„Musisz
się wyleczyć, bo inaczej nici z naszego koncertu. Przecież jesteś
na głównym wokalu. Bez ciebie koncert nie może się odbyć.” -
Rydel Lynch.
*Oczami narratora.*
Nastał kolejny piękny dzień w Los
Angeles. Minęło już kilka dni od ostatnich wydarzeń. Jutro miał
nastać ważny dla wszystkich dzień. Miał się bowiem odbyć
coroczny Festiwal Muzyki w Los Angeles. R5 już od samego rana
przygotowywało się do występu. Wcześniej uznali, że Ross będzie
śpiewał wszystkie piosenki, bo jako jedyny ma odpowiedni głos, a
oni będą służyć za chórki. Chłopak kilka dni wcześniej umówił
swoją dziewczynę – Laurę z kolegą swojego ojca, który jest
lekarzem na wizytę, która miała się odbyć dzisiejszego dnia.
Dziewczyna nie chciała, aby chłopak z nią jechał choć ten
nalegał. Uznała, że woli najpierw się dowiedzieć co z nią jest,
a dopiero potem powiedzieć o wszystkim Rossowi. Około godziny 10 u
progu drzwi rodziny Lynch pojawił się Cody Christian. Ross wpuścił
go do środka i razem przeszli do pokoju prób. Chłopak usiadł na
jednym z krzesełek i patrzył jak gra zespół. Przyjaciele zagrali
kilka piosenek, które oczywiście śpiewał Ross. W pewnej chwili
poczuł się spragniony. - Pójdę się napić. - Powiedział.
- Pójdę z tobą. - Dodał Cody i
razem udali się do kuchni. Ross sobie zrobił sok wiśniowy, który
pomaga przy śpiewaniu, a Cody'emu i reszcie multiwitaminę. Różnica
w kolorze tych cieczy tylko pomogła Cody'emu. Gdy Ross poszedł po
tackę na szklanki, chłopak wyciągnął z kieszeni jakąś
saszetkę, otworzył ją i wsypał jej zawartość do szklanki z
napojem Rossa, po czym wszystko dokładnie wymieszał. Po chwili
wrócił blondyn z tacką i razem ruszyli na górę.
- Jesteśmy. - Powiedział Ross i
rozdał wszystkim po szklance, a sam wziął swoją i wypił jej
zawartość, a Cody w głębi duszy triumfował gdy blondyn wziął
ostatniego łyka. - Ok, możemy grać. - Dodał brązowooki. Wszyscy
zajęli swoje miejsca i zaczęli grać. W końcu dało się też
usłyszeć głos Rossa, który na początku był spokojny, a potem
coraz wyższy. W końcu trafił na najwyższą nutę, ale niestety
zafałszował co mu się nigdy nie zdarza. Po chwili powtórzył to,
ale bez skutku, Ross stracił głos dzień przed występem.
- Ross, co się stało? - Zapytał Cody
z udawanym współczuciem. Tak naprawdę w głębi duszy cieszył się
z kolejnego nieszczęścia Rossa.
- On stracił głos, nie widzisz? Jak
ślepy jesteś to idź do okulisty. - Powiedział zdenerwowany Riker.
- Riker spokojnie. - Powiedział Rocky.
- On nie jest tego wart. - Dodał.
- Właśnie, mamy tu większy problem.
Ross stracił głos. - Potwierdził Ellington.
- Ross.... - Zaczęła Delly i podeszła
do chłopaka. - Musisz
się z tego wyleczyć, bo inaczej nici z naszego koncertu. Przecież
jesteś na głównym wokalu. Bez ciebie koncert nie może się odbyć.
- Powiedziała i przytuliła chłopaka, a ten odwzajemnił jej gest.
Na migi powiedział wszystkim, że ich bardzo przeprasza i udał się
do swojego pokoju, a Cody zadowolony jak zawsze udał się do swojego
domu. Ross czuł, że wszystkich zawiódł, swoich rodziców,
rodzeństwo, przyjaciół i fanów, którzy tak bardzo czekali na ich
koncert. Choć to nie była jego wina, uważał, że tak jest. Usiadł
na łóżku i wyciągnął spod niego pudełko, po czym ściągnął
jego wieczko i wyciągnął z niego zdjęcia. Na każdym z nich był
młodszy Ross i jego rodzina. Były one jeszcze z czasów jak
śpiewali w piwnicy, a potem w wesołym miasteczku. Rossowi od razu
zrobiło się miło na sercu gdy przypomniał sobie te wszystkie
lata z muzyką. Przypomniał mu się także dzień, w którym po raz
pierwszy poszedł do akademii tańca, gdzie zapisał się w wieku 5
lat. Tego dnia towarzyszył mu wielki stres, bo owa szkoła
przyjmowała tylko osoby spełniające określone wymogi. Poziom w
niej był wysoki, ale dzięki swoim umiejętnością, Ross zrobił
olbrzymie wrażenie na jurorach i mógł się zacząć kształcić w
owej placówce. Po dziś dzień wspomina tamto wydarzenie. Każdego
ranka gdy się budzi uświadamia sobie, że muzyka to całe jego
życie i nie przeżyłby bez niej nawet godziny. Teraz gdy stracił
głos, bał się, że potem wszyscy będą wytykać jego rodzinę i
przyjaciół palcami, bo on nie mógł zaśpiewać na Festiwalu
Muzyki w Los Angeles. Wszystkie zdjęcia schował do pudełka gdy
nagle usłyszał dźwięk sms'a. Wziął telefon do rąk i odczytał
ową wiadomość, która była od jego przyjaciela Caluma.
