środa, 9 września 2015

(89) 15. Telefon & Wspólna noc

*Narrator*
Była 2 w nocy, a Ross nie mógł zasnąć. Leżał na łóżku i patrząc nieprzytomnie na sufit myślał o Laurze. Tak bardzo chciałby żeby teraz była przy nim. Ile on dałby żeby choć przez chwilę móc poczuć dotyk jej delikatnej skóry. Patrząc na sufit usłyszał wibracje. Złapał za komórkę leżącą na stoliku obok łóżka i dostrzegł, że dzwoni do niego Laura. - „O wilku mowa.” - Pomyślał. Od razu nacisnął zieloną słuchawkę.
- Lau? Co jest, coś się stało? - Zapytał.
- Wszystko gra. Obudziłam cię? - Powiedziała.
- Nie, jakoś nie mogę zasnąć.
- Ja też. Szkoda, że cię tu nie ma.
- Jak dasz mi 30 minut to zjawię się najszybciej jak mogę.
- Ale lepiej idź spać.
- Bez ciebie nie zasnę, a z tobą owszem.
- No dobra to czekam. - Powiedziała i się rozłączyła. Ross szybko przebrał się w strój codzienny, a na to założył kurtkę i czapkę. Ostrożnie zszedł po schodach, aby nikogo nie obudzić i po cichu zamknął drzwi. Teraz już pośpiesznie udał się do szpitala. Był tam już po chwili. Szybko znalazł salę Laury i wszedł do środka. - Ross. - Powiedziała uradowana rozkładając ręce, a ten podszedł do niej i ją przytulił. - Tęskniłam. - Powiedziała.
- Ja też. - Odpowiedział i usiadł na łóżku dziewczyny nadal trzymając jej dłoń. - Czemu nie możesz spać? - Zapytał wyraźnie przejęty. - Powinnaś teraz odpoczywać. - Dodał.
- Śniłeś mi się wiesz?
- Haha i dlatego nie możesz zasnąć?
- Nie, po prostu myślałam o tobie i zastanawiałam się jaka byłam głupia, że bałam się, że mnie zostawisz. - Powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. Ross szybko nachylił się w stronę dziewczyny i opuszkiem palca ją starł po czym spojrzał jej głęboko w oczy.
- Spokojnie, co było nie wróci. Chodźmy dalej. Co ci się śniło? - Zapytał z nieukrywanym zaciekawieniem. Dziewczyna wyprostowała plecy i zaczęła opowiadać.
- Śniło mi się, że mieliśmy szczęśliwą rodzinę i byliśmy razem już na zawsze.
- Super sen.
- Serio?
- Tak. Pamiętaj, wszystko się może zdążyć. - Laura spojrzała nieśmiało na Rossa, ale ten dostrzegł czego chciała. Bez wahania spełnił jej pragnienie namiętnie całując. Dziewczyna odwzajemniła go na tyle mocno, na ile pozwalały jej siły. Usiadła na kolanach chłopaka okrakiem co nie było łatwe bo dziewczyna miała na sobie tylko szpitalną „sukienkę”, ale nie wstydziła się swojej nagości przed Rossem. Ufała mu. Nadal go całując próbowała rozpiąć jego koszulę, jednak ten złapał jedną dłonią jej ręce. - Lau. Jesteśmy w szpitalu. Poza tym jesteś chora. Nie chcę ci tym zaszkodzić, ale obiecuję ci, że jak tylko stąd wyjdziesz to pojedziemy gdzieś i spędzimy razem ile tylko będziesz chciała. Dobrze? - Dziewczyna niechętnie się zgodziła.
- Dobrze. Ale pocałować mnie chyba możesz.
- Jasne, kotku. - Jak chciała tak zrobił. Całowali się kilka minut aż zabrakło im powietrza w płucach. Potem Laura zeszła z kolan ukochanego i położyła się na łóżku robiąc obok siebie miejsce.
- Połóż się obok mnie. - Poprosiła wskazując wolne miejsce. Chłopak spojrzał na nią, a następnie zdjął buty i w koszuli i spodniach położył się obok swojej wybranki. Ta położyła mu głowę na torsie, aby mogła posłuchać bicia serca, a rękę położyła na brzuchu chłopaka. Blondyn objął ją ramieniem i przykrył kołdrą. W takiej właśnie pozycji zasnęli.
*Laura*
Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się do sali, które padały centralnie na moją twarz. Podniosłam trochę głowę i zobaczyłam śpiącego Rossa. On tak słodko wyglądał. Taki bezbronny i słodki, ale jednocześnie straszliwie pociągający. Nie chciałam go obudzić, więc delikatnie wyswobodziłam się z jego objęć i wstałam z łóżka. Ostrożnie przykryłam Rossa szpitalną pościelą i po cichu wyszłam z sali. Udałam się do łazienki, a tam załatwiłam swoje potrzeby po czym umyłam ręce. W trakcie tej ostatniej czynności spojrzałam w lustro. Nie wyglądałam aż tak źle, jednak mimo wszystko poprawiłam włosy i wyszłam z łazienki. Po drodze spotkałam mojego lekarza prowadzącego. - Laura, jak dobrze, że cię widzę. - Powiedział. - Mam dla ciebie świetną wiadomość. - Dodał i spojrzał na kartkę, którą trzymał w ręce. - Jutro będziemy mogli się wypisać, bo z badań wynika, że jeśli jeszcze dzisiaj podamy ci chemię to będzie to ostatnia dawka i całkowicie wyzdrowiejesz. - Bardzo się ucieszyłam. To świetna wiadomość.
