poniedziałek, 17 sierpnia 2015

(85) 11. Riker & Pierwsze kłamstwo

*Laura*
Rano, gdy tylko wstałam, przeczytałam sms'a od mojej starszej siostry. Napisała, że Ross o niczym nie wie. Ucieszyło mnie to, bo przynajmniej mnie nie znienawidzi. Myśli, że jestem u babci w Las Vegas, co pozwala mi spróbować o tym nie myśleć, ponieważ już do mnie nie będzie dzwonił. Mogę spokojnie poddać się leczeniu. Lekarz mi powiedział, że w moim przypadku powinna pomóc chemioterapia lekka, czyli nie będę musiała obcinać włosów. Na razie podają mi leki przygotowujące do przyjęcia chemioterapii, a już za trzy dni powinnam zacząć przyjmować chemię. Podobno Ross wyjeżdża tego samego dnia. Szkoda, że nie będę mogła go pożegnać, ale napiszę mu sms'a i może jakoś się ułoży. Nie przytulę go i nie pocałuję, ale może to i lepiej. Siedziałam tak myśląc jeszcze jakiś czas aż przyszła pielęgniarka i zaprowadziła mnie na badania. Miałam tak codziennie, więc szło się przyzwyczaić.
*Ross*
Byłem w swoim pokoju powoli się pakując. Wyjeżdżam co prawda dopiero za trzy dni, ale dzisiejszy i dwa kolejne mam zawalone sprawami organizacyjnymi, przygotowaniami, spotkaniami itd., więc kompletnie nie będę miał na to czasu. Do dwóch walizek spakowałem wszystkie najpotrzebniejsze ciuchy. Wyjeżdżam na 4 lata, więc trochę tego było, a resztę będę musiał kupić na miejscu. Z szafy wyjąłem jeszcze duży plecak. Schowałem tam laptopa i tableta. Przeglądałem co jeszcze mogę schować aż trafiłem na moje pudełko z podpisem „Ja i Laura”. Od razu wróciły wszystkie wspomnienia odkąd ją poznałem aż do teraz. Otworzyłem je i zacząłem przeglądać zdjęcia jakie w nim były oraz różne pamiątki. Po raz pierwszy od rozmowy z Lau o moim wyjeździe, miałem co do niego wątpliwości. Nie chciałem jej zostawić, ale ona sama powiedziała, że mogę jechać. Wstałem z łóżka, zamknąłem pudełko dokładnie i włożyłem je do plecaka. - To już wszystko. - Powiedziałem i oceniłem ile zostało mi jeszcze miejsca plecaku. Zostało mi na szczęście jeszcze miejsce na picie i jedzenie na drogę. Włożyłem walizki i plecak do szafy gdzie akurat było miejsce po pozbyciu się paru ubrań, po czym ją zamknąłem. Zmęczony położyłem się na łóżku i delektowałem się jeszcze chwilą wolności. W pewnej chwili usłyszałem pukanie do drzwi mojego królestwa. - Proszę. - Powiedziałem, a drzwi po chwili się otworzyły a do mojego pokoju wszedł Riker.
- Joł, młody. - Powiedział i usiadł na fotelu obok mojego łóżka patrząc na mnie.
- Witaj, stary. - Odrzekłem pokazując moje śnieżnobiałe zęby. - Coś się stało? - Dokończyłem.
- Nie, ale Van dzwoniła i prosiła, aby ci przekazać, że Lau cię pozdrawia. Mówiła też, że wraca za miesiąc. Musi się opiekować babcią, bo się rozchorowała i nie będzie miała czasu żeby do ciebie zadzwonić. - Powiedział, ale gdy mówił jakoś dziwnie nie patrzył mi w oczy. Nie wiem czemu, ale miałem wrażenie, że mnie okłamuje. No, ale przecież jest moim bratem, więc nie mógłby mnie okłamać, szczególnie gdy wiedział jak bardzo mi zależy na Laurze.
- Ja też ją pozdrawiam i tęsknie. Szkoda, że przyjedzie dopiero jak będę już w NY. - Powiedziałem i posmutniałem.
- Spokojnie brat, będzie dobrze. - Powiedział najstarszy Lynch i poklepał mnie po ramieniu. - Ja już muszę lecieć, jadę z Rocky'm po nowe buty. - Pożegnał się ze mną i wyszedł. Po chwili spojrzałem na zegarek i zorientował się, że muszę już wychodzić, więc przebrałem się i wyszedł z domu.
<Tymczasem u Rocky'ego i Rikera>
*Narrator*
- Długo będziecie go tak okłamywać? - Zapytał Rocky Van i Rikera.
- Nie zapominaj, że siedzimy w tym wszyscy razem. Rozumiesz? - Powiedziała Nessa na co Rocky przytaknął.
- Ja też nie cieszę się, że okłamujemy własnego brata i przyjaciela, ale Lau tak chciała, a my nic nie możemy z tym zrobić. - Powiedział Rik, a reszta zamilkła. Wszyscy jechali do szpitala, bo jak się okazało, Laurę można było odwiedzić już dzisiaj. Jechali prawie wszyscy: Riker, Vanessa, Rocky, Ryland, Rydel, Ell, Stormie, Mark oraz Damiano i Ellen. Laura po wielu przemyśleniach zgodziła się, aby każdy z nich dowiedział się, że jest chora. Postawiła tylko jeden warunek – Ross ma się o niczym nie dowiedzieć.
- Laura, kochanie. Jak się czujesz? Lepiej ci? Potrzebujesz może czegoś? - Zasypywała ją lawiną pytań Delly, gdy znalazła się w sali przyjaciółki. Z powodu zbyt dużej ilości gości ustalili, że będą wchodzić parami. Delly weszła z Ellem, Van z Rikerem, Rocky z Rylandem, Stormie z Markiem, a Ellem z Damiano.
- Tak, dziękuję Dells, ale wszystko dobrze. Przyjmuje leki przygotowujące do chemioterapii, a już za trzy dni zacznę chemię w stopniu najniższym. Cieszę się, że tu jesteście. - Rzekła po czym się uśmiechnęła.
- Lau, jesteś jak rodzina, więc jak mogłaby nas tu nie być? - Zapytała retorycznie blondynka, a Ellington przyznał jej rację. Po Rydellinton weszli rodzice Laury.
- Kochanie, czemu nam nie powiedziałaś, że jesteś chora? - Zapytała zmartwiona Ellen siadając na łóżku swojej córki. Jej mąż stanął obok niej i położył rękę na jej ramieniu.
- Sama nie wiem, nie wierzyłam w to i nie chciałam uwierzyć. Przepraszam was. - Odrzekła.
- Nie przepraszaj, teraz liczy się tylko abyś wyzdrowiała. - Powiedział jej ojciec i pocałował czule jej blade czoło. Pożegnali się z córką i wyszli. Potem wchodziły pozostałe pary i około 20 opuścili szpital. Wszyscy byli głodni, więc postanowili, że po drodze wstąpią do jednej z knajpek. Siedzieli, jedli, pili i rozmawiali. Gdy zegarek wskazał 22 uznali, że czas już wracać, więc zapłacili i wrócili do domów.
<Pod domem Lynchów>
*Ross*
Była 21.50 jak skończyłem robić wszystko co miałem na dziś zaplanowane. Wracałem do domu pośpiesznym krokiem. Marzyłem tylko o tym by wreszcie znaleźć się pod ciepłą kołdrą. W końcu doszedłem do drzwi naszej rezydencji. Wszedłem do domu, a tam... cisza. Zupełna, głucha cisza. Nikogo nie było, to było bardzo dziwne. Przecież zawsze ktoś w domu jest, a tu nikogo. - „Może wyszli gdzieś.” - Pomyślałem i udałem się do łazienki. Zdążyłem się wykąpać i zejść do kuchni kiedy usłyszałem, że do domu wchodzi moja rodzina. Powoli przeszedłem do salonu słysząc fragment rozmowy.
- Czemu ona mu tego nie powie? - Zapytała Rydel.
- Boi się go stracić. - Powiedział Riker.
- Przecież go nie straci, chyba. - Dopowiedział Rocky.
- Masz jakieś wątpliwości Rocky? - Spytał zmieszany Ratliff..
- Wiecie, nie jestem jakoś specjalnie inteligentny, ale wydaje mi się, że on się bardziej interesuje tym wyjazdem. - Powiedział szatyn.
- No w sumie ja też się boję, że by ją zostawił. - Rzekł RyRy, a reszta przyznała mu rację.
- O kim gadacie? - Zapytałem wręcz wpadając do salonu.
- Ross? Kiedy wróciłeś? - Zapytała moja rodzicielka zupełnie jakby chciała zmienić temat.
- Zdążyłem wrócić przed wami i zobaczyć, że nikogo z was nie było w domu. Gdzie byliście? - Zapytałem krzyżując ręce pod klatką piersiową.
- Na kręglach. - Powiedział Ellington i włączył jakiś film. Reszta totalnie mnie olała i wszyscy zaczęli oglądać sens. Ja byłem zbyt zmęczony, aby ich męczyć, więc napiłem się szklanki wody i poszedłem spać.
<Tymczasem u Lynchów w salonie>
- Bosz, blisko było. - Powiedział Ell.
- Tak, zgadzam się, musimy bardziej uważać. - Potwierdziła Delly.