„Dziękuję ci bardzo Ross, że
doradziłeś mi oświadczyć się Raini. Zgodziła się. Chcielibyśmy
abyście z Laurą byli naszymi świadkowymi. Zgadzasz się? Planujemy
się pobrać jeszcze przed końcem stycznia, więc nie ma zbyt wiele
czasu.”
Ross niezwłocznie mu odpisał, że się
zgadza tylko nie wie co z Laurą, ale z nią o tym pogada i da mu
znać. Ten mu tylko odpisał któtkie „OK” i na tym skończyła
się ta refleksja. - Ross, tutaj jesteś. Wszędzie cię szukałam. -
Powiedziała Rydel wchodząc do pokoju młodszego brata. - Masz tu
herbatkę z ziołami. Podobno pomaga w gojeniu się strun głosowych,
więc wypij, a potem się połóż i prześpij, a jutro się zobaczy
jaki będzie twój głos. - Ross jej na migi podziękował i wykonał
polecenia starszej siostry. Po wypiciu owej substancji położył się
spać z nadzieją, że jutro będzie lepiej.
<Tymczasem w domu rodziny Marano.>
Laura właśnie się ubierała, bo za
kilka minut wychodziła na spotkanie z panem doktorem Adamem Voice, u
którego miała umówioną wizytę. Chciała iść tam sama, więc
odmawiała gdy Ross i Vanessa zaproponowali jej, że z nią pójdą.
Gdyby tylko mała Marano wiedziała co ją czeka. Ubrała się w
fioletowe rurki, biało-czarną koszulkę na ramiączkach w poziome
paski, a do tego dobrała różowe baleriny i czarną skórzaną
kurtkę. Była już gotowa, więc zarzuciła torbę na ramię i
pożegnawszy się z rodziną, opuściła rodzinny dom. Udała się do
szpitala i była tam po 40 minutach. W poczekalni czekała 10 minut,
aż lekarz w końcu ją przyjął. - Witaj Laura, Ross mi o tobie
dużo opowiadał. - Powiedział mężczyzna. - To co się z tobą
dzieje? - Zapytał, a Laura usiadła na prost niego.
- Panie doktorze, bo to jest tak, że
ja od kilku dni wymiotuję, kręci mi się w głowie, nie chcę nic
jeść, humor mi się zmienia kilka razy na minutę i ostatnio też
trochę przytyłam. - Wyjaśniła.
- Hmm, dobrze. Połóż się proszę na
łóżku i podwiń koszulkę. - Nakazał lekarz. Dziewczyna wykonała
jego polecenie, a ten zrobił jej UZG. - Dobrze, powiedz mi, czy
myślałaś ostatnio o macierzyństwie? - Zapytał po zakończeniu
badań.
- Ostatnio trochę tak. Niedawno miałam
sen, w którym była pani będąca w ciąży i pchała przed sobą
wózek dziecięcy, ale on był pusty. - Powiedziała. - Panie
doktorze, co to może znaczyć? - Zapytała przestraszona.
- Wiesz, w ciąży nie jesteś, bo
badania by to wykazały, ale skoro masz takie objawy i myślisz dużo
o macierzyństwie, to znaczy, że masz urojoną ciążę. -
Powiedział. - Słyszałaś o tym? - Zapytał.
- Coś obiło mi się o uszy. Ale
podobno mają to tylko kobiety, które bardzo pragną dziecka.
- Owszem, ale wszystko może w tych
czasach się zdarzyć. - Powiedział. - Może gdzieś w głębi duszy
pragniesz mieć dziecko i twój organizm tak się zachowuje. - Dodał.
- Musisz przestać się wszystkim stresować i odpocząć. Najlepiej
nie myśl o ciąży i macierzyństwie, a jak to nie pomoże to pod
koniec miesiąca zgłoś się do mnie. - Doradził, a dziewczyna
podziękowała mu, pożegnała się z nim i opuściła szpital.