- Boże, ale się cieszę. Dziękuję. - Powiedziałam ze łzami w oczach i pobiegłam do sali. Jak weszłam Ross już nie spał tylko siedział na łóżku i widocznie czekał na mnie. Ja tylko podbiegłam na niego i rzuciłam mu się na szyję.
- Lau? Co się stało? - Zapytał widocznie zmartwiony. - Czemu płaczesz? - Dodał.
- To łzy szczęścia, głupku ty. Lekarz powiedział, że jutro mnie wypiszą, a dzisiaj dostanę ostatnią dawkę chemioterapii. Tak się cieszę. - Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.
- Ja też, kochanie. Mega się cieszę, że już jutro będę miał cię tylko dla siebie. - Powiedział jak zwykle uwodzicielsko i pocałował mnie w policzek. - Będziesz zła jak na godzinkę skoczę do domu coś zjeść? - Zapytał, a ja przecząco pokiwałam głową. Chłopak pocałował mnie na pożegnanie i biorąc swoje ubrania opuścił salę. Ja natomiast także poczułam się głodna, więc wzięłam pieniądze z szafki i skoczyłam do automatu gdzie kupiłam sobie kanapkę, a w drugim gorącą czekoladę. Z tym zestawem wróciłam do sali i zaczęłam spokojnie spożywać posiłek.
<Tymczasem u Rossa>
Byłem przed domem po kilku minutach. Wszedłem do domu i zauważyłem, że wszyscy siedzą w salonie. - Ross, gdzieś ty był? - Zapytał tata, a reszta na mnie spojrzała.
- U Laury, a gdzie indziej mogłem być? Przyszedłem tylko coś zjeść i spadam. - Rzekłem wymijająco i udałem się do kuchni. Tam zrobiłem sobie kanapkę.
- Jak się czuje Laura? - Usłyszałem za plecami. Odwróciłem się, a przede mną stał Riker.
- Jest coraz lepiej, jutro powinni ją wypisać. - Powiedziałem z nadzieją w oczach po czym wziąłem gryza kanapki.
- To świetnie, bardzo się cieszę.
- Nie wątpię, ale wtedy rzadziej będziesz widywał się z Vanessą. - Rzekłem i puściłem mu oczko. Od dawna chciałem z nim o tym pogadać, ale zawsze nie było czasu ani okazji. Riker spojrzał na mnie zdziwiony i chyba nie wiedział co powiedzieć. Postanowiłem więc go wyręczyć. - Przecież widzę, że coś między wami jest. To w jaki sposób na siebie patrzycie, jak się peszycie gdy macie zostać sami. Poza tym widziałem wasz niedoszły pocałunek. Przyznaj sam przed sobą, że się w niej zakochałeś. - Powiedziałem pewny siebie.
- To nieprawda. Nie kocham jej. - Odrzekł zdenerwowany i jednocześnie speszony.
- Też tak kiedyś mówiłem o Lau, a teraz widzisz do czego doszliśmy.
- Z nami jest inaczej. Tylko się przyjaźnimy. Skończ ten temat. - Powiedział i wyszedł z kuchni.
- Jeszcze przyznasz mi rację. - Zdążyłem powiedzieć. Szybko dokończyłem jedzenie kanapki i zmierzyłem w kierunku drzwi. Pożegnałem się z rodziną i szybkim krokiem dotarłem do szpitala. Po chwili znalazłem się pod salą Laury, ale to co tam zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Lau nie była sama. Był z nią Cody. Widocznie się kłócili, bo chłopak strasznie gestykulował, a na twarzy Lau malował się gniew. Nie chciałem się wtrącać, ale gdy usłyszałem jak Cody obraża Lau nie wytrzymałem.
- Jesteś żałosna. Spójrz na siebie. Kto by cię chciał. Wyglądasz jak upiór z opery. Dziwię się, że Ross jeszcze z tobą nie zerwał. Na pewno jest z tobą z litości, bo kto by cię chciał!! - Krzyczał jej prosto w twarz co mnie wkurzyło totalnie. Nikt nie będzie obrażał mojej dziewczyny.
- Nie masz prawa tak o niej mówić, rozumiesz? Nikt nie ma! Jedyną żałosną osobą jesteś tutaj ty, bo tak ściemniasz, że się zmieniłeś, a tak naprawdę wbijasz nóż w plecy. - Powiedziałem zdenerwowany wchodząc do sali.
- Odezwał się święty. - Odpowiedział mi.
- Nie jestem święty, nawet się za takiego nie uważam, ale wybaczyłem ci. Haha, teraz tego cholernie żałuję. Widocznie za bardzo było mi cię żal. Wyjdź stąd i zostań moich przyjaciół w spokoju.
- Dobrze odejdę, ale pamiętaj. Laura cię już raz zdradziła, a ten kto zdradził raz, bez wahania będzie robił to zawsze. - Powiedział i wyszedł. Spojrzałem na Laurę.
- Nic ci nie jest? - Zapytałem na co ona pokiwała twierdząco głową.
- Ross, ja już nigdy cię nie zdradzę. - Powiedziała prawie płacząc. Doskonale wiedziałem, że mówi prawdę. Znam ją przecież na wylot i wiem kiedy kłamie.

