„On wam
to mówił od samego początku, a wy dopiero teraz odkryliście jaka
jest prawda?” - Laura Marano.
Laura usłyszała głos Rossa i.....
Cody'ego. - „Co on tutaj robi?” - Pomyślała. Przekręciła się
na prawy bok i słuchała o czym rozmawiają. - Powinieneś stąd
wyjść. - Powiedział Ross, nie chcąc obudzić szatynki.
- Bo co mi zrobisz? - Odpowiedział
Christian przyciskając go do ściany. - Jesteś tylko żałosnym
małolatem i nie będziesz mi mówił co mam robić. - Dodał.
- Myślisz, że o tym nie wiem? Mogę
ci mówić jedno, ale wiem, że ty i tak zrobisz co innego.......
Wiesz co? Nawet mnie nie obchodzi co możesz mi zrobić, bo ty i tak
zrobiłeś coś czego zapewne pragnąłeś – zabrałeś mi wszystko
co kocham. Oni pewnie nigdy nie przekonają się, że zawsze miałem
rację, ale co z tego? Ważne, że jesteś zadowolony ze swojego
dzieła. - Powiedział blondyn na jednym tchu.
- Kłamiesz! - Krzyknął i uderzył go
pięścią w twarz przez co pod okiem blondyna pojawiła się śliwa.
- Przestań Cody! - Tym razem krzyknęła
Laura i stanęła na nogach. - Lepiej dla wszystkich będzie jak stąd
wyjdziesz. - Dodała, a Cody nic więcej nie zrobił tylko opuścił
pokój szatynki, a potem dom jej rodziców. - Poczekaj tu, zaraz
przyjdę. - Powiedziała dziewczyna do blondyna i zniknęła w
drzwiach. Po chwili wróciła z namoczonym ręcznikiem. - Usiądź na
łóżku. - Chłopak wykonał polecenie. Dziewczyna zbliżyła
ręcznik do rannego oka chłopaka, ale ten w ostatniej chwili ją
zatrzymał.
- Nie musisz tego robić. - Powiedział
patrząc jej w oczy.
- Nie muszę, ale chcę, a teraz nie
ruszaj się. - Dziewczyna dokończyła wcześniej zaczętą czynność.
Po czym zaniosła ręcznik z powrotem do łazienki. Po powrocie do
swojego pokoju zastała Rossa, który patrzył przez okno na swój
dom. Bezgłośnie podeszła do niego od tyłu i widziała, że
obserwuje Cody'ego, który przed min stoi i rozmawia z całą rodziną
Lynchów. Choć Laura nie miała o tym pojęcia, Ross właśnie w tej
chwili przypominał sobie ile musiał się wycierpieć przez niego.
Przypominał sobie z jakim bólem patrzył gdy on dobrze bawił się
jego kosztem. Przypominał sobie co czuł gdy dowiedział się, że
osoba, która poniżała go przez całe życie, znów będzie to
robić. Jego uczuć nie dało się opisać jednym słowem. Pragnął
jedynie wsparcia ze strony otoczenia, zrozumienia i rodzinnego
ciepła. Czy to aż tak wiele? Oczywiście, że nie, ale dla niego to
były najbardziej wartościowe życiowe dary, jakich można by było
sobie zapragnąć. Wiedząc, że ma się dla kogo żyć jest się
zupełnie innym człowiekiem, ale Ross nie czuł się tak. Blizna w
jego sercu po zdradzie Laury nadal była za świeża, aby mógł jej
wszystko wybaczyć. Fakt, minęło już trochę czasu od tego
zdarzenia, ale on nadal nie potrafi zapomnieć. Czasami zdarza mu
się, że ma te wszystkie zdarzenia przed oczyma i myśli sobie wtedy
- „Dlaczego ja?” - Laura bez słowa przytuliła blondyna, a ten
po chwili odwzajemnił jej gest. - Nie martw się. - Szepnęła mu do
ucha. - To niedługo się skończy. - Dodała, a chłopak był
zdezorientowany.
- Co masz na myśli? - Zapytał patrząc
na nią wzrokiem pełnym ciekawości i niepewności.