Wracała do domu okrężną drogą, bo chciała dotlenić swój
organizm.
- Laura, Laura, zaczekaj!!! - Krzyczał
ktoś z oddali. Dziewczyna odwróciła się w stronę owego głosu i
ujrzała przed sobą Cody'ego.
- Po co mnie wołasz? - Zapytała
oschle. Cody nic nie odpowiedział tylko pociągnął szatynkę za
rękę i prowadził w nieznanym dla niej kierunku. Puścił ją
dopiero gdy znaleźli się w odludnej części parku. Stanął przed
nią i zaczął się do niej zbliżać.
- Ross stracił głos, więc nie
wiadomo czy wystąpi jutro na Festiwalu Muzyki w Los Angeles. -
Powiedział i pogłaskał Laurę po policzku. - Są na to marne
szanse. - Dodał i jeszcze bardziej zbliżył się do dziewczyny.
Przytwierdził ją do ściany, a jej ręce trzymał uniemożliwiając
jej ucieczkę. Jeszcze bardziej się do niej zbliżył, a dziewczyna
próbowała się za wszelką cenę uwolnić, jednak nic jej to nie
dało. Cody był od niej o wiele silniejszy. Christian już miał
pocałować brązowooką, ale ta korzystając z jego nieuwagi, z
całej swojej siły nadepnęła na stopę chłopaka swoim obcasem od
buta. Ten syknął z bólu i złapał za bolącą część ciała.
Laura w tym czasie zdążyła mu dać w twarz z liścia i uciec z
tamtego miejsca. Biegła ile tylko miała sił w nogach, co nie było
dla niej łatwą czynnością, ponieważ miała na stopach 5 cm
szpilki. Po kilkunastu minutach dobiegła pod dom swojego chłopaka.
Podeszła do drzwi i miała już zadzwonić dzwonkiem, gdy nagle
usłyszała dźwięk sms'a. Odblokowała telefon i przeczytała ową
wiadomość, której nadawcą był Cody.
„Nie powiesz mu tego, bo wiesz, że
on ma teraz ważniejsze sprawy na głowie, tak jak utrata głosu. Z
resztą tylko spróbuj, a zrobię wszystko abyście nie byli już
razem. Raz mi się przecież udało.”
Dziewczyna nic mu nie odpisała tylko
schowała telefon do kieszeni. Bardzo chciała powiedzieć o
wszystkim Rossowi, ale za bardzo bała się tego, że przez to go
straci. Powoli wycofała się z chodnika przed ich domem i weszła do
swojego mieszkania. Już od progu przywitała ją rodzina i zaczęła
zasypywać pytaniami. - Wszystko w porządku? Co powiedział lekarz?
- Zapytała dziewczynę mama. Ona chciała już coś odpowiedzieć,
ale nagle zrobiło jej się niedobrze i pobladła. Zaczęło się jej
kręcić w głowie i zemdlała, ale dzięki zwinnemu refleksowi jej
ojca, dziewczyna upadła w jego ramiona. - Jedziemy do szpitala. -
Powiedziała Ellen Marano i razem z mężem zaniosła Laurę do
samochodu. Vanessie kazali zostać w domu i wszystkiego pilnować. Po
kilku minutach samochód odjechał, a nikt nie wiedział co się
dzieje. Jednak już za chwilę wszystko miało się wyjaśnić.
*W
następnym rozdziale.*
Laura jest
poddana szczegółowym badaniom. Wkrótce wszystko staje się jasne,
jednak jest to dla Laury wielki szok. W tym samym czasie R5 próbuje
wszystkiego, aby Ross odzyskał głos. Co wykażą wyniki badań
Laury? Czy to dobra, czy zła nowina? Czy Ross odzyska głos i R5
wystąpi na Festiwalu Muzyki w Los Angeles? Odpowiedzi na te pytania
szukajcie w 6 rozdziale 3 sezonu.
PREMIERA JESZCZE NIE UZGODNIONA.
************
Witajcie znów. Dawno mnie tu nie było. Pamiętacie mnie jeszcze? Mam nadzieję, że tak. Dodaję rozdział, który napisałam dawno, ale jakoś nie mogłam go znaleźć. Następnego jeszcze nie mam bo wena mi nadal nie wróciła. Nie wiem kiedy go wstawię i wgl napiszę, ale musicie być cierpliwi. Mam teraz trochę problemów i nie mam głowy myśleć o blogu. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Witajcie znów. Dawno mnie tu nie było. Pamiętacie mnie jeszcze? Mam nadzieję, że tak. Dodaję rozdział, który napisałam dawno, ale jakoś nie mogłam go znaleźć. Następnego jeszcze nie mam bo wena mi nadal nie wróciła. Nie wiem kiedy go wstawię i wgl napiszę, ale musicie być cierpliwi. Mam teraz trochę problemów i nie mam głowy myśleć o blogu. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Całuski :*** Marta Lynch.
