*Narrator*
Była 2 w nocy, a Ross nie mógł
zasnąć. Leżał na łóżku i patrząc nieprzytomnie na sufit
myślał o Laurze. Tak bardzo chciałby żeby teraz była przy nim.
Ile on dałby żeby choć przez chwilę móc poczuć dotyk jej
delikatnej skóry. Patrząc na sufit usłyszał wibracje. Złapał za
komórkę leżącą na stoliku obok łóżka i dostrzegł, że dzwoni
do niego Laura. - „O wilku mowa.” - Pomyślał. Od razu nacisnął
zieloną słuchawkę.
- Lau? Co jest, coś się stało? -
Zapytał.
- Wszystko gra. Obudziłam cię? -
Powiedziała.
- Nie, jakoś nie mogę zasnąć.
- Ja też. Szkoda, że cię tu nie ma.
- Jak dasz mi 30 minut to zjawię się
najszybciej jak mogę.
- Ale lepiej idź spać.
- Bez ciebie nie zasnę, a z tobą
owszem.
- No dobra to czekam. - Powiedziała i
się rozłączyła. Ross szybko przebrał się w strój codzienny, a
na to założył kurtkę i czapkę. Ostrożnie zszedł po schodach,
aby nikogo nie obudzić i po cichu zamknął drzwi. Teraz już
pośpiesznie udał się do szpitala. Był tam już po chwili. Szybko
znalazł salę Laury i wszedł do środka. - Ross. - Powiedziała
uradowana rozkładając ręce, a ten podszedł do niej i ją
przytulił. - Tęskniłam. - Powiedziała.
- Ja też. - Odpowiedział i usiadł na
łóżku dziewczyny nadal trzymając jej dłoń. - Czemu nie możesz
spać? - Zapytał wyraźnie przejęty. - Powinnaś teraz odpoczywać.
- Dodał.
- Śniłeś mi się wiesz?
- Haha i dlatego nie możesz zasnąć?
- Nie, po prostu myślałam o tobie i
zastanawiałam się jaka byłam głupia, że bałam się, że mnie
zostawisz. - Powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. Ross
szybko nachylił się w stronę dziewczyny i opuszkiem palca ją
starł po czym spojrzał jej głęboko w oczy.
- Spokojnie, co było nie wróci.
Chodźmy dalej. Co ci się śniło? - Zapytał z nieukrywanym
zaciekawieniem. Dziewczyna wyprostowała plecy i zaczęła opowiadać.
- Śniło mi się, że mieliśmy
szczęśliwą rodzinę i byliśmy razem już na zawsze.
- Super sen.
- Serio?
- Tak. Pamiętaj, wszystko się może
zdążyć. - Laura spojrzała nieśmiało na Rossa, ale ten dostrzegł
czego chciała. Bez wahania spełnił jej pragnienie namiętnie
całując. Dziewczyna odwzajemniła go na tyle mocno, na ile
pozwalały jej siły. Usiadła na kolanach chłopaka okrakiem co nie
było łatwe bo dziewczyna miała na sobie tylko szpitalną
„sukienkę”, ale nie wstydziła się swojej nagości przed
Rossem. Ufała mu. Nadal go całując próbowała rozpiąć jego
koszulę, jednak ten złapał jedną dłonią jej ręce. - Lau.
Jesteśmy w szpitalu. Poza tym jesteś chora. Nie chcę ci tym
zaszkodzić, ale obiecuję ci, że jak tylko stąd wyjdziesz to
pojedziemy gdzieś i spędzimy razem ile tylko będziesz chciała.
Dobrze? - Dziewczyna niechętnie się zgodziła.
- Dobrze. Ale pocałować mnie chyba
możesz.
- Jasne, kotku. - Jak chciała tak
zrobił. Całowali się kilka minut aż zabrakło im powietrza w
płucach. Potem Laura zeszła z kolan ukochanego i położyła się
na łóżku robiąc obok siebie miejsce.
- Połóż się obok mnie. - Poprosiła
wskazując wolne miejsce. Chłopak spojrzał na nią, a następnie
zdjął buty i w koszuli i spodniach położył się obok swojej
wybranki. Ta położyła mu głowę na torsie, aby mogła posłuchać
bicia serca, a rękę położyła na brzuchu chłopaka. Blondyn objął
ją ramieniem i przykrył kołdrą. W takiej właśnie pozycji
zasnęli.