- Zrobię absolutnie wszystko co w
mojej mocy, aby twoja rodzina ci uwierzyła. - Odpowiedziała w pełni
świadoma swoich słów. To było dla niej też czymś w rodzaju
pomysłu na odzyskanie zaufania chłopaka, co oczywiście nie
należało do najprostszych rzeczy, jednak brązowooka obiecała
sobie, że nie podda się puki blondyn jej znów nie zaufa.
- Serio, zrobisz to dla mnie? - Zapytał
chcąc nabrać pewności.
- Oczywiście, że tak, zależy mi na
tobie i nie mogę patrzeć jak niesłusznie cierpisz z jego powodu.
- Dziękuję, kochana jesteś. -
Powiedział i przytulił dziewczynę, a ona oczywiście odwzajemniła
jego gest. - Wpadniesz dzisiaj do mnie? - Zapytał gdy się puścili.
- Bardzo chętnie, pasuje ci o 14:00?
- Oczywiście, że tak...... No nic, ja
się już będę zbierał. Do zobaczenia za kilka godzin.
- Do zobaczenia. - Ross wyszedł, a
Laura opadła na łóżko. Zaczęła dokładnie obmyślać plan,
który pomoże jej najlepszemu przyjacielowi, którego darzyła tym
szczególnym uczuciem nazywanym przez wszystkich „miłością”.
Po kilku minutach miała już gotowy plan działania, wystarczyło go
tylko wprowadzić w życie. Postanowiła, że nie będzie nic mówiła
Rossowi, bo ten jeszcze odciągnie ją od tego pomysłu. Szatynka
szybkim krokiem podeszła do szafy gdyż była jeszcze w piżamie. Po
dłuższych poszukiwaniach wybrała jasne, kremowe spodnie rurki,
jasno granatową bluzkę, czarną skórzaną kurtkę i jasnobrązowe
buty na obcasie. Do tego włosy związała w koka na boku. Zrobiła
sobie jeszcze lekki makijaż i była już w stu procentach gotowa.
Spojrzała na zegarek, który wskazywał 13:30 i szybko zeszła na
dół w celu zjedzenia spóźnionego śniadania. Weszła do kuchni, a
tam zobaczyła wiszącą na drzwiach lodówki karteczkę zaadresowaną
do niej.
„Laura musieliśmy
pojechać z Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu.
Zabralibyśmy ciebie ze sobą, ale słyszeliśmy, że umówiłaś się
z Rossem na spotkanie. Powodzenia.
P. S. Jak chcesz to
zaproś go do naszego domu na noc, bo my wrócimy dopiero jutro o
19:00.
Kocham cię, mama.”
Dziewczyna w głębi duszy cieszyła
się z zaistniałej sytuacji, bo jeśli tylko Ross się zgodzi to
spędzą romantyczną noc tylko we dwoje. Szybko wyjęła z lodówki
chleb i potrzebne składniki do zrobienia kanapek. Po 5 minutach
miała już gotowy posiłek. Spożyła go popijając w międzyczasie
wodą mineralną. Po skończeniu śniadania, posprzątała po sobie i
chwyciła swoją beżową torebkę wiszącą na chaczyku przy
drzwiach, oraz klucze od domu. Wyszła z mieszkania i zamknęła go
dokładnie na klucz. Patrząc najpierw w lewo, potem w prawo i znów
w lewo i upewniając się, że nic nie jedzie, szatynka przeszła
przez ulicę i zadzwoniła dzwonkiem do domu rodziny Lynch. Już po
kilku sekundach ujrzała przed sobą blondyna, który skradł jej
serce. - Cześć. - Powiedziała i uśmiechnęła się do niego.
- Witaj. - Powiedział i odpowiedział
jej tym samym. Wpuścił ją do środka i bez słowa udali się do
pokoju chłopaka. - Chcesz może coś do picia? - Zapytał
uśmiechając się promiennie.
- Wodę, jeśli mogę prosić. -
Odpowiedziała.
- Ok, zaraz ci przyniosę. - Powiedział
i wyszedł ze swojego królestwa. Udał się do kuchni i przygotował
dwie wysokie szklanki, po czym wlał do nich wodę mineralną.
- Jesteś idiotą. - Powiedział
wściekły Cody, który właśnie wszedł do kuchni.
- Mi też miło cię widzieć. -
Odpowiedział z wyczuwalną ironią w głosie.
