„A więc
idź i spełniaj swoje marzenia. Mną się nie przejmuj i tak będę
cię kochać wiecznie.” - Laura Marano
*Oczami Rossa*
Nie miałem pojęcia jak mogę
powiedzieć Lau o wszystkim, jak wyznać jej całą prawdę, która
tak we mnie siedziała i powoli usypiała me zmysły. Brakowało mi
słów by móc to wszystko opisać. Teraz gdy stała tak przede mną
bez słowa czekając na wyjaśnienia próbowałem otworzyć usta i
zacząć mówić. - Wyjeżdżam... chyba. - Wymruczałem w końcu i
spuściłem głowę. Laura podeszła do mnie i podniosła moją głowę
tak abym spojrzał w jej oczy.
- Jak to wyjeżdżasz? Gdzie? Kiedy? Po
co? - Zadała serię pytań nie ściągając ze mnie wzroku nawet na
sekundę.
- Znaczy... nie wiem czy wyjeżdżam.
To nie jest pewne, bo... mam wybór. - Szatynka nic nie mówiła
tylko wzrokiem zachęcała mnie do dalszych wyjaśnień. Wziąłem
głęboki oddech. - Dostałem propozycję podjęcia nauki w wyższej
uczelni muzycznej – najlepszej w całych Stanach. - Zacząłem. -
Pan Patrick Adams – dyrektor owej placówki oferuje mi 4 – letnie
studia całkowicie przez niego sfinansowane. To dla mnie szansa, ale
nie wiem co zrobić. Nie chcę tu zostawiać rodziny, przyjaciół,
ciebie. - Dodałem.
- A gdzie jest ta szkoła? - Zapytała
nadal ze zdziwieniem w oczach.
- No i widzisz... tu właśnie jest
problem, bo w Nowym Jorku. - Odpowiedziałem i posmutniałem. - Chciałbym tam pojechać i się kształcić, ale tu mam wszystko. Tu
się wychowałem. Nie chcę tego zostawiać na ponad 4 lata, bo chyba
za bardzo bym tęsknił. - Powiedziałem.
- Kiedy byś wyjechał? - Zapytała Lau
ponownie.
- Jeszcze przed końcem lutego. Mam
czas z decyzją do 31 stycznia. - Rzekłem.
- Ross... kocham cię i chcę dla
ciebie jak najlepiej, a więc jedź. Spełnij swoje marzenia, ja
poczekam na ciebie choćby wieczność. Będziemy codziennie pisać,
rozmawiać przez telefon czy skype, a gdy będę mogła przyjadę do
ciebie. - Powiedziała, pocałowała mnie w policzek i przytuliła
się do mnie jak do misia.
- Jesteś tego pewna? - Zapytałem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Znów
mnie przytuliła. Razem udaliśmy się do mojego domu, a tam
wyjaśniłem wszystko całej reszcie. Bardzo cieszyli się z mojej
decyzji. Będę za nimi wszystkimi tęsknił, ale jak na razie
korzystam z tego, że jeszcze tu jestem. Powiedziałem panu
Patrickowi, że się zgadzam i poszedłem spać, bo tego dnia byłem
wyjątkowo zmęczony.
*Oczami Laury.*
Siedziałam właśnie na parapecie w
swoim pokoju. Ross już poszedł spać, wywnioskowałam to ze
zgaszonego światła w jego pokoju. Patrzyłam w gwiazdy i myślałam. - "On wyjeżdża – tak bardzo będę za nim tęsknić. Nie zobaczymy
się 4 lata, dla mnie będzie to jak wieczność, ale mimo wszystko
będę się starać odwiedzać go kiedy tylko będę mogła. Przez 4
lata na pewno znajdzie się dłuższa chwila, no ale... muszę też
podjąć leczenie. Muszę iść jutro do doktora i zapytać go o
szczegóły. Wierzę, że dam radę i wyjdę z tego, jednak wolę
nikomu nic nie mówić." - Siedziałam tak gdy nagle poczułam, że
dzwoni mi telefon. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam
połączenie. - Czego chcesz, Cody? - Zapytałam z pretensjami przez
słuchawkę.
- Ciebie maleńka. - Odpowiedział mi.
