*Laura*
Rano, gdy tylko wstałam, przeczytałam
sms'a od mojej starszej siostry. Napisała, że Ross o niczym nie
wie. Ucieszyło mnie to, bo przynajmniej mnie nie znienawidzi. Myśli,
że jestem u babci w Las Vegas, co pozwala mi spróbować o tym nie
myśleć, ponieważ już do mnie nie będzie dzwonił. Mogę
spokojnie poddać się leczeniu. Lekarz mi powiedział, że w moim
przypadku powinna pomóc chemioterapia lekka, czyli nie będę
musiała obcinać włosów. Na razie podają mi leki przygotowujące
do przyjęcia chemioterapii, a już za trzy dni powinnam zacząć
przyjmować chemię. Podobno Ross wyjeżdża tego samego dnia.
Szkoda, że nie będę mogła go pożegnać, ale napiszę mu sms'a i
może jakoś się ułoży. Nie przytulę go i nie pocałuję, ale
może to i lepiej. Siedziałam tak myśląc jeszcze jakiś czas aż
przyszła pielęgniarka i zaprowadziła mnie na badania. Miałam tak
codziennie, więc szło się przyzwyczaić.
*Ross*
Byłem w swoim pokoju powoli się
pakując. Wyjeżdżam co prawda dopiero za trzy dni, ale dzisiejszy i
dwa kolejne mam zawalone sprawami organizacyjnymi, przygotowaniami,
spotkaniami itd., więc kompletnie nie będę miał na to czasu. Do
dwóch walizek spakowałem wszystkie najpotrzebniejsze ciuchy.
Wyjeżdżam na 4 lata, więc trochę tego było, a resztę będę
musiał kupić na miejscu. Z szafy wyjąłem jeszcze duży plecak.
Schowałem tam laptopa i tableta. Przeglądałem co jeszcze mogę
schować aż trafiłem na moje pudełko z podpisem „Ja i Laura”.
Od razu wróciły wszystkie wspomnienia odkąd ją poznałem aż do
teraz. Otworzyłem je i zacząłem przeglądać zdjęcia jakie w nim
były oraz różne pamiątki. Po raz pierwszy od rozmowy z Lau o moim
wyjeździe, miałem co do niego wątpliwości. Nie chciałem jej
zostawić, ale ona sama powiedziała, że mogę jechać. Wstałem z
łóżka, zamknąłem pudełko dokładnie i włożyłem je do
plecaka. - To już wszystko. - Powiedziałem i oceniłem ile zostało
mi jeszcze miejsca plecaku. Zostało mi na szczęście jeszcze
miejsce na picie i jedzenie na drogę. Włożyłem walizki i plecak
do szafy gdzie akurat było miejsce po pozbyciu się paru ubrań, po
czym ją zamknąłem. Zmęczony położyłem się na łóżku i
delektowałem się jeszcze chwilą wolności. W pewnej chwili
usłyszałem pukanie do drzwi mojego królestwa. - Proszę. -
Powiedziałem, a drzwi po chwili się otworzyły a do mojego pokoju
wszedł Riker.
- Joł, młody. - Powiedział i usiadł
na fotelu obok mojego łóżka patrząc na mnie.
- Witaj, stary. - Odrzekłem pokazując
moje śnieżnobiałe zęby. - Coś się stało? - Dokończyłem.
- Nie, ale Van dzwoniła i prosiła,
aby ci przekazać, że Lau cię pozdrawia. Mówiła też, że wraca
za miesiąc. Musi się opiekować babcią, bo się rozchorowała i
nie będzie miała czasu żeby do ciebie zadzwonić. - Powiedział,
ale gdy mówił jakoś dziwnie nie patrzył mi w oczy. Nie wiem
czemu, ale miałem wrażenie, że mnie okłamuje. No, ale przecież
jest moim bratem, więc nie mógłby mnie okłamać, szczególnie gdy
wiedział jak bardzo mi zależy na Laurze.
- Ja też ją pozdrawiam i tęsknie.
Szkoda, że przyjedzie dopiero jak będę już w NY. - Powiedziałem
i posmutniałem.
- Spokojnie brat, będzie dobrze. -
Powiedział najstarszy Lynch i poklepał mnie po ramieniu. - Ja już
muszę lecieć, jadę z Rocky'm po nowe buty. - Pożegnał się ze
mną i wyszedł. Po chwili spojrzałem na zegarek i zorientował się,
że muszę już wychodzić, więc przebrałem się i wyszedł z domu.
<Tymczasem u Rocky'ego i
Rikera>
*Narrator*
- Długo będziecie go tak okłamywać?
- Zapytał Rocky Van i Rikera.
- Nie zapominaj, że siedzimy w tym
wszyscy razem. Rozumiesz? - Powiedziała Nessa na co Rocky
przytaknął.
- Ja też nie cieszę się, że
okłamujemy własnego brata i przyjaciela, ale Lau tak chciała, a my
nic nie możemy z tym zrobić. - Powiedział Rik, a reszta zamilkła.
Wszyscy jechali do szpitala, bo jak się okazało, Laurę można było
odwiedzić już dzisiaj. Jechali prawie wszyscy: Riker, Vanessa,
Rocky, Ryland, Rydel, Ell, Stormie, Mark oraz Damiano i Ellen. Laura
po wielu przemyśleniach zgodziła się, aby każdy z nich dowiedział
się, że jest chora. Postawiła tylko jeden warunek – Ross ma się
o niczym nie dowiedzieć.
