niedziela, 22 września 2013

(46) 10. Bal & Trening.

W końcu nadszedł ten upragniony przez wszystkich dzień. Jestem już gotowa na to, aby zaszaleć na parkiecie razem z moim ukochanym.” - Laura Marano.
*Oczami narratora.*
Już dzisiaj o 19:00 w szkole muzycznej, do której uczęszczają m. in. Ross, Laura, Raini i Calum odbędzie się wyczekiwany przez wszystkich bal. Ross i Laura włożyli mnóstwo pracy w udekorowanie sali balowej. Szatynka była bardzo zestresowana tym dniem, sama nie wiedziała dlaczego, ale tak było. Uczniowie nie musieli dzisiaj iść do szkoły, więc mieli cały dzień na przygotowanie się na imprezę. Laura wstała o siódmej i dzień zaczęła od porannego prysznica. Potem przebrała się w ubrania po domu i zeszła na dół. W kuchni byli już jej rodzice i starsza siostra Vanessa. - Witaj córeczko. - Powiedziała Ellen. - Siadaj sobie, a ja już podaję ci jajecznicę. - Brązowooka wykonała polecenie rodzicielki i zasiadła na krześle w jadalni. Chwilę później przy stole siedziała już cała jej rodzina i razem zaczęli konsumować posiłek.
- Laura, może powiesz nam jak było w Paryżu. - Powiedział Damiano. Wczoraj jego córka była tak zmęczona podróżą, że nawet nie zdążyła zjeść kolacji, a co dopiero opowiadać o pobycie w mieście miłości. Dziewczyna na samo wspomnienie czasu spędzonego z rodziną Lynch i Elle'm, ale najbardziej z Rossem, uśmiechnęła się od ucha do ucha. Opowiedziała rodzinie prawie każdy szczegół. Pominęła jedynie parę nieistotnych w tym momencie faktów. Przez cały czas miała na twarzy szeroki uśmiech. Państwo Marano byli zadowoleni, że ich córka tak dobrze bawiła się na wyjeździe. Wiedzieli bowiem doskonale, że pobyt z rodziną jej chłopaka dobrze zrobi ich córce. Szatynka skończyła jeść śniadanie, pożegnała się z rodziną i weszła po schodach. Gdy weszła do swojego pokoju usiadła przy biurku, wzięła do rąk telefon i zaczęła pisać SMS'a do swojego chłopaka. „Hej kochanie, tęsknię.” Długo nie czekała na odpowiedź, bo już po chwili otrzymała SMS zwrotny. „Ja też Lau, ale jak tak bardzo za mną tęsknisz to wyjrzyj przez okno.” Dziewczyna zdziwiła się odpowiedzią, ale szybko wyjrzała przez okno. Zobaczyła, że na chodniku przed jej domem stoi nikt inny jak sam Ross. Chłopak się do niej uśmiechał, a szatynka szybko opuściła swój pokój i schodząc po schodach krzyknęła – Wychodzę! - i szybko wyszła z domu. Podbiegła do Rossa i rzuciła mu się w ramiona. Blondyn był od niej wyższy, więc wyszło tak, że nogi Laury wisiały w powietrzu. Choć nie widzieli się zaledwie kilka godzin przywitali się z taką czułością jakby to była wieczność. Dla nich nawet dwie godziny bez ciebie to męczarnia. Całe to zajście, przez okno oglądała rodzina dziewczyny. Poczuli się jakby oglądali najromantyczniejszy film na świecie. Ross puścił Laurę i oboje poszli w kierunku centrum handlowego trzymając się za ręce. Weszli do galerii handlowej i usiedli na jednej z ławek. Siedzieli w ciszy, ale takiej magicznej, a nie niezręcznej. Po chwili Ross ją przerwał mówiąc.
- Przyjdę dzisiaj po ciebie o 18:35, ok?
- Tak. - Odpowiedziała dziewczyna. Jeszcze chwilę porozmawiali, potem pochodzili po galerii i wrócili do domu. Ross odprowadził Laurę pod jej „rezydencję” i pocałował na pożegnanie w policzek, po czym udał się do swojego mieszkania. Wszedł do swojego pokoju i włożył do torby strój sportowy na przebranie. Dzisiaj miał dostać kimono, ponieważ był w pewnym sensie nowym uczniem w dojo „Złote Lwy”. Przed wyjściem z pokoju otworzył szafę na ubrania, przejechał ręką po półce na górze i z jej wnętrza wyciągnął malutkie pudełko. Otworzył je, a w środku znajdował się jego czarny pas, który nosił zanim odszedł. Teraz Ross jest zadowolony, że znów może trenować sztuki walki i nikt nie każe mu z tego zrezygnować. Jedynym problemem mogą być jego przyjaciele i rodzina, ale to właśnie dlatego blondyn stara się, aby się o tym nie dowiedzieli. Pas schował z powrotem do pudełka i włożył do torby. Zadowolony zszedł na dół i przed wyjściem wszedł do kuchni. Zrobił sobie tam kanapkę, po czym szybko ją skonsumował, w międzyczasie pił też sok jabłkowy. Gdy skończył posprzątał po sobie i ruszył w kierunku drzwi wejściowych. Już miał krzyknąć, że wychodzi, ale ktoś mu w tym przeszkodził. Nagle na schodach pojawił się Riker.
