środa, 30 grudnia 2015

(96) 22. Kolacja & Strach

*Laura*
Obudziłam się dopiero następnego dnia. Czułam się już lepiej, ale nadal byłam w szoku po wczorajszej informacji. Powoli przeciągnęłam się na łóżku i wstałam. Wzięłam ciuchy i bieliznę i weszłam do łazienki. Nabrałam wody do wanny i ściągając ubrania weszłam do niej. Położyłam się czując jak przyjemne ciepło oblewa mnie z każdej strony. Położyłam głowę na oparciu i odpłynęłam. Nie myślałam w tej chwili o niczym. Kąpiąc się czułam jak zmywa się ze mnie każde zmartwienie, stres, strach. Wyszłam z wanny w dobrym humorze i nadzieją na dobre czasy. W głębi duszy po raz pierwszy od czasu wyników badań zaczęłam się cieszyć z tego, że jestem w ciąży. Mam 19 lat, ale mimo to cieszę, że za 9-10 miesięcy zostanę mamą. Muszę tylko powiedzieć o tym Rossowi. Ubrałam bieliznę i ubrania i wyszłam z łazienki. Udałam się do kuchni, a tam zrobiłam sobie kanapki i herbatę. Szybko spożyłam posiłek i wyszłam z domu. Już po chwili byłam po drugiej stronie ulicy i podeszłam do drzwi domu państwa Lynch. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi, a już po chwili pojawiła się w nich pani Stormie. - Dzień dobry. - Przywitałam się.
- Witaj Laura. - Odpowiedziała uroczo. - Ross siedzi w ogrodzie. - Dodała wiedząc o co mi chodzi. Podziękowałam, weszłam do mieszkania i udałam się w kierunku ogrodu wcześniej witając się z Rylandem i panem Markiem, którzy w kuchni nalewali picie do dzbanka. Po chwili znalazłam się za domem. Akurat w ogrodzie siedziała cała rodzina. Rydel siedziała na huśtawce wtulając się w Ellingtona. Obok niej siedział Rocky. Riker siedział przy grillu na fotelu ogrodowym, a Ross na wprost niego dzięki czemu był do mnie ustawiony plecami. Oprócz tego były wolne jescze trzy miejsca – dwuosobowa kanapa i pojedynczy fotel. Dałam przyjaciołom znak, aby nic nie mówili blondynowi i powoli podeszłam do niego i od tyłu dłońmi zakryłam mu oczy.
- Zgadnij kto to. - Powiedziałam zmieniając nieco głos.
- Laura. - Powiedział i bez zbędnych słów po prostu odwrócił się do mnie i łapiąc w talii pociągnął w swoją stronę tak, że w ułamku sekundy wylądowałam na jego kolanach. Nawet nie zdążyłam zareagować. Spojrzałam mu w oczy, a ten delikatnie musnął moje usta. Podkuliłam nogi i położyłam głowę na jego piersi. Ten za to oplótł swoje ręce wokół mojej tali.
- Jesteście słodcy, aż mi się rzygać chce. - Powiedział Rocky i zaczął się śmiać z Rikerem, na co wytknęłam mu język sprawiając, że ten się uciszył od razu. Słyszałam tylko jak Rydel zaśmiała się cicho. Po chwili wrócili do nas państwo Lynch i Ryland. Postawili na stoliku poncz w dzbanku wraz z szklankami oraz ciastka. Nalałam do dwóch szklanek ponczu i wzięłam na talerzyk kilka ciastek. Z tym zestawem wróciłam do Rossa i usiadłam mu na kolanach wręczając szklankę z napojem i kładąc sobie talerzyk na brzuchu. Piłam poncz zagryzając ciastkami patrząc jak Rocky, Riker i Ryland wygłupiają się w rytm puszczonej muzyki. Wywijali przy tym nieźle bioderkami. Gdy nasze naczynia się opróżniły odstawiłam je na stolik i wtuliłam się w tors mojego chłopaka. Potrzebowałam tego ciepła. Mimowolnie nawet nie zauważyłam kiedy lego dłoń wylądowała na moim brzuchu. Przeszedł mnie wtedy przyjemny dreszczyk, bo przypomniałam sobie o moim przyszłym potomstwie, które z każdym dniem coraz bardziej we mnie rośnie. Cieszy mnie bardzo ta wiadomość, jednak nadal zwlekałam z poinformowaniem Rossa. Wolałabym poczekać aż będziemy zupełnie sami. Wtedy będzie bardziej stosownie.
- Kocham cię. - Wyszeptał mi do ucha.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziałam i wtuliłam się w niego mocniej.
- Dasz się zaprosić dzisiaj na kolację? - Powiedział słodko. Spojrzałam mu w oczy jakbym szukała w nich potwierdzenia przed chwilą usłyszanych słów.
- Oczywiście, że tak, kochanie. - Powiedziałam i przytuliłam go co oczywiście odwzajemnił. Podczas grilla bawiliśmy się świetnie. Nie obyło się bez żartów i wygłupów. Do domu wróciłam dopiero o 19, lecz tylko na chwilę by się przebrać. Ubrałam niedawno kupioną błękitną sukienkę, czarną skórzaną kurtkę i czarne baletki. Lekko się pomalowałam a włosy związałam w dobieranego z tyłu kłosa. Spojrzałam w lustro psikając się ulubionymi perfumami i wyszłam z pokoju chowając do kieszeni pieniądze oraz telefon. Rzuciłam rodzicom krótkie „idę” i wyszłam z domu. Przed budynkiem już czekał na mnie blondyn. Był bardzo przystojny. Miał na sobie czarne rurki, białą koszulę, czarne conversy i czarną skórzaną kurtkę. Szybko do niego podbiegłam i wpiłam się w jego usta. Ten przyciągnął mnie bliżej do siebie i ze zdwojoną mocą oddał gest.
- Pięknie wyglądasz. - Powiedział lustrując mnie wzrokiem.
- Ty też niczego sobie. - Odpowiedziałam śmiejąc się, na co blondyn uczynił to samo. Objęliśmy się i udaliśmy do restauracji, w której Ross zarezerwował nam stolik. Byliśmy tam po kilku minutach. Zajęliśmy miejsca i zamówiliśmy posiłek. Ja zdecydowałam się na naleśniki ze szpinakiem i latte, a Ross kurczaka z pure i latte. Dania były wyborne.
- Kotek, spróbuj tego. - Powiedział zgarniając na widelec odrobinę kurczaka i ziemniaków zbliżając go w moim kierunku szybko otworzyłam usta i wzięłam kęs.
- Mmm, świetne. - Skomentowałam. - A spróbuj to. - Powiedziałam podając mu kawałek mojego dania.
- Pyszne. - Powiedział. Gdy zjedliśmy, a kelner odniósł puste talerze Ross złapał mnie za ręce i położył je na stole.
- Lau, mamy za miesiąc trasę po Europie. Pojedziesz z nami? - Zaproponował nagle, co mnie z początku zdziwiło, ale po chwili ucieszyła mnie ta propozycja.
- Oczywiście, Rossy. - Odpowiedziałam nachylając się nad stolikiem w stronę chłopaka.
- W końcu nie będziemy musieli się rozstawać. - Rzekł i uczynił to co ja składając na moich ustach słodki acz czuły pocałunek. Randka była świetna, aż zupełnie zapomniałam o tym co powinnam powiedzieć Lynchowi. Jeszcze mam na to czas. Wracając ciągle przytulaliśmy się do siebie nie odrywając naszych ciał od siebie ani na moment. - Lau..? - Zaczął niepewnie chłopak zatrzymując się i patrząc mi w oczy.
- Co jest? - Zapytałam zaniepokojona.
- To dla ciebie – Powiedział wręczając mi małe granatowe pudełeczko. Aż zaniemówiłam. Otworzyłam je i wyciągnęłam zawartość. Był to piękny złoty naszyjnik z napisem „Ross”. - Żebyś pamiętała, że zawsze będę przy tobie. - Dokończył.

