Witajcie, dzisiaj bloggerka Lucy zapytał mnie czy chcę z nią prowadzić bloga, a ja się zgodziłam. Zapraszam was serdecznie, mam nadzieję, że będzie wam się podobało. http://ross-i-laura.blogspot.com/
Całuski :-* Marta Lynch.
Zanim zacznie się 3 sezon, mam do was małe pytanie. Czy chcielibyście 4 sezon? Mam już mały pomysł, ale zależy jak zakończy się 3. Jednakże chciałabym wiedzieć, czy w razie czego mam go pisać. Odpowiedzi piszcie w komentarzach, a ja nie będę się rozpisywać tylko zmykam pomóc rodzicom.
Całuski :-* Marta Lynch.
P.S. Jak ktoś nie wie to 3 sezon zacznie się 5 stycznia 2014.
„Może i
sztuczne ognie są piękne, ale ja widzę tutaj coś o wiele
piękniejszego – ciebie.” - Ross Lynch.
UWAGA!
Ten rozdział czytacie na
własną odpowiedzialność!!!
*Oczami narratora.*
Dzisiaj jest 31 grudnia, czyli
sylwester. Te dwa dni były dla Rossa i Laury bardzo znaczące,
ponieważ znów zaczęli ze sobą chodzić. Spotykali się ze sobą
praktycznie bez przerwy. Nawet dzisiaj zamierzali ze sobą spędzić
sylwestra. - Ross, chodź tutaj na chwilę! - Zawołała go Stormie,
a ten od razu zszedł na dół.
- Tak? Co się stało? - Zapytał
widząc na dole swoją rodzinę i Ell'a z walizkami.
- Razem w rodziną Marano wyjeżdżamy,
a ty i Laura zostajecie tutaj. - Powiedział Mark.
- A czemu my zostajemy? - Zapytał.
- Bo zaledwie dwa dni temu zostaliście
parą i musicie się sobą nacieszyć. - Wyjaśnił Mark. - Przyjdzie
do ciebie jak tylko się spakuje, a my uciekamy, bo zaraz mamy
samolot. Wrócimy 2 stycznia wieczorem - Dodał i wyszedł z resztą
rodziny. Ross podszedł do okna i zabaczył jak jego rodzina i
rodzina Laury idą w stronę lotniska, a po chwili usłyszał dzwonek
do drzwi.
- „To pewnie Laura.” - Pomyślał,
jednak gdy otworzył drzwi ujrzał przed sobą...... Cody'ego. - Co
ty tutaj robisz? - Zapytał oschle, a gość wszedł do jego domu bez
pytania.
- Chciałem cię przeprosić. - Powiedział. -
Źle zrobiłem, że zabrałem ci wszystko co tak kochasz. Żałuję
tego, bardzo. Proszę cię, wybacz mi. - Dodał.
- Co? - Zapytał z wyrzutem. -
Myślisz, że jak przyjdziesz tutaj i powiesz, że żałujesz, to ci
wszystko wybaczę? Niedoczekanie. Miałeś szansę, aby się
poprawić, ale nie skorzystałeś z niej. Wiele razy wyciągałem do ciebie
rękę i proponowałem przyjaźń, choć zabierałeś mi wszystko,
ale dziś mówię „Dość!”. Nie wybaczę ci tego nigdy. Już
nie chodzi i to, że zabrałeś mi wszystko, ale o to, że okłamałeś
wszystkich wokół. Kłamstwem nie można zbudować przyjaźni,
pamiętaj o tym. - Dokończył już nieco spokojniej.
- Wiedziałem, że mi nie wybaczysz,
nie zasługuję na to, cześć. - Powiedział i ze spuszczoną głową
udał się w stronę drzwi.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Zapytał
nagle blondyn, a Cody gwałtownie się zatrzymał. Odwrócił się w
stronę brązowookiego i podszedł do niego. - Dlaczego zabrałeś mi
rodzinę, przyjaciół i dziewczynę? - Zapytał znów.
- Byłem zazdrosny. Miałeś wszystko o
czym ja zawsze marzyłem. Podobałeś się każdej dziewczynie, a ja
zawsze byłem ten gorszy. Czułem do ciebie żal, bo będąc twoim
przyjacielem żyłem w twoim cieniu. Czasami nawet myślałem, że
już mnie nie lubisz. - Wyznał.
- Żartujesz? Jak mogłeś w ogóle tak
pomyśleć? Przecież to ty jako jedyny lubiłeś mnie wtedy tak
szczerze, a nie dlatego, że byłem sławny w naszym mieście.
Rozumiałeś mnie jak nikt inny i potrafiłeś doradzić w każdej
sprawie. A jeśli chodzi o to co powiedziałeś wcześniej, to ja
wcale nie byłem lepszy od ciebie. Po prostu spełniałem swoje
marzenia. - Powiedział Ross.
- Super, że tak sądzisz. Gdybym wtedy
to wiedział to teraz bym tego wszystkiego nie żałował. Dziękuję
za naszą przyjaźń, która chyba już nie istnieje. - Powiedział
smutny.
- Istnieje, istnieje. Wybaczam ci. -
Rzekł, a Cody'emu od razu zrobiło się lepiej.
- Serio? - Zapytał niedowierzając w
to co przed chwilą usłyszał.
- Tak, teraz gdy wiem, dlaczego to
zrobiłeś, mogę bez wyrzutów sumienia, powiedzieć „wybaczam ci
wszystko”. Mam jednak nadzieję, że nie zniszczysz tej szansy, bo
to jest ostatnia, którą ci daję.
- Nie martw się, nie zawiodę cię. -
Powiedział i szczęśliwy przytulił Rossa. Potem jeszcze chwilę
porozmawiali, a Cody wyszedł z domu Lynchów. Chwilę później Ross
usłyszał kolejny dzwonek do drzwi.
- Tym razem to musi być Laura. -
Powiedział i otworzył drzwi. Tym razem się nie mylił, bo przed
nim we własnej osobie stała jego dziewczyna – Laura. - Hej. -
Powiedział i wpuścił ją do środka.
- Cześć. - Odpowiedziała i
pocałowała swojego chłopaka w policzek. - Gdzie mogę położyć
swoją torbę? - Zapytała i pokazała blondynowi co trzyma w
rękach.
- Daj, zaniosę ją do mojego pokoju. -
Powiedział i jak tylko nastolatka dała mu torbę, poszedł ją
zanieść do pomieszczenia, w którym spał. Wrócił po kilku
minutach i zastał swoją dziewczynę siedzącą na kanapie w salonie
i oglądającą ich wspólne zdjęcia. - Pamiętam to. - Powiedział
siadając obok swojej ukochanej. - To było w parku po naszym
pierwszym pocałunku. - Dodał i ją objął.
- Tak, wiele się od tamtej chwili
zmieniło. - Powiedziała Laura patrząc na to zdjęcie. - Ale nigdy
tego nie zapomnę. - Dodała.
- Ja też. - Powiedział Ross. - Kocham
cię. - Dodał i pocałował swoją dziewczynę w policzek.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziała i
wtuliła się w blondyna. - Jak mi tego brakowało. - Dodała.
- Czego? - Zapytał.
- Twojej bliskości, wsparcia,
czułości, a co najważniejsze, miłości. - Powiedziała patrząc
mu prosto w oczy. Po chwili zaczęli się do siebie zbliżać i
pocałowali się. W tym pocałunku było dużo namiętności i
pożądania. Oboje pragnęli siebie całą cząsteczką swojego
ciała. Skończyli dopiero po kilku minutach gdy w ich płucach
zabrakło tchu. - Która godzina? - Zapytała nagle szatynka.
- 17:30, a co? - Powiedział blondyn.
- Bo już nie długo trzeba się będzie
szykować do sylwestra. - Odpowiedziała brązowooka.
- Tak, wiem, ale mamy jeszcze dużo
czasu. - Zauważył.
- Masz rację, może obejrzymy jakiś
film. - Zaproponowała.
- Ok. - Powiedział i włączył
telewizję. Akurat natrafili na reklamę filmu „Dom nad jeziorem”,
który miał się zacząć za kilka sekund. Para rozsiadła się
wygodnie i wtulając w siebie oglądali film. Potem gdy się skończył
obejrzeli jeszcze „Honey” i „Za jakie grzechy”. Akurat gdy
skończył się ostatni seans, zostało pięć minut do północy.
Ross szybko pobiegł po szampan, który został z jego urodzin oraz
dwa kieliszki. - Uwaga 3....2....1. - I otworzył szampana świętując
tym nowy rok. - Wszystkiego naj z okazji nowego roku. - Powiedział
nalewając Laurze szampana.
- I nawzajem. - Odpowiedziała mu.
Razem wypili napój z kieliszków i poszli do pokoju Rossa oglądać
fajarwerki. - Jakie one są piękne. - Powiedziała Laura patrząc
przez okno.
- Może
i sztuczne ognie są piękne, ale ja widzę tutaj coś o wiele
piękniejszego – ciebie. - Powiedział jak prawdziwy romantyk, a
Laura spojrzała w jego oczy. Podeszła do niego i złożyła na jego
ustach szczery i namiętny pocałunek, a Ross oczywiście go
odwzajemnił. Po chwili oboje usiedli na łóżku, a dziewczyna znów
pocałowała chłopaka, tylko tym razem, dodatkowo usiadła na nim
okrakiem. Nadal go całując zaczęła rozpinać mu koszulę. -
Zaczekaj, serio tego chcesz? - Zapytał nagle blondyn.
- Tak, ty pokazałeś mi, że mnie
kochasz, wybaczając mi zdradę, więc teraz ja chcę ci pokazać jak
bardzo cię kocham – Powiedziała i już chciała pocałować
Rossa, ale ten w ostatniej chwili odrócił głowę. - Coś nie tak?
- Zapytała zdziwiona.
- Nie chcę, abyś to ze mną robiła
tylko dlatego, aby udowodnić mi, że mnie kochasz, ja to wiem i nie
musisz tego robić. - Powiedział.
- Ale ja chcę. - Zaczęła. - I nie
tylko dlatego, aby pokazać ci, że cię kocham tylko, dlatego, że
ci ufam i wierzę, że będziesz delikatny. Dlatego też jestem
gotowa, aby przeżyć z tobą mój pierwszy raz. - Zapewniła go.
- Serio? - W odpowiedzi dziewczyna
pokiwała twierdząco głową. - Skoro tak, to zaczynamy. -
Powiedział i pocałował swoją dziewczynę w usta. Po chwili objął
ją w tali i przerzucił tak, że teraz to on znajdował się na
górze. Po kilku minutach pozbyli się wszystkiego prócz bielizny.
Dziewczyna nadal całowała chłopaka chcąc go jakoś ośmielić do
zrobienia kolejnego kroku i nawet się jej to udało, bo blondyn
przytulił ją do siebie i ściągnął jej stanik. Ona z kolei
położyła się plecami na materacu i rozkraczyła trochę nogi.