- Gdzie idziesz? - Zapytał najstarszy.
- Am, do.... Galerii Handlowej. - Powiedział, zatajając parę informacji.
- A po co? - Ciągnął dalej Riker.
- Muszę coś tam zanieść. - Skłamał, po czym nie chcąc, aby jego brat się czegoś domyślił, wyszedł z domu. Po piętnastu minutach spaceru był już w galerii. Wszedł do dojo i powiedział – Dzień dobry. - Po chwili tuż przed nim pojawił się jego sensei.
- Witaj Ross. - Zaczął. - Tu masz swoje nowe kimono. - Powiedział i wręczył chłopakowi strój. - Masz przy sobie swój stary pas?
- Tak.
- To dobrze, teraz idź się przebrać w strój sportowy, a jak wrócisz rozgrzej się. Niedługo przyjdą inni moi uczniowie, więc ich poznasz.
- Dobrze. - Już po chwili brązowooki zniknął we wnętrzu przebieralni. Po pięciu minutach wyszedł z niej przebrany w stój sportowy. Sensei kazał mu stanąć na macie i poćwiczyć ciosy na tak zwanym „chłopcu do bicia”. Ross to zrobił, miał spore doświadczenie, więc nic dziwnego, że po zaledwie dwóch ciosach przewalił kukłę do tyłu, a jego sensei zaczął mu gratulować. Chłopak rozgrzewał się jeszcze jakieś 10 minut, aż do dojo weszła dwójka nastolatków. Chłopak i dziewczyna. Ona była niewysoką blondynką o brązowych oczach, a on wysokim szatynem o oczach tego samego koloru. Gdy Ross ich zobaczył stanął jak wryty, oni zresztą tak samo. - Olivia?... Leo? - W końcu wydusił z siebie. - Uczycie się tutaj?
- Tak, a ty? - Zapytał Leo.
- Tak. - Odpowiedział, po czym podszedł do nich i mocno przytulił. Oni odwzajemnili jego gest. Po chwili Leo i Liv poszli się przebrać i wrócili po 5 minutach.
- Ok, zacznijmy sparing. - Powiedział Ryan Starr. - Ross i Leo, Olivia i ja. - Jako pierwsi byli Ryan i Olivia. Mężczyzna po kilku ciosach pokonał dziewczynę. W końcu nadszedł czas na Rossa i Leo. Ustawili się na macie.
- Jaki masz pas? - Zapytał szatyn.
- Czarny, a co?
- Bo chcę wiedzieć jak...... masz czarny pas? - Chłopak przytaknął głową. - Ale przecież dzisiaj jest twój pierwszy dzień, więc jak to możliwe? - Zapytał z niedowierzaniem.
- Właściwie to nie jest mój pierwszy dzień. - Odpowiedział i podszedł do ściany ze zdjęciami. Ściągnął z niej jedno ze swoich zdjęć i pokazał zszokowanemu Leo. - Zacząłem uczyć się karate w wieku 9 lat. - Wyjaśnił.
- Zaraz, zaraz. Ross, to ty jesteś tym chłopakiem co nigdy nie przegrał żadnej walki i odszedł z dojo, aby nie zbankrutowało? - Zapytała Olivia.
- Tak. - Odpowiedział blondyn.
- Stary, jesteś legendą. - Zaczął milczący wcześniej Leo. - Jako pierwszy i ostatni awansowałeś na czarny pas trzeciego stopnia w najkrótszym czasie. Posiadasz umiejętności m. in. jujutsu i taekwondo. Jesteś najlepszy.
- Dzięki, ale lepiej zacznijmy sparing. - Tak jak powiedział stało się. Ross powalił Leo, który posiada, tak jak Olivia, czarny pas drugiego stopnia, zaledwie dwoma ciosami.
*Dwie godziny później.*
