jest świetny.Zmieniłaś swój styl pisania i to mi się bardzo podoba.Biedna Laura,Cody ją szantażuje.Przypomina mi się jeden film,ale nie pamiętam tytułu.
    No i czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
    Wreszcie jest nowy rozdział!!! Długo na niego czekałam.
    Jest cudowny!!! No, mega genialny!!!!
    Wcale o Tobie nie zapomniałam, cały czas patrzyłam czy nie ma nowego rozdziału. A jak zobaczyłam, że jest to zaczęłam skakać z radości.
    Tak mi przykro, że nie masz weny :(
    Mam nadzieję, że szybko wróci! Bardzo Ci tego życzę.
    Czekam na następny, piękny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja codziennie myślę o tym blogu :*
    Po prostu nie umiem zapomnieć XD Życzę WENY :)
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybyś nie napisała na asku, przeczytałabym dopiero jutro.
    Super, a jednocześnie nieco się poplątałam...
    Kocham ;*
    Ula

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie że te objawy mogą być przy ciąży urojonej ale żeby była aż tak zdesperowana. Przecież takie coś to starszym kobietom się przydarzają bez partnerów chcące mieć dziecko Rozdział świetny , a Cody znów komplikuje sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahh, nikt by nie zapomniał o tak świetnym blogu!
    Piszesz tak cudownie, że zapominam o Bożym świecie.
    Rozdział Genialny! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super byl rozdzial jednak radze ci zajrzec na komentarze z przeprosiny co tam sie dzialo kazdy sie ze soba klucil i wgl. Rozdzial auper wreszcie taki dlugi i pelen akcji:-):-):-):-):-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudowny. ciekawe co z rossem i Laura. czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny, życzę Ci weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mówiłam, że nie ciąża! XD Ale jeszcze wszystko może się zdarzyć xD Rozdział jest świetny, ale błagam niech Cody... Hm... Umrze? Tak, umrze :D Czekam na następny. Mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko, ale nie poganiam cię.... Masz ważniejsze sprawy niż blog :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja? Jam miałabym zapomnieć? Pfff, wolne żarty *.* Wejdź sobie na poprzedni post, zostałam okrzyknięta twoim adwokatem xD Dla ciebie 85% zniżki c;
    Ale poważnie:
    Rozdział świetny, zajebisty, genialny, wspaniały, cudowny, zapierający dech w piersiach, śliczny i...moje słownictwo się kończy xd
    Czekam na kolejny. Może się pojawić nawet za rok, ale ja i tak będę czekać <3

    P.S Może walniesz jakiegoś one shot'a z wykorzystaniem historii Uli? ;D Bo 'przypadkiem' czytałam jej pomysły na ask'u i 'przypadkiem' mi się spodobały xD Wolałabym, żebyś nie wyglądała jak Violetta, ale Ula wiedziała, co robi ;> Czekam na coś takiego ;)
    A Ula chętnie pomoże, c'nie? xDDD

    OdpowiedzUsuń
  12. ;-)A caly czas patrzylam na tego bloga
    Ale czemu musialas go tak skonczyc smutbo mi sie zrobilo
    Ale i tak blog cudowny
    Czekam na next z cierpliwoscia

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jest bardzo fajny!
    Czekam na next i rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zrozumiano, i rozdział superaśny! Czekam CIERPLIWIE na nexta

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na nexta
    Świetnie piszesz
    ŻYCZĘ WENY

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam na nexta.
    Rozdział super, zresztą jak cały blog.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper. Kocham tego bloga i czekam na next. Klaudia K.

    OdpowiedzUsuń
  18. Super rozdział :D strasznie mnie zżera ciekawość co dolega Laurze. plisssss nie Cody zniknie z ich życia i niech Laura powie wszystko Rossowi :D Niech jak na razie będzie happy :D

    OdpowiedzUsuń
  19. ROZDZIAŁ BOSKI JAK KAŻDY INNY < 333
    SERDECZNIE ZAPRASZAM DO MNIE < 3
    http://mojahistoriaauslly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. W realu ross tez jest chory

    OdpowiedzUsuń
  21. Napocztku było że ma balerinki a potem nagle obcasy...

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)