poniedziałek, 30 grudnia 2013

My new blog.

Witajcie, dzisiaj bloggerka Lucy zapytał mnie czy chcę z nią prowadzić bloga, a ja się zgodziłam. Zapraszam was serdecznie, mam nadzieję, że będzie wam się podobało. http://ross-i-laura.blogspot.com/
Całuski :-* Marta Lynch.

niedziela, 29 grudnia 2013

Małe pytanko.

Zanim zacznie się 3 sezon, mam do was małe pytanie. Czy chcielibyście 4 sezon? Mam już mały pomysł, ale zależy jak zakończy się 3. Jednakże chciałabym wiedzieć, czy w razie czego mam go pisać. Odpowiedzi piszcie w komentarzach, a ja nie będę się rozpisywać tylko zmykam pomóc rodzicom.

Całuski :-* Marta Lynch.

P.S. Jak ktoś nie wie to 3 sezon zacznie się 5 stycznia 2014.

czwartek, 26 grudnia 2013

(74) 38. Sylwester & Fajerwerki. (FINAŁ)

Może i sztuczne ognie są piękne, ale ja widzę tutaj coś o wiele piękniejszego – ciebie.” - Ross Lynch.
UWAGA! Ten rozdział czytacie na własną odpowiedzialność!!!
*Oczami narratora.*
Dzisiaj jest 31 grudnia, czyli sylwester. Te dwa dni były dla Rossa i Laury bardzo znaczące, ponieważ znów zaczęli ze sobą chodzić. Spotykali się ze sobą praktycznie bez przerwy. Nawet dzisiaj zamierzali ze sobą spędzić sylwestra. - Ross, chodź tutaj na chwilę! - Zawołała go Stormie, a ten od razu zszedł na dół.
- Tak? Co się stało? - Zapytał widząc na dole swoją rodzinę i Ell'a z walizkami.
- Razem w rodziną Marano wyjeżdżamy, a ty i Laura zostajecie tutaj. - Powiedział Mark.
- A czemu my zostajemy? - Zapytał.
- Bo zaledwie dwa dni temu zostaliście parą i musicie się sobą nacieszyć. - Wyjaśnił Mark. - Przyjdzie do ciebie jak tylko się spakuje, a my uciekamy, bo zaraz mamy samolot. Wrócimy 2 stycznia wieczorem - Dodał i wyszedł z resztą rodziny. Ross podszedł do okna i zabaczył jak jego rodzina i rodzina Laury idą w stronę lotniska, a po chwili usłyszał dzwonek do drzwi.
- „To pewnie Laura.” - Pomyślał, jednak gdy otworzył drzwi ujrzał przed sobą...... Cody'ego. - Co ty tutaj robisz? - Zapytał oschle, a gość wszedł do jego domu bez pytania.
- Chciałem cię przeprosić. - Powiedział. - Źle zrobiłem, że zabrałem ci wszystko co tak kochasz. Żałuję tego, bardzo. Proszę cię, wybacz mi. - Dodał.
- Co? - Zapytał z wyrzutem. - Myślisz, że jak przyjdziesz tutaj i powiesz, że żałujesz, to ci wszystko wybaczę? Niedoczekanie. Miałeś szansę, aby się poprawić, ale nie skorzystałeś z niej. Wiele razy wyciągałem do ciebie rękę i proponowałem przyjaźń, choć zabierałeś mi wszystko, ale dziś mówię „Dość!”. Nie wybaczę ci tego nigdy. Już nie chodzi i to, że zabrałeś mi wszystko, ale o to, że okłamałeś wszystkich wokół. Kłamstwem nie można zbudować przyjaźni, pamiętaj o tym. - Dokończył już nieco spokojniej.
- Wiedziałem, że mi nie wybaczysz, nie zasługuję na to, cześć. - Powiedział i ze spuszczoną głową udał się w stronę drzwi.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Zapytał nagle blondyn, a Cody gwałtownie się zatrzymał. Odwrócił się w stronę brązowookiego i podszedł do niego. - Dlaczego zabrałeś mi rodzinę, przyjaciół i dziewczynę? - Zapytał znów.
- Byłem zazdrosny. Miałeś wszystko o czym ja zawsze marzyłem. Podobałeś się każdej dziewczynie, a ja zawsze byłem ten gorszy. Czułem do ciebie żal, bo będąc twoim przyjacielem żyłem w twoim cieniu. Czasami nawet myślałem, że już mnie nie lubisz. - Wyznał.
- Żartujesz? Jak mogłeś w ogóle tak pomyśleć? Przecież to ty jako jedyny lubiłeś mnie wtedy tak szczerze, a nie dlatego, że byłem sławny w naszym mieście. Rozumiałeś mnie jak nikt inny i potrafiłeś doradzić w każdej sprawie. A jeśli chodzi o to co powiedziałeś wcześniej, to ja wcale nie byłem lepszy od ciebie. Po prostu spełniałem swoje marzenia. - Powiedział Ross.
- Super, że tak sądzisz. Gdybym wtedy to wiedział to teraz bym tego wszystkiego nie żałował. Dziękuję za naszą przyjaźń, która chyba już nie istnieje. - Powiedział smutny.
- Istnieje, istnieje. Wybaczam ci. - Rzekł, a Cody'emu od razu zrobiło się lepiej.
- Serio? - Zapytał niedowierzając w to co przed chwilą usłyszał.
- Tak, teraz gdy wiem, dlaczego to zrobiłeś, mogę bez wyrzutów sumienia, powiedzieć „wybaczam ci wszystko”. Mam jednak nadzieję, że nie zniszczysz tej szansy, bo to jest ostatnia, którą ci daję.
- Nie martw się, nie zawiodę cię. - Powiedział i szczęśliwy przytulił Rossa. Potem jeszcze chwilę porozmawiali, a Cody wyszedł z domu Lynchów. Chwilę później Ross usłyszał kolejny dzwonek do drzwi.
- Tym razem to musi być Laura. - Powiedział i otworzył drzwi. Tym razem się nie mylił, bo przed nim we własnej osobie stała jego dziewczyna – Laura. - Hej. - Powiedział i wpuścił ją do środka.
- Cześć. - Odpowiedziała i pocałowała swojego chłopaka w policzek. - Gdzie mogę położyć swoją torbę? - Zapytała i pokazała blondynowi co trzyma w rękach.
- Daj, zaniosę ją do mojego pokoju. - Powiedział i jak tylko nastolatka dała mu torbę, poszedł ją zanieść do pomieszczenia, w którym spał. Wrócił po kilku minutach i zastał swoją dziewczynę siedzącą na kanapie w salonie i oglądającą ich wspólne zdjęcia. - Pamiętam to. - Powiedział siadając obok swojej ukochanej. - To było w parku po naszym pierwszym pocałunku. - Dodał i ją objął. 
- Tak, wiele się od tamtej chwili zmieniło. - Powiedziała Laura patrząc na to zdjęcie. - Ale nigdy tego nie zapomnę. - Dodała.
- Ja też. - Powiedział Ross. - Kocham cię. - Dodał i pocałował swoją dziewczynę w policzek.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziała i wtuliła się w blondyna. - Jak mi tego brakowało. - Dodała.
- Czego? - Zapytał.
- Twojej bliskości, wsparcia, czułości, a co najważniejsze, miłości. - Powiedziała patrząc mu prosto w oczy. Po chwili zaczęli się do siebie zbliżać i pocałowali się. W tym pocałunku było dużo namiętności i pożądania. Oboje pragnęli siebie całą cząsteczką swojego ciała. Skończyli dopiero po kilku minutach gdy w ich płucach zabrakło tchu. - Która godzina? - Zapytała nagle szatynka.
- 17:30, a co? - Powiedział blondyn.
- Bo już nie długo trzeba się będzie szykować do sylwestra. - Odpowiedziała brązowooka.
- Tak, wiem, ale mamy jeszcze dużo czasu. - Zauważył.
- Masz rację, może obejrzymy jakiś film. - Zaproponowała.
- Ok. - Powiedział i włączył telewizję. Akurat natrafili na reklamę filmu „Dom nad jeziorem”, który miał się zacząć za kilka sekund. Para rozsiadła się wygodnie i wtulając w siebie oglądali film. Potem gdy się skończył obejrzeli jeszcze „Honey” i „Za jakie grzechy”. Akurat gdy skończył się ostatni seans, zostało pięć minut do północy. Ross szybko pobiegł po szampan, który został z jego urodzin oraz dwa kieliszki. - Uwaga 3....2....1. - I otworzył szampana świętując tym nowy rok. - Wszystkiego naj z okazji nowego roku. - Powiedział nalewając Laurze szampana.
- I nawzajem. - Odpowiedziała mu. Razem wypili napój z kieliszków i poszli do pokoju Rossa oglądać fajarwerki. - Jakie one są piękne. - Powiedziała Laura patrząc przez okno.
- Może i sztuczne ognie są piękne, ale ja widzę tutaj coś o wiele piękniejszego – ciebie. - Powiedział jak prawdziwy romantyk, a Laura spojrzała w jego oczy. Podeszła do niego i złożyła na jego ustach szczery i namiętny pocałunek, a Ross oczywiście go odwzajemnił. Po chwili oboje usiedli na łóżku, a dziewczyna znów pocałowała chłopaka, tylko tym razem, dodatkowo usiadła na nim okrakiem. Nadal go całując zaczęła rozpinać mu koszulę. - Zaczekaj, serio tego chcesz? - Zapytał nagle blondyn.
- Tak, ty pokazałeś mi, że mnie kochasz, wybaczając mi zdradę, więc teraz ja chcę ci pokazać jak bardzo cię kocham – Powiedziała i już chciała pocałować Rossa, ale ten w ostatniej chwili odrócił głowę. - Coś nie tak? - Zapytała zdziwiona.
- Nie chcę, abyś to ze mną robiła tylko dlatego, aby udowodnić mi, że mnie kochasz, ja to wiem i nie musisz tego robić. - Powiedział.
- Ale ja chcę. - Zaczęła. - I nie tylko dlatego, aby pokazać ci, że cię kocham tylko, dlatego, że ci ufam i wierzę, że będziesz delikatny. Dlatego też jestem gotowa, aby przeżyć z tobą mój pierwszy raz. - Zapewniła go.
- Serio? - W odpowiedzi dziewczyna pokiwała twierdząco głową. - Skoro tak, to zaczynamy. - Powiedział i pocałował swoją dziewczynę w usta. Po chwili objął ją w tali i przerzucił tak, że teraz to on znajdował się na górze. Po kilku minutach pozbyli się wszystkiego prócz bielizny. Dziewczyna nadal całowała chłopaka chcąc go jakoś ośmielić do zrobienia kolejnego kroku i nawet się jej to udało, bo blondyn przytulił ją do siebie i ściągnął jej stanik. Ona z kolei położyła się plecami na materacu i rozkraczyła trochę nogi. Blondyn na początku nie był pewny czy może to zrobić, ale nabrał pewności siebie gdy Laura się do niego serdecznie uśmiechnęła. Ściągnął majtki dziewczyny, a potem swoje bokserki. Powoli zbliżył się do niej i gdy dziewczyna znów się uśmiechnęła, powoli wszedł w nią, a szatynka cicho jęknęła z podniecenia. Blondyn spojrzał na nią, a ta się uśmiechnęła. Odwzajemnił gest i kontynuował. Poruszał się raz wolniej, raz szybciej, a Laura nadal czuła wielkie podniecenie. Tak było przez dwie godziny aż zmęczeni wtulili się w siebie i zasnęli szczęśliwi z zaistniałej sytuacji.

