wtorek, 15 października 2013

(52) 16. Przeprowadzka & Niespodzianka.

Już wolę wpaść pod pędzący pociąg niż go nieszczerze przeprosić.” - Ross Lynch.
*Oczami narratora.*
Dziś już nadszedł czas na przeprowadzkę rodziny Lynch. Wszystkie ich rzeczy były spakowane, a nowe meble kupione i postawione w nowym domu. Nikt z rodzeństwa nie wiedział dokładnie jak będzie wyglądał ich pokój, ale zdali się na gust rodziców. Ross był chyba tym wszystkim najbardziej zestresowany, ciągle chodził nerwowy po pokoju, albo nie mógł usiedzieć na jednym miejscu. W końcu nadeszła wyczekiwana przez wszystkich godzina (9:00). Wszystkie rzeczy były już spakowane do zamówionej trzy dni temu ciężarówki, która właśnie przed chwilą odjechała wraz z Rikerem i ojcem dzieci - Markiem. Reszta rodziny pojechała samochodem, który prowadziła Stormie. Dystans nie był jakiś długi, bo było to zaledwie kilkaset metrów, ale prawie wszyscy uparli się, aby jechać samochodem. Na miejsce dotarli po pięciu minutach. Podjechali pod całkiem duży dom, który miał jedno piętro i parter. Weszli do niego i już od progu zdołali wypowiedzieć jedynie krótkie „wow!”. Każdy poszedł we wskazany przez rodziców kierunek, w którym miał swój pokój. Rydel miała białe ściany, Riker czerwono-białe, Ross niebiesko-białe, Ryland czerwone, a Rocky szaro-białe. Każdemu z nich podobał się ich pokój. Wzięli do rąk kartony i zaczęli się rozpakowywać. Skończyli po 2 godzinach. Ross jako, że był ciekawy co jeszcze kryje jego nowy dom, otworzył drzwi obok tych przez, które wychodzi ze swojego pokoju i ujrzał po drugiej stronie ustronną łazienkę. Był pod wrażeniem. - „Teraz już nie muszę czekać aż moje rodzeństwo skończy się myć.” - Pomyślał. Zadowolony zszedł na dół do salonu, a tam zastał swoich rodziców.
- I jak Ross, podoba ci się nowy dom? - Zapytała Stormie.
- Bardzo. - Odpowiedział blondyn.
- A to jeszcze nie wszystko Ross, chodź, musisz coś zobaczyć. - Powiedział Mark i razem ze swoją żoną zaprowadził brązowookiego w głąb domu. Tam w trójkę podeszli do drzwi, których chłopak wcześniej nie zauważył. Mark otworzył je i weszli po schodach. Na górze było małe pomieszczenie, a w ścianie na wprost drzwi była duża szyba, z kolei obok nich znajdowały się kolejne drzwi. Małżeństwo pokazało chłopakowi, aby je otworzył, więc on tak zrobił. Gdy znalazł się w środku wręcz oniemiał. Bez słowa wrócił do rodziców i ich mocno uściskał. Zadowoleni wrócili do salonu gdzie byli już pozostali. Wspólnie usiedli na kanapie i oglądali „Marzenia i sny”. Mniej więcej w połowie seansu po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Rossowi jako jedynemu chciało się wstać, więc to właśnie on otworzył drewniane wrota. Po drugiej stronie dostrzegł Laurę i jej rodzinę.
- Dzień dobry, razem z moją rodziną chciałam was powitać w...... Ross, ale co ty tutaj robisz? - Zapytała zaskoczona szatynka.
- No, mieszkam. To jest ta niespodzianka, o której ci wczoraj pisałem. - Powiedział blondyn jakby to było oczywiste.
- To super, teraz mamy do siebie o wiele bliżej.
- Tak...... zapraszam do nas. - Blondyn otworzył szerzej drzwi, aby goście mogli wejść, a oni tak uczynili. Jego rodzina przywitała się z rodziną Marano, a Ross i Laura nie chcieli im przeszkadzać, więc poszli do nowego pokoju blondyna.
- Wow, ale się tutaj urządziłeś. - Powiedziała szatynka podziwiając pomieszczenie.
- Wiem, mi też się tutaj podoba. - Laura jeszcze przez jakiś czas podziwiała pokój brązowookiego. Była nim tak zauroczona, że nawet nie zauważyła, że jej chłopak usiadł na kanapie i był mocno przybity. Dopiero po dłuższej chwili to zauważyła.
- Co się stało Ross? - Zapytała stając przed nim i patrząc mu w oczy. On na początku nic nie odpowiedział tylko złapał brązowooką w tali i posadził na swoich kolanach. Tym razem zdobył się na odwagę i powiedział Laurze co czuje.
- Laura spójrz mi w oczu i powiedz czy mnie kochasz.
- Ross, ale o co chodzi? - Zapytała.
- Nie pytaj tylko zrób to, proszę.
- Ok. - Dziewczyna spojrzała mu w oczy i rzekła zupełnie szczerze i w pełni świadoma swoich słów. - Kocham cię i nie mogę bez ciebie żyć. Wiem, że jesteśmy bardzo młodzi, ale czuję, że to właśnie ty jesteś miłością mojego życia.
- To słodkie, że tak mówisz. - Powiedział blondyn i czule pocałował wybrankę swego serca.
- Ale widzę, że nadal coś cię gryzie. - Powiedziała gdy skończyli się całować. - Nie musisz mi o tym mówić, ale wiedz, że mi możesz powiedzieć wszystko........ Chodzi o Cody'ego?
