poniedziałek, 31 sierpnia 2015

(88) 14. Powrót & Prezent

*Ross*
Gdy doleciałem do „Miasta Aniołów” było już rano. Biegiem opuściłem lotnisko i udałem się do domu. Na szczęście nikogo tam nie było. - „Pewnie pojechali do Laury”. - Pomyślałem i wszedłem na górę. Walizki szybko włożyłem do szafy, a plecak włożyłem pod biurko. Do kieszeni spodni włożyłem portfel i upewniając się, że wszystko mam wyszedłem z domu zamykając drzwi na klucz. Chociaż w Los Angeles jest dużo szpitali pomyślałem, że Laura będzie w tym najbliższym. Po drodze wstąpiłem do kwiaciarni i kupiłem jej największy bukiet najpiękniejszych kwiatów. Z owym prezentem udałem się do najbliższego szpitala. Mimo pośpiechu szedłem spokojnie, aby nie zniszczyć bukietu. W recepcji zapytałem gdzie leży Laura przedstawiając się jako jej chłopak i udałem się na 2 piętro. Gdy wysiadłem z windy dostrzegłem tam moją rodzinę i rodzinę Laury. Szybko więc założyłem kaptur i zasłoniłem twarz kwiatami mając nadzieję, że nikt mnie zbyt wcześnie nie rozpozna, a następnie ruszyłem przed siebie. - Kwiaty dla panny Marano. - Powiedziałem nie swoim głosem, a reszta o dziwo o nic nie pytała. Przez łodygi widziałem jak Riker otwiera mi drzwi do sali w której leżała Laura, więc wszedłem do środka.
- Tylko cicho proszę, bo Lau śpi. - Powiedział i zamknął za mną drzwi. Powoli podszedłem do łóżka Laury. Na szafce akurat stał pusty wazon. Wsadziłem do niego kwiaty, a w łazience dziewczyny szklane naczynie napełniłem wodą. Następnie postawiłem wszystko z powrotem na stolik. Mogłem się teraz spokojnie przyjrzeć Lau – mojej najsłodszej i najwspanialszej Lau. Była teraz taka urocza i jednocześnie bezbronna. Jej brązowe włosy nadal miały ten sam blask co zawsze i można było dostrzec, że pojedyncze kosmyki delikatnie opadały na jej bladziutką twarz. Była o wiele chudsza niż jeszcze kilka dni temu, ale dla mnie i tak nadal była najpiękniejsza na świecie.
- Kocham cię. - Wyszeptałem do jej ucha, a na jej ustach złożyłem delikatny pocałunek. Po chwili poczułem, że dziewczyna zaczyna go odwzajemniać, a na szyi mogłem poczuć jej zimne ręce. Przyciągnęła mnie bliżej do siebie nie przestając całować. Nie pozostawałem jej dłużny. Stałem nad nią podpierając się rękami o łóżko tak, że ona znajdował się centralnie pod moim ciałem. Całowaliśmy się kilka minut aż w końcu zabrakło nam powietrza w płucach, więc odsunęliśmy się od siebie by zaczerpnąć tlenu.
- Wiedziałam, że to ty. Twoich pocałunków nie da się podrobić. Rozpoznałabym jej nawet po śmieci. I też cię kocham. - Powiedziała po czym mnie przytuliła co oczywiście odwzajemniłem. - Ale co tutaj robisz? - Zapytała przypominając sobie, że wyjechałem.
- Wróciłem, bo znalazłem to. - Pokazałem jej kartkę, którą zgubiła. - I zdałem sobie sprawę, że jest coś na czym zależy mi bardziej niż muzyce. - Dokończyłem.
- Co takiego?
- Ty. Nie mogę bez ciebie żyć.
- Ja bez ciebie też, ale... nie jesteś zły?
- Na początku trochę byłem, ale przeszło mi, bo wiem jak musiałaś cierpieć. Ale teraz jestem i daj mi buziaka, bo tak cholernie za tobą tęskniłem. - Powiedziałem i się na nią „rzuciłem” oczywiście uważając, aby się jej nic nie stało. Znów czule się pocałowaliśmy, a między pocałunkami Laura śmiała się, bo łaskotałem ją przy tym. Nagle usłyszeliśmy, że do pokoju wchodzi Vanessa z Rikerem.
- Co tu się dzieje? - Zapytała niezadowolona Van. - Laura tylko mi nie mów, że zdradzasz Rossa. - Powiedziała jeszcze bardziej wkurzona. Nastolatka spojrzała na mnie, a ja puściłem jej oczko. Wiedziała co ma mówić. Dobrze, że siedziałem tyłem do gości i miałem na głowie kaptur. Dzięki temu nie rozpoznali mnie, chociaż sam nie wiem czemu, ale mniejsza z tym. Laura tylko uśmiechnęła się do Van i Rika, wstała z łóżka i usiadła mi na kolanach po czym czule pocałowała w usta.
- A co macie jakiś problem? - Powiedziała ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Chłopak ledwo co wyjechał, a ty mu takie rzeczy robisz? Co z tego, że jesteś chora dzwonię mu wszystko powiedzieć. - Powiedział zdenerwowany Riker i wyszedł z Vanessą z sali, a ja po ich wyjściu nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem.
- Byłaś świetna kochanie. - Powiedziałem i pocałowałem swoją dziewczynę.
- Wiem misiek. - Odpowiedziała mi i odwzajemniła gest jeszcze bardziej niż przedtem. Po chwili poczułem wibracje w telefonie – był to oczywiście Riker. Niechętnie przerwaliśmy czynność, ale Lau nadal siedziała mi na kolanach.