Wskazówki na zegarze wskazywały 18:00. Trening karate jeszcze trwał, a Rossa zaczęło to denerwować, bo powinien się skończyć 30 minut temu, a jemu bardzo spieszyło się na bal. W tym samym czasie Laura zaczęła się przygotowywać do tego wielkiego wydarzenia. Sukienkę miała już przygotowaną od trzech tygodni. Poszła się umyć, a następnie założyła ją na siebie. Następnym jej krokiem było zrobienie makijażu, więc niezwłocznie przystąpiła do działania. Gdy skończyła zajęła się układaniem fryzury. Efekt końcowy nawet ją zadziwił. Wyjęła z szafy jeszcze szpilki do kompletu i postawiła je przed drzwiami wejściowymi. Sama z kolei wzięła się za wkładanie odpowiednich rzeczy do swojej różowej torebeczki. Minęło 25 minut po 18, a Ross w końcu mógł opuścić dojo. Miał dokładnie 10 minut na dotarcie do domu, wzięcie szybkiego prysznica, przebranie się i pójście po Laurę. Nie wierzył, że mu się uda, ale w końcu w swoim życiu nie takie rzeczy robił. Wpadł do domu niczym torpeda. Popędził do łazienki rzucając w kąt swojego pokoju torbę i wziął orzeźwiający, ale szybki prysznic. Czysty od stóp do głów wyszedł z łazienki i ubrał się w strój na bal. Był już gotowy, a zostało mu jeszcze pięć minut. Wyszedł z domu i szybkim krokiem udał się po swoją ukochaną dziewczynę. Zapukał do drzwi i już po kilku sekundach w drzwiach pojawiła się szatynka. - Hej Lau. - Powiedział Ross i pocałował ją na przywitanie w policzek..
- Witaj Rossy. - Laura zamknęła drzwi wejściowe i razem z Rossem udali się do szkoły idąc pod ramię. Dotarli tam po zaledwie kilku minutach. W budynku byli już wszyscy. Pomiędzy głowami uczniów Ross i Laura mogli dostrzec swoich przyjaciół – Raini i Caluma, którzy tańczyli za wszystkie czasy. Para nie chciała się wyróżniać, więc już po chwili znaleźli się na parkiecie i robili to co reszta – tańczyli. Tańczyli tak przez dobre dwie godziny. Wszystkie z puszczonych piosenek były szybkie. W końcu po kilkunastu minutach puścili powolną balladę. Ross i Laura tańczyli przytulając się do siebie. Oboje pragnęli swojej bliskości jak powietrza. Od początku drugiej połowy piosenki tańczyli patrząc sobie w oczy. Laura widziała w oczach swojego ukochanego, że coś go trapi, a on, choć nieskutecznie, próbował to w każdy możliwy sposób zatuszować. Dzisiaj o mało co nie spóźnił się po swoją dziewczynę przez jego trening karate. Zastanawiał się nad tym czy powiedzieć o wszystkim szatynce, czy zostawić to w tajemnicy, a w przyszłości w razie czego odejść. Karate, tak samo jak związek z Laurą, sprawiał mu samą radość, a nie mienie żadnej z tych rzeczy spowodowałoby w jego sercu wielki smutek. Ufał Laurze bezgranicznie i wierzył, że tak samo jak on kocha go, ale czy nawet z miłości zaakceptowałaby to, że chłopak chodzi na karate? Pewnie by tak było, ale Ross nie był do końca do tego przekonany. Postanowił, jednak zostawić swoje przemyślenia na później, a zacząć cieszyć się balem i obecnością Laury. Patrzył na szatynkę szczerym wzrokiem mówiącym o jego wielkiej miłości do niej. Ona sama odpowiadała mu podobnym wzrokiem. Między tą parą można było wyczuć szczerą i pełną namiętności miłość na co najmniej kilka kilometrów. Tańczyli wolnego jeszcze przez jakieś 10 minut. Gdy skończyła się ballada Laura odeszła od Rossa w celu udania się do łazienki. Umyła tam ręce i z powrotem weszła na salę balową. Już z daleka widziała blond czuprynę swojego chłopaka, jednak gdy podeszła bliżej dostrzegła, że chłopak nie jest sam. Widziała go w towarzystwie niskiej blondynki, szatynka od razu ją poznała. - „Przecież to Olivia.” - Pomyślała i szybkim krokiem podeszła do pary przyjaciół.
- O, cześć Laura. - Powiedział Ross i pocałował swoją dziewczyną w policzek. Olivii na ten widok zrobiło się smutno. Na pierwszy rzut oka można było zobaczyć, że dziewczyna jest zwyczajnie zakochana w Rossie, ale bała się mu o tym powiedzieć, bo wiedziała, że i tak nic by z tego nie wyszło. Widziała jak bardzo blondyn kocha Laurę, więc nie chciała swoimi uczuciami wpływać na ich związek. Doceniała, że ma chociaż szansę się z nim przyjaźnić.
- Cześć Laura. - Powiedziała blondynka i uśmiechnęła się do dziewczyny.
- Witaj Olivio. - Odpowiedziała Marano i odwzajemniła gest koleżanki.

