UWAGA! Rozdział zawiera sceny erotyczne, czytasz go na własną odpowiedzialność!
*Laura*
Rano obudziłam się leżąc ledwo
przykryta w poprzek łóżka. Nie było przy mnie Rossa. Na początku
bardzo się przestraszyłam, ale słysząc kroki na schodach szybko
się uspokoiłam. Położyłam się na plecach i przykryłam kołdrą.
Po chwili w sypialni zjawił się mój ukochany z tacką w rękach.
Miał na niej dwa talerze naszych ulubionych naleśników z nutellą
i bitą śmietaną oraz, z tego co wywnioskowałam po zapachu, dwa
kubki gorącej czekolady. - Kto zrobił śniadanie do łóżka dla
najpiękniejszej dziewczyny na świecie? - Zapytał retorycznie. Jaki
on jest kochany, prawdziwy skarb z tego Lyncha.
- No nie wiem, nie wiem. - Zaczęłam
się z nim droczyć. - Może mój jedyny i najwspanialszy chłopak? -
Powiedziałam cwaniacko.
- Zgadłaś! - Odpowiedział i postawił
tackę z jedzeniem na szafce nocnej, a sam usiadł na łóżku obok
mnie.
- Serio? To muszę do niego zadzwonić
i mu podziękować. - Droczyłam się z blondynem i złapałam za
komórkę próbując w ten sposób uwiarygodnić moje zamierzenie.
Ten tylko spojrzał na mnie złowrogim spojrzeniem i odwrócił się plecami informując w ten sposób, że się na mnie
obraził. Zrobiło mi się go szkoda, więc szybko wstałam z łóżka
i stanęłam przed nim. On jednak nawet nie zareagował. Opuszkami
palców delikatnie podniosłam jego podbródek tak, aby spojrzał mi
w oczy. - Oj, nie gniewaj się już na mnie. Wiesz przecież, że
kocham tylko ciebie. - Rzekłam patrząc mu prosto w oczy. W każdym
moim słowie było 100%. Brązowooki na chwilę spuścił głowę,
ale zaraz znów na mnie spojrzał. Bez słowa złapał mnie za ręce
i mocno przyciągnął do siebie. Siedziałam na nim teraz okrakiem,
a on jeździł delikatnie dłońmi po moich plecach, że aż
przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. Po chwili pocałował mnie
namiętnie. Sama nie pozostawałam mu dłużna i oddawałam każdy
jego pocałunek z tą samą siłą.
- Wcale nie byłem zły, wiem, że mnie
kochasz. Ja ciebie też. - Powiedział gdy skoczyliśmy i pocałował
mnie w czoło. Wtuliłam się w jego tors. Biło od niego takie duże
ciepło, że wiedziałam, że nikt nie byłby w stanie nawet
troszeczkę zastąpić mi tego bezpieczeństwa jakie daje mi Ross. Po
chwili oboje usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy pałaszować nasz
posiłek. Był wręcz rewelacyjny. Ross to urodzony kucharz. -
Poczekaj. - Powiedział w pewnej chwili. - Masz na ustach trochę
bitej śmietany. - Dokończył i złożył na moich wargach słodki
pocałunek. Po chwili oddalił swoją twarz od mojej i uśmiechnął
się. - No i proszę, ani śladu. - Rzekł, a ja poczułam jak się
rumienię. Mimo, że jestem z nim już jakiś czas, nadal mi się to
od czasu do czasu zdarzało. - Jesteś mega słodka kiedy się
zawstydzasz. - Powiedział głaszcząc mój policzek.
- Weź, bo się jeszcze zakocham. -
Zażartowałam.
- I tak wiem, że już za późno. -
Odpowiedział mi tym samym i puścił przy tym oczko.
- Masz rację. - Zgodziłam się z jego
słowami i się do niego uśmiechnęłam, co chłopak oczywiście
odwzajemnił.
- Co ty na to byśmy poszli się kąpać
w jeziorze? - Zaproponował na co szybko odpowiedziałam przytakując
głową. - Okej, to idź się przebrać, a ja będę czekać na dole
z ręcznikami. - Dodał po czym wyszedł z sypialni. Szybko wstałam
z łóżka i stanęłam przed szafą.
- Co by tu ubrać? - Zapytałam samą
siebie. W końcu wybrałam różowy strój kąpielowy z górą bez
ramiączek, a na to przyodziałam krótką zwiewną białą sukienkę
z prześwitującą górą. Na nogi z kolei wsunęłam różowe
japonki. Poprawiłam włosy i biorąc komórkę do ręki zeszłam na
dół. Będąc już prawie na parterze usłyszałam, że Ross
rozmawia przez telefon. Schodząc obiło mi się o uszy kilka słów.