Koniec

***********
Witajcie, dość dawno mnie tu nie było, ale to dlatego, że najpierw rodzicie zabrali mi komputer, a potem z powodu świąt nie miałam ani chwili wytchnienia na wstawienie tutaj rozdziału. To już ostatni rozdział 2 sezonu, ale po świętach szykujcie się na 3, równie zaskakujący, sezon. Będzie się w nim wiele działo. Z okazji świątecznego czasu, chciałabym wam życzyć wesołych i spokojnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku.
Całuski :-* Marta Lynch.

sobota, 21 grudnia 2013

Ważna Informacja!

Hej, tym razem piszę tu koleżanka Marty.
Chcę was tylko poinformować, że w najbliższym czasie nie może ona dodać rozdziału. Nie pytajcie o powód. Jak się jej uda, to może doda w poniedziałek, ale nic nie obiecuję. Musicie być cierpliwi.


Koleżanka Marty- Martyna.

niedziela, 15 grudnia 2013

(73) 37. Przyjęcie & Prezent urodzinowy.

Ten prezent jest ode mnie dla ciebie. Zawiera wszystkie uczucia jakimi cię darzę.” - Laura Marano.

*Oczami narratora.*
Ross był zdziwiony, że jego przyjaciele i rodzina zrobili mu przyjęcie niespodziankę. Tak naprawdę myślał, że o nim zapomnieli. - Myślałem, że o mnie zapomnieliście. - Powiedział.
- No coś ty, Ross? - Powiedział Ell. - To było tylko dla zmyły. - Dodał, a Ross przytulił każdego z osobna.
- Dziękuję, wam. - Powiedział wzruszony.
- Mamy dla ciebie prezent, Ross. - Powiedziała Rydel i weszła z Rocky'm, Rikerem i Ell'em na ustawioną wcześniej scenę. Każdy stanął przy swoim instrumencie i zaczęli grać, a potem także śpiewać. Pierwszą zwrotkę zaśpiewał Riker.
Niebo wolno dokądś płynie
Stoisz w oknie, z oczu płyną łzy
Dziś są twoje urodziny
Tak czekałeś, lecz nie przyszedł nikt

Drugą zaś zaśpiewała Rydel grając na klawiszach.

Dziś są twoje urodziny
Wznieś, więc chociaż
Jakiś skromny toast
Za te smutne oczy w lustrze.
Teraz wiesz, że już nie jesteś sam.

Trzecia należała do Rocky'ego, a czwarta do Ell'a.

Wszystkiego, czego chcesz
O czym tylko marzysz
Dzisiaj życzę ci
Wszystkiego, co już jest
O czym jeszcze nie wiesz
Byś zawsze sobą był

Wszystkiego, czego chcesz
O czym tylko marzysz
Dzisiaj życzę ci
Wszystkiego, co już jest
O czym jeszcze nie wiesz
Byś zawsze sobą był

Końcówkę zaś zaśpiewali wszyscy razem, łącznie z gośćmi.
Wszystkiego, czego tylko chcesz!

- To jest piękne. - Powiedział Ross i przytulił całe swoje rodzeństwo. - Dziękuję, wam. - Dodał mając w oczach łzy szczęścia.
- Ross, ja też mam dla ciebie małą niespodziankę, ale ona będzie później. - Powiedziała Laura.
- Wiesz, że nie musisz mi nic dawać? - Zapytał.
- Wiem, ale chcę. - Powiedziała i przytuliła Rossa. - Wszystkiego najlepszego z okazji twoich dziewiętnastych urodzin. - Dodała. Potem wszyscy się bawili aż nadszedł moment wniesienia tortu. Trzymał go Mark, a idąca za nim Stormie niosła 3 butelki szampana. Wszyscy zaśpiewali naszemu solenizantowi „Sto lat”, a ten pomyślał życzenie i zdmuchnął dziewiętnaście świeczek. Potem każdy wziął sobie po kawałku i po kieliszku szampana dla dzieci.
- Wznieśmy toast za naszego kochanego Rossa. - Powiedziała Rydel, a wszyscy symbolicznie wznieśli toast.
- Ok, teraz czas na mój prezent. - Powiedziała Laura gdy wszyscy skończyli jeść tort. - Riker, możesz zagrać tą melodię? - Zapytała chłopaka i podała mu kartkę z nutami.
- Pewnie. - Powiedział i usiadł przy keyboardzie.
- Ross, ten prezent jest ode mnie dla ciebie. Zawiera wszystkie uczucia jakimi cię darzę. - Powiedziała i zaczęła śpiewać piosenkę swojego autorstwa pod tytułem „Żałuję”.
Ref: Byłam z tobą najszczęśliwsza na świecie,
Bo zawsze rozumiałeś mnie.
Sprawiłeś, że na nowo chciało mi się żyć,
A ja tak potraktowałam cię.
Przepraszam, że cię zdradziłam.
Żałuję tego jak niczego innego.
Wiem, że nie wybaczysz mi. 2X

1. Możesz to odebrać za puste słowa,
Ale wiedz, że prawdę mówię ja.
Kocham Cię i nic tego nie zmieni.
Nawet jeśli ty tego samego nie czujesz.
Ref: Byłam z tobą najszczęśliwsza na świecie,
Bo zawsze rozumiałeś mnie.
Sprawiłeś, że na nowo chciało mi się żyć,
A ja tak potraktowałam cię.
Przepraszam, że cię zdradziłam.
Żałuję tego jak niczego innego.
Wiem, że nie wybaczysz mi. 2x


2. Nie wiem co ty teraz możesz czuć,
Ale wiedz, że miłość do ciebie w moim sercu pozostała.
Z tobą szczęścia doznałam, którego nigdy nie miałam.
Sprawiłeś, że na nowo poczułam czym jest miłość.
Pomogłeś mi gdy najbardziej cierpiałam,
A teraz ja sprawiłam, że znów nieszczęśliwy stałeś się.
W tej chwili na scenę wszedł Ross, a Laura kontynuowała śpiewanie patrząc mu prosto w oczy.
Ref: Byłam z tobą najszczęśliwsza na świecie,
Bo zawsze rozumiałeś mnie.
Sprawiłeś, że na nowo chciało mi się żyć,
A ja tak potraktowałam cię.
Przepraszam, że cię zdradziłam.
Żałuję tego jak niczego innego.
Wiem, że nie wybaczysz mi. 2x
Pamiętaj, że ja nadal kocham cię.
Pamiętaj, pamiętaj, że ja nadal kocham cię.
Gdy skończyła wszyscy jej klaskali. - Ross. - Zaczęła szatynka. - Napisałam tą piosenkę myśląc o tym co ci zrobiłam. Żałuję tego jak niczego innego i chciałabym cofnąć czas, aby temu zapobiec, ale niestety nie mogę. Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz, ale wiedz, że kocham cię najbardziej na świecie i jesteś miłością mojego życia. Może jest jeszcze jakaś szansa, abyśmy byli przyjaciółmi. Chociaż będzie mi trudno, postaram się nie myśleć o tobie jak o moim chłopaku, tylko przyjacielu. Proszę,..... - W tej chwili Ross nie wytrzymał i pocałował dziewczynę z czułością, namiętnością i pożądaniem w jednym. Ona była bardzo zdziwiona jego gestem, ale odwzajemniła pocałunek.
- Czemu oni muszą być aż tacy słodcy? - Powiedziała rozmarzona Rydel.
- Czemu Ross musi być taki romantyczny? - Dodał uśmiechnięty Riker, który akurat usiadł obok niej. Para, która stała na scenie całowała się jeszcze kilka sekund, a gdy się od siebie oderwali, Ross powiedział, według wszystkich tam zebranych, coś naprawdę romantycznego.
- Wybaczam ci tą zdradę, bo cię kocham, a ta piosenka była świetna. Poza tym, nie chcę się tylko z tobą przyjaźnić, jesteś miłością mojego życia i cierpię gdy nie ma cię przy mnie. - Powiedział patrząc swojej wybrance prosto w oczy.
- Aww. - Powiedziała publiczność po jego słowach. Tylko Laura bez słowa przytuliła Rossa z całych swoich sił.
- Tęskniłam za tobą. - Wyszeptała mu do ucha mając w oczach łzy szczęścia.
- Ja za tobą też. - Powiedział przytulając ją mocniej do siebie. - Kocham cię. - Dodał.
- Też cię kocham. - Odpowiedziała. Para zeszła ze sceny obejmując się. Ross usiadł na fotelu, a Laura mu na kolanach. Teraz była najszczęśliwsza na świecie, bo jej ukochany wybaczył jej zdradę, której tak żałowała. Na przyjęciu bawili się do później nocy, a gdy ktoś poczuł zmęczenie, po prostu szedł spać. Ross i Laura siedzieli najdłużej. Usiedli w salonie i włączyli sobie film „Zakochani w Rzymie”. Przez cały seans szatynka przytulała się do swojego ukochanego, a ten obejmował ją ramieniem. W połowie filmu, Ross zauważył, że Laura już zasnęła, więc ostrożnie wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Miał już wyjść, ale dziewczyna złapała go za rękę. - Zostań ze mną, potrzebuję twojego ciepła. - Powiedziała, a chłopak bez wahania położył się obok dziewczyny i przykrył ich kołdrą. Laura położyła głowę na jego torsie, a ten objął ją ramieniem. W tej właśnie pozycji oboje zasnęli z uśmiechem na twarzy.

*W następnym rozdziale.*

Nadchodzi sylwester. Ross i Laura są sami w domu chłopaka, bo ich rodziny wyjechały razem, mówiąc, że chcą, aby nastolatkowie nacieszyli się sobą. Podczas wspólnego oglądania fajarwerków, pomiędzy nastolatkami dochodzi do czegoś co zmienia ich życie. Co się stanie podczas nieobecności rodziny? Czy to zmieni ich życie na lepsze? A może na gorsze? Odpowiedź znajdziecie w trzydziestym ósmym rozdziale tego opowiadania.
PREMIERA JUŻ 19.12.13.

