*Narrator*
Przez dwa następne dni każdy żył w
ciągłym biegu. Laura miała badania i przyjmowała leki, Ross
załatwiał sprawy związane z wyjazdem, uczył się itd., a reszta
jego rodzeństwa, rodzice i rodzina Laury jeździła do chorej
dziewczyny i siedziała prawie 14-16 godzin dziennie. Ross miał
zamówiony lot na 20. Rano zrobił sobie kanapki i schował je do
plecaka wraz z piciem oraz ładowarkami. Poinformował rodzinę, o
której ma lot, a ci powiedzieli, że będą na lotnisku o 19 i go
pożegnają. Ten nieświadomy całej sprawy poszedł na spotkanie z
dyrektorem. - Ross dzisiaj wyjeżdża, pamiętasz Lau? - Powiedziała
Van trzymając swoją siostrę za rękę w czasie gdy lekarz
sprawdzał bicie jej serca itp.
- Pamiętam Van, jak mogłabym
zapomnieć? - Rzekła młodsza Marano.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale
ten Ross to twój chłopak? - Wtrącił się lekarz wyraźnie
zaintrygowany rozmową sióstr.
- Tak, proszę pana. Dzisiaj o 20 ma
lot do Nowego Yorku, a ja bardzo chciałabym się pożegnać.
- A jak się czujesz dzisiaj?
- A dobrze, jakoś nawet lepiej niż
zwykle.
- A więc zróbmy tak, ja zrobię ci
badania, a jeśli wszystko wyjdzie dobrze. Pozwolę ci pojechać na
lotnisko, ale jest warunek. Sam cię zawożę, może jechać z nami
twoja siostra, a po pożegnaniu wracamy prosto do szpitala, a jutro
zrobimy chemioterapię, dobrze?
- Mówi pan serio?
- Jestem lekarzem, ja zawsze mówię
serio.
- Boże, dziękuję, bardzo się
cieszę.
- Nie dziękuj, lubię uszczęśliwiać
pacjentów. - Powiedział, zrobił jej niezbędne badania i wyszedł.
- No widzisz Lau. Pożegnasz się z
nim. - Powiedziała zadowolona Vanessa i przytuliła się do siostry
co ona odwzajemniła. Bardzo się cieszyły. Opowiedziały o
wszystkim reszcie co ich bardzo ucieszyło. Wspólnie ustalili, że
nie powiedzą o niczym Rossowi i będzie to dla niego niespodzianka.
O godzinie 18 lekarz przyniósł wyniki badań, z których jasno
wynikało, że wszystko jest w porządku, więc Lau wraz z Vanessą
zaczęły się zbierać do wyjścia. Laura założyła kurtkę,
czapkę i apaszkę, bo musiała uważać, aby się nie przeziębić.
Obie czekały na lekarza, a gdy ten przyszedł udały się z nim do
samochodu. Już po 18 byli w drodze na lotnisko.
<Tymczasem na lotnisku>
Ross siedział właśnie w poczekalni
czekając na rozpoczęcie się odprawy. Obok niego siedział menadżer
specjalnie wynajęty przez dyrektora uczelni. Ross czekał też na
swoją rodzinę i Ella. Nie musiał długo czekać, bo już po chwili
pojawili się przed nim wszyscy, na których czekał. Pośpiesznie
wstał i podszedł do nich. - Jesteście. Jak ja się cieszę. -
Powiedział i się do nich przytulił.
- Będzie nam ciebie brakować, Rossy.
- Powiedział Rocky i rozczochrał włosy swojego brata, a gdy ten się
poprawił, przytulili się do siebie.
- Mi ciebie też będzie brakować
Rocky. - Powiedział. - Was wszystkich będzie mi brakować. - Rzekł
gdy odsunął się od brata po czym przytulił się do każdego z
osobna.
- Samolot L-12 z Los Angeles do Nowego
Yorku rozpoczął właśnie odprawę. Pasażerów proszę o udanie
się do bramek. - Poinformował pasażerów głos z głośników.
Ross spojrzał na swojego menadżera po czym zwrócił się do
rodziny.
- Muszę już iść, pamiętajcie, że
zawsze możecie do mnie przylecieć, gdy tylko będziecie chcieli, do
zobaczenia za 4 lata. - Powiedział i ruszył w stronę odprawy.
Przyjaciele spojrzeli po sobie znacząco zastanawiając się gdzie
jest Laura.
- Ross!? - Usłyszeli nagle dobrze
znany im głos. Również wołany blondyn go usłyszał i rozpoznał.
Odwrócił się w stronę przyjaciół i sam nie wierzył w to kogo
miał właśnie przed sobą.
- Laura? Przyjechałaś. - Powiedział
wzruszony i ją przytulił, a ona to odwzajemniła.
- Jak mogłabym nie przyjechać
pożegnać miłości mojego życia. - Powiedziała i go pocałowała
najczulej jak tylko mogła co blondyn oczywiście odwzajemnił.