- Moim zdaniem powinieneś się z nią
umówić. Mówię ci, przełam lody, zaryzykuj. Jak już to zrobisz,
daj znać czy zaiskrzyło. Pa. - Powiedział i się rozłączył. Po
chwili mnie dostrzegł i stanął przede mną. Był bez koszulki, aż
mnie zatkało. Dość dawno nie widziałam jego gołej klaty, a teraz
widzę, że jego muskulatura jest jeszcze większa niż wcześniej. -
Pięknie wyglądasz. - Powiedział, podszedł do mnie i delikatnie
musnął moje usta, co gwałtownie wyrwało mnie z transu. Spojrzałam
mu w oczy i się uśmiechnęłam, co oczywiście odwzajemnił. W
jednej ręce trzymał trzy ręczniki, a drugą objął mnie w tali.
Położyłam mu głowę na piersi i tak wyszliśmy na dwór. Ross
zaprowadził mnie w kierunku mostku i tam na piasku imitującym mini
plażę rozłożył największy ręcznik. Położył tam swój
telefon i przykrył ręcznikami. Ja uczyniłam to samo. Mimo iż na
naszej półkuli panowała zima, w Los Angeles i okolicach było
bardzo ciepło, tak jak przez cały rok. Szybko zdjęłam sukienkę i
klapki pozostawiając na sobie mój różowy strój kąpielowy, Ross
z kolei ściągnął same klapki zostając w kąpielówkach.
Spojrzałam na niego, a ten podszedł do mnie i wpił się w moje
usta. Czułam jego ciepłe dłonie na moich plecach. Oczywiście
odwzajemniałam jego pocałunki i splotłam swoje ręce wokół jego
szyi. W pewnej chwili zabrakło mi gruntu pod nogami i poczułam, że
mam nogi w powietrzu. Z początku myślałam, że mi się zdawało,
ale od razu po tym dostrzegłam, że się nie myliłam i rzeczywiście
unoszę się nad ziemią. Od razu skapnęłam się, że to sprawka
Rossa. Chłopak wykorzystał moją nieuwagę i pociągnął w stronę
jeziora. Krzyczałam, aby mnie puścił, ale on nie reagował na moje
prośby. Już po chwili poczułam na sobie zimną taflę wody. W tej
samej chwili znalazłam się pod powierzchnią wody. Gdy tylko się
ocknęłam, wstałam na równe nogi i z wyrzutem spojrzałam na
Rossa. Ten tylko z uśmiechem podszedł do mnie i chciał mnie
pocałować, ale ja odwróciłam głowę. - Ej, kotek. - Powiedział,
ale ja byłam nieugięta. Odwróciłam się do niego plecami nie
chcąc patrzeć w te czekoladowe hipnotyzujące ślepia. On jednak
objął mnie od tyłu i położył głowę na moim prawym ramieniu. -
Przepraszam, kochanie. - Wyszeptał mi czuło do ucha. Zmiękłam,
nie mogłam się na niego dłużej gniewać, nie potrafiłam, więc
odpuściłam. Odwróciłam się do niego twarzą i bez słowa
wtuliłam swoją mokrą głowę w jego wilgotną pierś. Ross
przytulił mnie mocno i pocałował we włosy. Oboje przeszliśmy na
ręcznik i wtuleni w siebie się na nim położyliśmy. Leżałam
mając głowę na torsie blondyna, a ten położył swoją dłoń na
moich plecach poniżej tali.
- Kochasz mnie? - Zapytałam chłopaka
robiąc z palców ludzika, który chodził po jego brzuchu i klatce.
- Oczywiście, najbardziej na świecie.
- Odpowiedział mi.
- Z kim rozmawiałeś wcześniej przez
telefon? - Zapytałam przypominając sobie wcześniejszą sytuację.
- Z Rikerem, doradzałem mu, aby umówił
się w końcu z twoją siostrą.
- Żartujesz! - Powiedziałam i
usiadłam na ręczniku, aby widzieć twarz blondyna. - Twój brat i
moja siostra? - Rzekłam uśmiechając się.
- Tak, chyba ja jako pierwszy
zauważyłem istniejącą pomiędzy nimi chemię.
- Riker i Vanessa! Riker i Vanessa! -
Zaczęłam krzyczeć uradowana. - Rikessa! Rikessa! - Kontynuowałam.
- Czekaj! - Przerwał mi blondyn. -
Rikessa? To połączenie imienia Riker i Vanessa? - Zapytał.
- Tak, kochanie. - Odpowiedziałam.
- A więc kim my będziemy? - Zapytał
cwaniacko i zbliżył się do mnie.
- No nie wiem, nie wiem. Raurą? -
Zapytałam niepewnie.
- Raura? Hmmm... Podoba mi się. -
Odpowiedział, a ja go pocałowałam. Siedzieliśmy na ręczniku aż
do późnego wieczoru obejmując siebie nawzajem. Gdy zrobiło nam
się chłodno weszliśmy do domu. Ross zrobił nam herbatę i
poszliśmy do sypialni. Siedząc na łóżku dużo rozmawialiśmy.
Tematem było wszystko, ale także nic. Poruszaliśmy wiele aspektów.
