„Muszę
zrobić absolutnie wszystko, aby nie zabrał mi wszystkiego co kocham
nad życie.” - Ross lynch.
*Oczami Rossa.*
Dzisiaj jest poniedziałek, a to
znaczy, że znowu trzeba iść do szkoły. Wczoraj cały dzień
myślałem nad tym co mogę zrobić, aby Cody znów nie wygrał. Nie
chcę, abym przez niego stracił Laurę, przyjaciół, rodzinę,
sławę i fanów, bo on jest zdolny do wszystkiego. - „Muszę
zrobić absolutnie wszystko, aby nie zabrał mi wszystkiego co kocham
nad życie.” -
Pomyślałem, wstałem z łóżka i podszedłem do szafy. Wyjąłem z
niej ubrania i wszedłem do łazienki. Tam wziąłem prysznic i
przebrany zszedłem na dół biorąc wcześniej swoją torbę. Z
kuchni wziąłem jabłko i wyszedłem z domu. Do szkoły szedłem
jedząc owoc, wcześniej napisałem Laurze SMS'a, że nie mogę po
nią przyjść, oczywiście była to część mojego planu. Wszedłem
do budynku i już z daleka widziałem Laurę stojącą przy swojej
szafce, jednak nie była sama, przy niej stał...... Cody. Ewidentnie
z nią flirtował. Bez chwili zwłoki podszedłem do nich. - Cody,
witaj. Słyszałem, że się tutaj przeniosłeś. - Powiedziałem z
wymuszanym uśmiechem.
- Tak, pozerze. Zdążyłem już poznać
twoją dziewczynę. - Powiedział i chytrze się uśmiechnął.
- Moją dziewczyną, ale ja przecież
nie mam dziewczyny. - Skłamałem i kątem oka widziałem, że
stojąca obok nas Laura zrobiła dziwną minę.
- A ta co stoi obok nas, jak jej tam?
Laura? Nie zależy ci na niej.
- Nie znam żadnej Laury, a już tym
bardziej mi na niej i nikim innym nie zależy. - Znowu skłamałem.
- Jakoś nie sądzę, że na nikim ci
nie zależy. Przecież ty zawsze byłeś najbardziej wrażliwy.
- Lepiej idź już zanim powiesz coś
czego potem będziesz żałował. - Chłopak nic więcej nie
powiedział tylko odszedł i poszedł w kierunku wnętrza szkoły. Ja
za to podszedłem do zdezorientowanej Laury.
- Wyjaśnię ci wszystko po szkole u
mnie w domu, a teraz udawaj, że mnie nie znasz. - Powiedziałem
tylko i pobiegłem w stronę sali muzycznej, w której zaraz mieliśmy
mieć lekcję. Usiadłem w ławce z tyłu i w ciszy słuchałem tego
co mówi nauczycielka. Mniej więcej po pięciu minutach powiedziała
coś czego właśnie się obawiałem.
- Drodzy uczniowie od dzisiaj będzie z
wami do klasy chodził nowy uczeń – Cody. - „Dlaczego akurat do
nas? Jest tyle klas, a on musiał trafić akurat do tej?” -
Myślałem. - Mam nadzieję, że będziecie dla niego mili. -
Powiedziała i z powrotem usiadła na krześle przy biurku, a Cody,
który wcześniej wszedł do sali usiadł w jednej z wolnych ławek.
Przez całą lekcję czułem jak mnie obserwuje, miałem już tego
dosyć. Kolejne lekcje i przerwy mijały tak samo, jednak na długiej
przerwie gdy udałem się na stołówkę było inaczej. Usiadłem
przy innym stoliku, zostawiając moich przyjaciół, a oni nie
wiedzieli o co chodzi, ale Laura chyba im wszystko wyjaśniła.
Siedziałem na krześle jedząc posiłek i widziałem jak Cody
dosiada się do Caluma, Raini i Laury. Usiadł obok mojej dziewczyny
chociaż było tyle wolnych miejsc. Chociaż byłem jakieś 10 metrów
od nich, widziałem, że Christian ewidentnie flirtuje z Laurą.