- Słucham cię, Rikusiu. - Przywitałem brata na co Lau zaczęła się cicho śmiać tak, aby chłopak nie był w stanie jej usłyszeć.
- Nie mów tak do mnie. Muszę ci coś powiedzieć. Chodzi o Laurę. - Powiedział niepewnie.
- O Laurę? - Zapytałem patrząc na nią. - Nie musisz nic mówić, wiem o wszystkim. Lau kocha mnie i nie może beze mnie żyć tak jak ja bez niej. - Rzekłem na co dziewczyna się wzruszyła i pocałowała mnie w policzek.
- Ale...
- Nie kończ tylko mnie posłuchaj. Wróć do Lau i powiedz „jestem frajer i dałem się nabrać.”.
- Ale...
- Zrób to.
- No dobra. - Powiedział i się rozłączył. Lau szybko zeszła z moich kolan i usiadła z powrotem na łóżku ja za to stanąłem na drzwiami i czekałem na naszą „ofiarę”. Nie musieliśmy długo czekać, bo blondyn pojawił się już po chwili.
- Laura ja... - Zaczął lecz nie mógł nic z siebie wykrztusić. Pomyślał, że daliśmy mu już wystarczającą nauczkę, więc ściągnąłem kaptur, po cichu podszedłem do swojego brata i opierając się o niego ramieniem spojrzałem na niego.
- No dalej dobrze ci idzie. Wykrztuś to. - Powiedziałem i razem z Laurą zaczęliśmy się śmiać.
- To byłeś ty? - Powiedział i spojrzał na mnie.
- Tak, a to nauczka za to, że nie powiedzieliście mi o Lau. - Puściłem do niego oczko, a on niemal zdębiał.
- Kiedy wróciłeś? Skąd wiesz? - Zapytał nadal nie wierząc w moją obecność w Los Angeles, więc opowiedziałem mu wszystko, a on pogratulował mi rozsądnego wyboru i pożegnawszy się z nami wyszedł z sali. Wiem, że poszedł powiedzieć o wszystkim reszcie. Ja za to podszedłem do Laury i złapałem ją za rękę.
- Podobają ci się kwiaty? - Zapytałem przypominając sobie o ich istnieniu. Dziewczyna odwróciła się w ich stronę i zlustrowała je wzrokiem.
- Są piękne. Zawsze wiesz co kupić. - Powiedziała patrząc mi w oczy.
- Zawsze wiesz co zrobić bym stracił dla ciebie głowę.
- A co robię?
- Po prostu jesteś, tutaj, w tej chwili, patrzysz mi w oczy z tą miłością i radością. Tęskniłem za tobą Laura. - Powiedziałem po czym ją przytuliłem.
- Ja za tobą też. Moje życie bez ciebie jest pozbawione sensu. Nie chcę żebyśmy kiedyś się rozstali, nie chcę tego. Nie przeżyłabym wtedy. - Wzruszyło mnie to, ale najważniejsze, że mówiła szczerze.
- Mogę ci obiecać tutaj, w tym miejscu, że już zawsze będziemy razem. Jeśli nasza miłość zwyciężyła po tych wszystkich przeszkodach i ironiach losu to tym bardziej będzie wygrywać do końca wbrew wszelkim złudzeniom. Nie ważne co zgotuje nam los czy przeznaczenie, ona zawsze zwycięży i pozwoli nam być razem już na zawsze. - Po tych słowach dziewczyna nie wytrzymała i wpiła się w moje usta splatając swoje ręce wokół mojej szyi. Ja za to złapałem ją w tali i przyciągnąłem bliżej siebie. Dawno nie było mi tak dobrze jak teraz. Tęskniłem za tymi chwilami, gdy nic poza mną i Laurą się nie liczyło. Z Marano spędziliśmy uroczy dzień mimo iż była w szpitalu. Po południu przyszedł lekarz i dał Lau kolejną dawkę chemioterapii. Czuła się dobrze, przynajmniej tak twierdziła. Lekarz powiedział nam, że wyniki po każdym kolejnym badaniu są już coraz lepsze, więc niedługo Laura powinna wrócić do pełni zdrowia. Wieczorem kazałem dziewczynie odpocząć obiecując, że przyjdę rano. W końcu zgodziła się mnie puścić. Pożegnałem się z nią czułym pocałunkiem i udałem do domu. Było po 21 gdy dotarłem do domu.
- Aloha rodzinko! - Krzyknąłem na wejściu. Słysząc rozmowy w kuchni udałem się właśnie w tym kierunku.
- Ross! - Krzyknęli wszyscy niczym grecki chór i zaczęli mnie przytulać.
- Spokojnie, spokojnie. Nigdzie się nie wybieram. - Powiedziałem na co wszyscy się zaśmialiśmy. O dziwo nie pytali mnie czemu wróciłem i jak się dowiedziałem o Laurze. Widocznie Riker im wszystko powiedział. To dobrze, nie miałbym siły na opowiadanie tego jeszcze raz byłem zbyt zmęczony. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. - Ja już lecę spać, branoc. - Powiedziałem wychodząc z kuchni
- Dobranoc. - Usłyszałem w odpowiedzi. Szybko się umyłem i wskoczyłem do łóżka. Już po chwili zasnąłem.
*************
Hejoł, kto oprócz mnie nie chce iść jutro do szkoły? Nie wiem jak wy, ale ja nie chcę iść akurat do tej konkretnej szkoły, no ale... Pociesza mnie myśl, że jeszcze jeden jedyny rok i wolność. :D. Podoba wam się rozdział, a może jest zbyt dziecinny albo coś? Piszcie śmiało jakie są wasze opinie. Następny rozdział pojawi się w sobotę lub niedzielę, bo muszę ogarnąć szkołę i nadrobić pisanie rozdziałów do obu historii. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. Życzę wam powodzenia w nowym roku szkolnym. 
Madame Lynch.