Dużo też wspominaliśmy. Rozmawialiśmy też o ślubie Raini i
Caluma, który odbędzie się za tydzień w jednym z nowojorskich
kościołów. Cała moja rodzina i Rossa jest zaproszona na tą
uroczystość. Bardzo cieszymy się ze szczęścia naszych przyjaciół
i życzymy im jak najlepiej.
- Wiesz co? - Rzekłam do Rossa, a ten
spojrzał na mnie, więc kontynuowałam. - Pasuje mi twoje nazwisko,
prawda? - Dokończyłam
- Laura Lynch? Haha, oczywiście. Może
w przyszłości staniesz się Panią Lynch. - Powiedział i się
zaśmiał po czym mnie pocałował, odwzajemniłam jego gest.
Całowaliśmy się czule i namiętnie. Złapałam Rossa za szyję i
przyciągnęłam delikatnie w swoją stronę, że teraz znajdował
się nade mną. - Lau? - Powiedział niepewnie gdy na chwilę się ode
mnie oderwał.
- Jak byłam w szpitalu to mi coś
obiecałeś, pamiętasz? - Rzekłam śmiejąc się lekko.
- Pamiętam. - Odpowiedział i bez
zbędnych słów zaczął całować moją szyję. Czułam jego ciepłe
wargi na mojej delikatnej skórze. Przeszedł mnie gwałtowny, acz
delikatny i przyjemny dreszcz. Już po chwili Ross pozbył się mojej
białej sukienki. Całował mnie po brzuchu i szyi, a ja czułam
motyle w brzuchu. Wiedziałam, że mogę mu się całkowicie oddać,
a on będzie w stosunku do mnie delikatny i czuły. Szybkim i zwinnym
ruchem ściągnęłam z niego kąpielówki, a on cały mój strój
kąpielowy. Oboje byliśmy już całkiem nadzy, więc rozchyliłam
lekko nogi, a blondyn powoli się do mnie zbliżył. Po krótkiej
chwili poczułam jak we mnie wchodzi. Cicho jęknęłam z
podniecenia, a on całował mnie coraz namiętniej. Czułam jak jego
dłonie błądzą po całym moim ciele od ud po same łopatki. Jego
pocałunki dało się wyczuć w każdym miejscu mojego ciała.
Podniecał mnie. Ten dreszczyk jaki we mnie wywoływał tylko jeszcze
bardziej mnie pobudzał. Dochodząc delikatnie muskał wargami moje
piersi. Było mi tak przyjemnie, że rękami głaskałam jego plecy
oraz włosy. Nie chciałam, aby przerywał, więc tylko zachęcałam
go do dalszego działania poprzez całowanie go po szyi. Widać
podobała mu się ta opcja, bo ani na chwilę nie przestał. Czułam
się jak w niebie. Kochaliśmy się bardziej namiętnie niż wtedy
pierwszy raz w sylwestra. W końcu, na moje nieszczęście blondyn
doszedł, więc przestał we mnie wchodzić. Jednakże widząc mój
smutek zaczął pieścić moje ciało i muskać skórę. Gdy skończył
namiętnie pocałował mnie w usta i delikatnie przejechał dłonią
po mojej skórze od uda aż po szyję. Odwzajemniłam jego pocałunek
i zarzuciłam ręce na szyję. Czułam się tak dobrze. Jego miłość
do mnie oblewała mnie z każdej możliwej strony, a w sercu czułam
pożądanie. Olbrzymie pożądanie do jego osoby. Pragnęłam go
każdą cząstką mojego ciała. Pragnęłam jego bliskości. Już
dawno chciałam znów poczuć jego ciepłą skórę i dzisiaj w końcu
się tego doczekałam. Cieszy mnie to niezmiernie, bo bardzo kocham
tego blond-szaleńca. Wtuliłam się w młodego Lyncha, a on
pocałował mnie w czoło i przykrył nas kołdrą. Słuchając bicie jego serca momentalnie znalazłam się w objęciach Morfeusza
szczęśliwa jak nigdy.
************
Jak wam się podoba rozdział? Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam kiedy go wstawić. Jak wrażenia po koncercie? Kto z was był? Według mnie było mega, o wiele lepiej niż rok temu tylko szkoda, że krócej i bez autografów. Korzystając z okazji, zdradzę wam, że z okazji 100 rozdziału coś się w nim wydarzy, jakiś przełom, ale nie zdradzę co. To pozostanie tajemnicą. Dowiecie się za 9 rozdziałów, ale szykujcie się na wiele nowych wątków i duży przełom.
Madame Lynch
Świetny! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Cudowny! *-*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <33
Wspaniały < 3
OdpowiedzUsuńJa niestety nie byłam na koncercie :(
Czekam na nexta!
Pozdrawiam :*
Twoja Czekoladka ♥
Ła supcio po prostu mega nie mogę się doczekać next��
OdpowiedzUsuńJejku no normalnie mega.
OdpowiedzUsuńPiszesz super opowiadania.
Zazdroszczę ci.
W porównaniu z moimi to... to nie da się opisać słowami.
Przepiękne.
Love HappyRusher13
Jej super rozdział po prostu mega kiedy next?
OdpowiedzUsuń