- Tak, on wczoraj przyszedł do mojego domu gdy byłem u ciebie i podał się za mojego przyjaciela. Owinął sobie moją rodzinę wokół palca do tego stopnia, że mi nie uwierzyli. Jeszcze w dodatku umówili się z nim na jutro w moim domu, a ja muszę go znosić, bo kazali mi jutro tu zostać.
- Spokojnie Ross, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - Rzekła szatynka i na pocieszenie go przytuliła. On sam też odwzajemnił ten gest. Rodzina Marano gościła u państwa Lynch do 21:00. Gdy opuścili ich dom, Ross szybko się umył i jeszcze szybciej położył się na łóżko. - „Jutro muszę znów spotkać się ze swoim największym wrogiem, czy może być jeszcze gorzej?” - Z tą właśnie myślą zasnął.
*Oczami Rossa.*
Następnego dnia obudziłem się wyjątkowo szybko, nawet jak na mnie, bo już o 5:00. Zwykle, nawet w weekendy, wstaję o 6:00, a najpóźniej o 6:30. Dzisiaj będę musiał stanąć oko w oko z moim największym wrogiem Cody'm. Boję się tylko, że przez niego znów będę cierpieć. Dzisiejszego ranka wstałem dość niechętnie, co było do mnie nie podobne, bo zazwyczaj wstaję z łóżka rześki i gotowy do życia, ale dzisiaj było zupełnie inaczej. Na samą myśl o tym fałszywym draniu, krew mnie zalewa. Jeszcze będę musiał dzisiaj siedzieć przy tym samym stole co on i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. No, ale cóż, zrobię to dla rodziny, która i tak mi nie wierzy, ale trudno, postaram się jakoś przeżyć i może sami przejrzą na oczy, że Cody jest fałszywym manipulantem. Kończąc moje refleksje na temat jego osoby, podszedłem do szafy i wybrałem ubrania na dzisiaj. Trzymając je w rękach wszedłem do mojej nowej łazienki. Tam wziąłem dłuższy, ale orzeźwiający prysznic i przebrałem się w wybrany ubiór. Po wykonaniu tych wszystkich czynności, łącznie z umyciem zębów, zszedłem na dół. Szybkim krokiem wszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kanapkę z serem i pomidorem. Miałem jeszcze dużo czasu, bo reszta mojej rodziny w weekend na ogół wstaje mniej więcej o 7:30, a teraz jest 5:30. Zjadłem śniadanie i posprzątałem po sobie. Z braku jakiegokolwiek normalnego zajęcia poszedłem wypróbować studio nagraniowe. Gdy skończyłem była 7:00, więc zaraz wszyscy powinni wstać. Szybko poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. Po 30 minutach siedzieli obok mnie wszyscy członkowie mojej jakże szalonej rodzinki, nawet Ellington zdążył już przyjść. - Ross, mam nadzieję, że będziesz się zachowywał odpowiednio gdy przyjdzie do nas Cody. - Powiedziała nagle moja mama, a mi na samo wspomnienie jego imienia zrobiło się niedobrze.
- Jasne mamo, ale najpierw ogolę się na łyso. - Powiedziałem pół żartem, pół serio.
- Ross! Proszę cię, nie wiem o co wam poszło, ale zachowuj się w jego towarzystwie jak należy i jak tylko nas odwiedzi masz go przeprosić za swoje ostatnie zachowanie. - Nie no, tego już za wiele, muszę jakoś zareagować. Wstałem z kanapy i tak uczyniłem.
- A za co niby mam go przepraszać? Za to, że powiedziałem prawdę?
- Ross! Przeprosisz go i bez dyskusji! - Wtrącił się mój zdenerwowany już tata.
- Nie ma mowy, już wolę wpaść pod pędzący pociąg niż go nieszczerze przeprosić.
- O co ci chodzi Ross, co? Co ty do niego masz? Przecież Cody jest miły, zabawny, kulturalny...... - Zaczął Riker, ale mu przerwałem.
- I fałszywy jak opalenizna wampira. Czy wy jesteście aż tak ślepi i nie widzicie, że on was wszystkich oszukuje?
- Ross przestań! - Powiedzieli wszyscy niczym grecki chór.
- On taki nie jest. - Powiedział Ryland.
- Właśnie! - Wszyscy przyznali mu rację.
- Serio? To czemu powiedział wam na samym początku, że jest moim przyjacielem chociaż w rzeczywistości wcale tak nie jest? - Raczej stwierdziłem niż zapytałem.
- Bo może on traktuje cię jak przyjaciela i chce się z tobą zaprzyjaźnić, a ty to wszystko za bardzo komplikujesz. - Powiedział dotychczas milczący Rocky.
- Dobra, skoro jesteście mądrzejsi to proszę, wierzcie mu i nabierajcie się na te jego bajeczki wyssane prosto z palca, ale mnie w to nie mieszajcie. - Powiedziałem i złapałem za klamkę od drzwi wejściowych.
- Ross, gdzie idziesz? - Zapytała Rydel.