Blondyn na początku nie był pewny czy może to zrobić, ale nabrał
pewności siebie gdy Laura się do niego serdecznie uśmiechnęła.
Ściągnął majtki dziewczyny, a potem swoje bokserki. Powoli
zbliżył się do niej i gdy dziewczyna znów się uśmiechnęła,
powoli wszedł w nią, a szatynka cicho jęknęła z podniecenia.
Blondyn spojrzał na nią, a ta się uśmiechnęła.
Odwzajemnił gest i kontynuował. Poruszał się raz wolniej, raz
szybciej, a Laura nadal czuła wielkie podniecenie. Tak było przez
dwie godziny aż zmęczeni wtulili się w siebie i zasnęli
szczęśliwi z zaistniałej sytuacji.
Koniec
***********
Witajcie, dość dawno mnie tu nie było, ale to dlatego, że najpierw rodzicie zabrali mi komputer, a potem z powodu świąt nie miałam ani chwili wytchnienia na wstawienie tutaj rozdziału. To już ostatni rozdział 2 sezonu, ale po świętach szykujcie się na 3, równie zaskakujący, sezon. Będzie się w nim wiele działo. Z okazji świątecznego czasu, chciałabym wam życzyć wesołych i spokojnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku.
Hej, tym razem piszę tu koleżanka Marty.
Chcę was tylko poinformować, że w najbliższym czasie nie może ona dodać rozdziału. Nie pytajcie o powód. Jak się jej uda, to może doda w poniedziałek, ale nic nie obiecuję. Musicie być cierpliwi.
„Ten
prezent jest ode mnie dla ciebie. Zawiera wszystkie uczucia jakimi
cię darzę.” - Laura Marano.
*Oczami narratora.*
Ross był zdziwiony, że jego
przyjaciele i rodzina zrobili mu przyjęcie niespodziankę. Tak
naprawdę myślał, że o nim zapomnieli. - Myślałem, że o mnie
zapomnieliście. - Powiedział.
- No coś ty, Ross? - Powiedział Ell.
- To było tylko dla zmyły. - Dodał, a Ross przytulił każdego z
osobna.
- Dziękuję, wam. - Powiedział
wzruszony.
- Mamy dla ciebie prezent, Ross. -
Powiedziała Rydel i weszła z Rocky'm, Rikerem i Ell'em na ustawioną
wcześniej scenę. Każdy stanął przy swoim instrumencie i zaczęli
grać, a potem także śpiewać. Pierwszą zwrotkę zaśpiewał
Riker.
Niebo
wolno dokądś płynie Stoisz
w oknie, z oczu płyną łzy Dziś
są twoje urodziny Tak
czekałeś, lecz nie przyszedł nikt
Drugą
zaś zaśpiewała Rydel grając na klawiszach.
Dziś
są twoje urodziny Wznieś,
więc chociaż Jakiś
skromny toast Za
te smutne oczy w lustrze. Teraz
wiesz, że już nie jesteś sam.
Trzecia
należała do Rocky'ego, a czwarta do Ell'a.
Wszystkiego,
czego chcesz O
czym tylko marzysz Dzisiaj
życzę ci Wszystkiego,
co już jest O
czym jeszcze nie wiesz Byś
zawsze sobą był
Wszystkiego,
czego chcesz O
czym tylko marzysz Dzisiaj
życzę ci Wszystkiego,
co już jest O
czym jeszcze nie wiesz Byś
zawsze sobą był
Końcówkę
zaś zaśpiewali wszyscy razem, łącznie z gośćmi.
Wszystkiego,
czego tylko chcesz!
-
To jest piękne. - Powiedział Ross i przytulił całe swoje
rodzeństwo. - Dziękuję, wam. - Dodał mając w oczach łzy
szczęścia.
-
Ross, ja też mam dla ciebie małą niespodziankę, ale ona będzie
później. - Powiedziała Laura.
-
Wiesz, że nie musisz mi nic dawać? - Zapytał.
-
Wiem, ale chcę. - Powiedziała i przytuliła Rossa. - Wszystkiego
najlepszego z okazji twoich dziewiętnastych urodzin. - Dodała.
Potem wszyscy się bawili aż nadszedł moment wniesienia tortu.
Trzymał go Mark, a idąca za nim Stormie niosła 3 butelki szampana.
Wszyscy zaśpiewali naszemu solenizantowi „Sto lat”, a ten
pomyślał życzenie i zdmuchnął dziewiętnaście świeczek. Potem
każdy wziął sobie po kawałku i po kieliszku szampana dla dzieci.
-
Wznieśmy toast za naszego kochanego Rossa. - Powiedziała Rydel, a
wszyscy symbolicznie wznieśli toast.
-
Ok, teraz czas na mój prezent. - Powiedziała Laura gdy wszyscy
skończyli jeść tort. - Riker, możesz zagrać tą melodię? -
Zapytała chłopaka i podała mu kartkę z nutami.
-
Pewnie. - Powiedział i usiadł przy keyboardzie.
-
Ross, ten
prezent jest ode mnie dla ciebie. Zawiera wszystkie uczucia jakimi
cię darzę. - Powiedziała i zaczęła śpiewać piosenkę swojego
autorstwa pod tytułem „Żałuję”.
Ref:
Byłam z tobą najszczęśliwsza na świecie, Bo zawsze rozumiałeś
mnie. Sprawiłeś, że na nowo chciało mi się żyć, A ja tak
potraktowałam cię. Przepraszam, że cię zdradziłam. Żałuję
tego jak niczego innego. Wiem, że nie wybaczysz mi. 2X
1.
Możesz to odebrać za puste słowa,
Ale
wiedz, że prawdę mówię ja. Kocham Cię i nic tego nie
zmieni. Nawet jeśli ty tego samego nie czujesz.
Ref:
Byłam z tobą najszczęśliwsza na świecie, Bo zawsze rozumiałeś
mnie. Sprawiłeś, że na nowo chciało mi się żyć, A ja tak
potraktowałam cię. Przepraszam, że cię zdradziłam. Żałuję
tego jak niczego innego. Wiem, że nie wybaczysz mi. 2x
2.
Nie wiem co ty teraz możesz czuć,
Ale
wiedz, że miłość do ciebie w moim sercu pozostała.
Z
tobą szczęścia doznałam, którego nigdy nie miałam.
Sprawiłeś,
że na nowo poczułam czym jest miłość.
Pomogłeś
mi gdy najbardziej cierpiałam,
A
teraz ja sprawiłam, że znów nieszczęśliwy
stałeś się.
W tej chwili na scenę wszedł Ross, a Laura kontynuowała śpiewanie
patrząc mu prosto w oczy.
Ref:
Byłam z tobą najszczęśliwsza na świecie, Bo zawsze rozumiałeś
mnie. Sprawiłeś, że na nowo chciało mi się żyć, A ja tak
potraktowałam cię. Przepraszam, że cię zdradziłam. Żałuję
tego jak niczego innego. Wiem, że nie wybaczysz mi. 2x
Pamiętaj,
że ja nadal kocham cię.
Pamiętaj,
pamiętaj, że ja nadal kocham cię.
Gdy
skończyła wszyscy jej klaskali. - Ross. - Zaczęła szatynka. -
Napisałam tą piosenkę myśląc o tym co ci zrobiłam. Żałuję
tego jak niczego innego i chciałabym cofnąć czas, aby temu
zapobiec, ale niestety nie mogę. Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz,
ale wiedz, że kocham cię najbardziej na świecie i jesteś miłością
mojego życia. Może jest jeszcze jakaś szansa, abyśmy byli
przyjaciółmi. Chociaż będzie mi trudno, postaram się nie myśleć
o tobie jak o moim chłopaku, tylko przyjacielu. Proszę,..... - W
tej chwili Ross nie wytrzymał i pocałował dziewczynę z czułością,
namiętnością i pożądaniem w jednym. Ona była bardzo zdziwiona
jego gestem, ale odwzajemniła pocałunek.
-
Czemu oni muszą być aż tacy słodcy? - Powiedziała rozmarzona
Rydel.
-
Czemu Ross musi być taki romantyczny? - Dodał uśmiechnięty Riker,
który akurat usiadł obok niej. Para, która stała na scenie
całowała się jeszcze kilka sekund, a gdy się od siebie oderwali,
Ross powiedział, według wszystkich tam zebranych, coś naprawdę
romantycznego.
-
Wybaczam ci tą zdradę, bo cię kocham, a ta piosenka była świetna.
Poza tym, nie chcę się tylko z tobą przyjaźnić, jesteś miłością
mojego życia i cierpię gdy nie ma cię przy mnie. - Powiedział
patrząc swojej wybrance prosto w oczy.
-
Aww. - Powiedziała publiczność po jego słowach. Tylko Laura bez
słowa przytuliła Rossa z całych swoich sił.
-
Tęskniłam za tobą. - Wyszeptała mu do ucha mając w oczach łzy
szczęścia.
-
Ja za tobą też. - Powiedział przytulając ją mocniej do siebie. -
Kocham cię. - Dodał.
-
Też cię kocham. - Odpowiedziała. Para zeszła ze sceny obejmując
się. Ross usiadł na fotelu, a Laura mu na kolanach. Teraz była
najszczęśliwsza na świecie, bo jej ukochany wybaczył jej zdradę,
której tak żałowała. Na przyjęciu bawili się do później nocy,
a gdy ktoś poczuł zmęczenie, po prostu szedł spać. Ross i Laura
siedzieli najdłużej. Usiedli w salonie i włączyli sobie film
„Zakochani w Rzymie”. Przez cały seans szatynka przytulała się
do swojego ukochanego, a ten obejmował ją ramieniem. W połowie
filmu, Ross zauważył, że Laura już zasnęła, więc ostrożnie
wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Miał już wyjść,
ale dziewczyna złapała go za rękę. - Zostań ze mną, potrzebuję
twojego ciepła. - Powiedziała, a chłopak bez wahania położył
się obok dziewczyny i przykrył ich kołdrą. Laura położyła
głowę na jego torsie, a ten objął ją ramieniem. W tej właśnie
pozycji oboje zasnęli z uśmiechem na twarzy.
*W
następnym rozdziale.*
Nadchodzi
sylwester. Ross i Laura są sami w domu chłopaka, bo ich rodziny
wyjechały razem, mówiąc, że chcą, aby nastolatkowie nacieszyli
się sobą. Podczas wspólnego oglądania fajarwerków, pomiędzy
nastolatkami dochodzi do czegoś co zmienia ich życie. Co się
stanie podczas nieobecności rodziny? Czy to zmieni ich życie na
lepsze? A może na gorsze? Odpowiedź znajdziecie w trzydziestym
ósmym rozdziale tego opowiadania.
PREMIERA JUŻ 19.12.13.
**********
Witajcie, jak wam się podoba rozdział? Następny dopiero w czwartek, ponieważ od jutra do środy mam same sprawdziany i muszę się uczyć. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie, ale zobaczycie, że w WIELKIM FINALE wydarzy się coś pięknego, ale tego wam nie zdradzę. Musicie być cierpliwi.