**********
Witajcie, jak wam się podoba rozdział? Następny dopiero w czwartek, ponieważ od jutra do środy mam same sprawdziany i muszę się uczyć. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie, ale zobaczycie, że w WIELKIM FINALE wydarzy się coś pięknego, ale tego wam nie zdradzę. Musicie być cierpliwi.
Całuski :-* Marta Lynch.

czwartek, 12 grudnia 2013

(72) 36. Urodziny & Udawane zapomnienie.

Chcemy w ten sposób pokazać mu, że zawsze będzie dla nas najważniejszy, nie ważne co się stanie.” - Riker Lynch.

<Pięć dni później.>
*Oczami Rossa.*
To już dziś są moje dziewiętnaste urodziny. Cieszę się jak głupi, chociaż sam nie wiem czemu. Szybko wstałem, wziąłem szybki prysznic i przebrany zszedłem na dół. - Cześć wszystkim. - Powiedziałem uśmiechnięty.
- Witaj synku. - Powiedziała Stormie i mnie przytuliła.
- Dzisiaj jest ważny dzień. - Powiedziałem siadając przy stole w jadalni.
- Serio? A jaki? - Zapytała moja rodzicielka.
- Poważnie nie wiesz tego? - Zapytałem.
- Chyba coś mi mówi, aha............. dzisiaj jest 29 grudnia. - Powiedziała, a mnie zatkało. Ona serio nie pamięta o moich urodzinach? Zjadłem śniadanie i przez resztę poranka nie usłyszałem nawet słowa symbolizującego o tym, że jednak o mnie pamiętają. Nie powiem, było mi smutno, ale nie takie rzeczy się znosiło.
- Dryń, dryń, dryń. - Ten głos wyrwał mnie z zamyślenia. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem, a tuż przede mną pojawiła się Laura i jej starsza siostra – Vanessa.
- Hej. - Powiedziały i mnie przytuliły, a ja odwzajemniłem ich gesty.
- Witajcie. - Odpowiedziałem i wpuściłem je do środka.
- Muszę cię porwać, Ross. - Powiedziała Laura i nie czekając na moją reakcję, wyciągnęła mnie na dwór.

<Tymczasem w domu Lynchów.>
*Oczami narratora.*
- I jak z Rossem? - Zapytała Vanessa rodzeństwo chłopaka.
- Świetnie, myśli, że zapomnieliśmy o jego urodzinach. - Powiedziała Rydel w imieniu całej reszty ich jakże licznej rodzinki.
- To super, a teraz bierzmy się do pracy. - Powiedziała i razem z rodziną chłopaka zaczęli dekorować dom, ponieważ zamierzali zrobić mu przyjęcie niespodziankę. - Nie Riker, ten materiał ma być wyżej. - Powiedziała w pewnym momencie brązowooka.
- Wyżej nie da rady. - Powiedział blondyn.
- Ok, to niech już będzie tak. - Odpowiedziała i w tej chwili usłyszeli pukanie do drzwi. Ryland, który siedział na kanapie, poszedł je otworzyć i ujrzał przed sobą Raini, Caluma, Leo i Olivię.
- Hej, przyszliśmy, aby wam pomóc. - Wyjaśniła Holt wchodząc zresztą do domu.
- To super, bo przyda nam się kolejna para rąk. - Powiedziała Rydel. - Leo, Olivia, tu macie listę zakupów, które potrzebujemy na imprezę, a tu pieniądze na nie. Idźcie i je kupcie, tylko w centrum handlowym uważajcie na Rossa i Laurę. - Powiedziała i wręczyła nastolatkom zapisaną kartkę i plik banknotów.
- Spoko, możesz na nas liczyć. - Powiedział Leo i razem z Olivią opuścili ich posesję. Po chwili doszli do galerii handlowej i weszli do supermarketu „Angel”. - Ok, więc ja pójdę po słodycze, a ty po picie i spotkamy się przy paluszkach itp., ok? - Zaproponował.
- Tak. - I się rozeszli. Leo wziął różne cukierki, ciastka, żelki, a Olivia 2 coca-cole, 4 oranżady i soki w wielu smakach. Tak jak powiedzieli spotkali się przy dziale z paluszkami. Stamtąd wzięli 5 paczek chipsów, 4 paluszków i 3 krakersów. W tymi produktami podeszli do kasy i zapłacili odpowiednią sumę. Wszystko schowali do reklamówek i wyszli z supermarketu. Po drodze jednak spotkali Laurę i Rossa.
- Hej wam, co robicie? - Zapytał blondyn swoich przyjaciół.
- Em........ zakupy na sylwestra. - Skłamała Olivia.
- Dzisiaj? - Zapytał.
- Tam, bo jutro może być zamknięty. - Wyjaśnił Howard.
- Aha, spoko. - Powiedział blondyn.
- Ross, może pójdziemy coś zjeść. - Zapytała Laura chcąc szybko urwać temat.
- Ok. - Odpowiedział i poszli do pobliskiej restauracji zamówić pizzę. Z kolei Olivia i Leo odetchnęli z ulgą i wrócili do domu Lynchów.
- Mamy co trzeba. - Powiedzieli widząc udekorowany już salon.
- To świetnie, zanieście wszystko do kuchni, a potem pomóżcie nam nadmuchiwać te balony. - Powiedziała Rydel, a para wykonała jej polecenia.
- To wygląda pięknie. - Powiedziała Olivia w przerwach pomiędzy nadmuchiwaniem balonów.
- Dzięki, staraliśmy się. - Powiedział Riker. - Chcemy w ten sposób pokazać mu, że zawsze będzie dla nas najważniejszy, nie ważne co się stanie. - Dodał wieszając jedną z ozdób.
- Tak, zadaliśmy mu wiele cierpienia i dziwię się, że tak szybko nam wybaczył. - Powiedział Rocky.
- Wybaczył wam, bo was kocha. - Powiedział Leo.
- Tak, a co z Laurą? Przecież ona była miłością jego życia. - Powiedział Riker. - Jeszcze tak nie dawno ją kochał. - Dodał.
- Z nią nie jest tak łatwo. Ross cierpiał najbardziej z jej powodu, ponieważ, tak jak powiedział Riker, ona była miłością jego życia. Widziałam jego zapiski w notatniku. Pisze tam, że bardzo chciałby jej wybaczyć, ale jakaś cząstka jego serca, jeszcze się po tym nie pozbierała. - Powiedziała Rydel. - Z resztą mam go tutaj. - Powiedziała i pokazała reszcie zeszyt. - Czasem go czytam, gdy go nie ma w domu. Mogę sobie wtedy wyobrazić jak czuł się gdy był samotny. - Dodała.
- Pokaż. - Powiedział Riker, a Rydel podała mu zeszyt. Otworzył go i zaczął kartkować. - Wow, tutaj jest wszystko.... Ej, posłuchajcie. Wpis z dnia zdrady Laury. „Jak się teraz czuję? Zdradzony, dosłownie. Mam takie poczucie, że mój dotychczasowy świat legł w gruzach przez jedno, ale znaczące dla mnie wydarzenie. Dzisiaj, bowiem straciłem najważniejszą i najbliższą mi osobę – Laurę. Zdradziła mnie, a z kim? Chłopakiem, który jest moim wrogiem numer 1 – Cody'm Christianem. Z moją rodziną i przyjaciółmi jest tak samo, oni wszyscy uważają Cody'ego za „nieskazitelnego i uczciwego” chłopaka, którego w życiu dotknęła fala nieszczęścia. Nie wiem czemu on mi to robi, niedawno go nawet o to zapytałem, ale odpowiedział, że dlatego, że się urodziłem. Sam nie wiem czemu, ale wydawało mi się wtedy, że kłamał, ale to nie ważne. Przez niego moje życie się skończyło. Gratulacje Cody, dopiąłeś swego.” - Riker zacytował, a reszcie zrobiło się przykro.
- Byliśmy głupi wierząc Cody'emu. - Powiedział Ryland.
- Zgadzam się, ale czasu cofnąć się nie da. - Powiedziała Rydel. - Przeczytaj im wpis z dnia pogodzenia się z nami. - Dodała.
- Ok. - Odpowiedział najstarszy i przekartkował zeszyt aż odnalazł wspomniany spis. - „Dzisiaj wybaczyłem mojej rodzinie i Ell'owi to jak mnie potraktowali. Cieszę się, że tak uczyniłem, bo teraz przynajmniej mam ich przy sobie, za czym bardzo tęskniłem. Mam tylko nadzieję, że ta ostania szansa jaką im dałem, będzie dla nich przestrogą i jej nie zniszczą..... Ok, muszę już kończyć, bo właśnie idziemy na lody. Jak mi tego brakowało.” - Zacytował i oddał zeszyt swojej młodszej siostrze. - Ok, połóżmy jedzenie i picie na stole, a potem ktoś niech napisze do Laury, że może już przyprowadzić Rossa. - Powiedział i razem z resztą dokończyli rozkładanie jedzenia i picia na stole. Do tego co kupili Leo i Olivia doszedł jeszcze ulubiony tort Rossa, zrobiony przez Stormie i 3 butelki szampana dla dzieci, ale tego jeszcze nie stawiali na stole. - Gotowe, Rydel napisz Laurze, że mogą już wracać. - Powiedział Riker, a Rydel wykonała jego polecenie.
Laura, już skończyliśmy, więc możesz śmiało przyprowadzić tutaj Rossa.” - Napisała jej.
Ok, jesteśmy już w drodze, będziemy za kilka minut.” - Odpisała jej. Wszyscy zgasili światło i schowali się za różnymi meblami. Gdy tylko usłyszeli otwierające się drzwi, a światło się zapaliło, wyskoczyli w kryjówek i krzyknęli razem z Laurą. - Niespodzianka! - Rossa to zaskoczyło, a wszystkich wokół jego odpowiedź...

*W następnym rozdziale.*

Po krzyknięciu przez wszystkich „Niespodzianka!”, Ross mówi coś co zadziwia wszystkich gości. Czy będą to miłe słowa? Czy Rossowi przyjęcie będzie się podobać? Odpowiedzi znajdziecie w następnym rozdziale.
PREMIERA JUŻ 15.12.13.

*******
Dzisiaj się nie rozpiszę bo muszę iść się uczyć. Moja nowa płyta z A&A dotarła. =D
Całuski :-* Marta Lynch.

niedziela, 8 grudnia 2013

(71) 35. Przygotowania & Pomysł.

Rozdział dedykuję Martynie Wydrze.

Kocham go najbardziej na świecie, jest miłością mojego życia i dlatego zrobię to, dla niego.” - Laura Marano.