- Jak najdalej od was. Dajcie znać jak ten wasz „szczery do bólu” Cody sobie pójdzie. - Powiedziałem i opuściłem naszą posesję. Szedłem powoli w kierunku centrum. W czasie drogi oglądałem idących przechodniów. Każdy z nich był uśmiechnięty, a ja jedyny nie miałem powodu do radości. W tak krótkim czasie straciłem radość do życia, a to wszystko przez jedną osobę imieniem Cody. Szedłem przed siebie ignorując próbującą się do mnie dodzwonić rodzinę. W tej chwili nie miałem ochoty z nimi rozmawiać. Po kilkunastu minutach doszedłem do centrum, a tam skręciłem w ulicę „Palm Street”. Podszedłem do domu z numerem „11” i zapukałem do drzwi wejściowych. Już po chwili ujrzałem przed sobą moją przyjaciółkę Olivię Holt. - Hej Liv, mogę wejść? - Zapytałem z nadzieją w głosie, a dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wpuściła mnie do środka. Korzystając z okazji przekroczyłem próg domu i wszedłem do salonu. Zauważyłem tam Leo. - Hej Leo. - Powiedziałem.
- Cześć Ross. - Odpowiedział. Usiadłem obok niego na kanapie, a już po chwili dołączyła do nas Olivia. - Co się stało? - Zapytał mój przyjaciel.
- Wybaczcie, że tak tutaj wpadam bez zapowiedzi, ale nie mam gdzie iść. Cody zaraz przychodzi do mnie do domu, a ja dodatkowa pokłóciłem się z rodziną. - Wiedziałem, że mogę im powiedzieć całą prawdę, bo oni, tak samo jak ja, znali Cody'ego i wiedzieli do czego może być zdolny.
- A o co poszło? - Zapytała wyraźnie zaciekawiona blondynka, więc opowiedziałem im wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Chwilę potem milczeliśmy, aż panującą ciszę przerwała brązowooka. - Powinieneś tam wrócić i pokazać mu, że nie jesteś taki słaby jak uważa.
- Właśnie Ross, nie pozwól, aby taki ktoś jak on kierował twoim życiem. - Dodał Leo.
- Wiecie co? Macie rację, wrócę tam i pokażę, że jestem twardy. - Podziękowałem im za wsparcie i wyszedłem z domu mojej przyjaciółki. Rozmowa z tą dwójką uświadomiła mi jedną rzecz, a mianowicie to, że nie ważne co się stanie, nie poddam się bez walki. „Cody Christian, myślisz, że wygrałeś? Błąd, właśnie się podniosłem po twoim pierwszym ciosie i oddam ci sto razy mocniejszym.” - Pomyślałem i nagle zreflektowałem się, że stoję już pod drzwiami wejściowymi do mojego domu. Z lekkim zawahaniem, ale w końcu złapałem za klamkę i otworzyłem je. Zwinnym krokiem wszedłem do środka, a tam zastałem moją rodzinę i oczywiście JEGO. Siedział przy stale na miejscu, które ja zawsze zajmuję, choć były jeszcze wolne miejsca. - Cześć. - Powiedziałem od niechcenia i skierowałem się w stronę schodów, aby pójść się przebrać.
- Ross, zaczekaj. - Powiedziała mama, a ja momentalnie stanąłem nieruchomo w miejscu. Odwróciłem się przodem do blondynki, a ona zaczęła mówić. - Zanim pójdziesz, przeprosisz Cody'ego za swoje ostatnie zachowanie. - Powiedziała ciszej, abym tylko ja ją usłyszał.
- Mamo doskonale wiesz co o tym wszystkim myślę. - Odpowiedziałem.
- A ty wiesz, że to jest masz gość i kultura wymaga, abyś go przeprosił.
- Ok, ale zrobię to, bo jetem wychowany, a nie dlatego, że chcę. - W końcu się zgodziłem, ale po chwili uznałem, że to może być doskonała okazja na pokazanie prawdziwego oblicza Cody'ego. Wszedłem do kuchni, gdzie aktualnie się znajdował, a za mną szła cała zaciekawiona rodzina i Ell. - Hej Cody. - Zacząłem. - Kazano mi cię przeprosić, a ja choć tego nie chcę, zrobię to, bo w przeciwieństwie do ciebie jestem dobrze wychowany. - Powiedziałem i miałem w nosie, że inni mnie widzą i słyszą.
- Ross! - Upomniała mnie moja mama, ale ja pomimo tego kontynuowałem.
- Przepraszam...... Przepraszam, że ja przepraszam cię za powód, który nie istnieje, a ty i tak ich okłamujesz. Przepraszam, że inni mi nie wieżą, bo ty wcisnąłeś im tą starą jak świat bajeczkę skrzywdzonego przez los chłopczyka, a oni ci uwierzyli. Przepraszam, ale wiesz kogo? Samego siebie. - Dokończyłem i nie zważając na nic wróciłem do swojego pokoju. Tam opadłem na łóżko i bez celu patrzyłem w sufit. Po kilkunastu minutach dostałem SMS'a od dobrze znanego mi nadawcy. Oczywiście był nim Cody Christian. „Jeszcze pożałujesz tego, że śmiałeś zadrzeć ze mną. Twoja rodzina już mnie woli od ciebie, czyli zostali tylko przyjaciele, fani i twoja dziewczyna.” Szybko odpisałem mu co o tym wszystkim myślę. „Myślisz, że się ciebie boję? Mylisz się, moi przyjaciele, fani i Laura na pewno nie nabiorą się na twoje bajeczki.” Telefon położyłem na parapet, a sam wszedłem do łazienki i wpuściłem wodę do wanny. Tym razem postawiłem na długą kąpiel, aby wszystkie złe myśli uleciały ze mnie niczym wiatr. Po 30 minutowej orzeźwiającej kąpieli, wyszedłem i przebrany w piżamę położyłem się na łóżko. Nawet nie wiem kiedy ze zmęczenia zasnąłem. Nie wiedziałem nawet, że następnego dnia spotka mnie wielki zawód na moich przyjaciołach.
*W następnym rozdziale.*