„Chcemy w
ten sposób pokazać mu, że zawsze będzie dla nas najważniejszy,
nie ważne co się stanie.” - Riker Lynch.
<Pięć dni później.>
*Oczami Rossa.*
To już dziś są moje dziewiętnaste
urodziny. Cieszę się jak głupi, chociaż sam nie wiem czemu.
Szybko wstałem, wziąłem szybki prysznic i przebrany zszedłem na
dół. - Cześć wszystkim. - Powiedziałem uśmiechnięty.
- Witaj synku. - Powiedziała Stormie i
mnie przytuliła.
- Dzisiaj jest ważny dzień. -
Powiedziałem siadając przy stole w jadalni.
- Serio? A jaki? - Zapytała moja
rodzicielka.
- Poważnie nie wiesz tego? -
Zapytałem.
- Chyba coś mi mówi, aha.............
dzisiaj jest 29 grudnia. - Powiedziała, a mnie zatkało. Ona serio
nie pamięta o moich urodzinach? Zjadłem śniadanie i przez resztę
poranka nie usłyszałem nawet słowa symbolizującego o tym, że
jednak o mnie pamiętają. Nie powiem, było mi smutno, ale nie takie
rzeczy się znosiło.
- Dryń, dryń, dryń. - Ten głos
wyrwał mnie z zamyślenia. Podszedłem do drzwi i je otworzyłem, a
tuż przede mną pojawiła się Laura i jej starsza siostra –
Vanessa.
- Hej. - Powiedziały i mnie
przytuliły, a ja odwzajemniłem ich gesty.
- Witajcie. - Odpowiedziałem i
wpuściłem je do środka.
- Muszę cię porwać, Ross. -
Powiedziała Laura i nie czekając na moją reakcję, wyciągnęła
mnie na dwór.
<Tymczasem w domu Lynchów.>
*Oczami narratora.*
- I jak z Rossem? - Zapytała Vanessa
rodzeństwo chłopaka.
- Świetnie, myśli, że zapomnieliśmy
o jego urodzinach. - Powiedziała Rydel w imieniu całej reszty ich
jakże licznej rodzinki.
- To super, a teraz bierzmy się do
pracy. - Powiedziała i razem z rodziną chłopaka zaczęli dekorować
dom, ponieważ zamierzali zrobić mu przyjęcie niespodziankę. - Nie
Riker, ten materiał ma być wyżej. - Powiedziała w pewnym momencie
brązowooka.
- Wyżej nie da rady. - Powiedział
blondyn.
- Ok, to niech już będzie tak. -
Odpowiedziała i w tej chwili usłyszeli pukanie do drzwi. Ryland,
który siedział na kanapie, poszedł je otworzyć i ujrzał przed
sobą Raini, Caluma, Leo i Olivię.
- Hej, przyszliśmy, aby wam pomóc. -
Wyjaśniła Holt wchodząc zresztą do domu.
- To super, bo przyda nam się kolejna
para rąk. - Powiedziała Rydel. - Leo, Olivia, tu macie listę
zakupów, które potrzebujemy na imprezę, a tu pieniądze na nie.
Idźcie i je kupcie, tylko w centrum handlowym uważajcie na Rossa i
Laurę. - Powiedziała i wręczyła nastolatkom zapisaną kartkę i
plik banknotów.
- Spoko, możesz na nas liczyć. -
Powiedział Leo i razem z Olivią opuścili ich posesję. Po chwili
doszli do galerii handlowej i weszli do supermarketu „Angel”. -
Ok, więc ja pójdę po słodycze, a ty po picie i spotkamy się przy
paluszkach itp., ok? - Zaproponował.
- Tak. - I się rozeszli. Leo wziął
różne cukierki, ciastka, żelki, a Olivia 2 coca-cole, 4 oranżady
i soki w wielu smakach. Tak jak powiedzieli spotkali się przy dziale
z paluszkami. Stamtąd wzięli 5 paczek chipsów, 4 paluszków i 3
krakersów. W tymi produktami podeszli do kasy i zapłacili
odpowiednią sumę. Wszystko schowali do reklamówek i wyszli z
supermarketu. Po drodze jednak spotkali Laurę i Rossa.
- Hej wam, co robicie? - Zapytał
blondyn swoich przyjaciół.
- Em........ zakupy na sylwestra. -
Skłamała Olivia.
- Dzisiaj? - Zapytał.
- Tam, bo jutro może być zamknięty.
- Wyjaśnił Howard.
- Aha, spoko. - Powiedział blondyn.
- Ross, może pójdziemy coś zjeść.
- Zapytała Laura chcąc szybko urwać temat.
- Ok. - Odpowiedział i poszli do
pobliskiej restauracji zamówić pizzę. Z kolei Olivia i Leo
odetchnęli z ulgą i wrócili do domu Lynchów.
- Mamy co trzeba. - Powiedzieli widząc
udekorowany już salon.
- To świetnie, zanieście wszystko do
kuchni, a potem pomóżcie nam nadmuchiwać te balony. - Powiedziała
Rydel, a para wykonała jej polecenia.
- To wygląda pięknie. - Powiedziała
Olivia w przerwach pomiędzy nadmuchiwaniem balonów.
- Dzięki, staraliśmy się. -
Powiedział Riker. - Chcemy w ten sposób pokazać mu, że zawsze
będzie dla nas najważniejszy, nie ważne co się stanie. - Dodał
wieszając jedną z ozdób.
- Tak, zadaliśmy mu wiele cierpienia i
dziwię się, że tak szybko nam wybaczył. - Powiedział Rocky.
- Wybaczył wam, bo was kocha. -
Powiedział Leo.
- Tak, a co z Laurą? Przecież ona
była miłością jego życia. - Powiedział Riker. - Jeszcze tak nie
dawno ją kochał. - Dodał.
- Z nią nie jest tak łatwo. Ross
cierpiał najbardziej z jej powodu, ponieważ, tak jak powiedział
Riker, ona była miłością jego życia. Widziałam jego zapiski w
notatniku. Pisze tam, że bardzo chciałby jej wybaczyć, ale jakaś
cząstka jego serca, jeszcze się po tym nie pozbierała. -
Powiedziała Rydel. - Z resztą mam go tutaj. - Powiedziała i
pokazała reszcie zeszyt. - Czasem go czytam, gdy go nie ma w domu.
Mogę sobie wtedy wyobrazić jak czuł się gdy był samotny. -
Dodała.
- Pokaż. - Powiedział Riker, a Rydel
podała mu zeszyt. Otworzył go i zaczął kartkować. - Wow, tutaj
jest wszystko.... Ej, posłuchajcie. Wpis z dnia zdrady Laury. „Jak
się teraz czuję? Zdradzony, dosłownie. Mam takie poczucie, że mój
dotychczasowy świat legł w gruzach przez jedno, ale znaczące dla
mnie wydarzenie. Dzisiaj, bowiem straciłem najważniejszą i
najbliższą mi osobę – Laurę. Zdradziła mnie, a z kim?
Chłopakiem, który jest moim wrogiem numer 1 – Cody'm Christianem.
Z moją rodziną i przyjaciółmi jest tak samo, oni wszyscy uważają
Cody'ego za „nieskazitelnego i uczciwego” chłopaka, którego w
życiu dotknęła fala nieszczęścia. Nie wiem czemu on mi to robi,
niedawno go nawet o to zapytałem, ale odpowiedział, że dlatego, że
się urodziłem. Sam nie wiem czemu, ale wydawało mi się wtedy, że
kłamał, ale to nie ważne. Przez niego moje życie się skończyło.
Gratulacje Cody, dopiąłeś swego.”
- Riker zacytował, a reszcie zrobiło się przykro.
- Zgadzam się, ale czasu cofnąć się
nie da. - Powiedziała Rydel. - Przeczytaj im wpis z dnia pogodzenia
się z nami. - Dodała.
- Ok. - Odpowiedział najstarszy i
przekartkował zeszyt aż odnalazł wspomniany spis. - „Dzisiaj
wybaczyłem mojej rodzinie i Ell'owi to jak mnie potraktowali. Cieszę
się, że tak uczyniłem, bo teraz przynajmniej mam ich przy sobie,
za czym bardzo tęskniłem. Mam tylko nadzieję, że ta ostania szansa jaką im dałem, będzie dla nich przestrogą i jej nie
zniszczą..... Ok, muszę już kończyć, bo właśnie idziemy na
lody. Jak mi tego brakowało.” - Zacytował
i oddał zeszyt swojej młodszej siostrze. - Ok, połóżmy jedzenie
i picie na stole, a potem ktoś niech napisze do Laury, że może już
przyprowadzić Rossa. - Powiedział i razem z resztą dokończyli
rozkładanie jedzenia i picia na stole. Do tego co kupili Leo i
Olivia doszedł jeszcze ulubiony tort Rossa, zrobiony przez Stormie i
3 butelki szampana dla dzieci, ale tego jeszcze nie stawiali na
stole. - Gotowe, Rydel napisz Laurze, że mogą już wracać. -
Powiedział Riker, a Rydel wykonała jego polecenie.
„Laura,
już skończyliśmy, więc możesz śmiało przyprowadzić tutaj
Rossa.” -Napisała
jej.
„Ok,
jesteśmy już w drodze, będziemy za kilka minut.” -
Odpisała jej. Wszyscy zgasili światło i schowali się za różnymi
meblami. Gdy tylko usłyszeli otwierające się drzwi, a światło
się zapaliło, wyskoczyli w kryjówek i krzyknęli razem z Laurą. -
Niespodzianka! - Rossa to zaskoczyło, a wszystkich wokół jego
odpowiedź...
*W
następnym rozdziale.*
Po
krzyknięciu przez wszystkich „Niespodzianka!”, Ross mówi coś
co zadziwia wszystkich gości. Czy będą to miłe słowa? Czy
Rossowi przyjęcie będzie się podobać? Odpowiedzi znajdziecie w
następnym rozdziale.
PREMIERA JUŻ 15.12.13.
******* Dzisiaj się nie rozpiszę bo muszę iść się uczyć. Moja nowa płyta z A&A dotarła. =D
„Kocham
go najbardziej na świecie, jest miłością mojego życia i dlatego
zrobię to, dla niego.” - Laura Marano.
*Oczami narratora.*
Dzisiaj jest 24 grudnia, czyli Wigilia
Bożego Narodzenia. Od kłótni Laury i Rossa minęło kilkanaście
tygodni, żeby nie powiedzieć miesięcy. Od tamtego dnia nie
zamienili ze sobą żadnego słowa, nawet gdy kilka dni wcześniej
Laura miała urodziny, Ross wysłał jej życzenia sms'em, a nie jak
to zawsze robił, powiedział prosto w twarz. Dzisiejszego dnia
jednak coś się zmieniło, ale o tym później. Szatynka wstała z
łóżka i podeszła do szafy. Po dłuższych poszukiwaniach,
znalazła w końcu strój, w którym zamierzała chodzić przez
prawie cały dzień. Z tym strojem weszła do łazienki, a tam się w
niego przebrała. Po wykonaniu porannej toalety, opuściła „pokój
czystości” i zeszła na dół. - Hej mamo, hej tato, hej siostro.