Nie zapomniałam.
OdpowiedzUsuńtwój blog jest świetny.Zmieniłaś swój styl pisania i to mi się bardzo podoba.Biedna Laura,Cody ją szantażuje.Przypomina mi się jeden film,ale nie pamiętam tytułu.
No i czekam na nexta!
Hm... Titanic?
UsuńUla
Z jakiego powodu Titanic?
UsuńAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
OdpowiedzUsuńWreszcie jest nowy rozdział!!! Długo na niego czekałam.
Jest cudowny!!! No, mega genialny!!!!
Wcale o Tobie nie zapomniałam, cały czas patrzyłam czy nie ma nowego rozdziału. A jak zobaczyłam, że jest to zaczęłam skakać z radości.
Tak mi przykro, że nie masz weny :(
Mam nadzieję, że szybko wróci! Bardzo Ci tego życzę.
Czekam na następny, piękny rozdział!!!
Ja codziennie myślę o tym blogu :*
OdpowiedzUsuńPo prostu nie umiem zapomnieć XD Życzę WENY :)
Czekam na nexta <3
Gdybyś nie napisała na asku, przeczytałabym dopiero jutro.
OdpowiedzUsuńSuper, a jednocześnie nieco się poplątałam...
Kocham ;*
Ula
Faktycznie że te objawy mogą być przy ciąży urojonej ale żeby była aż tak zdesperowana. Przecież takie coś to starszym kobietom się przydarzają bez partnerów chcące mieć dziecko Rozdział świetny , a Cody znów komplikuje sprawy.
OdpowiedzUsuńAhh, nikt by nie zapomniał o tak świetnym blogu!
OdpowiedzUsuńPiszesz tak cudownie, że zapominam o Bożym świecie.
Rozdział Genialny! <3
Super byl rozdzial jednak radze ci zajrzec na komentarze z przeprosiny co tam sie dzialo kazdy sie ze soba klucil i wgl. Rozdzial auper wreszcie taki dlugi i pelen akcji:-):-):-):-):-)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. ciekawe co z rossem i Laura. czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, życzę Ci weny :)
OdpowiedzUsuńMówiłam, że nie ciąża! XD Ale jeszcze wszystko może się zdarzyć xD Rozdział jest świetny, ale błagam niech Cody... Hm... Umrze? Tak, umrze :D Czekam na następny. Mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko, ale nie poganiam cię.... Masz ważniejsze sprawy niż blog :)
OdpowiedzUsuńJa? Jam miałabym zapomnieć? Pfff, wolne żarty *.* Wejdź sobie na poprzedni post, zostałam okrzyknięta twoim adwokatem xD Dla ciebie 85% zniżki c;
OdpowiedzUsuńAle poważnie:
Rozdział świetny, zajebisty, genialny, wspaniały, cudowny, zapierający dech w piersiach, śliczny i...moje słownictwo się kończy xd
Czekam na kolejny. Może się pojawić nawet za rok, ale ja i tak będę czekać <3
P.S Może walniesz jakiegoś one shot'a z wykorzystaniem historii Uli? ;D Bo 'przypadkiem' czytałam jej pomysły na ask'u i 'przypadkiem' mi się spodobały xD Wolałabym, żebyś nie wyglądała jak Violetta, ale Ula wiedziała, co robi ;> Czekam na coś takiego ;)
A Ula chętnie pomoże, c'nie? xDDD
Nie jestem jej adwokatem...
UsuńMówiłam o sobie...
Usuń;-)A caly czas patrzylam na tego bloga
OdpowiedzUsuńAle czemu musialas go tak skonczyc smutbo mi sie zrobilo
Ale i tak blog cudowny
Czekam na next z cierpliwoscia
Rozdział jest bardzo fajny!
OdpowiedzUsuńCzekam na next i rozumiem :)
Zrozumiano, i rozdział superaśny! Czekam CIERPLIWIE na nexta
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz
ŻYCZĘ WENY
Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńRozdział super, zresztą jak cały blog.
Pozdrawiam ;)
Rozdział suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper. Kocham tego bloga i czekam na next. Klaudia K.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D strasznie mnie zżera ciekawość co dolega Laurze. plisssss nie Cody zniknie z ich życia i niech Laura powie wszystko Rossowi :D Niech jak na razie będzie happy :D
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ BOSKI JAK KAŻDY INNY < 333
OdpowiedzUsuńSERDECZNIE ZAPRASZAM DO MNIE < 3
http://mojahistoriaauslly.blogspot.com/
W realu ross tez jest chory
OdpowiedzUsuńNapocztku było że ma balerinki a potem nagle obcasy...
OdpowiedzUsuń