Następuje jeden z najważniejszych dni dla Rossa – zawody karate. Bardzo mu na nich zależy i zaprasza swoich przyjaciół, którzy obiecują przyjść. W czasie drogi do dojo cała trójka spotyka kogoś kto bardzo miesza w ich planach. Kogo spotkają przyjaciele? Czy pojawią się na zawodach, aby wspierać Rossa? Odpowiedzi znajdziecie w następnym rozdziale.
*******
Hej wam, rozdział dodaję trochę wcześniej, bo o 17:30 idę do ratusza na przedstawianie wystawiane przez Polaków, Francuzów i Ukrainców. Będzie po Angielsku, więc muszę się wsłuchać.
Całuski ;-* Marta Lynch.
P. S. Nowy rozdział pojawi się w piątek 18.10, a wy nie zapomnijcie o jutrzejszej akcji na Twitterze.

12 komentarzy:

  1. Może dodasz kolejny rozdział, no nie wiem... może jutro.? :3 a jak nie to w czwartek.? :3 Plooooosie :3 Super rozdział.! Z resztą jak wszystkie ^_^ Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na next :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej sorry ale nie ma mnie wtedy a specjalnie zakładałam konto. Na tt. Rozdział super. Nie nawidze tego Cod ' iego

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny jak zawsze czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pewnie Cody.. jak ja go nie lubię

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział szkoda tylko że Ross i Laura zerwą przez tego kolesia... ale przynajmniej nie bedzię nudno oczywisicie teraz tez nie bo rozdziały są ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny*-*
    Jeśli chcecie, aby R5 wygrało, głosujcie: http://polls.j-14.com/polls/432854 ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy kolejny? nie chcę żeby coś się popsuło między nimi

    OdpowiedzUsuń
  8. Ile jest rozdziałów w 2 sezonie ?

    OdpowiedzUsuń
  9. głosuje też w osobnych kategoriach na Ross Lynch i Laura Marano

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebisty. Czekam na nexta. Zapraszam do mnie http://ificantbewithyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Bardzo zależy mi na waszej opinii, więc pozostawcie po sobie ślad w formie komentarza. ;-)