*Laura*
Obudziły mnie promienie słoneczne
wdzierające się do sali, które padały centralnie na moją twarz.
Podniosłam trochę głowę i zobaczyłam śpiącego Rossa. On tak
słodko wyglądał. Taki bezbronny i słodki, ale jednocześnie
straszliwie pociągający. Nie chciałam go obudzić, więc
delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć i wstałam z łóżka.
Ostrożnie przykryłam Rossa szpitalną pościelą i po cichu wyszłam
z sali. Udałam się do łazienki, a tam załatwiłam swoje potrzeby
po czym umyłam ręce. W trakcie tej ostatniej czynności spojrzałam
w lustro. Nie wyglądałam aż tak źle, jednak mimo wszystko
poprawiłam włosy i wyszłam z łazienki. Po drodze spotkałam
mojego lekarza prowadzącego. - Laura, jak dobrze, że cię widzę. -
Powiedział. - Mam dla ciebie świetną wiadomość. - Dodał i
spojrzał na kartkę, którą trzymał w ręce. - Jutro będziemy
mogli się wypisać, bo z badań wynika, że jeśli jeszcze dzisiaj
podamy ci chemię to będzie to ostatnia dawka i całkowicie
wyzdrowiejesz. - Bardzo się ucieszyłam. To świetna wiadomość.
- Boże, ale się cieszę. Dziękuję.
- Powiedziałam ze łzami w oczach i pobiegłam do sali. Jak weszłam
Ross już nie spał tylko siedział na łóżku i widocznie czekał
na mnie. Ja tylko podbiegłam na niego i rzuciłam mu się na szyję.
- Lau? Co się stało? - Zapytał
widocznie zmartwiony. - Czemu płaczesz? - Dodał.
- To łzy szczęścia, głupku ty.
Lekarz powiedział, że jutro mnie wypiszą, a dzisiaj dostanę
ostatnią dawkę chemioterapii. Tak się cieszę. - Przytuliłam się
do niego jeszcze mocniej.
- Ja też, kochanie. Mega się cieszę,
że już jutro będę miał cię tylko dla siebie. - Powiedział jak
zwykle uwodzicielsko i pocałował mnie w policzek. - Będziesz zła
jak na godzinkę skoczę do domu coś zjeść? - Zapytał, a ja
przecząco pokiwałam głową. Chłopak pocałował mnie na
pożegnanie i biorąc swoje ubrania opuścił salę. Ja natomiast
także poczułam się głodna, więc wzięłam pieniądze z szafki i
skoczyłam do automatu gdzie kupiłam sobie kanapkę, a w drugim
gorącą czekoladę. Z tym zestawem wróciłam do sali i zaczęłam
spokojnie spożywać posiłek.
<Tymczasem u Rossa>
Byłem przed domem po kilku minutach.
Wszedłem do domu i zauważyłem, że wszyscy siedzą w salonie. -
Ross, gdzieś ty był? - Zapytał tata, a reszta na mnie spojrzała.
- U Laury, a gdzie indziej mogłem być?
Przyszedłem tylko coś zjeść i spadam. - Rzekłem wymijająco i
udałem się do kuchni. Tam zrobiłem sobie kanapkę.
- Jak się czuje Laura? - Usłyszałem
za plecami. Odwróciłem się, a przede mną stał Riker.
- Jest coraz lepiej, jutro powinni ją
wypisać. - Powiedziałem z nadzieją w oczach po czym wziąłem
gryza kanapki.
- To świetnie, bardzo się cieszę.
- Nie wątpię, ale wtedy rzadziej
będziesz widywał się z Vanessą. - Rzekłem i puściłem mu oczko.
Od dawna chciałem z nim o tym pogadać, ale zawsze nie było czasu
ani okazji. Riker spojrzał na mnie zdziwiony i chyba nie wiedział
co powiedzieć. Postanowiłem więc go wyręczyć. - Przecież widzę,
że coś między wami jest. To w jaki sposób na siebie patrzycie,
jak się peszycie gdy macie zostać sami. Poza tym widziałem wasz
niedoszły pocałunek. Przyznaj sam przed sobą, że się w niej
zakochałeś. - Powiedziałem pewny siebie.