- Przywitała ich i pocałowała każdego z osobna w policzek.
- Witaj, Laura. - Odpowiedzieli jej
niczym grecki chór.
- Dziewczynki, mamy dla was nowinę,
która z pewnością was ucieszy. - Powiedział tata gdy wszyscy już
siedzieli przy stole w jadalni i kończyli jeść przygotowane przez
Ellen śniadanie – naleśniki z owocami.
- Jaką? - Zapytały jednocześnie
siostry Marano nie ukrywając swojego zaciekawienia.
- Zaprosiliśmy do nas na kolację
wigilijną rodzinę Lynch. - Wyjaśniła Ellen, a Laurze na samo
wspomnienie nazwiska miłości jej życia, zrobiło się smutno. Nie
miała dość odwagi, aby po tym wyznaniu, które miało miejsce
kilka miesięcy temu, spojrzeć blondynowi prosto w oczy i powiedzieć
„Wesołych Świąt”. Za bardzo się bała tego co może myśleć
o niej chłopak.
- Ale kiedy oni będą? - Zapytała
Laura, gdy nagle w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka przy
drzwiach wejściowych.
- To właśnie oni. - Powiedział
Damiano i poszedł otworzyć gościom. - Witajcie, akurat o was
rozmawialiśmy. - Powiedział i wpuścił wszystkich do środka.
- Hej, wam. - Powiedziały Ellen,
Vanessa i Laura, chociaż ta ostatnia z nich czuła zmieszanie w
obecności Rossa. Z resztą on miał tak samo.
- Cześć wszystkim. - Odpowiedziała
rodzina Lynchów.
- Ok, to może ja pójdę coś
popichcić, a ty Laura idź z Rossem na strych i przynieście
choinkę oraz bombki, a potem ją ładnie udekorujcie i postawcie w
salonie, ok? - Powiedziała Ellen doskonale znając powód takiego
zachowania jej młodszej córki. Tak naprawdę zaproszenie do ich
domu Lynchów miało być w pewnym stopniu próbą zbliżenia ich do
siebie, bo ich najbliżsi nie mogli przestać patrzeć jak ta dwójka
cierpi nie będąc ze sobą.
- Dobrze mamo. - Odpowiedziała jej
brązowooka i gestem ręki pokazała Rossowi, aby szedł za nią.
Szli przez cały ten czas nie odzywając się do siebie nawet jednym
krótkim słowem. Panująca pamiędzy tą dwójką cisza była nie
do zniesienia, ale żadne z nich nie wiedziało w jaki sposób ma
zacząć rozmowę. Po chwili dotarli na strych. Laura dała
blondynowi sztuczną choinkę, a sama wzięła pudło z bombkami i
reklamówkę z lampkami i innymi dodatkami. Trzymając te atrybuty
wrócili do salonu, gdzie było już przygotowane miejsce na
postawienie drzewka. Blondyn postawił je w wyznaczonym miejscu i
razem z Laurą zaczęli dekorować choinkę, nawet się na siebie
nie patrząc, a co dopiero rozmawiając. Prawda jest taka, że Ross
chciał, aby to Laura zaczęła rozmowę, bo w końcu należą mu
się wyjaśnienia. Szatynka z kolei obawiała się, że blondyn nie
będzie chciał jej słuchać i, co gorsza, gdy wyzna mu swoje
uczucia nie będzie do niej czuł tego samego. Drzewko skończyli
dekorować po kilku minutach.
- Co teraz mamy zrobić? - W końcu
odezwał się blondyn.
- Czekaj, zapytam się mamy. -
Odpowiedziała i weszła do kuchni, w której była jej rodzicielka i
pani Stormie. - Mamo, co mamy teraz zrobić? - Zapytała dziewczyna.
- A co, już skończyliście? -
Zapytała, a w odpowiedzi Laura przytaknęła twierdząco głową. -
Ok, to może teraz zaprowadź go do swojego pokoju, a potem was
zawołamy. - Powiedziała.
- Ok. - Odpowiedziała szatynka, choć
tak naprawdę bała się być sam na sam z Rossem. Wróciła do
chłopaka, który był w salonie i podeszła do niego. - Mamy iść
do mnie i coś porobić, a potem nasze mamy nas zawołają. -
Powiedziała i pociągnęła chłopaka do swojego pokoju. Laura
usiadła na łóżku, a Ross na fotelu obok.
- Tak dłużej nie może być. -
Odezwał się nagle blondyn i stanął na równe nogi.
- Co masz na myśli? - Zapytała go
dziewczyna.
- Mówię o naszej relacji. Od miesięcy
nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa, po tym jak wybiegłaś z
kawiarni. Może powinniśmy zapomnieć o tamtym sporze i być
przyjaciółmi, ale tym razem takimi prawdziwymi i najlepszymi, co ty
na to? - Zaproponował, a Laura po wysłuchaniu go w ciszy, podniosła
się z łóżka i przytuliła go z całych swoich sił.
- Też tak sądzę. - Wyszeptała mu do
ucha. Oderwali się od siebie i spojrzeli głęboko w oczy. Im obojgu
brakowało tej bliskości drugiej osoby, ale nie mogli nic z tym
zrobić. Teraz gdy takie zdarzenie miało miejsce, pragnęli nad
życie się pocałować i nawet zaczęli się do siebie zbliżać.
Dzieliło ich już kilka milimetrów gdy nagle usłyszeli głośny
krzyk.
- Ross, Laura, zejdźcie na dół! -
Krzyknęła Stormie, a nastolatkowie odskoczyli od siebie jak
opażeni. Udając, że nic się nie stało, wyszli z pokoju i zeszli
na dół, a tam zastali wszystkich członków obu rodzin. - Kolacja
już na stole, ale może wcześniej nam coś zaśpiewacie. -
Powiedziała blondynka. Nastolatkowie bez słowa podeszli do
keyboardu. Ross przy nim usiadł i zaczął grać doskonalę znaną
im obojgu melodię. Po chwili zaczął także śpiewać.
R:
What's your favorite time of year can you tell me,
Laura
nie pozostawała mu dłużna i po chwili wszyscy mogli usłyszeć
także jej melodyjny i delikatny głos.
L:
The one that never gets here fast enough.
Następny
wers piosenki należał do Rossa, więc go zaśpiewał, a zaraz po
nim zaśpiewał także Laura.
R:
It is fall or spring a summer thing. L:
Winter is my favourite time because...
Refren z
kolei zaśpiewali razem.
L&R:
Billion lights are blinking. Jingle
bells ale ringing. Everybody's
singing. I
love christmas! Santa's
almost flying. Lots
of ribbon tying. Presents
multiplying. I
love christmas! Oh...
O...Whoah...O... (x3) I
love christmas!
Piosenka wyszła im przepięknie,
wszyscy im klaskali. Po chwili wszyscy zasiedli do stołu dzieląc
się wcześniej opłatkiem. Wigilia minęła im miło, ale to
dlatego, że byli w swoim towarzystwie. Jednak dwójka naszych
bohaterów nawet nie wiedziała, że za kilka dni wydarzy się coś
co zmieni ich życie.
*W
następnym rozdziale.*
Zbliżają
się dziewiętnaste urodziny Rossa, więc jego rodzina i przyjaciele
zamierzają zrobić mu przyjęcie niespodziankę. Laura ma nawet
pomysł na prezent. Czy impreza im się uda? Czy Ross będzie z niej
zadowolony? Czy prezent Laury zmieni ich relacje? Odpowiedzi
znajdziecie w 36 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 12.12.13.
************ Wiem, że rozdział krótki, ale takie już będą do końca sezonu, czyli jeszcze 3-4 rozdziały. Od razu mówię, że 3 sezon pojawi się dopiero po świętach, bo chciałabym poświęcić ten czas przyjaciołom. Podoba wam się rozdział? Jak myślicie, jaki prezent będzie miała dla Rossa Laura? Jak chcecie to piszcie swoje przypuszczenia na mojego e-maila: martabhannah@gmail.com.
„No
proszę, Dawson - 1, Lynch – 0. Może teraz spróbujesz powiedzieć
wszystkim, że się myliłam, co?” - Laura Marano.
*Oczami narratora.*
Ten wtorek zapowiadał się być
pięknym, słonecznym dniem. Pewna dziewczyna imieniem Laura, właśnie
skończyła przebierać się w ubranie, w którym zamierzała iść
dzisiaj do szkoły. Po zrobieniu sobie makijażu zeszła na dół i
usiadła przy stole zaczynając jeść śniadanie przygotowane przez
Ellen. Gdy skończyła, wróciła do swojego pokoju po torbę i
zeszła z nią na dół, bo była już 7:20. Gdy usłyszała dzwonek
do drzwi, od razu je otworzyła i ujrzała przed sobą Rossa. -
Wychodzę! - Krzyknęła i udała się z chłopakiem w kierunku
szkoły.
- Muszę ci coś powiedzieć. -
Powiedział chłopak w połowie drogi, a dziewczyna spojrzała na
niego z zaciekawieniem w oczach.
- Co takiego? - Zapytała zaciekawiona.
- Wczoraj pomogłem Olivii i Leo w
zostaniu parą i dlatego zaprosili nas dzisiaj do kawiarni „Raj”
o 16:30, zgadzasz się tam iść?
- Chętnie. - Odpowiedziała i już
więcej nic nie mówiąc weszli do szkoły. Lekcje mijały im szybko
i bez żadnych przygód, ale przejdźmy może do godziny 16:00. Ross
i Laura skończyli właśnie odrabiać lekcje na jutrzejszy dzień.
Podeszli do swoich szaf i wyciągnęli z nich ubrania, w których
zamierzali iść na spotkanie w kawiarni. Weszli z nimi do łazienek,
a tam po wzięciu szybkich pryszniców, przebrali się w stroje.
Laura zrobiła sobie szybki makijaż, a Ross przeczesał swoje włosy
grzebieniem. Po dziesięciu minutach oboje byli już gotowi. Ross
wyszedł ze swojego domu i zadzwonił dzwonkiem do „rezydencji”
państwa Marano. Już po chwili, otworzyła mu dziewczyna. Przywitali
się i razem udali się w stronę miejsca spotkania z pozostałą
dwójką. Byli tam po piętnastu minutach.
- Hej wam. - Powiedzieli jednocześnie
siadając naprzeciwko Olivii i Leo.
- Hej, jak dobrze, że jesteście.
Zamówiliśmy już wasze ulubione shake'i truskawkowe. - Powiedział
Leo obejmując swoją swoją dziewczynę ramieniem.
- Dzięki. - Powiedzieli znowu
jednocześnie.
- Cieszę się, że jesteście parą. -
Powiedział Ross, a Laura przyznała mu rację.
- To wszystko dzięki tobie Ross,
dziękujemy. - Powiedziała tym razem Olivia.
