poniedziałek, 30 listopada 2015

(94) 20. Dziwne zachowanie & Niewiedza

*Laura*
Dzień po ślubie wszyscy odprowadziliśmy nasze małżeństwo na lotnisko, bo stamtąd wybierają się na Hawaje na miesiąc miodowy. Gdy odlecieli wróciliśmy do domów. Dopiero późnym wieczorem ok. 22 znalazłam się umyta we własnym łóżku. Położyłam się i spokojnie zasnęłam. Jednakże w środku nocy zbudził mnie ogromny ból brzucha. Zrobiło mi się strasznie niedobrze, więc szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Tam zwymiotowałam. Czułam się potwornie. Bolał mnie brzuch, głowa i do tego jeszcze wymiotowałam. - „Może się czymś zatrułam.” - Pomyślałam. - „Albo zaszkodziła mi zbyt duża ilość jedzenia.” - Przeszło mi przez myśl. Gdy wymioty ustąpiły spłukałam wodę i wróciłam po cichu do pokoju zgarniając po drodze miskę w razie ewentualnych nawrotów wymiotów. Gdy położyłam się do łóżka zreflektowałam się, że jest 6:25, a wydawało mi się, że jest dopiero grubo po północy. Położyłam głowę na poduszce i przykrywszy się kołdrą zamknęłam oczy. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza. Obudziłam się dopiero o 10:00. Spojrzałam na telefon, a tam 1 nieodebrany sms. Szybko weszłam w aplikacje sms'ową i odczytałam wiadomość.
- „Lau, pojechaliśmy po zakupy. Chcieliśmy cię wziąć ze sobą, ale jeszcze spałaś. Miałaś miskę przy łóżku, więc pewnie w nocy wymiotowałaś. Weź może idź z tym do lekarza, bo to może być coś poważnego. Miłego dnia, córeczko.” - Napisała moja mama. Wiem, że z tym wymiotowaniem to nic takiego, więc po co mam iść i tracić czas u lekarza, skoro wiem, że powiedziałby to samo co ja? Zrobię sobie ciepłą ziołową herbatę, zjem śniadanie i na pewno samo przejdzie. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Weszłam do kuchni i przygotowałam napój oraz jajecznicę. W końcu usiadłam przy stole i szybko skonsumowałam posiłek oraz wypiłam herbatę. Przez te poranne wymioty byłam wykończona, więc też byłam głodna. Zjadłam jeszcze 2 tosty z serem i kawałek pizzy z lodówki. Gdy się już najadłam wróciłam do pokoju i przebrałam się w ubrania na wyjście, bo umówiłam się z Rydel i jej chłopakiem do kawiarni. Miał iść z nami też Ross, ale musiał odebrać jakieś ważne papiery. Postanowiłam ubrać się w zwykłą szarą bluzę z nadrukiem i czarne rurki. Do tego dopasowałam białe krótkie converse i czarne solarki. Włosy związałam w dobieranego warkocza z tyłu głowy i zrobiłam małe czarne kreski pod oczami. Spojrzałam na zegarek, trzeba było już wychodzić, więc schowałam do kieszeni telefon, portfel i chusteczki. Wyszłam z domu i zamknęłam go na klucz, po czym schowałam je do kieszeni spodni. Spokojnym krokiem podążyłam w stronę umówionej kawiarni. Nosiła ona nazwę Starbuck. Picie było tam nie do opisania. Uwielbiam spotykać się tam ze znajomymi. To idealne miejsce do rozmów i spotkań. Gdy byłam już przed drzwiami kawiarni, dostrzegłam przez witrynę Ella i Rydel. Weszłam do środka i podeszłam do nich.
- Hej. - Powiedziałam. Oboje wstali. Rydel do mnie podeszła i przywitałyśmy się całusem w policzek. Tak samo było z Ellingtonem. Usiadłam na wprost pary i zamówiłam mój ulubiony napój, czyli frappucino. - Jak tam wam się układa? - Zapytałam ciekawa.
- A dobrze. - Opowiedziała Delly i się uśmiechnęła.
- Lepiej być nie mogło. - Dopowiedział Ratliff i objął swoją dziewczynę. Wyglądali razem tak słodko. Zupełnie jak ja i Ross. Szkoda, że go tutaj nie ma. Tęsknię za nim chociaż nie widziałam go zaledwie od wczoraj. Rozmawiałam z Rydellington o wielu sprawach. Poruszaliśmy wiele różnych tematów. Świetnie mi się z nimi rozmawiało. Na moment nie myślałam o Rossie. Gdy wszystko wypiliśmy, zapłaciliśmy z zamówienia, a ja pociągnęłam ich w stronę pobliskiej galerii handlowej, ponieważ nagle naszła mnie ochota na zakupy. Przyjaciele zgodzili się bez problemu. Rydel powiedziała nawet, że i tak miała przy okazji kupić sobie nowe buty i sukienkę. Całą trójką poszliśmy do najbliższego sklepu. Ellington usiadł na kanapie, bo jak twierdził nie chciał nic kupować. Jednak Rydel w końcu przekonała go żeby chociaż zobaczył co jest ciekawego. Nie myliła się, po chwili chłopak wszedł do przebieralni z kilkoma ubraniami. Mi bardzo spodobały się błękitne baletki i czarne koturny oraz czarna sukienka, zielone rurki, kwiecista luźna tunika i niebieska bluza. Poszłam do przebieralni i kolejno przymierzałam każdy z ciuchów. Co dziwne nie mogłam wejść w wybrane rurki. Ściągnęłam je i popatrzyłam na dolne kończyny i przejrzałam się w lustrze.
- Dziwne, kiedy ja przytyłam? - Powiedziałam do siebie i zaczęłam się zastanawiać. Po chwili doszło do mnie, że przecież ostatnio jem bardzo dużo i na pewno to się odbiło na mojej wadze. Tyle, że to nie moja wina, że jestem wiecznie głodna. - Od jutro muszę zacząć dbać o siebie. - Rzekłam cicho. Spodnie odłożyłam na krzesło, a przymierzyłam resztę. Po kilku minutach zdecydowałam się na dwie pary butów, kwiecistą tunikę i niebieską bluzę. Z wybranymi ubraniami wyszłam z przymierzalni i zauważyłam, że wyszli także moi przyjaciele. Odwiesiłam niepotrzebne ubrania i podeszłam do kasy zgarniając jeszcze czarne leginsy. Przy ladzie udało mi się jeszcze dorzucić świetną jasnobrązową dużą torbę, czarny lakier i złoty naszyjnik ze znakiem nieskończoności. Zapłaciłam za wszystko i trzymając w rękach torby czekałam na ławce przed sklepem na Rydellington.
- O widzę, że ktoś tu był na zakupach. - Powiedział jakiś głos z kpiną. W tej samej chwili ujrzałam przed sobą... Cody'ego.
- A ty nadal w L.A.? Czego ode mnie chcesz? - Powiedziałam zdenerwowana wstając.
- Od ciebie nic, po prostu uwielbiam wkurzać ludzi. - Zaśmiał się cwaniacko.
- Super, a teraz idź stąd. - Zdenerwowałam się jeszcze bardziej. Cody bez słowa odszedł, nie wiedziałam jak mam to odebrać. Z jednej strony cieszyło mnie, że bez większej kłótni po prostu sobie poszedł, ale z drugiej obawiałam się, że może coś wymyślić, bo mimo wszystko wiedziałam, że do wielu jest zdolny. Moje myśli przerwali Rydel i Ellington, którzy wyszli ze sklepu. Ryd miała 4 torby, a jej ukochany 2. Ustaliliśmy, że pójdziemy odnieść zakupy do domów. Szliśmy spacerkiem przy ruchliwych ulicach Los Angeles. Nie śpieszyło nam się. Chcieliśmy nacieszyć się swoim towarzystwem. Ratliff wziął od Delly dwie torby i złapał za rękę. Para szła tuż obok mnie.
- Lu? - Zapytała nagle Rydel wychylając się zza swojego chłopaka. Spojrzałam na nią. - Co sobie ciekawego kupiłaś? - Dodała.
- Kwiecistą tunikę, niebieską bluzę, błękitne baletki, czarne koturny, czarne leginsy, czarny lakier, złoty naszyjnik i torbę. A wy? - Odpowiedziałam.
- Ja dwie sukienki, jedną niebieską, drugą różową, niebieskie szpilki, brązowe koturny, czarną torbę, jeansy i złotą tunikę. - Rzekła dumnie.
- A ja trzy koszule, dwie pary spodni i zegarek. - Powiedział Ellington i pocałował Rydel w policzek. Szliśmy właśnie parkiem. Rozkoszowałam się świeżym powietrzem. Czułam jak delikatne podmuchy wiatru lekko rozwiewają moje włosy. Uśmiech widniał na mojej twarzy, jednak w pewnej chwili nagle znikł. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Czułam jak nagle świat zaczyna wirować. Ostatnie co pamiętam to, że straciłam przytomność, a potem widziałam już tylko ciemność.
*Narrator*