- Od dzisiaj nie mówimy o Laurze w domu, okej? - Rzekła pani Lynch, a reszta się zgodziła. Lynchowi i Ratliff oglądali przez resztę wieczoru film a po jego skończeniu umyli się i poszli spać. Czekał ich bowiem następnego dnia wyczerpujący dzień.
*********
Proszę, oto kolejny rozdział. Przepraszam, że bardzo dawno go nie było, ale miałam bardzo dużo na głowie. Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się maksymalnie co tydzień. Mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodobał. Zapraszam do komentowania.
Madame Lynch
P.S. Jestem teraz na wakacjach, więc kolejny rozdział pojawi się w sobotę.

4 komentarze:

  1. Nic nie szkodzi, że Rozdział jest późno, ważne że jest :) Ciesze się, że znowu będe mogła czytać te Rozdziały:) Rozdział wspaniały < 3 No blisko było. Ross prawie by się dowiedział, że Lau jest chora. Coż..
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Nareszcie. Wow.
    Cieszę, że wracasz :)
    Było blisko, żeby Ross się dowiedział.
    Czekam na next <3

    <3 <3 Karcia 546 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie. <3
    Rozdział cudowny*.*
    Jej wracasz :D
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No wreszcie! :)
    Bardzo mi się ten rozdział, mimo smutnej scenerii podoba!
    Biedna Lau:/
    Czekam na kontynuację:)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)