*Oczami narratora.*
Dzisiaj jest 24 grudnia, czyli Wigilia Bożego Narodzenia. Od kłótni Laury i Rossa minęło kilkanaście tygodni, żeby nie powiedzieć miesięcy. Od tamtego dnia nie zamienili ze sobą żadnego słowa, nawet gdy kilka dni wcześniej Laura miała urodziny, Ross wysłał jej życzenia sms'em, a nie jak to zawsze robił, powiedział prosto w twarz. Dzisiejszego dnia jednak coś się zmieniło, ale o tym później. Szatynka wstała z łóżka i podeszła do szafy. Po dłuższych poszukiwaniach, znalazła w końcu strój, w którym zamierzała chodzić przez prawie cały dzień. Z tym strojem weszła do łazienki, a tam się w niego przebrała. Po wykonaniu porannej toalety, opuściła „pokój czystości” i zeszła na dół. - Hej mamo, hej tato, hej siostro. - Przywitała ich i pocałowała każdego z osobna w policzek.
- Witaj, Laura. - Odpowiedzieli jej niczym grecki chór.
- Dziewczynki, mamy dla was nowinę, która z pewnością was ucieszy. - Powiedział tata gdy wszyscy już siedzieli przy stole w jadalni i kończyli jeść przygotowane przez Ellen śniadanie – naleśniki z owocami.
- Jaką? - Zapytały jednocześnie siostry Marano nie ukrywając swojego zaciekawienia.
- Zaprosiliśmy do nas na kolację wigilijną rodzinę Lynch. - Wyjaśniła Ellen, a Laurze na samo wspomnienie nazwiska miłości jej życia, zrobiło się smutno. Nie miała dość odwagi, aby po tym wyznaniu, które miało miejsce kilka miesięcy temu, spojrzeć blondynowi prosto w oczy i powiedzieć „Wesołych Świąt”. Za bardzo się bała tego co może myśleć o niej chłopak.
- Ale kiedy oni będą? - Zapytała Laura, gdy nagle w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka przy drzwiach wejściowych.
- To właśnie oni. - Powiedział Damiano i poszedł otworzyć gościom. - Witajcie, akurat o was rozmawialiśmy. - Powiedział i wpuścił wszystkich do środka.
- Hej, wam. - Powiedziały Ellen, Vanessa i Laura, chociaż ta ostatnia z nich czuła zmieszanie w obecności Rossa. Z resztą on miał tak samo.
- Cześć wszystkim. - Odpowiedziała rodzina Lynchów.
- Ok, to może ja pójdę coś popichcić, a ty Laura idź z Rossem na strych i przynieście choinkę oraz bombki, a potem ją ładnie udekorujcie i postawcie w salonie, ok? - Powiedziała Ellen doskonale znając powód takiego zachowania jej młodszej córki. Tak naprawdę zaproszenie do ich domu Lynchów miało być w pewnym stopniu próbą zbliżenia ich do siebie, bo ich najbliżsi nie mogli przestać patrzeć jak ta dwójka cierpi nie będąc ze sobą.
- Dobrze mamo. - Odpowiedziała jej brązowooka i gestem ręki pokazała Rossowi, aby szedł za nią. Szli przez cały ten czas nie odzywając się do siebie nawet jednym krótkim słowem. Panująca pamiędzy tą dwójką cisza była nie do zniesienia, ale żadne z nich nie wiedziało w jaki sposób ma zacząć rozmowę. Po chwili dotarli na strych. Laura dała blondynowi sztuczną choinkę, a sama wzięła pudło z bombkami i reklamówkę z lampkami i innymi dodatkami. Trzymając te atrybuty wrócili do salonu, gdzie było już przygotowane miejsce na postawienie drzewka. Blondyn postawił je w wyznaczonym miejscu i razem z Laurą zaczęli dekorować choinkę, nawet się na siebie nie patrząc, a co dopiero rozmawiając. Prawda jest taka, że Ross chciał, aby to Laura zaczęła rozmowę, bo w końcu należą mu się wyjaśnienia. Szatynka z kolei obawiała się, że blondyn nie będzie chciał jej słuchać i, co gorsza, gdy wyzna mu swoje uczucia nie będzie do niej czuł tego samego. Drzewko skończyli dekorować po kilku minutach.
- Co teraz mamy zrobić? - W końcu odezwał się blondyn.
- Czekaj, zapytam się mamy. - Odpowiedziała i weszła do kuchni, w której była jej rodzicielka i pani Stormie. - Mamo, co mamy teraz zrobić? - Zapytała dziewczyna.
- A co, już skończyliście? - Zapytała, a w odpowiedzi Laura przytaknęła twierdząco głową. - Ok, to może teraz zaprowadź go do swojego pokoju, a potem was zawołamy. - Powiedziała.
- Ok. - Odpowiedziała szatynka, choć tak naprawdę bała się być sam na sam z Rossem. Wróciła do chłopaka, który był w salonie i podeszła do niego. - Mamy iść do mnie i coś porobić, a potem nasze mamy nas zawołają. - Powiedziała i pociągnęła chłopaka do swojego pokoju. Laura usiadła na łóżku, a Ross na fotelu obok.
- Tak dłużej nie może być. - Odezwał się nagle blondyn i stanął na równe nogi.
- Co masz na myśli? - Zapytała go dziewczyna.
- Mówię o naszej relacji. Od miesięcy nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa, po tym jak wybiegłaś z kawiarni. Może powinniśmy zapomnieć o tamtym sporze i być przyjaciółmi, ale tym razem takimi prawdziwymi i najlepszymi, co ty na to? - Zaproponował, a Laura po wysłuchaniu go w ciszy, podniosła się z łóżka i przytuliła go z całych swoich sił.
- Też tak sądzę. - Wyszeptała mu do ucha. Oderwali się od siebie i spojrzeli głęboko w oczy. Im obojgu brakowało tej bliskości drugiej osoby, ale nie mogli nic z tym zrobić. Teraz gdy takie zdarzenie miało miejsce, pragnęli nad życie się pocałować i nawet zaczęli się do siebie zbliżać. Dzieliło ich już kilka milimetrów gdy nagle usłyszeli głośny krzyk.
- Ross, Laura, zejdźcie na dół! - Krzyknęła Stormie, a nastolatkowie odskoczyli od siebie jak opażeni. Udając, że nic się nie stało, wyszli z pokoju i zeszli na dół, a tam zastali wszystkich członków obu rodzin. - Kolacja już na stole, ale może wcześniej nam coś zaśpiewacie. - Powiedziała blondynka. Nastolatkowie bez słowa podeszli do keyboardu. Ross przy nim usiadł i zaczął grać doskonalę znaną im obojgu melodię. Po chwili zaczął także śpiewać.
R: What's your favorite time of year can you tell me,

Laura nie pozostawała mu dłużna i po chwili wszyscy mogli usłyszeć także jej melodyjny i delikatny głos.

L: The one that never gets here fast enough.

Następny wers piosenki należał do Rossa, więc go zaśpiewał, a zaraz po nim zaśpiewał także Laura.

R: It is fall or spring a summer thing.
L: Winter is my favourite time because...
Refren z kolei zaśpiewali razem.

L&R: Billion lights are blinking.
Jingle bells ale ringing.
Everybody's singing.
I love christmas!
Santa's almost flying.
Lots of ribbon tying.
Presents multiplying.
I love christmas!
Oh... O...Whoah...O... (x3)
I love christmas!

Piosenka wyszła im przepięknie, wszyscy im klaskali. Po chwili wszyscy zasiedli do stołu dzieląc się wcześniej opłatkiem. Wigilia minęła im miło, ale to dlatego, że byli w swoim towarzystwie. Jednak dwójka naszych bohaterów nawet nie wiedziała, że za kilka dni wydarzy się coś co zmieni ich życie.

*W następnym rozdziale.*

Zbliżają się dziewiętnaste urodziny Rossa, więc jego rodzina i przyjaciele zamierzają zrobić mu przyjęcie niespodziankę. Laura ma nawet pomysł na prezent. Czy impreza im się uda? Czy Ross będzie z niej zadowolony? Czy prezent Laury zmieni ich relacje? Odpowiedzi znajdziecie w 36 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 12.12.13.

************
Wiem, że rozdział krótki, ale takie już będą do końca sezonu, czyli jeszcze 3-4 rozdziały. Od razu mówię, że 3 sezon pojawi się dopiero po świętach, bo chciałabym poświęcić ten czas przyjaciołom. Podoba wam się rozdział? Jak myślicie, jaki prezent będzie miała dla Rossa Laura? Jak chcecie to piszcie swoje przypuszczenia na mojego e-maila: martabhannah@gmail.com.
Całuski ;-* Marta Lynch.

piątek, 6 grudnia 2013

(70) 34. Spotkanie & Wymiana poglądów.

No proszę, Dawson - 1, Lynch – 0. Może teraz spróbujesz powiedzieć wszystkim, że się myliłam, co?” - Laura Marano.