- Zostawmy ich samych. - Powiedziała
Delly i wszyscy wyszli z lotniska. Zakochana para nadal czule się
całowała. Dawno się tak nie czuli. Cały świat w jednej sekundzie
przestał istnieć, jakby oni jako jedyni byli na tej ziemi. Już nic
się nie liczyło. Nie liczyła się choroba Laury. Nie liczył się
wylot Rossa. Nic się nie liczyło, poza tą chwilą, o której
marzyli. Oderwali się od siebie dopiero po dwóch minutach.
- Lau, będę tęsknił. Kocham cię
najmocniej na świecie. - Powiedział i pogładził opuszkami palców
jej blady i zimny policzek.
- Ja też cię kocham. - Powiedziała i
się czule uśmiechnęła co nastolatek odwzajemnił.
- Dobrze się czujesz? Jakaś blada
jesteś. - Zapytał zmartwiony nie puszczając dziewczyny.
- Tak, po prostu zmęczona jestem. -
Powiedziała i jeszcze raz go przytuliła. Tak naprawdę nie czuła
się dobrze. Czuła olbrzymi smutek, chciała żeby Ross został, ale
wiedziała, że wyjeżdżając do Nowego Yorku chłopak spełni swoje
marzenia. W końcu zawsze o czymś takim marzył. Uznała, że teraz,
gdy dostał na to szansę, nie może mu nic powiedzieć, bo nie chce
nic zepsuć. Jeszcze mocniej oplotła ręce wokół jego szyi,
zupełnie jakby obawiała się, że od niej ucieknie. Z całych
swoich sił próbowała powstrzymać się od uronienia łez, dlatego
wtuliła się jeszcze bardziej w jego pierś po czym zamknęła oczy.
Oddychała głęboko czując perfumy blondyna.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale
Ross, musimy już naprawdę iść. - Wtrącił się Ryan, bo tak miał
na imię menadżer blondyna.
- Muszę lecieć kochanie, żegnaj,
kocham cię. - Powiedział i pocałował ją w czoło.
- Żegnaj, ja ciebie też. -
Powiedziała i pospiesznym krokiem opuściła lotnisko. Na parkingu,
przy samochodzie, czekał na nią lekarz wraz z Vanessą.
- I jak? - Zapytała Van.
- Jest okej. - Odpowiedziała
opanowując łzy. Cała trójka weszła do samochodu i pojechali do
szpitala. Tymczasem Ross zobaczył, że na podłodze lotniska leży
jakaś kartka.
- „Pewnie Laurze wypadła.” -
Pomyślał i ją podniósł. Już miał ją otworzyć i przeczytać,
gdy podszedł do niego Ryan.
- Jeśli nie chcesz się spóźnić i
nie stracić tej szansy i to radzę ci iść ze mną. - Powiedział.
- Okej, okej, już idę. - Powiedział
i ruszył w stronę odprawy wkładając kartkę do kieszeni spodni.
Bez żadnych niekomfortowych akcji przeszli odprawę i już po kilku
minutach siedzieli w samolocie. Gdy tylko się wzbili, Ross założył
na uszy słuchawki i wtulony w fotel zasnął zupełnie zapominając
o całym świecie.
**************
Tak jak obiecałam, rozdział się dzisiaj pojawił. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Co sądzicie o pożegnaniu? Ross wróci? Co było na tej kartce? Chociaż ciąg dalszy jest już dawno zapisany, piszcie śmiało co mogło się pojawić w następnym albo co chcielibyście aby się pojawiło. Chętnie poznam wasze zdanie. Jeśli chodzi o termin następnego rozdziału, to jeszcze go nie znam, ale na pewno jeszcze przed końcem wakacji się z 2-3 rozdziały pojawią.
Madame Lynch
Pewnie Laurze wypadły wyniki badań :o oby nie, Ross sie dowie, wróci i nie spełni swoich marzeń, jeśli Laura go nie przekona ;'( ale zawsze trochę dramy musi być :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, życzę weny!
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCo była na kartce? Wyniki? Z jednej str dobrze, żeby Ross wiedział o chorobie Laury, jednak z drugiej nie spełni marzeń.
Czekam na next <3
Kocham tego bloga proszę wsze śmiej co byli na rej kartę ja chcę żeby on się dowiedział bo przyjadę do cb i cie przechszcze hyhy żart ale naprawdę warto by było by się dowiedzil
OdpowiedzUsuńCzekam na next
PS on ma dla niej wrócić bo dowiem się gdzie mieszkasz hahah żart ☺☺☺☺
Zajebisty < 3
OdpowiedzUsuńCiekawe co to za kartka? Z jedniej strony to dobrze jak by Ross się o tej chorobie Lau dowiedział a z drugiej nie.
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Niech Ross wróci :) tego bym chciała ,żeby na tej kartce było coś związanego z chorobą Lau i by najszybciej jak się da wsiadł w pierwszy lepszy samolot i przyjechał do szpitala do Laury i dał całuska <3 i by nie był zbytnio zły,że mu nie powiedziała heheh ,rozmarzyłam się' hehe :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudny czekam na nexta ;)
TO TEN BLOG ! W KOŃCU NA NIEGO WPADŁAM DALEJ GO PROWADZISZ LMWKDQNOWENFKJNSKFLKAFBE ';D Zabieram się do czytania od początku by sobie przypomnieć ! Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://hurtbylife.blogspot.com/ (zakończony)
http://liveforlove-raura.blogspot.com/ obecny