- A tak na serio? - Zapytałam znudzona
całą tą sytuacją.
- Mała, wróć do mnie. Kocham cię. -
Powiedział głosem, który uważał za uwodzicielski. Tak mnie
denerwował swoją głupią gadką. Wiem, że nie mówi poważnie.
Nigdy mnie nie kochał i teraz na pewno też nie. Z resztą ja też
go nie kochałam, nie kocham i nigdy nie pokocham. Kocham tylko Rossa
i nikt tego nie zmieni.
- Odwal się ode mnie, Cody. I tak
wiem, że to twoja kolejna gierka. - Wygarnęłam mu.
- Nie, no co ty. Żadna gierka. Ja
tylko... - Nie dokończył, bo się rozłączyłam. Cicho westchnęłam
i położyłam się na łóżku. Swoje ciało przykryłam kołdrą, a
głowę położyłam na poduszce. Nawet nie zauważyłam jak
zasnęłam.
<Następnego dnia.>
- Aaaaaaaa!!!! - Ten krzyk zbudził
każdego mieszkańca domu rodziny Lynch. To Ross krzyczał z
łazienki. Wszyscy biegiem znaleźli się w łazience, w której
blondyn przed chwilą brał prysznic. Zastali tam brązowookiego
stojącego na środku pomieszczenia w ubraniu. Wszystko byłoby ok
gdyby nie to, że nastolatek miał różowe włosy. - Kto to zrobił?
- Zapytał zdenerwowany Ross. Wszyscy prócz niego spojrzeli na
Cody'ego. On po chwili to dostrzegł.
- No co? To nie byłem ja. -
Powiedział, jednak każdy miał wrażenie, że kłamie.
- A więc kto? - Zapytał Riker i
splótł ręce na klacie. On również nie wierzył w prawdziwość
słów Christiana.
- A może Rydel. Ona przecież ma
różową farbę do włosów, a wczoraj byłaś zła na Rossa, bo ci
kupił złą odżywkę do włosów. - Zwrócił się w połowie do
reszty, a w połowie do blondynki.
- Co? To są oszczerstwa. On mnie potem
przeprosił i poszedł kupić właściwą, a ty nie próbuj się
wymigać Christian, każdy wie, że to twoja sprawka. - Powiedziała
zdenerwowana.
- Ha, chyba śnisz. - Powiedział
lekceważąco.
- Kurde, miej facet jaja i się w końcu
przyznaj. - Wtrącił się Rocky. Cody już miał się odezwać, ale
przerwał im Ross.
- Dobra, dajcie spokój. Jakoś to się
da zmyć, nic się przecież nie stało. Jest już po sprawie, a
teraz wyjdźcie stąd proszę. - Powiedział, a wszyscy, aby się nie
kłócić wyszli w pokoju czystości.
- I tak wiem, że to ty. - Powiedział
Rik do Cody'ego.
- Tak, tak, jasne, jasne, ale dowodów
na mnie nie macie, więc jestem czysty. - Powiedział udając
świętego i wyszedł z domu Lynchów.
- Uhhhh, ale ten gość mnie wpienia.
- Powiedział najstarszy z rodzeństwa.
- Tja, mnie też. - Dodał Rocky, a
każdy przyznał mu rację.
- Ej, ludzie. Trzeba zdobyć na niego
dowody. - Powiedziała Rydel.
- Jak chcesz to zrobić? - Zapytał jej
chłopak.
- Normalnie. - Rzekła wymijająco i
pociągnęła Ella w stronę drzwi, bo mieli iść właśnie na
randkę. Rodzice rodzeństwa także udali się na randkę, więc dom
był pod opieką Rikera.
- No, panowie, co robimy? - Zapytał
Rik siedając na kanapie.
- Ja to bym sobie coś obejrzał. -
Rzekł Ryland, a Rocky przyznał mu rację.
- Ok to wy coś wybierzcie, a ja pójdę
zobaczyć co z Rossem.
- Ok. - Odpowiedzieli razem i po chwili
Rikera już nie było w salonie. Wszedł po schodach i udał się do
łazienki Rossa. Cicho zapukał, jednak na tyle głośno, by siedzący
w środku chłopak to usłyszał.