*Oczami narratora.*
Ten wtorek zapowiadał się być pięknym, słonecznym dniem. Pewna dziewczyna imieniem Laura, właśnie skończyła przebierać się w ubranie, w którym zamierzała iść dzisiaj do szkoły. Po zrobieniu sobie makijażu zeszła na dół i usiadła przy stole zaczynając jeść śniadanie przygotowane przez Ellen. Gdy skończyła, wróciła do swojego pokoju po torbę i zeszła z nią na dół, bo była już 7:20. Gdy usłyszała dzwonek do drzwi, od razu je otworzyła i ujrzała przed sobą Rossa. - Wychodzę! - Krzyknęła i udała się z chłopakiem w kierunku szkoły.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Powiedział chłopak w połowie drogi, a dziewczyna spojrzała na niego z zaciekawieniem w oczach.
- Co takiego? - Zapytała zaciekawiona.
- Wczoraj pomogłem Olivii i Leo w zostaniu parą i dlatego zaprosili nas dzisiaj do kawiarni „Raj” o 16:30, zgadzasz się tam iść?
- Chętnie. - Odpowiedziała i już więcej nic nie mówiąc weszli do szkoły. Lekcje mijały im szybko i bez żadnych przygód, ale przejdźmy może do godziny 16:00. Ross i Laura skończyli właśnie odrabiać lekcje na jutrzejszy dzień. Podeszli do swoich szaf i wyciągnęli z nich ubrania, w których zamierzali iść na spotkanie w kawiarni. Weszli z nimi do łazienek, a tam po wzięciu szybkich pryszniców, przebrali się w stroje. Laura zrobiła sobie szybki makijaż, a Ross przeczesał swoje włosy grzebieniem. Po dziesięciu minutach oboje byli już gotowi. Ross wyszedł ze swojego domu i zadzwonił dzwonkiem do „rezydencji” państwa Marano. Już po chwili, otworzyła mu dziewczyna. Przywitali się i razem udali się w stronę miejsca spotkania z pozostałą dwójką. Byli tam po piętnastu minutach.
- Hej wam. - Powiedzieli jednocześnie siadając naprzeciwko Olivii i Leo.
- Hej, jak dobrze, że jesteście. Zamówiliśmy już wasze ulubione shake'i truskawkowe. - Powiedział Leo obejmując swoją swoją dziewczynę ramieniem.
- Dzięki. - Powiedzieli znowu jednocześnie.
- Cieszę się, że jesteście parą. - Powiedział Ross, a Laura przyznała mu rację.
- To wszystko dzięki tobie Ross, dziękujemy. - Powiedziała tym razem Olivia.
- E tam, bez przesady. Lubię uszczęśliwiać ludzi. - W tej chwili kelnerka przyniosła zamówienia.
- Lubię tu przychodzić. - Powiedziała Laura pijąc napój. - Tutaj jest tak przyjemnie i cicho. - Dodała.
- Kiedy pierwszy raz tutaj byłaś? - Zapytała Holt.
- Kilka tygodni temu z Calumem, Raini i Cody'm. Pamiętam, że wtedy gdzieś szliśmy, ale nie pamiętam gdzie. - Te słowa zabolały Rossa, któremu właśnie przypomniał się ten pamiętny i ważny dla niego dzień, w którym jego przyjaciele go wystawili dla Cody'ego. Leo i Olivia widzieli to w jego oczach.
- Może zmierzaliście wtedy na jakieś ważne wydarzenie. - Powiedział wymijająco Leo nie chcąc skłócić Rossa i Laury.
- Nie sądzę. Raczej pamiętałabym gdyby to było ważne. - Te słowa już zupełnie sprawiły Rossowi ból.
- Nie pamiętasz tego dnia, bo nie był on ważny dla ciebie, Raini, Caluma, i Cody'ego, ale dla mnie owszem. - Wybuchł.
- Serio? A co się wtedy działo? - Zapytała.
- Ty z tym tak na poważnie? - Zapytał zdenerwowany blondyn i wstał na równe nogi, a Laura uczyniła to samo co on.
- Ross, Laura, spokojnie. - Powiedziała Olivia, jednak nastolatkowie ją zignorowali.
- Spokojnie się pytam, a ty od razu musisz się denerwować? - Zapytała dziewczyna z wyrzutem.
- Denerwuję się, bo pamiętasz co i kiedy tu robiłaś z Cody'm, Raini i Calumem, a nawet nie chcesz pamiętać gdzie się wtedy wybieraliście. - Wyrzucił z siebie blondyn. - Założę się, że nawet nie pamiętasz kiedy się pierwszy raz całowałaś, bo w tym wspomnieniu nie ma twojego Cody'ego.
- To nie prawda, pamiętam kiedy się pierwszy raz całowałam.
- No to dawaj, podaj dokładną datę.
- Tego nawet ty nie pamiętasz.
- I tu się mylisz. 8 sierpnia godzina: 8.08 sekund 8. Pamiętam to, bo było to dla nas obojga bardzo ważne wydarzenie. - Po tych słowach Laura poczuła zmieszanie, ale nie chciała tego w żaden sposób okazywać.
- Wow, myślisz, że mówiąc ciąg jakiś głupich liczb sprawisz, że ktoś zwróci na ciebie uwagę? - Szatynka sama nie wierzyła w to co to teraz mówi, ale niestety, czasu się cofnąć nie da.
- Ach tak, więc ten pocałunek był dla ciebie głupi. Pewnie zaraz powiesz, że wcale mnie nie kochałaś. - Powiedział, a dziewczynie zrobiło się z tego powodu bardzo przykro.
- Nie, nie kochałam. - Sama nie wiedziała, dlaczego to powiedziała. Pewnie zrobiła to pod wpływem kumulujących się w niej emocji. Każdy wiedział, że kłamała, ale Ross jako jedyny myślał, że mówi prawdę. Te słowa, choć nic nie znaczące i puste sprawiły, że w swoim sercu poczuł wielkie ukłucie.
- To po co było ci to wszystko? Czemu za każdym razem utwierdzałaś mnie w przekonaniu, że czujesz do mnie to szczególne uczucie zwane „miłością”? Czemu teraz się przyjaźnimy choć ty wcale nie żałujesz tego, że mnie zdradziłaś? - Zapytał. - Wiesz, tamtego dnia gdy byłaś w szpitalu, zrobiło mi się ciebie najzwyczajniej w świecie żal i nawet chciałem ci wybaczyć tą zdradę, ale dzięki twoim słowom, wiem, że popełniłbym największy błąd w życiu. - Tym razem to Laurę zabolało serce. Choć Ross, tak samo jak ona, mówił to pod wpływem emocji, dziewczyna uwierzyła w każde jego słowo.
- Nie chciałeś, nie musiałeś się ze mną związywać. - Powiedziała.
- Masz rację, bo może wtedy bym tak bardzo nie cierpiał na samą myśl o twojej zdradzie. - Szatynka, aby nie czuć poczucia winy, odgryzła się chłopakowi, choć tak naprawdę w głębi duszy tego nie chciała.
- No tak, jak nie masz już żadnych argumentów to zawsze wracasz do tej głupiej zdrady. Nie rozumiesz, że to było i minęło, żyje się dalej, a nie ciągle patrzy wstecz.
- Dla ciebie to tylko zwykłe zdarzenie, a dla mnie rzecz, która już na zawsze zmieniła moje życie.
- Myślisz, że ja tego nie żałuję? Nie ma dnia i nocy, w której bym o tym nie myślała. Z każdym następnym tygodniem poczucie winy rośnie we mnie coraz bardziej. Wiesz co? Mam w nosie to, że powiedziałam ci, że cię nie kocham, prawda jest taka, że jesteś miłością mojego życia, a ja cierpię, bo nie ma cię przy mnie. - Wyznała i uciekła z kawiarni. Biegła tak długo dopóki znalazła się w swoim pokoju. Opadła na łóżko i zaczęła gorzko płakać. - To wszystko to tylko moja wina. - Wyszeptała i zasnęła. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że już niedługo jej życie się odmieni.

*W następnym rozdziale.*

Od kłótni Rossa i Laury mija kilkanaście tygodni. Przez cały ten czas Leo i Olivia robili wszystko, aby ich pogodzić, ale czy skutecznie? Czy Rossowi i Laurze uda się znów ze sobą przyjaźnić? A może tym razem to na serio jest koniec ich relacji? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie w 35 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 8.12.13.

*********
Jak wam się podoba nowy rozdział. Wiem, że krótki, ale chyba jeszcze 3 lub 4 takie będą, a potem koniec sezonu i wielki finał.
Całuski ;-* Marta Lynch.

niedziela, 1 grudnia 2013

(69) 33. Zbiorowe przeprosiny & Porada.