Szybko wyjąłem z kieszeni telefon i napisałem szybkiego, ale
treściwego SMS'a do mojego kumpla Caluma. - „Calum,
przepraszam, że z wami nie siedzę, ale wyjaśnię to wam jutro po
szkole. Uważajcie na Cody,ego, bo on wszystkich okłamuje i próbuje
was omotać.” Schowałem
go z powrotem i znów zająłem się jedzeniem posiłku. Czysty
talerz odniosłem do kuchni, a sam udałem się w kierunku wyjścia
ze stołówki. Akurat musiałem przechodzić obok stolika, przy
którym siedzieli moi przyjaciele i ON. Pech chciał, że ten
Christian zwrócił na mnie uwagę.
- Ross, już wychodzisz? A no tak,
zapomniałem, że ty zawsze uciekasz jak najszybciej. - Powiedział i
wstał od stolika, a wszystkie oczy skierowały się na nas. Ja go po
prostu zignorowałem i poszedłem dalej, jednak on się znowu
odezwał. - I widzisz, nawet teraz uciekasz, co z ciebie za
mężczyzna. Jesteś żałosny, tak samo jak twoja rodzina. - Tego
było już za wiele, odwróciłem się do niego i podszedłem patrząc
mu w oczy.
- Możesz mówić o mnie co tylko
chcesz, obrażać mnie na każdy możliwy sposób, ale nigdy nie waż
się mówić źle o mojej rodzinie, ani przyjaciołach, zrozumiano? -
Powiedziałem z lekkim poddenerwowaniem.
- A co boisz się, że znów stracisz
wszystko na czym ci zależy?
- Możesz próbować ile chcesz, ale
moi przyjaciele i rodzina nie są aż tacy głupi, aby nabrać się
na twoje udawane gierki. - Po tych słowach zauważyłem, że wokół
nas zdążyła się zebrać spora grupa ludzi, którzy byli
zaciekawieni dalszym przebiegiem rozmowy. Wśród nich zauważyłem
moich przyjaciół, nawet Olivię i Leo.
- Ach tak? Ja przynajmniej nie
zostawiłem przyjaciół.
- Bo ty nie masz przyjaciół, a jeśli
chodzi o moich to nie muszę ci się tłumaczyć dlaczego ich
zostawiłem, bo to nie twoja sprawa.
- A może już im się znudziłeś.
- Wiesz co? Daruj sobie te swoje
głupawe komentarze i lepiej będzie dla wszystkich jak odczepisz się
od moich przyjaciół. - Powiedziałem i przebijając się przez tłum
wyszedłem ze stołówki. Poszedłem do szafki i ją otworzyłem.
Wyjąłem z niej potrzebne książki i udałem się na zajęcia
wokalne. Na lekcji siedziałem z Laurą, ale widziałem z jej oczach,
że coś ją gnębi, jednak postanowiłem ją o to zapytać po
szkole. Równo z dzwonkiem oznajmiającym koniec lekcji wyszedłem ze
szkoły i czekałem tam na Laurę. Już po chwili do mnie dołączyła
i razem wracaliśmy ze szkoły w ciągłym milczeniu. Gdy
dochodziliśmy do domu dziewczyny zapytałem ją. - Twoi rodzice są
w domu?
- Nie. - Odpowiedziała oschle jakby
miała do mnie jakiś żal.
- Mogę wejść, musimy pogadać.
- Jakbyśmy nie mogli zrobić tego w
szkole. - Powiedziała cicho, ale ja i tak to słyszałem. Pokazała
ręką żebym szedł za nią, więc to uczyniłem. Laura otworzyła
drzwi i weszliśmy do środka, po czy znów je zamknęła. Usiedliśmy
na kanapie w salonie, a szatynka milczała, widocznie nadal jest na
mnie zła, ale to pewnie przez to, że udawałem, że jej nie znam i
nie wyjaśniłem jej czemu się tak zachowywałem. Wziąłem głęboki
oddech i patrząc jej w oczy zacząłem mówić.