- Jest piękny, dziękuję. - Powiedziałam wzruszona i mocno wtuliłam się w chłopaka. Ten, gdy tylko się od siebie odsunęliśmy, założył mi go na szyję i pocałował w policzek. Czułam się jak w niebie. Wokół nas panowała ciemność, ale mimo to byłam w stanie dostrzec pojawiający się na jego twarzy uśmiech. Do domów wracaliśmy wyjątkowo długo. Może dlatego, że wcale nam się nie spieszyło i często zatrzymywaliśmy się po drodze. Dopiero grubo po godzinie 22 znalazłam się pod drzwiami własnego domu. Pożegnałam się z ukochanym czułym pocałunkiem i weszłam do domu. Wszyscy już spali, więc zamknęłam drzwi wejściowe na zamek i po cichu weszłam na górę. Umyłam się i przebrana w piżamę weszłam do łóżka. Po kilku minutach zasnęłam z szerokim uśmiechem na ustach.
********
Zabijcie mnie. Wróciłam po długiej nieobecności. Dodatkowo korzystając z okazji chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego w 2016 roku. Spotkania świetnych ludzi, spełnienia marzeń i czego tam sobie zapragniecie. Za chwilę dodam następny rozdział, bo chyba tak lepiej. A wy jak sądzicie? Wolicie żebym rzadziej wstawiała rozdziały, a po dwa? Czy częściej po jednym?
Madame Lynch

3 komentarze:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały < 3
    Dziękuje I nawzajem :)
    Dla mnie to obojętnie :)
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział czekam na następny i zapraszam na mój
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)