- E tam, bez przesady. Lubię
uszczęśliwiać ludzi. - W tej chwili kelnerka przyniosła
zamówienia.
- Lubię tu przychodzić. - Powiedziała
Laura pijąc napój. - Tutaj jest tak przyjemnie i cicho. - Dodała.
- Kiedy pierwszy raz tutaj byłaś? -
Zapytała Holt.
- Kilka tygodni temu z Calumem, Raini i
Cody'm. Pamiętam, że wtedy gdzieś szliśmy, ale nie pamiętam
gdzie. - Te słowa zabolały Rossa, któremu właśnie przypomniał
się ten pamiętny i ważny dla niego dzień, w którym jego
przyjaciele go wystawili dla Cody'ego. Leo i Olivia widzieli to w
jego oczach.
- Może zmierzaliście wtedy na jakieś
ważne wydarzenie. - Powiedział wymijająco Leo nie chcąc skłócić
Rossa i Laury.
- Nie sądzę. Raczej pamiętałabym
gdyby to było ważne. - Te słowa już zupełnie sprawiły Rossowi
ból.
- Nie pamiętasz tego dnia, bo nie był
on ważny dla ciebie, Raini, Caluma, i Cody'ego, ale dla mnie owszem.
- Wybuchł.
- Serio? A co się wtedy działo? -
Zapytała.
- Ty z tym tak na poważnie? - Zapytał
zdenerwowany blondyn i wstał na równe nogi, a Laura uczyniła to
samo co on.
- Ross, Laura, spokojnie. - Powiedziała
Olivia, jednak nastolatkowie ją zignorowali.
- Spokojnie się pytam, a ty od razu
musisz się denerwować? - Zapytała dziewczyna z wyrzutem.
- Denerwuję się, bo pamiętasz co i
kiedy tu robiłaś z Cody'm, Raini i Calumem, a nawet nie chcesz
pamiętać gdzie się wtedy wybieraliście. - Wyrzucił z siebie
blondyn. - Założę się, że nawet nie pamiętasz kiedy się
pierwszy raz całowałaś, bo w tym wspomnieniu nie ma twojego
Cody'ego.
- To nie prawda, pamiętam kiedy się
pierwszy raz całowałam.
- No to dawaj, podaj dokładną datę.
- Tego nawet ty nie pamiętasz.
- I tu się mylisz. 8 sierpnia godzina:
8.08 sekund 8. Pamiętam to, bo było to dla nas obojga bardzo ważne
wydarzenie. - Po tych słowach Laura poczuła zmieszanie, ale nie
chciała tego w żaden sposób okazywać.
- Wow, myślisz, że mówiąc ciąg
jakiś głupich liczb sprawisz, że ktoś zwróci na ciebie uwagę? -
Szatynka sama nie wierzyła w to co to teraz mówi, ale niestety,
czasu się cofnąć nie da.
- Ach tak, więc ten pocałunek był dla
ciebie głupi. Pewnie zaraz powiesz, że wcale mnie nie kochałaś. -
Powiedział, a dziewczynie zrobiło się z tego powodu bardzo
przykro.
- Nie, nie kochałam. - Sama nie
wiedziała, dlaczego to powiedziała. Pewnie zrobiła to pod wpływem
kumulujących się w niej emocji. Każdy wiedział, że kłamała,
ale Ross jako jedyny myślał, że mówi prawdę. Te słowa, choć
nic nie znaczące i puste sprawiły, że w swoim sercu poczuł
wielkie ukłucie.
- To po co było ci to wszystko? Czemu
za każdym razem utwierdzałaś mnie w przekonaniu, że czujesz do
mnie to szczególne uczucie zwane „miłością”? Czemu teraz się
przyjaźnimy choć ty wcale nie żałujesz tego, że mnie zdradziłaś?
- Zapytał. - Wiesz, tamtego dnia gdy byłaś w szpitalu, zrobiło mi
się ciebie najzwyczajniej w świecie żal i nawet chciałem ci
wybaczyć tą zdradę, ale dzięki twoim słowom, wiem, że
popełniłbym największy błąd w życiu. - Tym razem to Laurę
zabolało serce. Choć Ross, tak samo jak ona, mówił to pod wpływem
emocji, dziewczyna uwierzyła w każde jego słowo.
- Nie chciałeś, nie musiałeś się
ze mną związywać. - Powiedziała.
- Masz rację, bo może wtedy bym tak
bardzo nie cierpiał na samą myśl o twojej zdradzie. - Szatynka,
aby nie czuć poczucia winy, odgryzła się chłopakowi, choć tak
naprawdę w głębi duszy tego nie chciała.
- No tak, jak nie masz już żadnych
argumentów to zawsze wracasz do tej głupiej zdrady. Nie rozumiesz,
że to było i minęło, żyje się dalej, a nie ciągle patrzy
wstecz.
- Dla ciebie to tylko zwykłe
zdarzenie, a dla mnie rzecz, która już na zawsze zmieniła moje
życie.
- Myślisz, że ja tego nie żałuję?
Nie ma dnia i nocy, w której bym o tym nie myślała. Z każdym
następnym tygodniem poczucie winy rośnie we mnie coraz bardziej.
Wiesz co? Mam w nosie to, że powiedziałam ci, że cię nie kocham,
prawda jest taka, że jesteś miłością mojego życia, a ja
cierpię, bo nie ma cię przy mnie. - Wyznała i uciekła z kawiarni.
Biegła tak długo dopóki znalazła się w swoim pokoju. Opadła na
łóżko i zaczęła gorzko płakać. - To wszystko to tylko moja
wina. - Wyszeptała i zasnęła. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że
już niedługo jej życie się odmieni.
*W
następnym rozdziale.*
Od kłótni
Rossa i Laury mija kilkanaście tygodni. Przez cały ten czas Leo i
Olivia robili wszystko, aby ich pogodzić, ale czy skutecznie? Czy
Rossowi i Laurze uda się znów ze sobą przyjaźnić? A może tym
razem to na serio jest koniec ich relacji? Odpowiedzi na te wszystkie
pytania znajdziecie w 35 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 8.12.13.
*********
Jak wam się podoba nowy rozdział. Wiem, że krótki, ale chyba jeszcze 3 lub 4 takie będą, a potem koniec sezonu i wielki finał.
„Sam nie
wiem co musielibyście zrobić abym wam to wszystko wybaczył. Na
chwilę obecną, nie wiem nawet czy to w ogóle możliwe .” - Ross
Lynch.
*Oczami Rossa.*
Obudziłem się czując, że leży obok
mnie Laura. Na szczęście ona jeszcze spała. Wyglądała tak słodko
będąc podświadomością w krainie morfeusza. Nie chcąc jej
budzić. powoli podniosłem się z jej łóżka i chciałem już
podejść do drzwi, ale nagle poczułem, że dziewczyna gwałtownie
ciągnie mnie za rękę. Nie przewidziałem tego, więc już po
ułamku sekundy upadłem na roześmianą szatynkę tak, że gdybym
obniżył się na swoich rękach, pocałowałbym ją. - Myślałeś,
że tak łatwo ode mnie uciekniesz? - Zapytała nadal śmiejąca się
Laura.
- Ależ skąd, chciałem tylko zrobić
ci śniadanie do łóżka, ale widzę, że na nie zasługujesz. -
Powiedziałem z trudem powstrzymując się od śmiechu.
- Jesteś okropnym przyjacielem. -
Powiedziała i udała, że się obraża. Ja wstałem i stanąłem na
wprost niej.
- Skoro tak, to twój „okropny
przyjaciel” idzie sobie do domu. - Powiedziałem i udałem się do
drzwi, jednak, tak jak myślałem, ktoś mnie zatrzymał
- Czekaj, ja chcę żeby on został. -
Powiedziała i wstała stając na wprost mnie. - Może zrobimy razem
śniadanie. - Zaproponowała, a ja skinąłem twierdząco głową.
Wyszliśmy z jej pokoju i udaliśmy się do kuchni.
- Polecam naleśniki. - Powiedziałem,
a Laura się zgodziła. Wyjąłem z lodówki jajka, mleko, masło,
olej roślinny, a spod zlewu półlitrową butelkę niegazowanej wody
mineralnej. - Możesz mi podać mąkę? - Zapytałem Laury.
- Oczywiście. - Odpowiedziała i
podłożyła sobie pod nogi stołek. Weszła na niego i otworzyła
szafkę nad zlewem, jednak w momencie gdy brała do rąk papierowy
pojemnik z mąką, taboret się zachwiał, a Laura spadła. Uderzyłaby
o ziemię gdyby nie mój zwinny refleks. Złapałem ją w ręce
powodując tym samym miękkie lądowanie dziewczynie.
- Lepiej uważaj na siebie. -
Powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. Wiem, że nie powinienem,
ale w tej chwili miałem wielką ochotę ją pocałować.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś. -
Odpowiedziała gdy ją postawiłem na ziemi i uśmiechnęła się
promiennie. Ja oczywiście nie pozostałem jej dłużny. - Ostatnio
całkiem często ci się to zdarza. - Dodała żartobliwym tonem
głosu.
- Wiem. - Odpowiedziałem tym samym
tonem. Po chwili prowadzenia refleksji na temat ratowania życia
zrobiliśmy naleśniki i tym razem już bez żadnych przygód.
Zjedliśmy je rozmawiając na różne błahe tematy. Około 10:00
pożegnałem się w szatynką i wróciłem do domu. Wcale mi się nie
chciało tam wracać, ale w końcu kiedyś musiałem stawić czoło
problemom. Gdy tylko przekroczyłem próg mieszkania, wszyscy na mnie
naskoczyli.
- Ross, jak dobrze, że wreszcie
jesteś. - Powiedział Riker.
- Chcieliśmy cię szczerze i z całego
serca przeprosić za wszystko. - Powiedziała Rydel w imieniu
wszystkich. Powiedzieli co chcieli, ale mi nie o to chodziło.
Chciałem, aby sami odkryli czemu nadal jestem na nich zły.
- Skoro chcieliście to sobie
chciejcie. Sam
nie wiem co musielibyście zrobić abym wam to wszystko wybaczył. Na
chwilę obecną, nie wiem nawet czy to w ogóle możliwe.
- Powiedziałem i poszedłem do swojego pokoju ignorując ich tak jak
oni przez cały ten czas ignorowali mnie. Przez resztę dnia
słyszałem tylko jak każdy z nich mówi ”Przepraszam”, ale dla
mnie były to tylko puste i nic niewarte słowa. Po 19:00 umyty i
przebrany w piżamę spakowałem się i nie jedząc kolacji poszedłem
spać, bo przecież jutro do szkoły. Wszystko co dobrze kiedyś się
kończy. Położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą. Po
kilkunastu minutach zasnąłem. Następnego dnia obudziłem się o
6:00. Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki tam wziąłem
prysznic, przebrałem się w czekające tam ubranie i wykonałem
poranne czynności. Gotowy zszedłem na dół, a tam zobaczyłem coś
co mnie zdziwiło. Na stole w jadalni stały moje ulubione naleśniki
z owocami i bitą śmietaną oraz herbata owocowa, a obok stołu
stała cała moja rodzina i Ellington.