Rydel i Ellington nagle spostrzegli, że z ich przyjaciółką nie dzieje się najlepiej. Ledwo szła i się chybotała. Już chcieli zapytać czy czuje się dobrze, kiedy nagle dziewczyna zemdlała. Ellington zdążył ją złapać i wziąć na ręce. Rydel chwyciła wszystkie ich torby i para udała się z dziewczyną do szpitala. Martwili się o Laurę i nie chcieli, by coś złego się jej stało. Już po dziesięciu minutach znaleźli się w placówce. Młoda Marano nadal nie odzyskiwała przytomności, więc lekarz postanowił przewieść ją na sale i jak najszybciej zrobić wszystkie potrzebne badania. Para natomiast niecierpliwie usiadła w poczekalni rejestrując nastolatkę. Ich zmartwienie rosło coraz bardziej, a najgorsze było dla nich to, że nie mogą być teraz przy niej i wspierać. Rydel wymyślała wszystkie najgorsze scenariusze m.in. o powrocie choroby, ale Ellington starał się ją uspokoić. Oboje wyczekiwali na ciąg dalszy sprawy.
**************
Witajcie, ale dawno mnie tu nie było. Przepraszam was, ale miałam ogromny zawrót głowy. W ogóle pamiętacie jeszcze o mnie? Mam dla został rekompensatę w formie dwóch rozdziałów. Kolejny za chwilkę. Co sądzicie o rozdziale? Podoba się? 
Madame Lynch

4 komentarze:

  1. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny < 3
    Ciesze się, że jesteś:) z tęskniłam się:)
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)