- Laura, kochanie. Jak się czujesz?
Lepiej ci? Potrzebujesz może czegoś? - Zasypywała ją lawiną
pytań Delly, gdy znalazła się w sali przyjaciółki. Z powodu zbyt
dużej ilości gości ustalili, że będą wchodzić parami. Delly
weszła z Ellem, Van z Rikerem, Rocky z Rylandem, Stormie z Markiem,
a Ellem z Damiano.
- Tak, dziękuję Dells, ale wszystko
dobrze. Przyjmuje leki przygotowujące do chemioterapii, a już za
trzy dni zacznę chemię w stopniu najniższym. Cieszę się, że tu
jesteście. - Rzekła po czym się uśmiechnęła.
- Lau, jesteś jak rodzina, więc jak
mogłaby nas tu nie być? - Zapytała retorycznie blondynka, a
Ellington przyznał jej rację. Po Rydellinton weszli rodzice Laury.
- Kochanie, czemu nam nie powiedziałaś,
że jesteś chora? - Zapytała zmartwiona Ellen siadając na łóżku
swojej córki. Jej mąż stanął obok niej i położył rękę na
jej ramieniu.
- Sama nie wiem, nie wierzyłam w to i
nie chciałam uwierzyć. Przepraszam was. - Odrzekła.
- Nie przepraszaj, teraz liczy się
tylko abyś wyzdrowiała. - Powiedział jej ojciec i pocałował
czule jej blade czoło. Pożegnali się z córką i wyszli. Potem
wchodziły pozostałe pary i około 20 opuścili szpital. Wszyscy
byli głodni, więc postanowili, że po drodze wstąpią do jednej z
knajpek. Siedzieli, jedli, pili i rozmawiali. Gdy zegarek wskazał 22
uznali, że czas już wracać, więc zapłacili i wrócili do domów.
<Pod domem Lynchów>
*Ross*
Była 21.50 jak skończyłem robić
wszystko co miałem na dziś zaplanowane. Wracałem do domu
pośpiesznym krokiem. Marzyłem tylko o tym by wreszcie znaleźć się
pod ciepłą kołdrą. W końcu doszedłem do drzwi naszej
rezydencji. Wszedłem do domu, a tam... cisza. Zupełna, głucha
cisza. Nikogo nie było, to było bardzo dziwne. Przecież zawsze
ktoś w domu jest, a tu nikogo. - „Może wyszli gdzieś.” -
Pomyślałem i udałem się do łazienki. Zdążyłem się wykąpać
i zejść do kuchni kiedy usłyszałem, że do domu wchodzi moja
rodzina. Powoli przeszedłem do salonu słysząc fragment rozmowy.
- Czemu ona mu tego nie powie? -
Zapytała Rydel.
- Boi się go stracić. - Powiedział
Riker.
- Przecież go nie straci, chyba. -
Dopowiedział Rocky.
- Masz jakieś wątpliwości Rocky? -
Spytał zmieszany Ratliff..
- Wiecie, nie jestem jakoś specjalnie
inteligentny, ale wydaje mi się, że on się bardziej interesuje tym
wyjazdem. - Powiedział szatyn.
- No w sumie ja też się boję, że by
ją zostawił. - Rzekł RyRy, a reszta przyznała mu rację.
- O kim gadacie? - Zapytałem wręcz
wpadając do salonu.
- Ross? Kiedy wróciłeś? - Zapytała
moja rodzicielka zupełnie jakby chciała zmienić temat.
- Zdążyłem wrócić przed wami i
zobaczyć, że nikogo z was nie było w domu. Gdzie byliście? -
Zapytałem krzyżując ręce pod klatką piersiową.
- Na kręglach. - Powiedział Ellington
i włączył jakiś film. Reszta totalnie mnie olała i wszyscy
zaczęli oglądać sens. Ja byłem zbyt zmęczony, aby ich męczyć,
więc napiłem się szklanki wody i poszedłem spać.
<Tymczasem u Lynchów w
salonie>
- Bosz, blisko było. - Powiedział
Ell.
- Tak, zgadzam się, musimy bardziej
uważać. - Potwierdziła Delly.
- Od dzisiaj nie mówimy o Laurze w
domu, okej? - Rzekła pani Lynch, a reszta się zgodziła. Lynchowi i
Ratliff oglądali przez resztę wieczoru film a po jego skończeniu
umyli się i poszli spać. Czekał ich bowiem następnego dnia
wyczerpujący dzień.
*********
*********
Proszę, oto kolejny rozdział. Przepraszam, że bardzo dawno go nie było, ale miałam bardzo dużo na głowie. Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się maksymalnie co tydzień. Mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodobał. Zapraszam do komentowania.
Madame Lynch
P.S. Jestem teraz na wakacjach, więc kolejny rozdział pojawi się w sobotę.
Nic nie szkodzi, że Rozdział jest późno, ważne że jest :) Ciesze się, że znowu będe mogła czytać te Rozdziały:) Rozdział wspaniały < 3 No blisko było. Ross prawie by się dowiedział, że Lau jest chora. Coż..
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńNareszcie. Wow.
Cieszę, że wracasz :)
Było blisko, żeby Ross się dowiedział.
Czekam na next <3
<3 <3 Karcia 546 <3 <3
Nareszcie. <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny*.*
Jej wracasz :D
Czekam na nexta :)
No wreszcie! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ten rozdział, mimo smutnej scenerii podoba!
Biedna Lau:/
Czekam na kontynuację:)
Pozdrawiam ^^