- Proszę, to dla ciebie Ross. -
Powiedział Ell w imieniu wszystkich odsuwając mi krzesło. Usiadłem
na nim i bez słowa zacząłem jeść śniadanie. - I jak smakuje ci?
- Zapytał Ratliff gdy skończyłem.
- Tak. - Odpowiedziałem i bez słowa
wróciłem do pokoju. Siedziałem tak kilka minut, aż zegarek
wskazał dwadzieścia po siódmej. Zabrałem swój plecak i zszedłem
na dół. - Wychodzę! - Krzyknąłem.
- Powodzenia w szkole. - Powiedziała
moja rodzina niczym grecki chór.
- Dzięki, ale nie musicie tego robić.
- Odpowiedziałem.
- Nie musimy, ale chcemy. - Powiedział
Riker, a reszta się z nim zgodziła.
- Jesteś dla nas bardzo ważny i
chcemy dla ciebie jak najlepiej. - Dodała Rydel.
- Właśnie, może ostatnio cię
olewaliśmy, ale teraz możesz na nas liczyć. - Wyjaśnił Rocky.
- To dobrze, bo wybaczam wam. - Bardzo
zdziwiła ich moja odpowiedź, ale bez słowa mnie przytulili, a ja
nie żałowałem tej decyzji. Po chwili rozmowy, pożegnałem się z
nimi i wyszedłem z domu. Przeszedłem przez ulicę i zadzwoniłem
dzwonkiem do drzwi państwa Marano. Już po chwili ujrzałem przed
sobą piękną Laurę. Przywitaliśmy się i razem poszliśmy do
szkoły. Lekcje minęły spokojnie, bez żadnych przygód. Po 14:00
byłem z powrotem w domu. Odrobiłem tam lekcje i zjadłem obiad.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Podszedłem do nich, otworzyłem
je i ujrzałem przed sobą Olivię. - Liv? Co się stało? -
Zapytałem i zaprowadziłem ją do swojego pokoju.
- Będę walić prosto z mostu, wyłożę
kawę na ławę. - Powiedziała, ale nie mogła trafić w sedno.
- Możesz mówić jaśniej? -
Zapytałem.
- A, tak. Chodzi o to, że......
zakochałam się w Leo. - Wyznała.
- To chyba dobrze.
- Tak, ale on jest moim najlepszym
przyjacielem i boję się, że nie czuje do mnie tego samego,
rozumiesz? Nie chcę zepsuć tego co nas łączy, bo czuję do niego
coś więcej.
- Spokojnie, porozmawiam z nim, ok?
- Serio zrobisz to dla mnie?
- Jeśli w ten sposób wam pomogę, to
tak. - Dziewczyna mnie przytuliła i wyszła z domu. Po jakieś pół
godzinie znowu usłyszałem, że ktoś dzwoni dzwonkiem do drzwi.
Poszedłem je otworzyć i zobaczyłem Leo. - Coś się stało? -
Zapytałem prowadząc go do mojego pokoju.
- Tak, zakochałem się w Olivii. -
Powiedział prosto z mostu.
- To super, czemu jej nie powiedziałeś?
- Po prostu boję się, że nie czuje
do mnie tego samego i nasza długoletnia przyjaźń się skończy z
powodu moich uczuć.
- Spokojnie, jestem pewny, że ona
odwzajemnia twoje uczucia.
- Serio?
- Tak, a teraz idź do niej i jej to
powiedz.
- Ok, dzięki. - Powiedział i wyszedł
z naszego domu. Ja z kolei, byłem zadowolony, że mogłem się
przyczynić do czyjegoś szczęścia. Nawet jeśli była to zwykła
porada, to na pewno zmieniła wszystko. Sam chciałbym pozbyć się
tych wszystkich niepewności i zawiłych pytań, aby móc normalnie
spojrzeć w lustro i powiedzieć - „Jestem szczęśliwy.” - Jakże
trudno jest wybaczyć coś co pozostawiło w naszym sercu wielki
ślad. Choć bardzo chciałbym zapomnieć, nie mogę, po prostu
tamtego pamiętnego dnia straciłem najcenniejszą dla mnie osobę –
Laurę. Rodzinie i przyjaciołom potrafiłem przebaczyć, ale jej nie
mogę, po prostu kocham ją najmocniej na świecie i to właśnie z
tej miłości jest mi trudno jej wybaczyć. Sam nie wiem, ale chyba
boję się, że jeśli znów jej zaufam, zostawi mnie. Kończąc
swoje refleksje, dostrzegłem, że zaczyna się ściemniać. Szybko
wstałem z kanapy i wziąłem prysznic. Przebrany w piżamę,
wszedłem pod kołdrę i już miałem zasnąć, gdy nagle usłyszałem,
że dzwoni mój telefon. Szybko, więc go odebrałem.
- Halo? - Zapytałem.
- Hej Ross, to ja – Leo. -
Powiedział.
- O hej, jak tam z Olivią?
- Cudnie, jesteśmy parą.
- To gratuluję.
- Dzięki, ale to wszystko dzięki
tobie.
- To był drobiazg, nie musisz
dziękować.
- Wręcz przeciwnie, gdyby nie ty,
siedziałbym teraz u siebie w pokoju i zastanawiał się co mam
zrobić, aby Olivia mnie pokochała.
- E tam, jesteście moimi przyjaciółmi,
a dla was wszystko.
- Jeszcze raz dziękuję i dlatego
razem z Olivią chcielibyśmy abyś razem z Laurą przyszedł jutro o
16:30 do kawiarni „Raj”. Zrobimy tam sobie spotkanie w czwórkę,
co ty na to?
- Ok, chętnie przyjdziemy.
- To super, do jutra.
Pa. - Rozłączyłem się i poszedłem
spać. Po kilku minutach zasnąłem z uśmiechem na ustach. Jednak
gdybym tylko wiedział co się jutro wydarzy, w życiu nie poszedłbym
na to spotkanie.
*W
następnym rozdziale.*
Olivia,
Leo, Ross i Laura spotykają się w kawiarni. Nie wszystko jednak
idzie po ich myśli. Niechcący dochodzi do kłótni pomiędzy dwójką
z nich, co niestety powoduje przerwanie spotkania. Kto z kim się
pokłóci? Czy pozostała dwójka pogodzi ich ze sobą? To i jeszcze
więcej znajdziecie w kolejnym rozdziale. PREMIERA JUŻ 6.12.13.
*********** Witajcie kochani. Jak wam się podoba nowy rozdział? Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Jak myślicie, co wydarzy się dalej? Przychodzę do was z informacją. Dzisiaj na facebook'u założyłam stronkę - R5 - It's My Life i bardzo was proszę o lajkowanie jej.
„On wam
to mówił od samego początku, a wy dopiero teraz odkryliście jaka
jest prawda?” - Laura Marano.
*Oczami narratora.*
Laura usłyszała głos Rossa i.....
Cody'ego. - „Co on tutaj robi?” - Pomyślała. Przekręciła się
na prawy bok i słuchała o czym rozmawiają. - Powinieneś stąd
wyjść. - Powiedział Ross, nie chcąc obudzić szatynki.
- Bo co mi zrobisz? - Odpowiedział
Christian przyciskając go do ściany. - Jesteś tylko żałosnym
małolatem i nie będziesz mi mówił co mam robić. - Dodał.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Mogę
ci mówić jedno, ale wiem, że ty i tak zrobisz co innego.......
Wiesz co? Nawet mnie nie obchodzi co możesz mi zrobić, bo ty i tak
zrobiłeś coś czego zapewne pragnąłeś – zabrałeś mi wszystko
co kocham. Oni pewnie nigdy nie przekonają się, że zawsze miałem
rację, ale co z tego? Ważne, że jesteś zadowolony ze swojego
dzieła. - Powiedział blondyn na jednym tchu.
- Kłamiesz! - Krzyknął i uderzył go
pięścią w twarz przez co pod okiem blondyna pojawiła się śliwa.
- Przestań Cody! - Tym razem krzyknęła
Laura i stanęła na nogach. - Lepiej dla wszystkich będzie jak stąd
wyjdziesz. - Dodała, a Cody nic więcej nie zrobił tylko opuścił
pokój szatynki, a potem dom jej rodziców. - Poczekaj tu, zaraz
przyjdę. - Powiedziała dziewczyna do blondyna i zniknęła w
drzwiach. Po chwili wróciła z namoczonym ręcznikiem. - Usiądź na
łóżku. - Chłopak wykonał polecenie. Dziewczyna zbliżyła
ręcznik do rannego oka chłopaka, ale ten w ostatniej chwili ją
zatrzymał.
- Nie musisz tego robić. - Powiedział
patrząc jej w oczy.
- Nie muszę, ale chcę, a teraz nie
ruszaj się. - Dziewczyna dokończyła wcześniej zaczętą czynność.
Po czym zaniosła ręcznik z powrotem do łazienki. Po powrocie do
swojego pokoju zastała Rossa, który patrzył przez okno na swój
dom. Bezgłośnie podeszła do niego od tyłu i widziała, że
obserwuje Cody'ego, który przed min stoi i rozmawia z całą rodziną
Lynchów. Choć Laura nie miała o tym pojęcia, Ross właśnie w tej
chwili przypominał sobie ile musiał się wycierpieć przez niego.
Przypominał sobie z jakim bólem patrzył gdy on dobrze bawił się
jego kosztem. Przypominał sobie co czuł gdy dowiedział się, że
osoba, która poniżała go przez całe życie, znów będzie to
robić. Jego uczuć nie dało się opisać jednym słowem. Pragnął
jedynie wsparcia ze strony otoczenia, zrozumienia i rodzinnego
ciepła. Czy to aż tak wiele? Oczywiście, że nie, ale dla niego to
były najbardziej wartościowe życiowe dary, jakich można by było
sobie zapragnąć. Wiedząc, że ma się dla kogo żyć jest się
zupełnie innym człowiekiem, ale Ross nie czuł się tak. Blizna w
jego sercu po zdradzie Laury nadal była za świeża, aby mógł jej
wszystko wybaczyć. Fakt, minęło już trochę czasu od tego
zdarzenia, ale on nadal nie potrafi zapomnieć. Czasami zdarza mu
się, że ma te wszystkie zdarzenia przed oczyma i myśli sobie wtedy
- „Dlaczego ja?” - Laura bez słowa przytuliła blondyna, a ten
po chwili odwzajemnił jej gest. - Nie martw się. - Szepnęła mu do
ucha. - To niedługo się skończy. - Dodała, a chłopak był
zdezorientowany.
- Co masz na myśli? - Zapytał patrząc
na nią wzrokiem pełnym ciekawości i niepewności.