- Wiem, że w szkole zachowywałem się
dziwnie, ale chciałem was chronić. Chociaż jak teraz o tym myślę
to wydaje mi się, że i tak wam nie pomogłem.
- Ale czemu chciałeś nas chronić? I
dlaczego ty i Cody byliście dla siebie niemili?
- Bo wy go nie znacie, a ja tak. -
Zacząłem i wstałem z kanapy. - Znam go od 9 roku życia. Od tamtej
pory zawsze próbował mnie ośmieszyć na każdy możliwy sposób.
Gdy zacząłem się umawiać z dziewczynami, on zawsze sprawiał, że
każda z nich pocałowała go zanim ja to zrobiłem, ale z tobą jest
inaczej. Moje uczucie do ciebie jest o wiele silniejsze nich do
poprzednich dziewczyn, ale boję się, że nawet to nie wystarczy.
Dlatego was chroniłem, bo nie chciałem was stracić i choć wiem,
że to nie najlepsza droga nie miałem innego wyjścia. Kocham was
tak bardzo i nie chcę znów przez niego cierpieć. - Powiedziałem
na jednym tchu. Laura za to nic nie powiedziała tylko mnie
przytuliła.
- Nie stracisz nas, nie stracisz mnie.
- Powiedziała szczerze i mnie pocałowała, a ja oczywiście
odwzajemniłem jej gest. Potem jeszcze porozmawialiśmy, a ja o 14
powiedziałem, że muszę iść do domu zasłaniając się obiadem,
chociaż w rzeczywistości był to trening karate. Szybko wszedłem
do pokoju i zabrałem przygotowaną wcześniej torbę. Na treningu
byłem wściekły. Wyobraziłem sobie, że „chłopcem do bicia” w
rzeczywistości jest Cody. Wyżyłem się na nim, nie ma co. Za
ostatnim ciosem nawet odpadła mu głowa. Leo i Olivia wiedzieli co
jest powodem mojego zdenerwowania, ale Ryan nie. Słyszałem jednak
jak wyjaśniają mu wszystko. Pod koniec treningu Ryan powiedział,
abym dłużej został, bo ma mi do powiedzenia coś bardzo ważnego.
Nie wiedziałem o co chodzi, ale po treningu przebrałem się i
wszedłem do gabinetu naszego sensei'a.
- Ross jesteś najlepszym uczniem w
naszym dojo i bardzo się cieszę, że wróciłeś, bo jeśli się
zgodzisz będziesz mógł reprezentować nas w zawodach, które
odbędą się za tydzień. - Nie wierzyłem własnym uszom.
- Poważnie? - Zapytałem.
- Tak, to jak, zgadzasz się?
- Oczywiście, że tak. - Powiedziałem
uradowany. - Ale kto je organizuje?
- Dojo „Czarne Smoki”. - Tutaj już
było gorzej, a co jeśli sytuacja znów się powtórzy i będę
musiał odejść. Drugi raz tego nie przeżyję. - Ale nie martw się,
tym razem nie będziesz musiał przez nich odejść. - Jakby czytał
w moich myślach.
- To dla mnie ogromny zaszczyt, że
mogę nas reprezentować.
- To dlatego, że jesteś
najlepszy........ Ok, idź teraz do domu, a jutro widzimy się o tej
samej porze.
- Ok, do widzenia.
- Do widzenia. - Wróciłem do domu,
zjadłem kolację, umyłem się i poszedłem spać. Cieszyłem się,
że będę mógł reprezentować nasze dojo, ale nie pocieszała mnie
myśl, że jutro znów będę musiał się spotkać z Cody'm. On chce
mnie zniszczyć, wiem to i muszę mieć się na baczności.
********
Hej, hej to znowu ja. Podoba wam się nowy rozdział? Już powoli Cody zaczyna mieszać w życiu Rossa i uwierzcie mi, na samych groźbach się nie skończy.
Hej, hej to znowu ja. Podoba wam się nowy rozdział? Już powoli Cody zaczyna mieszać w życiu Rossa i uwierzcie mi, na samych groźbach się nie skończy.
Całuski ;-* Marta Lynch.