- To nieprawda. Nie kocham jej. -
Odrzekł zdenerwowany i jednocześnie speszony.
- Też tak kiedyś mówiłem o Lau, a
teraz widzisz do czego doszliśmy.
- Z nami jest inaczej. Tylko się
przyjaźnimy. Skończ ten temat. - Powiedział i wyszedł z kuchni.
- Jeszcze przyznasz mi rację. -
Zdążyłem powiedzieć. Szybko dokończyłem jedzenie kanapki i
zmierzyłem w kierunku drzwi. Pożegnałem się z rodziną i szybkim
krokiem dotarłem do szpitala. Po chwili znalazłem się pod salą
Laury, ale to co tam zobaczyłem przeszło moje najśmielsze
oczekiwania. Lau nie była sama. Był z nią Cody. Widocznie się
kłócili, bo chłopak strasznie gestykulował, a na twarzy Lau
malował się gniew. Nie chciałem się wtrącać, ale gdy usłyszałem
jak Cody obraża Lau nie wytrzymałem.
- Jesteś żałosna. Spójrz na siebie.
Kto by cię chciał. Wyglądasz jak upiór z opery. Dziwię się, że
Ross jeszcze z tobą nie zerwał. Na pewno jest z tobą z litości,
bo kto by cię chciał!! - Krzyczał jej prosto w twarz co mnie
wkurzyło totalnie. Nikt nie będzie obrażał mojej dziewczyny.
- Nie masz prawa tak o niej mówić,
rozumiesz? Nikt nie ma! Jedyną żałosną osobą jesteś tutaj ty,
bo tak ściemniasz, że się zmieniłeś, a tak naprawdę wbijasz nóż
w plecy. - Powiedziałem zdenerwowany wchodząc do sali.
- Odezwał się święty. -
Odpowiedział mi.
- Nie jestem święty, nawet się za
takiego nie uważam, ale wybaczyłem ci. Haha, teraz tego cholernie
żałuję. Widocznie za bardzo było mi cię żal. Wyjdź stąd i
zostań moich przyjaciół w spokoju.
- Dobrze odejdę, ale pamiętaj. Laura
cię już raz zdradziła, a ten kto zdradził raz, bez wahania
będzie robił to zawsze. - Powiedział i wyszedł. Spojrzałem na
Laurę.
- Nic ci nie jest? - Zapytałem na co
ona pokiwała twierdząco głową.
- Ross, ja już nigdy cię nie zdradzę.
- Powiedziała prawie płacząc. Doskonale wiedziałem, że mówi
prawdę. Znam ją przecież na wylot i wiem kiedy kłamie.
- Wiem, wierzę ci, kochanie. -
Powiedziałem i przytuliłem ją, co odwzajemniła. Następnie
pocałowałem ją w czoło, a ona jakby w odpowiedzi wtuliła się we
mnie jeszcze bardziej. Cieszyłem się, że jestem teraz przy niej, a
nie w NY. Tutaj jest idealnie i nikt nie ma prawa nic zmieniać. No
chyba, że się da na lepsze.
***********
No i w końcu!!! Nareszcie udało mi się dodać 15 rozdział. Zdecydowanie za dużo szkoły i problemów, mówię wam. :( Jak wam się podoba? Następny najwcześniej w weekend, ale jeszcze nie znam dokładnej daty.
Madame Lynch
YAY Lau będzie w domu niedługo supcio :) Ma być zdrowa już jak rybka :) romantyczna i namiętna noc się szykuje czy mi się wydaje? hahahahahahahaha
OdpowiedzUsuńRozdział świetny nie mogę się doczekać kolejnego <3 :*
pozdrawiam monia
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Laura wraca do domu i mam nadzieje, że zdrowa.
I don't like school.
Czekam na next <3
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na next :)
Świetny < 3
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Laura wróci wreszcie do domu. Mam nadzieje, że zdrowa. Czy mi się wydaje, czy szykuje się romantyczna i ogólnie nocka? :B
Wiesz też nie lubie szkoły, ale chyba jak większość.
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Witam, naprawdę świetny. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam do mnie, są już dwa rozdziały, bohaterowie i dom Laury. Zapraszam serdecznie http://laura-marano-i-r5.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział * - *
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Kiedy next bo już tak długo nie ma
OdpowiedzUsuń