- Laura musisz koniecznie kogoś poznać. - Powiedział Ross i pociągnął dziewczynę w stronę wyjścia z sali. Ona nie protestowała, nawet cieszyła się, że chłopak ją gdzieś zabrał, bo czuła się niezręcznie w towarzystwie Olivii, gdy widziała, że dziewczyna ewidentnie czuła coś do jej chłopaka. Ross prowadził ją jeszcze przez kilka minut, aż wyszli na dwór. - Już jesteśmy. - Powiedział i pokazał ruchem ręki, aby dziewczyna stanęła. Sam udał się kierunku tłumu nastolatków, poprosił jednego z nich do siebie i razem udali się w stronę stojącej w miejscu brązowookiej. Gdy zmierzali w jej kierunku dziewczyna mogła spokojnie przyjrzeć się nieznajomemu chłopakowi. Był to wysoki, dobrze zbudowany chłopak o brązowych oczach i włosach. - Laura to jest Leo, mój przyjaciel........ Leo to jest Laura, moja dziewczyna. - Przedstawił sobie swoich przyjaciół, a oni od razu przypadli sobie do gustu. Podali sobie ręce i uśmiechnęli się do siebie. W trójkę wrócili na salę i zaczęli tańczyć w rytm muzyki. Bal trwał do 24, a wszyscy bawili się do samego końca. Po 24 Ross odprowadził Laurę do jej domu, a sam udał się do swojego. Oboje umyli się, przebrali w piżamy i odpłynęli do krainy snów.
******
Dodałam nowy rozdział. Mam nadzieję, ze się wam podoba. Ok, nie będę się rozpisywała tylko lecę dokończyć rozdział.
Całuski ;-* Marta Lynch.

11 komentarzy:

  1. Supercio i czekam na trochę akcji z Codym

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, świetny, genialny!!!!
    Kocham to <3
    Nie mogę doczekać się nexta!!! :)
    Kosiam twojego bloga :)
    Do przeczytania :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny, skoro dodałaś Olivię i Leo, to może trochę pomieszaj- tak na jeden rozdział Leo i Laura no i Austin i Olivia! Będzie trochę inaczej! Ale zrobisz jak chcesz. Rozdział bardzo fajny, czekam na next!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po pierwsze nie Austin tylko Ross i niech nie miesza głupie to wtedy będzie a jest superowskie

      Usuń
  4. Genialny rozdział ale nie kończ bloga możesz zrobić np.3 sezon.

    OdpowiedzUsuń
  5. jejciu suuuper rozdział i już nie mogę się doczekać nexta :D
    zapraszam do mnie, jest neeew :)
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  6. super dawaj next,
    domyslam sie że odwiedzi go Cody

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, czekam na next.
    ~Jo vuu. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś nominowana do Libster Awards szczeguły tu:
    http://story-about-of-raura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)