- Zrobię absolutnie wszystko co w
mojej mocy, aby twoja rodzina ci uwierzyła. - Odpowiedziała w pełni
świadoma swoich słów. To było dla niej też czymś w rodzaju
pomysłu na odzyskanie zaufania chłopaka, co oczywiście nie
należało do najprostszych rzeczy, jednak brązowooka obiecała
sobie, że nie podda się puki blondyn jej znów nie zaufa.
- Serio, zrobisz to dla mnie? - Zapytał
chcąc nabrać pewności.
- Oczywiście, że tak, zależy mi na
tobie i nie mogę patrzeć jak niesłusznie cierpisz z jego powodu.
- Dziękuję, kochana jesteś. -
Powiedział i przytulił dziewczynę, a ona oczywiście odwzajemniła
jego gest. - Wpadniesz dzisiaj do mnie? - Zapytał gdy się puścili.
- Bardzo chętnie, pasuje ci o 14:00?
- Oczywiście, że tak...... No nic, ja
się już będę zbierał. Do zobaczenia za kilka godzin.
- Do zobaczenia. - Ross wyszedł, a
Laura opadła na łóżko. Zaczęła dokładnie obmyślać plan,
który pomoże jej najlepszemu przyjacielowi, którego darzyła tym
szczególnym uczuciem nazywanym przez wszystkich „miłością”.
Po kilku minutach miała już gotowy plan działania, wystarczyło go
tylko wprowadzić w życie. Postanowiła, że nie będzie nic mówiła
Rossowi, bo ten jeszcze odciągnie ją od tego pomysłu. Szatynka
szybkim krokiem podeszła do szafy gdyż była jeszcze w piżamie. Po
dłuższych poszukiwaniach wybrała jasne, kremowe spodnie rurki,
jasno granatową bluzkę, czarną skórzaną kurtkę i jasnobrązowe
buty na obcasie. Do tego włosy związała w koka na boku. Zrobiła
sobie jeszcze lekki makijaż i była już w stu procentach gotowa.
Spojrzała na zegarek, który wskazywał 13:30 i szybko zeszła na
dół w celu zjedzenia spóźnionego śniadania. Weszła do kuchni, a
tam zobaczyła wiszącą na drzwiach lodówki karteczkę zaadresowaną
do niej.
„Laura musieliśmy
pojechać z Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu.
Zabralibyśmy ciebie ze sobą, ale słyszeliśmy, że umówiłaś się
z Rossem na spotkanie. Powodzenia.
P. S. Jak chcesz to
zaproś go do naszego domu na noc, bo my wrócimy dopiero jutro o
19:00.
Kocham cię, mama.”
Dziewczyna w głębi duszy cieszyła
się z zaistniałej sytuacji, bo jeśli tylko Ross się zgodzi to
spędzą romantyczną noc tylko we dwoje. Szybko wyjęła z lodówki
chleb i potrzebne składniki do zrobienia kanapek. Po 5 minutach
miała już gotowy posiłek. Spożyła go popijając w międzyczasie
wodą mineralną. Po skończeniu śniadania, posprzątała po sobie i
chwyciła swoją beżową torebkę wiszącą na chaczyku przy
drzwiach, oraz klucze od domu. Wyszła z mieszkania i zamknęła go
dokładnie na klucz. Patrząc najpierw w lewo, potem w prawo i znów
w lewo i upewniając się, że nic nie jedzie, szatynka przeszła
przez ulicę i zadzwoniła dzwonkiem do domu rodziny Lynch. Już po
kilku sekundach ujrzała przed sobą blondyna, który skradł jej
serce. - Cześć. - Powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
- Witaj. - Powiedział i odpowiedział
jej tym samym. Wpuścił ją do środka i bez słowa udali się do
pokoju chłopaka. - Chcesz może coś do picia? - Zapytał
uśmiechając się promiennie.
- Wodę, jeśli mogę prosić. -
Odpowiedziała.
- Ok, zaraz ci przyniosę. - Powiedział
i wyszedł ze swojego królestwa. Udał się do kuchni i przygotował
dwie wysokie szklanki, po czym wlał do nich wodę mineralną.
- Jesteś idiotą. - Powiedział
wściekły Cody, który właśnie wszedł do kuchni.
- Mi też miło cię widzieć. -
Odpowiedział z wyczuwalną ironią w głosie.
- Och, daruj sobie. Ostatnim razem, ta
twoja lalunia coś nam przerwała. - W tej chwili przy drzwiach
pojawiła się Laura, która postanowiła pomóc Rossowi. Jednak gdy
usłyszała o czym rozmawiają chłopaki stanęła przy drzwiach i
próbowała zrobić coś, aby reszta domowników dowiedziała się
jaki naprawdę jest Cody Christian. W końcu wpadła na świetny
pomysł. Wzięła swoją komórkę i położyła ją w takim miejscu,
aby wszystko było doskonale słychać. Wybrała numer do Rydel i
czekała na efekty.
- Kto dzwoni? - Zapytał Ell swojej
dziewczyny gdy usłyszał, że dzwoni jej telefon.
- To Laura, dziwne. Halo? -
Powiedziała.
- Przełącz na głośny. - Tak jak
powiedział, tak Delly uczyniła. Teraz mogli usłyszeć całą
rozmowę prowadzoną w kuchni.
- Nie nazywaj tak Laury. - Odezwał się
Ross.
- Bo co mi zrobisz? Jesteś tylko
żałosnym małolatem, który dzięki mojej pomocy stracił wszystko.
Z resztą, wiesz co? Twoja rodzinka jest o wiele gorsza. Oni naprawdę
myślą, że spędzam z nimi czas z przyjemności. Nawet nie
zauważają, że wszystko co im o mnie mówisz jest prawdą. -
Powiedział Cody.
- I co z tego? Teraz to ty jesteś ich
idolem i wymarzonym synem. Mnie już dawno przestali dostrzegać.
Straciłem już nawet nadzieję, że jeszcze kiedyś powiedzą „Masz
rację Ross, przepraszamy cię za wszystko.”. A to wszystko dzięki
tobie, sprawiłeś, że teraz uważają mnie za nic niewartego
małolatę, który jest kłamcą i złodziejem.
- Ja tam jestem bardzo zadowolony z
mojego zwycięstwa, bo teraz przynajmniej jesteś nieszczęśliwy, a
gdy widzę cię w takim stanie, miód leje mi się na serce.
Najbardziej na świecie zależy ci na najbliższych i to właśnie
jest coś co musiałem ci odebrać. Teraz jesteś nic niewartym zerem
i miernotą.
- To nieprawda, Ross jest
najwspanialszą osobą na całym świecie. - Usłyszeli nagle głos.
Spojrzeli w tamtym kierunku i zobaczyli, że w drzwiach stoi cała
rodzina Lynch wraz z Ellingtonem i Laurą.
- Właśnie. - Potwierdził Ryland. -
To właśnie on nauczył mnie jak dobrze rozmawiać z dziewczynami.
Wiem, że zawsze mogę przyjść do niego w każdej sprawie, a on
mnie przyjmie i nie wyśmieje, więc nawet nie waż się o nim mówić
w ten sposób. - Zagroził.
- Nie wiem jak mogliśmy być tak głupi
i mu nie wierzyć, przecież on zna cię całe życie, a my tyle co
nic. - Dodał Riker.
- Jak widać, jednak mogliście. Teraz
mi nie mówcie, że tego żałujecie, bo dobrze wiecie, że mogliście
mi wierzyć od początku. - Powiedział Ross nie wierząc w to, że
chyba bierze stronę Cody'ego. On w tym czasie zdążył już wyjść
z ich domu.
- Ross, proszę wybacz nam..... -
Zaczęła Stormie, ale chłopak jej przerwał.
- Wiecie, nawet największemu wrogowi
nie życzyłbym tego co mi się przytrafiło. Przez cały ten czas
nawet nie zapytaliście się co u mnie słychać. Traktowaliście
mnie jakbym w ogóle nie istniał, albo był waszym wrogiem.
Opuściliście mnie w momencie gdy najbardziej was potrzebowałem.
Potrzebowałem wtedy waszego wsparcia, zrozumienia, troski, miłości.
Czy to tak wiele? W tamtej chwili straciłem do was jakiekolwiek
zaufanie, więc nie oczekujcie ode mnie, że wam przebaczę, bo po
prostu nie umiem. Nie umiem zapomnieć o tym co było i wybaczyć wam
wszystkie złe uczynki. - Powiedział i wyszedł tylnym wyjściem,
zostawiając swoją rodzinę i przyjaciela z coraz większym
poczuciem winy.
- Wiecie co? Ross ma rację, znowu. Nie
byliście przy nim gdy was potrzebował, nie wiedzieliście nawet co
się działo w jego życiu. Ja niestety też taka byłam, ale
przynajmniej się staram, aby mi wybaczył, a wy? Chcecie żeby wam
od razu wybaczył? On
wam mówił od samego początku jaki naprawdę jest Cody, a wy
dopiero teraz odkryliście jaka jest prawda? - Powiedziała Laura i
nie czekając na odpowiedzi wyszła, tak samo jak Ross, i zaczęła
go szukać. Sprawdziła każde znane jej miejsce, w którym mógłby
być blondyn, ale niestety nie znalazła go. Pomyślała, że jak
ochłonie to wróci do domu i wróciła do sobie.
- Laura, czekaj! - Usłyszała w
oddali. Od razu poznała ten głos i jego właściciela. To Ross ją
wołał. Gdy tylko go zobaczyła, podbiegła do niego i przytuliła z
całych swoich sił. - Spokojnie, bo mnie udusisz. - Powiedział
rozbawiony, a ta go od razu puściła.
- Wybacz, ale bałam się, że coś ci
się stało. - Powiedziała na jednym tchu.
- Ale jak widzisz nic mi nie jest. Mam
do ciebie wielką prośbę.
- Mów śmiało.
- Mogę u siebie przenocować tę jedną
noc? Nie chcę jeszcze wracać do domu i słuchać jak bardzo mnie
przepraszają.
- Będzie nawet lepiej jak będziesz
spał u mnie, bo nie będę wtedy sama.
- Dzięki, a twojej rodziny nie ma.
- Nie, bo moja mama i tata pojechali z
Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu.
- Aha. - Nic więcej nie mówiąc,
weszli do domu rodziny Marano i zjedli tam obiad przygotowany przez
Rossa. Potem pograli w różne gry, pooglądali filmy i około 23,
poszli spać znowu w łóżku dziewczyny.
*W
następnym rozdziale.*
Przez
ostatni dzień wolnego od szkoły, rodzina Rossa i Ellington robią
absolutnie wszystko, aby chłopak im wybaczył. Następnego dnia do
Rossa przychodzi Olivia, a kilka minut po niej Leo. Oboje potrzebują
od niego porady w tej samej sprawie. Czy Ross wybaczy swoim bliskim?
O co chodzi Olivii i Leo? Czy ma to jakiś związek z blondynem?
Odpowiedzi szukajcie w 33 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 1.12.13.