5 komentarzy:

  1. Super rozdział :*
    Kochana nie tylko ty ie chcesz wracać do szkoły. Ale rok, potem dalej. Damy radę. Weekend nie długo :P
    Czekam na next <3

    PS. Zapraszam Cię na moje blogi, które obecnie mają zawieszkę, ale na pierwszym blogu/linku pojawił się rozdział. Mam nadzieje, że kiedyś zajrzysz.
    * http://nic-nie-jest-wiadomo-r5laurainni.blogspot.com/
    * http://nic-nie-jest-wiadomo-r5laurainni.blogspot.com/
    * http://raura-romeoijuliawpolczesnahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Możesz mi wierzyć, że nie chce iść do szkoły. Nawet za największe skarby świata. Rozdział zajebisty < 3 Ciesze się , że Ross i Lau znowu są razem w LA:)
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3
    Czekaam na neext :D

    Ja tam się na szkołę cieszę ;) w końcu znajomych zobaczę i wgl :)
    Ale do tego mam jutro rozpoczęcie roku w skzole muzycznej o siedemnastej ;-; ze szkoły do szkoły... XD

    Jeszcze raz:

    Świetnyy, czekamm <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny rozdział,tylko pliss nie zabijaj jej,niech chemioterapia czy coś pomoże ...nie zabijaj jej ani żadnego z nich :) niech z Lau będzie dobrze bardzo dobrze niech wyzdrowieje prześpią się ze sobą i Lau zajdzie w ciążę :D heh ja to mam wymagania heh.Rozdział cudowny <33,czekam na nexta
    pozdrawiam moniaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę świetny blog, i nie rozłączaj mi Raury bo zabije! XD A tak wogóle to zapraszam do mnie : http://laura-marano-i-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)