- Wiem, wierzę ci, kochanie. - Powiedziałem i przytuliłem ją, co odwzajemniła. Następnie pocałowałem ją w czoło, a ona jakby w odpowiedzi wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Cieszyłem się, że jestem teraz przy niej, a nie w NY. Tutaj jest idealnie i nikt nie ma prawa nic zmieniać. No chyba, że się da na lepsze.
***********
No i w końcu!!! Nareszcie udało mi się dodać 15 rozdział. Zdecydowanie za dużo szkoły i problemów, mówię wam. :( Jak wam się podoba? Następny najwcześniej w weekend, ale jeszcze nie znam dokładnej daty.
Madame Lynch

7 komentarzy:

  1. YAY Lau będzie w domu niedługo supcio :) Ma być zdrowa już jak rybka :) romantyczna i namiętna noc się szykuje czy mi się wydaje? hahahahahahahaha
    Rozdział świetny nie mogę się doczekać kolejnego <3 :*
    pozdrawiam monia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Cieszę się, że Laura wraca do domu i mam nadzieje, że zdrowa.
    I don't like school.
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :D
    Czekam niecierpliwie na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny < 3
    Ciesze się, że Laura wróci wreszcie do domu. Mam nadzieje, że zdrowa. Czy mi się wydaje, czy szykuje się romantyczna i ogólnie nocka? :B
    Wiesz też nie lubie szkoły, ale chyba jak większość.
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, naprawdę świetny. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam do mnie, są już dwa rozdziały, bohaterowie i dom Laury. Zapraszam serdecznie http://laura-marano-i-r5.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział * - *
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy next bo już tak długo nie ma

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)