********** Strasznie was przepraszam, że dodaję rozdziała z dwu dniowym opóźnieniem, ale uwierzcie, że naprawdę od czwartku nie miałam ani chwili wytchnienia i nie miałam nawet czasu napisać wam chociażby z telefonu krótkiej notki z terminem rozdziału. Zrozumiem jeżeli mnie przez to znienawidzicie, ale uwierzcie, że to naprawdę nie było moja wina. Starałam się jakoś szybko wyrobić, ale nie udawało mi się. Dlatego właśnie dopiero teraz możecie przeczytać ten rozdział.
Następny rozdział na pewno pojawi się 1.12.13, ale nie wiem jak będzie z następnymi, bo od wtorku do czwartku będę zwalniana wraz z innymi uczniami z lekcji na próbę do przedstawienia i nie wiem czy będę się wyrabiała, więc rozdział może pojawić się najpóźniej w piątek.
„Nie
ważne jak bardzo będziesz mnie raniła, ja zawsze będę przy tobie
i ci pomogę, bo tak właśnie zachowuje się prawdziwy przyjaciel.”
- Ross Lynch.
*Oczami Laury.*
Rano obudziłam się z potwornym bólem
głowy, ale zaraz, zaraz to przecież nie jest mój pokój.
Przestraszona rozejrzałam się po pomieszczeniu i odetchnęłam z
ulgą gdy zdałam sobie sprawę, że to pokój Rossa. - Co ja tutaj
robię? - Zapytałam samą siebie.
- Też chciałbym to wiedzieć. -
Powiedział jakiś głos z okolicy drzwi. Szybko odwróciłam głowę
w tamtą stronę i zobaczyłam Rossa. Stał w drzwiach trzymając w
ręce szklankę z wodą. Widać było gołym okiem, że chłopak ma
podkrążone oczy, co świadczyło o tym, że pewnie nie spał przez
całą noc. - Masz, napij się. - Powiedział z troską w głosie,
podchodząc do mnie i wręczając mi szklankę z przeźroczystą
cieszą nazywaną potocznie wodą. Wzięłam ją do rąk i wypiłam
ciurkiem. Ross dobrze wiedział co poprawi mój stan, więc to
znaczy, że pewnie wie też co się w nocy wydarzyło. Mam nadzieję,
że gdy byłam pijana nie powiedziałam nic niestosownego, co mogłoby
w jakiś sposób sprawić mu przykrość.
- Co się w nocy wydarzyło? -
Zapytałam oddając chłopakowi puste naczynie. On usiadł obok mnie
na łóżku i wziął głęboki oddech zupełnie tak jakby właśnie
miał wyznać mi coś co nie było dla niego łatwe.
- Lepiej weź w mojej łazience długą,
orzeźwiającą kąpiel, a potem spotkamy się w kuchni i przy
śniadaniu ci wszystko opowiem. Tam na krześle masz przygotowane
swoje ubrania, które zostawiałaś u mnie gdy jeszcze byliśmy parą.
- Powiedział.
- Dobrze. - Powiedziałam i udałam się
do łazienki brązowookiego. Tam odkręciłam kran i gdy wanna była
w połowie pełna, ściągnęłam z siebie ubranie i usiadłam w niej.
Oparłam się o wewnętrzną ścianę wanny i porównywałam w
myślach swoje zachowanie z zachowaniem Rossa. - „On mi tak pomaga,
a ja nie mogę mu się w żaden sposób odwdzięczyć. Potrafię się
tylko pakować w problemy, z których on mnie potem wyciąga. Jeśli
chcę, aby znów mi ufał, muszę się bardziej starać.” -
Pomyślałam. - Od teraz będę robiła absolutnie wszystko, aby
odbudować jego ufność do mojej osoby. - Powiedziałam kończąc
jednocześnie się myć. Wytarłam ręcznikiem, który był dla mnie
przygotowany, swoje mokre ciało, a następnie ubrałam się w
przygotowane przez Rossa ubrania. Gotowa posprzątałam po sobie i
zeszłam na dół. Już na schodach czułam piękną woń smażonej
jajecznicy. Weszłam do kuchni, a tam zastałam oczywiście Rossa. -
Pięknie pachnie. - Powiedziałam uśmiechając się do niego
promiennie, a on odwzajemnił mój gest. Przeszliśmy do jadalni, a
tam na początku w zupełniej ciszy spożywaliśmy posiłek.
- Dlaczego chciałaś się upić? -
Zapytał nagle Ross, przerywając tym samym jedzenie śniadania.
Jego pytanie zupełnie mnie zdziwiło.
- Skąd o tym wiesz? - Zapytałam.
- Mój kolega, który pracuje w tym
klubie zadzwonił w nocy do mnie i powiedział, że tam jesteś i
widać, że jesteś pijana. Pomyślałem, że coś nie gra, więc
szybko tam poszedłem. Akurat widziałem jak Cody prowadzi cię do
auta i chce zawieść do siebie, do domu. Chciał cię tam
wykorzystać. Mogłabyś się teraz obudzić i nie pamiętać co się
w nocy zdarzyło. - Wyjaśnił mi, a ja byłam w szoku. Nie miałam
pojęcia, że Cody jest aż takim oblechem.
- Tak, ale to dzięki tobie. Uratowałeś
mnie, więc powiedz jak mam ci się teraz odwdzięczyć.
- Wystarczy, że odpowiesz na moje
wcześniejsze pytanie.
- Ok, skoro chcesz. Widziałam jak
całowałeś się z Olivią.
- Co? Ja się z nią nie całowałem.
- Ross, nawet nie próbuj zaprzeczyć.
- Powiedziałam i zmierzałam w stronę wyjścia z kuchni, ale Ross
złapał mnie za ręce i odwrócił w swoją stronę. Teraz staliśmy
niebezpiecznie blisko siebie.
- Owszem ona chciała mnie pocałować,
ale w ostatniej chwili powiedziałem, że mi przykro, ale nie czuję
do niej tego samego. - Powiedział patrząc mi w oczy. Wiedziałam,
że mówi szczerze.
- A co ona na to? - Zapytałam z
ciekawości.
- Zrozumiała i powiedziała, że chce
mojego szczęścia.
- Przepraszam, że tak zareagowałam,
ale jak widziałam, że ona się do ciebie bliża, a ty nic nie
robisz to..... - W tej chwili mi przerwał.
- Rozumiem.
- A właściwie dlaczego mi pomogłeś,
przecież, ja cię tak źle potraktowałam?
- Nie
ważne jak bardzo będziesz mnie raniła, ja zawsze będę przy tobie
i ci pomogę, bo tak właśnie zachowuje się prawdziwy przyjaciel.
- Aww, kochany jesteś.
- Kochany do tego stopnia, aby dać nam
drugą szansę i zacząć się znów przyjaźnić?
- Serio tego chcesz?
- Tak, chciałem zapomnieć o tym co
jeszcze tak niedawno nas łączyło, ale się nie dało. Jednak
myślę, że jestem gotowy, aby znów się z tobą przyjaźnić.
- Super. Zobaczysz, że nie pożałujesz
tej decyzji. - Powiedziałam i go przytuliłam.
- Mam taką nadzieję. - Szepnął mi
do ucha. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie zapomni tej zdrady, ale
będę robiła wszystko, aby znów mi zaufał. - Powiedziałeś moim
rodzicom dlaczego jestem u ciebie? - Zapytałam gdy się puściliśmy.
- Nie, bo sądzę, że to twoja decyzja
czy powiesz im prawdę, czy nie. - Odpowiedział.
- Dzięki...... Chyba muszę już
lecieć, ale zobaczymy się później?
- Jak chcesz to mogę przyjść do
ciebie o 14:00, bo jak moja rodzina wróci to pewnie będą siedzieć
w salonie z Cody'm i oglądać filmy.
- Oczywiście, że chcę, a co do
Cody'ego, to jestem pewna, że twoi rodzice, rodzeństwo i Ell, w
końcu przejrzą na oczy jakim on jest zakłamanym chamem.
- Wow, twoje słownictwo na jego temat
mi imponuje.... Ok, a teraz idź, potem pogadamy.
- Ok, to pa.
- Pa. - Wyszłam z domu Lynchów i
wróciłam do swojego domu. Tam przebrałam się w inne ubranie i
zeszłam na dół.
- Witaj Lauruniu, jak było u Rossa? -
Zapytała moja rodzicielka jednocześnie mnie witając.
- Dobrze, przychodzi dzisiaj do nas o
14:00. - Odpowiedziała.
- A patrzyłaś która jest teraz? -
Zapytał z uśmiechem mój tata.
- Tak. - Spojrzałam na zegarek. - Już
13:20?! Nie wyrobię się. - Biegiem wróciłam do pokoju słysząc
za sobą śmiechy mojej rodziny. Szybko posprzątałam w pokoju i
odetchnęłam z ulgą gdy ten wskazał 13:55. Poprawiłam stan
swojego ubrania i fryzury, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. -
„To pewnie Ross.” - Pomyślałam i zbiegłam po schodach.
Otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam blondyna. - Hej. -
Powiedziałam i go przytuliłam. Zaprowadziłam go do swojego pokoju
i zaczęłam rozmowę. - Co będziemy robić? - Zapytałam
odgarniając włosy za ucho.
- Sam nie wiem, może obejrzymy jakiś
film. - Zaproponował, a ja się zgodziłam. Wspólnie wybraliśmy
film „Ostatnia Piosenka”. Potem obejrzeliśmy jeszcze kilka
innych, aż zeszło nam się do 23:00.
- Możesz u mnie nocować? - Zapytałam
nieśmiało.
- Spoko. - Powiedział i uśmiechnął
się tym swoim zniewalającym uśmiechem. Nie chciało nam się myć,
więc przykryliśmy się kołdrą i zasnęliśmy w swoich objęciach.
„Przede mną pojawiła się ciemność,
ale po chwili zmieniła się z oślepiającą biel. Nagle zobaczyłam
przed sobą zdjęcie, które przedstawiało mnie i Rossa. - Gdybyś
od początku mu wierzyła, nie martwiłabyś się teraz tym, czy ci
znów zaufa. - Powiedział jakiś głos, którego nigdy wcześniej
nie słyszałam.
- Kim jesteś?! - Zapytałam
najgłośniej jak tylko umiałam, ale w odpowiedzi usłyszałam echo.
- Twoją podświadomością. -
Usłyszałam w odpowiedzi.
- Czemu tu jestem?
- Bo chcę, abyś się bardziej starała
zyskać zaufanie osoby, na której zależy ci najbardziej na świecie.
- Ok, to on czego mam zacząć?
- Najlepiej od.....” W tej chwili się
obudziłam, jednak to co usłyszałam wcale nie było miłe.
*W
następnym rozdziale.*
Co
wydarzyło się w pokoju Laury? Czy ma to coś wspólnego z Rossem?
Na odpowiedzi czekajcie do następnego rozdziału.
PREMIERA JUŻ 28.11.13.
*********** Hejka, moi kochani. Jak wam mija dzień. Ja jestem szczęśliwa jak nigdy, bo mam szansę na to, że będę VIP'em na koncercie R5. A wy jedziecie?