- Proszę. - Usłyszał w odpowiedzi i
ostrożnie złapał za klamkę po czym wszedł do środka. - Hej
Riker. - Przywitał się młodszy brat.
- Elo młody. Jak tam z fryzurą?
- A już lepiej. Farba schodzi. -
Uśmiechnął się, a Riker mu odpowiedział tym samym.
- To dobrze, wiesz, że to Cody,
prawda?
- Rik, nie zaczynaj znowu. To nie on i
tyle.
- Serio w to wierzysz? Sam mówiłeś
jeszcze niedawno, że byłby do czegoś takiego zdolny.
- Riker, przestań. Nie ma dowodów, że
to on, więc nie będę go obciążał.
- Jak sobie chcesz, ale jesteś dla
niego za dobry.
- Tak, tak. Możemy zmienić temat?
- Dobrze, wczoraj dzwoniłem do
organizatora naszej trasy koncertowej i powiedziałem, że z powodu
twoich studiów nie może się ona odbyć.
- Serio? Ehhh, przez te studia wszystko
się niszczy. - Po tych słowach blondyn posmutniał.
- Nie, to nieprawda, przecież wiesz.
Dzięki studiom będzie ci łatwiej stać się kimś, od dziecka o
tym marzyłeś, zapomniałeś? A jeśli nie w tym roku to za te 4 lata odbędzie się
nasza trasa, one w przeciwieństwie do studiów nie uciekną.
- Czyli twoim zdaniem dobrze zrobiłem
zgadzając się?
- Zrobiłeś bardzo dobrze. -
Powiedział i przytulił młodszego brata. - Jestem z ciebie taki
dumny. - Szepnął mu do ucha i poklepał po plecach. Potem wyszedł
z łazienki i wrócił do rodzeństwa. W trójkę zaczęli oglądać horror pt. "Piła 5".
<Tymczasem u Laury.>
Dziewczyna od rana była na nogach. Posprzątała w pokoju, wykonała poranną toaletę i przebrała się. Zjadła śniadanie i żegnając się z rodziną udała się do lekarza, u którego się niedawno badała. - Dzień dobry, panie doktorze. - Powiedziała nieśmiało gdy weszła do gabinetu.
- Laura... witaj. - Odpowiedział jej mężczyzna i uśmiechnął się do nastolatki, a ona odwzajemniła jego gest.
- Doktorze, wyjdę z tego? - Zapytała prosto z mostu.
- Nigdy nie ma stu procentowej pewności, ale z twoją odpornością jest 85% szans, że tak. - Pocieszył ją mężczyzna.
- Dobrze, a więc co mam robić?
- Zostaniesz u nas na obserwacji na noc, zrobimy ci parę badań i zobaczymy co dalej.
- Dobrze. Powiedziała i udała się do oddzielnej sali. Tam przebrana w szpitalną piżamę przykryła się kołdrą i czekała na dalsze rozwinięcie się sytuacji.
*W
następnym rozdziale.*
Lekarze po zbadaniu dziewczyny są w szoku. Nie spodziewali się, że jej sytuacja aż tak się rozwinie. Co zszokowało lekarzy? Jakie są wyniki powtórnych badań? Odpowiedzi szukajcie w 9
rozdziale 3 sezonu opowiadania.
PREMIERA
JESZCZE W LIPCU.
**********
Ta dam, no i w końcu jest po ponad miesiącu oczekiwania. Jesteście tu jeszcze? Nie wiem czy rozdział się wam spodoba, pisany był na szybko, więc sama nie umiem go ocenić. Jak myślicie, co będzie dalej:? Jak to wszystko się potoczy? A tak w ogóle to jak mam mijają wakacje? Wyjechaliście gdzieś? Macie plany by wyjechać?
Ta dam, no i w końcu jest po ponad miesiącu oczekiwania. Jesteście tu jeszcze? Nie wiem czy rozdział się wam spodoba, pisany był na szybko, więc sama nie umiem go ocenić. Jak myślicie, co będzie dalej:? Jak to wszystko się potoczy? A tak w ogóle to jak mam mijają wakacje? Wyjechaliście gdzieś? Macie plany by wyjechać?
Całuski ;* Marta Lynch