- Och, daruj sobie. Ostatnim razem, ta
twoja lalunia coś nam przerwała. - W tej chwili przy drzwiach
pojawiła się Laura, która postanowiła pomóc Rossowi. Jednak gdy
usłyszała o czym rozmawiają chłopaki stanęła przy drzwiach i
próbowała zrobić coś, aby reszta domowników dowiedziała się
jaki naprawdę jest Cody Christian. W końcu wpadła na świetny
pomysł. Wzięła swoją komórkę i położyła ją w takim miejscu,
aby wszystko było doskonale słychać. Wybrała numer do Rydel i
czekała na efekty.
- Kto dzwoni? - Zapytał Ell swojej
dziewczyny gdy usłyszał, że dzwoni jej telefon.
- To Laura, dziwne. Halo? -
Powiedziała.
- Przełącz na głośny. - Tak jak
powiedział, tak Delly uczyniła. Teraz mogli usłyszeć całą
rozmowę prowadzoną w kuchni.
- Nie nazywaj tak Laury. - Odezwał się
Ross.
- Bo co mi zrobisz? Jesteś tylko
żałosnym małolatem, który dzięki mojej pomocy stracił wszystko.
Z resztą, wiesz co? Twoja rodzinka jest o wiele gorsza. Oni naprawdę
myślą, że spędzam z nimi czas z przyjemności. Nawet nie
zauważają, że wszystko co im o mnie mówisz jest prawdą. -
Powiedział Cody.
- I co z tego? Teraz to ty jesteś ich
idolem i wymarzonym synem. Mnie już dawno przestali dostrzegać.
Straciłem już nawet nadzieję, że jeszcze kiedyś powiedzą „Masz
rację Ross, przepraszamy cię za wszystko.”. A to wszystko dzięki
tobie, sprawiłeś, że teraz uważają mnie za nic niewartego
małolatę, który jest kłamcą i złodziejem.
- Ja tam jestem bardzo zadowolony z
mojego zwycięstwa, bo teraz przynajmniej jesteś nieszczęśliwy, a
gdy widzę cię w takim stanie, miód leje mi się na serce.
Najbardziej na świecie zależy ci na najbliższych i to właśnie
jest coś co musiałem ci odebrać. Teraz jesteś nic niewartym zerem
i miernotą.
- To nieprawda, Ross jest
najwspanialszą osobą na całym świecie. - Usłyszeli nagle głos.
Spojrzeli w tamtym kierunku i zobaczyli, że w drzwiach stoi cała
rodzina Lynch wraz z Ellingtonem i Laurą.
- Właśnie. - Potwierdził Ryland. -
To właśnie on nauczył mnie jak dobrze rozmawiać z dziewczynami.
Wiem, że zawsze mogę przyjść do niego w każdej sprawie, a on
mnie przyjmie i nie wyśmieje, więc nawet nie waż się o nim mówić
w ten sposób. - Zagroził.
- Nie wiem jak mogliśmy być tak głupi
i mu nie wierzyć, przecież on zna cię całe życie, a my tyle co
nic. - Dodał Riker.
- Jak widać, jednak mogliście. Teraz
mi nie mówcie, że tego żałujecie, bo dobrze wiecie, że mogliście
mi wierzyć od początku. - Powiedział Ross nie wierząc w to, że
chyba bierze stronę Cody'ego. On w tym czasie zdążył już wyjść
z ich domu.
- Ross, proszę wybacz nam..... -
Zaczęła Stormie, ale chłopak jej przerwał.
- Wiecie, nawet największemu wrogowi
nie życzyłbym tego co mi się przytrafiło. Przez cały ten czas
nawet nie zapytaliście się co u mnie słychać. Traktowaliście
mnie jakbym w ogóle nie istniał, albo był waszym wrogiem.
Opuściliście mnie w momencie gdy najbardziej was potrzebowałem.
Potrzebowałem wtedy waszego wsparcia, zrozumienia, troski, miłości.
Czy to tak wiele? W tamtej chwili straciłem do was jakiekolwiek
zaufanie, więc nie oczekujcie ode mnie, że wam przebaczę, bo po
prostu nie umiem. Nie umiem zapomnieć o tym co było i wybaczyć wam
wszystkie złe uczynki. - Powiedział i wyszedł tylnym wyjściem,
zostawiając swoją rodzinę i przyjaciela z coraz większym
poczuciem winy.