Sam nie wiem co musielibyście zrobić abym wam to wszystko wybaczył. Na chwilę obecną, nie wiem nawet czy to w ogóle możliwe .” - Ross Lynch.
*Oczami Rossa.*
Obudziłem się czując, że leży obok mnie Laura. Na szczęście ona jeszcze spała. Wyglądała tak słodko będąc podświadomością w krainie morfeusza. Nie chcąc jej budzić. powoli podniosłem się z jej łóżka i chciałem już podejść do drzwi, ale nagle poczułem, że dziewczyna gwałtownie ciągnie mnie za rękę. Nie przewidziałem tego, więc już po ułamku sekundy upadłem na roześmianą szatynkę tak, że gdybym obniżył się na swoich rękach, pocałowałbym ją. - Myślałeś, że tak łatwo ode mnie uciekniesz? - Zapytała nadal śmiejąca się Laura.
- Ależ skąd, chciałem tylko zrobić ci śniadanie do łóżka, ale widzę, że na nie zasługujesz. - Powiedziałem z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Jesteś okropnym przyjacielem. - Powiedziała i udała, że się obraża. Ja wstałem i stanąłem na wprost niej.
- Skoro tak, to twój „okropny przyjaciel” idzie sobie do domu. - Powiedziałem i udałem się do drzwi, jednak, tak jak myślałem, ktoś mnie zatrzymał
- Czekaj, ja chcę żeby on został. - Powiedziała i wstała stając na wprost mnie. - Może zrobimy razem śniadanie. - Zaproponowała, a ja skinąłem twierdząco głową. Wyszliśmy z jej pokoju i udaliśmy się do kuchni.
- Polecam naleśniki. - Powiedziałem, a Laura się zgodziła. Wyjąłem z lodówki jajka, mleko, masło, olej roślinny, a spod zlewu półlitrową butelkę niegazowanej wody mineralnej. - Możesz mi podać mąkę? - Zapytałem Laury.
- Oczywiście. - Odpowiedziała i podłożyła sobie pod nogi stołek. Weszła na niego i otworzyła szafkę nad zlewem, jednak w momencie gdy brała do rąk papierowy pojemnik z mąką, taboret się zachwiał, a Laura spadła. Uderzyłaby o ziemię gdyby nie mój zwinny refleks. Złapałem ją w ręce powodując tym samym miękkie lądowanie dziewczynie.
- Lepiej uważaj na siebie. - Powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. Wiem, że nie powinienem, ale w tej chwili miałem wielką ochotę ją pocałować.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś. - Odpowiedziała gdy ją postawiłem na ziemi i uśmiechnęła się promiennie. Ja oczywiście nie pozostałem jej dłużny. - Ostatnio całkiem często ci się to zdarza. - Dodała żartobliwym tonem głosu.
- Wiem. - Odpowiedziałem tym samym tonem. Po chwili prowadzenia refleksji na temat ratowania życia zrobiliśmy naleśniki i tym razem już bez żadnych przygód. Zjedliśmy je rozmawiając na różne błahe tematy. Około 10:00 pożegnałem się w szatynką i wróciłem do domu. Wcale mi się nie chciało tam wracać, ale w końcu kiedyś musiałem stawić czoło problemom. Gdy tylko przekroczyłem próg mieszkania, wszyscy na mnie naskoczyli.
- Ross, jak dobrze, że wreszcie jesteś. - Powiedział Riker.
- Chcieliśmy cię szczerze i z całego serca przeprosić za wszystko. - Powiedziała Rydel w imieniu wszystkich. Powiedzieli co chcieli, ale mi nie o to chodziło. Chciałem, aby sami odkryli czemu nadal jestem na nich zły.
- Skoro chcieliście to sobie chciejcie. Sam nie wiem co musielibyście zrobić abym wam to wszystko wybaczył. Na chwilę obecną, nie wiem nawet czy to w ogóle możliwe. - Powiedziałem i poszedłem do swojego pokoju ignorując ich tak jak oni przez cały ten czas ignorowali mnie. Przez resztę dnia słyszałem tylko jak każdy z nich mówi ”Przepraszam”, ale dla mnie były to tylko puste i nic niewarte słowa. Po 19:00 umyty i przebrany w piżamę spakowałem się i nie jedząc kolacji poszedłem spać, bo przecież jutro do szkoły. Wszystko co dobrze kiedyś się kończy. Położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą. Po kilkunastu minutach zasnąłem. Następnego dnia obudziłem się o 6:00. Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki tam wziąłem prysznic, przebrałem się w czekające tam ubranie i wykonałem poranne czynności. Gotowy zszedłem na dół, a tam zobaczyłem coś co mnie zdziwiło. Na stole w jadalni stały moje ulubione naleśniki z owocami i bitą śmietaną oraz herbata owocowa, a obok stołu stała cała moja rodzina i Ellington.
- Proszę, to dla ciebie Ross. - Powiedział Ell w imieniu wszystkich odsuwając mi krzesło. Usiadłem na nim i bez słowa zacząłem jeść śniadanie. - I jak smakuje ci? - Zapytał Ratliff gdy skończyłem.
- Tak. - Odpowiedziałem i bez słowa wróciłem do pokoju. Siedziałem tak kilka minut, aż zegarek wskazał dwadzieścia po siódmej. Zabrałem swój plecak i zszedłem na dół. - Wychodzę! - Krzyknąłem.
- Powodzenia w szkole. - Powiedziała moja rodzina niczym grecki chór.
- Dzięki, ale nie musicie tego robić. - Odpowiedziałem.
- Nie musimy, ale chcemy. - Powiedział Riker, a reszta się z nim zgodziła.
- Jesteś dla nas bardzo ważny i chcemy dla ciebie jak najlepiej. - Dodała Rydel.
- Właśnie, może ostatnio cię olewaliśmy, ale teraz możesz na nas liczyć. - Wyjaśnił Rocky.
- To dobrze, bo wybaczam wam. - Bardzo zdziwiła ich moja odpowiedź, ale bez słowa mnie przytulili, a ja nie żałowałem tej decyzji. Po chwili rozmowy, pożegnałem się z nimi i wyszedłem z domu. Przeszedłem przez ulicę i zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi państwa Marano. Już po chwili ujrzałem przed sobą piękną Laurę. Przywitaliśmy się i razem poszliśmy do szkoły. Lekcje minęły spokojnie, bez żadnych przygód. Po 14:00 byłem z powrotem w domu. Odrobiłem tam lekcje i zjadłem obiad. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich, otworzyłem je i ujrzałem przed sobą Olivię. - Liv? Co się stało? - Zapytałem i zaprowadziłem ją do swojego pokoju.
- Będę walić prosto z mostu, wyłożę kawę na ławę. - Powiedziała, ale nie mogła trafić w sedno.
- Możesz mówić jaśniej? - Zapytałem.
- A, tak. Chodzi o to, że...... zakochałam się w Leo. - Wyznała.
- To chyba dobrze.
- Tak, ale on jest moim najlepszym przyjacielem i boję się, że nie czuje do mnie tego samego, rozumiesz? Nie chcę zepsuć tego co nas łączy, bo czuję do niego coś więcej.
- Spokojnie, porozmawiam z nim, ok?
- Serio zrobisz to dla mnie?
- Jeśli w ten sposób wam pomogę, to tak. - Dziewczyna mnie przytuliła i wyszła z domu. Po jakieś pół godzinie znowu usłyszałem, że ktoś dzwoni dzwonkiem do drzwi. Poszedłem je otworzyć i zobaczyłem Leo. - Coś się stało? - Zapytałem prowadząc go do mojego pokoju.
- Tak, zakochałem się w Olivii. - Powiedział prosto z mostu.
- To super, czemu jej nie powiedziałeś?
- Po prostu boję się, że nie czuje do mnie tego samego i nasza długoletnia przyjaźń się skończy z powodu moich uczuć.
- Spokojnie, jestem pewny, że ona odwzajemnia twoje uczucia.
- Serio?
- Tak, a teraz idź do niej i jej to powiedz.
- Ok, dzięki. - Powiedział i wyszedł z naszego domu. Ja z kolei, byłem zadowolony, że mogłem się przyczynić do czyjegoś szczęścia. Nawet jeśli była to zwykła porada, to na pewno zmieniła wszystko. Sam chciałbym pozbyć się tych wszystkich niepewności i zawiłych pytań, aby móc normalnie spojrzeć w lustro i powiedzieć - „Jestem szczęśliwy.” - Jakże trudno jest wybaczyć coś co pozostawiło w naszym sercu wielki ślad. Choć bardzo chciałbym zapomnieć, nie mogę, po prostu tamtego pamiętnego dnia straciłem najcenniejszą dla mnie osobę – Laurę. Rodzinie i przyjaciołom potrafiłem przebaczyć, ale jej nie mogę, po prostu kocham ją najmocniej na świecie i to właśnie z tej miłości jest mi trudno jej wybaczyć. Sam nie wiem, ale chyba boję się, że jeśli znów jej zaufam, zostawi mnie. Kończąc swoje refleksje, dostrzegłem, że zaczyna się ściemniać. Szybko wstałem z kanapy i wziąłem prysznic. Przebrany w piżamę, wszedłem pod kołdrę i już miałem zasnąć, gdy nagle usłyszałem, że dzwoni mój telefon. Szybko, więc go odebrałem.
- Halo? - Zapytałem.
- Hej Ross, to ja – Leo. - Powiedział.
- O hej, jak tam z Olivią?
- Cudnie, jesteśmy parą.
- To gratuluję.
- Dzięki, ale to wszystko dzięki tobie.
- To był drobiazg, nie musisz dziękować.
- Wręcz przeciwnie, gdyby nie ty, siedziałbym teraz u siebie w pokoju i zastanawiał się co mam zrobić, aby Olivia mnie pokochała.
- E tam, jesteście moimi przyjaciółmi, a dla was wszystko.
- Jeszcze raz dziękuję i dlatego razem z Olivią chcielibyśmy abyś razem z Laurą przyszedł jutro o 16:30 do kawiarni „Raj”. Zrobimy tam sobie spotkanie w czwórkę, co ty na to?
- Ok, chętnie przyjdziemy.
- To super, do jutra.
Pa. - Rozłączyłem się i poszedłem spać. Po kilku minutach zasnąłem z uśmiechem na ustach. Jednak gdybym tylko wiedział co się jutro wydarzy, w życiu nie poszedłbym na to spotkanie.

*W następnym rozdziale.*

Olivia, Leo, Ross i Laura spotykają się w kawiarni. Nie wszystko jednak idzie po ich myśli. Niechcący dochodzi do kłótni pomiędzy dwójką z nich, co niestety powoduje przerwanie spotkania. Kto z kim się pokłóci? Czy pozostała dwójka pogodzi ich ze sobą? To i jeszcze więcej znajdziecie w kolejnym rozdziale.
PREMIERA JUŻ 6.12.13.

***********
Witajcie kochani. Jak wam się podoba nowy rozdział? Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Jak myślicie, co wydarzy się dalej? Przychodzę do was z informacją. Dzisiaj na facebook'u założyłam stronkę - R5 - It's My Life i bardzo was proszę o lajkowanie jej.
Całuski :-* Marta Lynch.

sobota, 30 listopada 2013

(68) 32. Incydent & Odkrycie prawdy.

On wam to mówił od samego początku, a wy dopiero teraz odkryliście jaka jest prawda?” - Laura Marano.
*Oczami narratora.*
Laura usłyszała głos Rossa i..... Cody'ego. - „Co on tutaj robi?” - Pomyślała. Przekręciła się na prawy bok i słuchała o czym rozmawiają. - Powinieneś stąd wyjść. - Powiedział Ross, nie chcąc obudzić szatynki.
- Bo co mi zrobisz? - Odpowiedział Christian przyciskając go do ściany. - Jesteś tylko żałosnym małolatem i nie będziesz mi mówił co mam robić. - Dodał.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Mogę ci mówić jedno, ale wiem, że ty i tak zrobisz co innego....... Wiesz co? Nawet mnie nie obchodzi co możesz mi zrobić, bo ty i tak zrobiłeś coś czego zapewne pragnąłeś – zabrałeś mi wszystko co kocham. Oni pewnie nigdy nie przekonają się, że zawsze miałem rację, ale co z tego? Ważne, że jesteś zadowolony ze swojego dzieła. - Powiedział blondyn na jednym tchu.
- Kłamiesz! - Krzyknął i uderzył go pięścią w twarz przez co pod okiem blondyna pojawiła się śliwa.
- Przestań Cody! - Tym razem krzyknęła Laura i stanęła na nogach. - Lepiej dla wszystkich będzie jak stąd wyjdziesz. - Dodała, a Cody nic więcej nie zrobił tylko opuścił pokój szatynki, a potem dom jej rodziców. - Poczekaj tu, zaraz przyjdę. - Powiedziała dziewczyna do blondyna i zniknęła w drzwiach. Po chwili wróciła z namoczonym ręcznikiem. - Usiądź na łóżku. - Chłopak wykonał polecenie. Dziewczyna zbliżyła ręcznik do rannego oka chłopaka, ale ten w ostatniej chwili ją zatrzymał.
- Nie musisz tego robić. - Powiedział patrząc jej w oczy.
- Nie muszę, ale chcę, a teraz nie ruszaj się. - Dziewczyna dokończyła wcześniej zaczętą czynność. Po czym zaniosła ręcznik z powrotem do łazienki. Po powrocie do swojego pokoju zastała Rossa, który patrzył przez okno na swój dom. Bezgłośnie podeszła do niego od tyłu i widziała, że obserwuje Cody'ego, który przed min stoi i rozmawia z całą rodziną Lynchów. Choć Laura nie miała o tym pojęcia, Ross właśnie w tej chwili przypominał sobie ile musiał się wycierpieć przez niego. Przypominał sobie z jakim bólem patrzył gdy on dobrze bawił się jego kosztem. Przypominał sobie co czuł gdy dowiedział się, że osoba, która poniżała go przez całe życie, znów będzie to robić. Jego uczuć nie dało się opisać jednym słowem. Pragnął jedynie wsparcia ze strony otoczenia, zrozumienia i rodzinnego ciepła. Czy to aż tak wiele? Oczywiście, że nie, ale dla niego to były najbardziej wartościowe życiowe dary, jakich można by było sobie zapragnąć. Wiedząc, że ma się dla kogo żyć jest się zupełnie innym człowiekiem, ale Ross nie czuł się tak. Blizna w jego sercu po zdradzie Laury nadal była za świeża, aby mógł jej wszystko wybaczyć. Fakt, minęło już trochę czasu od tego zdarzenia, ale on nadal nie potrafi zapomnieć. Czasami zdarza mu się, że ma te wszystkie zdarzenia przed oczyma i myśli sobie wtedy - „Dlaczego ja?” - Laura bez słowa przytuliła blondyna, a ten po chwili odwzajemnił jej gest. - Nie martw się. - Szepnęła mu do ucha. - To niedługo się skończy. - Dodała, a chłopak był zdezorientowany.
- Co masz na myśli? - Zapytał patrząc na nią wzrokiem pełnym ciekawości i niepewności.
- Zrobię absolutnie wszystko co w mojej mocy, aby twoja rodzina ci uwierzyła. - Odpowiedziała w pełni świadoma swoich słów. To było dla niej też czymś w rodzaju pomysłu na odzyskanie zaufania chłopaka, co oczywiście nie należało do najprostszych rzeczy, jednak brązowooka obiecała sobie, że nie podda się puki blondyn jej znów nie zaufa.
- Serio, zrobisz to dla mnie? - Zapytał chcąc nabrać pewności.
- Oczywiście, że tak, zależy mi na tobie i nie mogę patrzeć jak niesłusznie cierpisz z jego powodu.
- Dziękuję, kochana jesteś. - Powiedział i przytulił dziewczynę, a ona oczywiście odwzajemniła jego gest. - Wpadniesz dzisiaj do mnie? - Zapytał gdy się puścili.
- Bardzo chętnie, pasuje ci o 14:00?
- Oczywiście, że tak...... No nic, ja się już będę zbierał. Do zobaczenia za kilka godzin.
- Do zobaczenia. - Ross wyszedł, a Laura opadła na łóżko. Zaczęła dokładnie obmyślać plan, który pomoże jej najlepszemu przyjacielowi, którego darzyła tym szczególnym uczuciem nazywanym przez wszystkich „miłością”. Po kilku minutach miała już gotowy plan działania, wystarczyło go tylko wprowadzić w życie. Postanowiła, że nie będzie nic mówiła Rossowi, bo ten jeszcze odciągnie ją od tego pomysłu. Szatynka szybkim krokiem podeszła do szafy gdyż była jeszcze w piżamie. Po dłuższych poszukiwaniach wybrała jasne, kremowe spodnie rurki, jasno granatową bluzkę, czarną skórzaną kurtkę i jasnobrązowe buty na obcasie. Do tego włosy związała w koka na boku. Zrobiła sobie jeszcze lekki makijaż i była już w stu procentach gotowa. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 13:30 i szybko zeszła na dół w celu zjedzenia spóźnionego śniadania. Weszła do kuchni, a tam zobaczyła wiszącą na drzwiach lodówki karteczkę zaadresowaną do niej.