- Wiecie co? Ross ma rację, znowu. Nie
byliście przy nim gdy was potrzebował, nie wiedzieliście nawet co
się działo w jego życiu. Ja niestety też taka byłam, ale
przynajmniej się staram, aby mi wybaczył, a wy? Chcecie żeby wam
od razu wybaczył? On
wam mówił od samego początku jaki naprawdę jest Cody, a wy
dopiero teraz odkryliście jaka jest prawda? - Powiedziała Laura i
nie czekając na odpowiedzi wyszła, tak samo jak Ross, i zaczęła
go szukać. Sprawdziła każde znane jej miejsce, w którym mógłby
być blondyn, ale niestety nie znalazła go. Pomyślała, że jak
ochłonie to wróci do domu i wróciła do sobie.
- Laura, czekaj! - Usłyszała w
oddali. Od razu poznała ten głos i jego właściciela. To Ross ją
wołał. Gdy tylko go zobaczyła, podbiegła do niego i przytuliła z
całych swoich sił. - Spokojnie, bo mnie udusisz. - Powiedział
rozbawiony, a ta go od razu puściła.
- Wybacz, ale bałam się, że coś ci
się stało. - Powiedziała na jednym tchu.
- Ale jak widzisz nic mi nie jest. Mam
do ciebie wielką prośbę.
- Mów śmiało.
- Mogę u siebie przenocować tę jedną
noc? Nie chcę jeszcze wracać do domu i słuchać jak bardzo mnie
przepraszają.
- Będzie nawet lepiej jak będziesz
spał u mnie, bo nie będę wtedy sama.
- Dzięki, a twojej rodziny nie ma.
- Nie, bo moja mama i tata pojechali z
Vanessą do Las Vegas w sprawie jej nowego filmu.
- Aha. - Nic więcej nie mówiąc,
weszli do domu rodziny Marano i zjedli tam obiad przygotowany przez
Rossa. Potem pograli w różne gry, pooglądali filmy i około 23,
poszli spać znowu w łóżku dziewczyny.
*W
następnym rozdziale.*
Przez
ostatni dzień wolnego od szkoły, rodzina Rossa i Ellington robią
absolutnie wszystko, aby chłopak im wybaczył. Następnego dnia do
Rossa przychodzi Olivia, a kilka minut po niej Leo. Oboje potrzebują
od niego porady w tej samej sprawie. Czy Ross wybaczy swoim bliskim?
O co chodzi Olivii i Leo? Czy ma to jakiś związek z blondynem?
Odpowiedzi szukajcie w 33 rozdziale.
PREMIERA JUŻ 1.12.13.
**********
Strasznie was przepraszam, że dodaję rozdziała z dwu dniowym opóźnieniem, ale uwierzcie, że naprawdę od czwartku nie miałam ani chwili wytchnienia i nie miałam nawet czasu napisać wam chociażby z telefonu krótkiej notki z terminem rozdziału. Zrozumiem jeżeli mnie przez to znienawidzicie, ale uwierzcie, że to naprawdę nie było moja wina. Starałam się jakoś szybko wyrobić, ale nie udawało mi się. Dlatego właśnie dopiero teraz możecie przeczytać ten rozdział.
Strasznie was przepraszam, że dodaję rozdziała z dwu dniowym opóźnieniem, ale uwierzcie, że naprawdę od czwartku nie miałam ani chwili wytchnienia i nie miałam nawet czasu napisać wam chociażby z telefonu krótkiej notki z terminem rozdziału. Zrozumiem jeżeli mnie przez to znienawidzicie, ale uwierzcie, że to naprawdę nie było moja wina. Starałam się jakoś szybko wyrobić, ale nie udawało mi się. Dlatego właśnie dopiero teraz możecie przeczytać ten rozdział.
Następny rozdział na pewno pojawi się 1.12.13, ale nie wiem jak będzie z następnymi, bo od wtorku do czwartku będę zwalniana wraz z innymi uczniami z lekcji na próbę do przedstawienia i nie wiem czy będę się wyrabiała, więc rozdział może pojawić się najpóźniej w piątek.
Całuski ;-* Marta Lynch.