Laura musieliśmy pojechać z Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu. Zabralibyśmy ciebie ze sobą, ale słyszeliśmy, że umówiłaś się z Rossem na spotkanie. Powodzenia.
P. S. Jak chcesz to zaproś go do naszego domu na noc, bo my wrócimy dopiero jutro o 19:00.
Kocham cię, mama.”

Dziewczyna w głębi duszy cieszyła się z zaistniałej sytuacji, bo jeśli tylko Ross się zgodzi to spędzą romantyczną noc tylko we dwoje. Szybko wyjęła z lodówki chleb i potrzebne składniki do zrobienia kanapek. Po 5 minutach miała już gotowy posiłek. Spożyła go popijając w międzyczasie wodą mineralną. Po skończeniu śniadania, posprzątała po sobie i chwyciła swoją beżową torebkę wiszącą na chaczyku przy drzwiach, oraz klucze od domu. Wyszła z mieszkania i zamknęła go dokładnie na klucz. Patrząc najpierw w lewo, potem w prawo i znów w lewo i upewniając się, że nic nie jedzie, szatynka przeszła przez ulicę i zadzwoniła dzwonkiem do domu rodziny Lynch. Już po kilku sekundach ujrzała przed sobą blondyna, który skradł jej serce. - Cześć. - Powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
- Witaj. - Powiedział i odpowiedział jej tym samym. Wpuścił ją do środka i bez słowa udali się do pokoju chłopaka. - Chcesz może coś do picia? - Zapytał uśmiechając się promiennie.
- Wodę, jeśli mogę prosić. - Odpowiedziała.
- Ok, zaraz ci przyniosę. - Powiedział i wyszedł ze swojego królestwa. Udał się do kuchni i przygotował dwie wysokie szklanki, po czym wlał do nich wodę mineralną.
- Jesteś idiotą. - Powiedział wściekły Cody, który właśnie wszedł do kuchni.
- Mi też miło cię widzieć. - Odpowiedział z wyczuwalną ironią w głosie.
- Och, daruj sobie. Ostatnim razem, ta twoja lalunia coś nam przerwała. - W tej chwili przy drzwiach pojawiła się Laura, która postanowiła pomóc Rossowi. Jednak gdy usłyszała o czym rozmawiają chłopaki stanęła przy drzwiach i próbowała zrobić coś, aby reszta domowników dowiedziała się jaki naprawdę jest Cody Christian. W końcu wpadła na świetny pomysł. Wzięła swoją komórkę i położyła ją w takim miejscu, aby wszystko było doskonale słychać. Wybrała numer do Rydel i czekała na efekty.
- Kto dzwoni? - Zapytał Ell swojej dziewczyny gdy usłyszał, że dzwoni jej telefon.
- To Laura, dziwne. Halo? - Powiedziała.
- Przełącz na głośny. - Tak jak powiedział, tak Delly uczyniła. Teraz mogli usłyszeć całą rozmowę prowadzoną w kuchni.
- Nie nazywaj tak Laury. - Odezwał się Ross.
- Bo co mi zrobisz? Jesteś tylko żałosnym małolatem, który dzięki mojej pomocy stracił wszystko. Z resztą, wiesz co? Twoja rodzinka jest o wiele gorsza. Oni naprawdę myślą, że spędzam z nimi czas z przyjemności. Nawet nie zauważają, że wszystko co im o mnie mówisz jest prawdą. - Powiedział Cody.
- I co z tego? Teraz to ty jesteś ich idolem i wymarzonym synem. Mnie już dawno przestali dostrzegać. Straciłem już nawet nadzieję, że jeszcze kiedyś powiedzą „Masz rację Ross, przepraszamy cię za wszystko.”. A to wszystko dzięki tobie, sprawiłeś, że teraz uważają mnie za nic niewartego małolatę, który jest kłamcą i złodziejem.
- Ja tam jestem bardzo zadowolony z mojego zwycięstwa, bo teraz przynajmniej jesteś nieszczęśliwy, a gdy widzę cię w takim stanie, miód leje mi się na serce. Najbardziej na świecie zależy ci na najbliższych i to właśnie jest coś co musiałem ci odebrać. Teraz jesteś nic niewartym zerem i miernotą.
- To nieprawda, Ross jest najwspanialszą osobą na całym świecie. - Usłyszeli nagle głos. Spojrzeli w tamtym kierunku i zobaczyli, że w drzwiach stoi cała rodzina Lynch wraz z Ellingtonem i Laurą.
- Właśnie. - Potwierdził Ryland. - To właśnie on nauczył mnie jak dobrze rozmawiać z dziewczynami. Wiem, że zawsze mogę przyjść do niego w każdej sprawie, a on mnie przyjmie i nie wyśmieje, więc nawet nie waż się o nim mówić w ten sposób. - Zagroził.
- Nie wiem jak mogliśmy być tak głupi i mu nie wierzyć, przecież on zna cię całe życie, a my tyle co nic. - Dodał Riker.
- Jak widać, jednak mogliście. Teraz mi nie mówcie, że tego żałujecie, bo dobrze wiecie, że mogliście mi wierzyć od początku. - Powiedział Ross nie wierząc w to, że chyba bierze stronę Cody'ego. On w tym czasie zdążył już wyjść z ich domu.
- Ross, proszę wybacz nam..... - Zaczęła Stormie, ale chłopak jej przerwał.
- Wiecie, nawet największemu wrogowi nie życzyłbym tego co mi się przytrafiło. Przez cały ten czas nawet nie zapytaliście się co u mnie słychać. Traktowaliście mnie jakbym w ogóle nie istniał, albo był waszym wrogiem. Opuściliście mnie w momencie gdy najbardziej was potrzebowałem. Potrzebowałem wtedy waszego wsparcia, zrozumienia, troski, miłości. Czy to tak wiele? W tamtej chwili straciłem do was jakiekolwiek zaufanie, więc nie oczekujcie ode mnie, że wam przebaczę, bo po prostu nie umiem. Nie umiem zapomnieć o tym co było i wybaczyć wam wszystkie złe uczynki. - Powiedział i wyszedł tylnym wyjściem, zostawiając swoją rodzinę i przyjaciela z coraz większym poczuciem winy.
- Wiecie co? Ross ma rację, znowu. Nie byliście przy nim gdy was potrzebował, nie wiedzieliście nawet co się działo w jego życiu. Ja niestety też taka byłam, ale przynajmniej się staram, aby mi wybaczył, a wy? Chcecie żeby wam od razu wybaczył? On wam mówił od samego początku jaki naprawdę jest Cody, a wy dopiero teraz odkryliście jaka jest prawda? - Powiedziała Laura i nie czekając na odpowiedzi wyszła, tak samo jak Ross, i zaczęła go szukać. Sprawdziła każde znane jej miejsce, w którym mógłby być blondyn, ale niestety nie znalazła go. Pomyślała, że jak ochłonie to wróci do domu i wróciła do sobie.
- Laura, czekaj! - Usłyszała w oddali. Od razu poznała ten głos i jego właściciela. To Ross ją wołał. Gdy tylko go zobaczyła, podbiegła do niego i przytuliła z całych swoich sił. - Spokojnie, bo mnie udusisz. - Powiedział rozbawiony, a ta go od razu puściła.
- Wybacz, ale bałam się, że coś ci się stało. - Powiedziała na jednym tchu.
- Ale jak widzisz nic mi nie jest. Mam do ciebie wielką prośbę.
- Mów śmiało.
- Mogę u siebie przenocować tę jedną noc? Nie chcę jeszcze wracać do domu i słuchać jak bardzo mnie przepraszają.
- Będzie nawet lepiej jak będziesz spał u mnie, bo nie będę wtedy sama.
- Dzięki, a twojej rodziny nie ma.
- Nie, bo moja mama i tata pojechali z Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu.
- Aha. - Nic więcej nie mówiąc, weszli do domu rodziny Marano i zjedli tam obiad przygotowany przez Rossa. Potem pograli w różne gry, pooglądali filmy i około 23, poszli spać znowu w łóżku dziewczyny.

*W następnym rozdziale.*

Przez ostatni dzień wolnego od szkoły, rodzina Rossa i Ellington robią absolutnie wszystko, aby chłopak im wybaczył. Następnego dnia do Rossa przychodzi Olivia, a kilka minut po niej Leo. Oboje potrzebują od niego porady w tej samej sprawie. Czy Ross wybaczy swoim bliskim? O co chodzi Olivii i Leo? Czy ma to jakiś związek z blondynem? Odpowiedzi szukajcie w 33 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 1.12.13.

**********
Strasznie was przepraszam, że dodaję rozdziała z dwu dniowym opóźnieniem, ale uwierzcie, że naprawdę od czwartku nie miałam ani chwili wytchnienia i nie miałam nawet czasu napisać wam chociażby z telefonu krótkiej notki z terminem rozdziału. Zrozumiem jeżeli mnie przez to znienawidzicie, ale uwierzcie, że to naprawdę nie było moja wina. Starałam się jakoś szybko wyrobić, ale nie udawało mi się. Dlatego właśnie dopiero teraz możecie przeczytać ten rozdział.

Następny rozdział na pewno pojawi się 1.12.13, ale nie wiem jak będzie z następnymi, bo od wtorku do czwartku będę zwalniana wraz z innymi uczniami z lekcji na próbę do przedstawienia i nie wiem czy będę się wyrabiała, więc rozdział może pojawić się najpóźniej w piątek.
Całuski ;-* Marta Lynch.

wtorek, 26 listopada 2013

(67) 31. Pobudka & Czas na wyjaśnienia.

Nie ważne jak bardzo będziesz mnie raniła, ja zawsze będę przy tobie i ci pomogę, bo tak właśnie zachowuje się prawdziwy przyjaciel.” - Ross Lynch.

*Oczami Laury.*
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy, ale zaraz, zaraz to przecież nie jest mój pokój. Przestraszona rozejrzałam się po pomieszczeniu i odetchnęłam z ulgą gdy zdałam sobie sprawę, że to pokój Rossa. - Co ja tutaj robię? - Zapytałam samą siebie.
- Też chciałbym to wiedzieć. - Powiedział jakiś głos z okolicy drzwi. Szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam Rossa. Stał w drzwiach trzymając w ręce szklankę z wodą. Widać było gołym okiem, że chłopak ma podkrążone oczy, co świadczyło o tym, że pewnie nie spał przez całą noc. - Masz, napij się. - Powiedział z troską w głosie, podchodząc do mnie i wręczając mi szklankę z przeźroczystą cieszą nazywaną potocznie wodą. Wzięłam ją do rąk i wypiłam ciurkiem. Ross dobrze wiedział co poprawi mój stan, więc to znaczy, że pewnie wie też co się w nocy wydarzyło. Mam nadzieję, że gdy byłam pijana nie powiedziałam nic niestosownego, co mogłoby w jakiś sposób sprawić mu przykrość.
- Co się w nocy wydarzyło? - Zapytałam oddając chłopakowi puste naczynie. On usiadł obok mnie na łóżku i wziął głęboki oddech zupełnie tak jakby właśnie miał wyznać mi coś co nie było dla niego łatwe.
- Lepiej weź w mojej łazience długą, orzeźwiającą kąpiel, a potem spotkamy się w kuchni i przy śniadaniu ci wszystko opowiem. Tam na krześle masz przygotowane swoje ubrania, które zostawiałaś u mnie gdy jeszcze byliśmy parą. - Powiedział.
- Dobrze. - Powiedziałam i udałam się do łazienki brązowookiego. Tam odkręciłam kran i gdy wanna była w połowie pełna, ściągnęłam z siebie ubranie i usiadłam w niej. Oparłam się o wewnętrzną ścianę wanny i porównywałam w myślach swoje zachowanie z zachowaniem Rossa. - „On mi tak pomaga, a ja nie mogę mu się w żaden sposób odwdzięczyć. Potrafię się tylko pakować w problemy, z których on mnie potem wyciąga. Jeśli chcę, aby znów mi ufał, muszę się bardziej starać.” - Pomyślałam. - Od teraz będę robiła absolutnie wszystko, aby odbudować jego ufność do mojej osoby. - Powiedziałam kończąc jednocześnie się myć. Wytarłam ręcznikiem, który był dla mnie przygotowany, swoje mokre ciało, a następnie ubrałam się w przygotowane przez Rossa ubrania. Gotowa posprzątałam po sobie i zeszłam na dół. Już na schodach czułam piękną woń smażonej jajecznicy. Weszłam do kuchni, a tam zastałam oczywiście Rossa. - Pięknie pachnie. - Powiedziałam uśmiechając się do niego promiennie, a on odwzajemnił mój gest. Przeszliśmy do jadalni, a tam na początku w zupełniej ciszy spożywaliśmy posiłek.
- Dlaczego chciałaś się upić? - Zapytał nagle Ross, przerywając tym samym jedzenie śniadania. Jego pytanie zupełnie mnie zdziwiło.
- Skąd o tym wiesz? - Zapytałam.
- Mój kolega, który pracuje w tym klubie zadzwonił w nocy do mnie i powiedział, że tam jesteś i widać, że jesteś pijana. Pomyślałem, że coś nie gra, więc szybko tam poszedłem. Akurat widziałem jak Cody prowadzi cię do auta i chce zawieść do siebie, do domu. Chciał cię tam wykorzystać. Mogłabyś się teraz obudzić i nie pamiętać co się w nocy zdarzyło. - Wyjaśnił mi, a ja byłam w szoku. Nie miałam pojęcia, że Cody jest aż takim oblechem.
- Tak, ale to dzięki tobie. Uratowałeś mnie, więc powiedz jak mam ci się teraz odwdzięczyć.
- Wystarczy, że odpowiesz na moje wcześniejsze pytanie.
- Ok, skoro chcesz. Widziałam jak całowałeś się z Olivią.
- Co? Ja się z nią nie całowałem.
- Ross, nawet nie próbuj zaprzeczyć. - Powiedziałam i zmierzałam w stronę wyjścia z kuchni, ale Ross złapał mnie za ręce i odwrócił w swoją stronę. Teraz staliśmy niebezpiecznie blisko siebie.
- Owszem ona chciała mnie pocałować, ale w ostatniej chwili powiedziałem, że mi przykro, ale nie czuję do niej tego samego. - Powiedział patrząc mi w oczy. Wiedziałam, że mówi szczerze.
- A co ona na to? - Zapytałam z ciekawości.
- Zrozumiała i powiedziała, że chce mojego szczęścia.
- Przepraszam, że tak zareagowałam, ale jak widziałam, że ona się do ciebie bliża, a ty nic nie robisz to..... - W tej chwili mi przerwał.
- Rozumiem.
- A właściwie dlaczego mi pomogłeś, przecież, ja cię tak źle potraktowałam?
- Nie ważne jak bardzo będziesz mnie raniła, ja zawsze będę przy tobie i ci pomogę, bo tak właśnie zachowuje się prawdziwy przyjaciel.
- Aww, kochany jesteś.
- Kochany do tego stopnia, aby dać nam drugą szansę i zacząć się znów przyjaźnić?
- Serio tego chcesz?
- Tak, chciałem zapomnieć o tym co jeszcze tak niedawno nas łączyło, ale się nie dało. Jednak myślę, że jestem gotowy, aby znów się z tobą przyjaźnić.
- Super. Zobaczysz, że nie pożałujesz tej decyzji. - Powiedziałam i go przytuliłam.
- Mam taką nadzieję. - Szepnął mi do ucha. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie zapomni tej zdrady, ale będę robiła wszystko, aby znów mi zaufał. - Powiedziałeś moim rodzicom dlaczego jestem u ciebie? - Zapytałam gdy się puściliśmy.
- Nie, bo sądzę, że to twoja decyzja czy powiesz im prawdę, czy nie. - Odpowiedział.
- Dzięki...... Chyba muszę już lecieć, ale zobaczymy się później?
- Jak chcesz to mogę przyjść do ciebie o 14:00, bo jak moja rodzina wróci to pewnie będą siedzieć w salonie z Cody'm i oglądać filmy.
- Oczywiście, że chcę, a co do Cody'ego, to jestem pewna, że twoi rodzice, rodzeństwo i Ell, w końcu przejrzą na oczy jakim on jest zakłamanym chamem.
- Wow, twoje słownictwo na jego temat mi imponuje.... Ok, a teraz idź, potem pogadamy.
- Ok, to pa.
- Pa. - Wyszłam z domu Lynchów i wróciłam do swojego domu. Tam przebrałam się w inne ubranie i zeszłam na dół.
- Witaj Lauruniu, jak było u Rossa? - Zapytała moja rodzicielka jednocześnie mnie witając.
- Dobrze, przychodzi dzisiaj do nas o 14:00. - Odpowiedziała.
- A patrzyłaś która jest teraz? - Zapytał z uśmiechem mój tata.
- Tak. - Spojrzałam na zegarek. - Już 13:20?! Nie wyrobię się. - Biegiem wróciłam do pokoju słysząc za sobą śmiechy mojej rodziny. Szybko posprzątałam w pokoju i odetchnęłam z ulgą gdy ten wskazał 13:55. Poprawiłam stan swojego ubrania i fryzury, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. - „To pewnie Ross.” - Pomyślałam i zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam blondyna. - Hej. - Powiedziałam i go przytuliłam. Zaprowadziłam go do swojego pokoju i zaczęłam rozmowę. - Co będziemy robić? - Zapytałam odgarniając włosy za ucho.
- Sam nie wiem, może obejrzymy jakiś film. - Zaproponował, a ja się zgodziłam. Wspólnie wybraliśmy film „Ostatnia Piosenka”. Potem obejrzeliśmy jeszcze kilka innych, aż zeszło nam się do 23:00.
- Możesz u mnie nocować? - Zapytałam nieśmiało.
- Spoko. - Powiedział i uśmiechnął się tym swoim zniewalającym uśmiechem. Nie chciało nam się myć, więc przykryliśmy się kołdrą i zasnęliśmy w swoich objęciach.
„Przede mną pojawiła się ciemność, ale po chwili zmieniła się z oślepiającą biel. Nagle zobaczyłam przed sobą zdjęcie, które przedstawiało mnie i Rossa. - Gdybyś od początku mu wierzyła, nie martwiłabyś się teraz tym, czy ci znów zaufa. - Powiedział jakiś głos, którego nigdy wcześniej nie słyszałam.
- Kim jesteś?! - Zapytałam najgłośniej jak tylko umiałam, ale w odpowiedzi usłyszałam echo.
- Twoją podświadomością. - Usłyszałam w odpowiedzi.
- Czemu tu jestem?
- Bo chcę, abyś się bardziej starała zyskać zaufanie osoby, na której zależy ci najbardziej na świecie.
- Ok, to on czego mam zacząć?
- Najlepiej od.....” W tej chwili się obudziłam, jednak to co usłyszałam wcale nie było miłe.

*W następnym rozdziale.*

Co wydarzyło się w pokoju Laury? Czy ma to coś wspólnego z Rossem? Na odpowiedzi czekajcie do następnego rozdziału.
PREMIERA JUŻ 28.11.13.

***********
Hejka, moi kochani. Jak wam mija dzień. Ja jestem szczęśliwa jak nigdy, bo mam szansę na to, że będę VIP'em na koncercie R5. A wy jedziecie?
Całuski :-* Marta Lynch.